Rozdział 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Megumi dalej spał. Gojo wciągnął Yuujiego do wanny na wspólną kąpiel i wtulał się w jego plecy. Miał kaca po wspólnym wieczorze filmowym. Wypił zdecydowanie za dużo wina. Słabość do Fushiguro sprawiła, że martwił się jego sprawami sercowymi bardziej, niż swoimi obecnymi problemami. Przesadził. Całe szczęście Itadori był tak kochany, że z rana przygotował dla niego elektrolity i tabletkę przeciwbólową. Doceniał jego troskę. Zdawał sobie sprawę, że organizm Satoru naprawdę źle znosił alkohol.
Yuuji rozłożył się wygodnie w wannie i oparł się plecami o tors ukochanego. Przymknął oczy i westchnął. Woda była przyjemnie ciepła, a kula do kąpieli pozwalała mu zrelaksować się jeszcze bardziej.

- Satoru, śpisz? - zapytał Yuuji, cicho się śmiejąc. Przejechał dłonią po mokrych włosach ukochanego, sięgając nią w tył.

- Na wpół. - mruknął w jego ramię.

- Może połóż się jeszcze na chwilkę, hm? - zapytał w czuły sposób.

- Megumi śpi u mnie w pokoju.

- Możesz spać z Megumim. Przecież jest dla ciebie prawie, jak syn. Nie przeszkadza mi to. - uniósł jego rękę i pocałował kostki na jego dłoni.

- Kusisz mnie tym pomysłem. - wymamrotał Gojo, a młodszy nagle poczuł leniwy pocałunek na karku.

- Zrobię jakieś śniadanie. Przejdę się do sklepu i kupię świeże pieczywo.

- Weź moją kartę.

- Mam swoje pieniądze. - wywrócił oczami.

- Moje pieniądze to twoje pieniądze, więc się zgadza.

- Czyli jeżeli chciałbym kupić sobie najnowszą konsolę do gier to mogę tak bez niczego wziąć sobie twoje pieniądze i wydać wszystko co masz na koncie? - zażartował. - Satoru... Wiem, że mnie kochasz, ale to już gruba przesada. Mam swoje pieniądze... Jakieś.

- Chcesz konsolę? - uniósł nagle głowę.

- Planowałem kupić, jakiś czas temu, ale jeszcze nie uzbierałem. - wzruszył ramionami. - Kilka nie planowanych wydatków... I remontowałem dom. Wiesz jak jest.

- Yuuji, ty głupku. - zaśmiał się Satoru i mocniej go objął. - Jak tylko poczuje się trochę lepiej, pojedziemy do sklepu i kupimy konsolę, jaką zechcesz.

- Nie mogę cię wykorzystywać.

- Chcę, żebyś mnie wykorzystywał na każdy możliwy sposób.

- Jesteś masochistą, czy jak? - zaczął się śmiać.

- Kocham cię i zrobiłbym dla ciebie wszystko.

- To nie znaczy, że od razu możesz wydać na mnie swoje wszystkie pieniądze.

- Yuuji... Czy ty zdajesz sobie sprawę ile zarabiam? - zapytał nagle, poważniejąc.

- Nie zastanawiałem się nad tym. Nie odnosisz się bogactwem. Jest dla mnie tak, jak było z tą różnicą, że stać cię teraz na opłatę studiów Megumiego.

- Yuuji... Zarabiam tyle, że... Mógłbym kupić sobie wyspę Oceanii.

- Co?

- Mogę dzisiaj kupić nam nowy dom, a ty nie chcesz ode mnie konsoli.

- Czy ty... Delikatnie próbujesz mi powiedzieć, że jesteś milionerem?

- Tak?

- Co?

Yuuji domyślał się, że Satoru dużo zarabiał. Stał się bardzo popularny, a programy telewizyjne biły się między sobą o jego wizerunek. Miał miliony fanów, którzy codziennie zasypywali go pieniężnymi podarunkami w mediach społecznościowych, ale... Nie spodziewał się, że Gojo obraca milionami. Odwrócił głowę w jego stronę i spojrzał na jego twarz.

- Żartujesz sobie ze mnie? - zesztywniał i zatrzymał się w bezruchu.

- Nie. Jestem całkiem poważny. - uśmiechnął się. Był rozbawiony reakcją ukochanego. Był pewien, że Itadori zdawał sobie sprawę z jego sytuacji finansowej, dlatego nigdy wcześniej nie poruszał tego tematu.

- Co?

- Kotku, lepiej mi powiedz, czy chcesz tylko nową konsolę. Może jakiś laptop? Telefon? Ostatnio weszło na rynek kilka fajnych składanych modeli. Wiem, że lubisz bajery technologiczne.

- Boże.

- Co?

- Ty jesteś nienormalny! - wrzasnął.

- Shh... Kotku, głowa mi pęka. - uciszył go od razu, kładąc dłoń na jego ustach.

- Muszę to przetrawić. - znów odwrócił się do niego tyłem i oparł się o jego tors.

- To znaczy? - zaczął się cicho śmiać i ułożył głowę na jego ramieniu.

- To, że w przeciągu kilku miesięcy sytuacja finansowa mojej rodziny bardzo się poprawiła. Jestem... W szoku.

- Spełnię twoje wszystkie marzenia. - zaczął całować go po szyi. - Nowa konsola, telefon, laptop... - zaczął wymieniać słowa z pocałunkami. - Basen, jacuzzi... Pierścionek z brylantem... Karaiby... Oceania...

- Pomocy, mój facet oszalał. - zaśmiał się, przymykając oczy z przyjemności.

- Z miłości. - podkreślił i zrobił mu dużą malinkę. - Jeżeli dostanę rolę w tym filmie... Będziemy mieć wymarzone życie.

- Satoru... Kocham cię. Moje życie z tobą jest marzeniem. Nie potrzebuję nic więcej, wiesz? Żaden nowy telefon, wyspa, czy konsola nie sprawiłyby, że byłbym tak szczęśliwy, jak jestem z tobą. Nie musisz tego dla mnie robić.

- Ale skoro mogę... Dlaczego mam ci tego nie kupować? - zapytał figlarnie.

- Co? - znów ukochany go zaskoczył.

- Zakupy w agd wieczorem?

- Zwariowałeś! Dzwonię na pogotowie!

- Yuuji, cichutko! Łeb mnie napierdala!

- Hm... A gdyby tak... Zabrać Megumiego na zakupy? - złapał się za brodę i spojrzał na pianę, którą unosiła się na tafli wody.

- Chcesz odciągnąć jego uwagę od jutro rozstania z Sukuną?

- Coś w tym stylu. Gdybyśmy faktycznie kupili konsole i grali cały wieczór... Moglibyśmy trochę poprawić mu humor.

- Hm... Zajebisty pomysł. Mój mądry chłopiec. - pocałował go w skroń i pod wodą złapał go za udo.

- Nie sądziłem, że mój brat mógłby wykorzystać kogoś tak dobrego, jak Megumi.

- Jest przepięknym chłopakiem. Od zawsze miał powodzenie. Myślę, że twój brat kierował się wyglądem przy doborze partnera seksualnego.

- Tak, to prawda... Czuję się z tym źle. Megumi jest dla mnie, jak rodzina, a mój rodzony brat go skrzywdził.

- Mam wrażenie, że to nieporozumienie. Wiadomości Sukuny brzmiały dwuznacznie, jakby Megumi był dla niego kimś więcej.

- Może spróbuje z nim pogadać?

- Czemu nie, może dasz mu do zrozumienia, że Megumi zasługuje na więcej i... Odwzajemni jego uczucia.

- Wydaje mi się, że Sukuna nie rozumie swoich uczuć, stąd ten cały problem. Na początku też mnie odtrącał. Był dla mnie okropny. Potrafił zamknąć drzwi od domu, kiedy wychodziłem i otwierał je dopiero wieczorem, bo 'zapomniał'. Nie dałem za wygraną i w końcu mnie pokochał... Boję się, że Megumi po prostu sobie odpuści, a Sukuna zorientuje się za późno...

- Skąd masz pewność, że Sukuna faktycznie coś do niego czuje?

- Satoru, błagam cię... - Yuuji odwrócił się i spojrzał mu w oczy w znaczący sposób. - Kto nie zakochłaby się w Megumim?

- W sumie racja. - zaśmiał się. - Ma dobre serce.

- I zawsze poświęca się dla innych.

- W dodatku jest przepiękny.

- Tak, ma idealną urodę.

Itadori westchnął i sięgnął po gumową kaczuszkę, która pływała między jego nogami. Ścisnął ją, czując że musi czymś zająć dłonie. W taki sposób myślało mu się prościej. Gojo jednak całkowicie odwrócił jego uwagę, kładąc swoje dłonie na jego piersi. Przejechał po niej palcami, kierując się w dół w stronę brzucha i objął go mocniej, przyciągając go nieco do siebie.

- Nie martw się, skarbie. Poradzą sobie. - przeczesał włosy młodszego, odgarniając je do tyłu.

- Mam nadzieję. Megumi bywa... Naprawdę niedomyślny. - westchnął i odchylil głowę w tył, układając ją na ramieniu Satoru.

- Stworzymy im okazję do rozmowy. Jeżeli Sukuna wykorzysta ją, żeby z nim pogadać, to możemy być pewni, że Megumi jest dla niego kimś więcej.

- Trochę głupio pchać mi się w ich sprawy... Ale okej. Zróbmy to. Jaki jest plan?

- Musimy po prostu zniknąć na parę godzin.

*

Megumi obudził się w ciepłych ramionach. Od razu rozpoznał zapach Satoru z domieszką perfum Yuujiego. Otworzył oczy i zaśmiał się w duchu, widząc śpiącego Gojo. Wtulał się w niego, jak w przytulankę. Itadori z kolei spał nieco niżej. Obejmował go za uda, a jego brzuch posłużył mu jako poduszka. Na nadgarstku miał zawieszoną białą siatkę z kilkoma energetykami i drożdżówkami. W przeciwieństwie do Fushiguro i Gojo, Itadori był ubrany w codzienne ciuchy, oni wciąż mieli na sobie piżamy.
Megumi nie miał szans na cichą ucieczka do swojego pokoju, aby na pewno nie obudzić śpiącej pary. Oboje obejmowali go tak mocno, jakby był uciekinerem z więzienia. Poczuł się lepiej, widząc jak duże ma w nich wsparcie. Odważył się sięgnąć po swój telefon w celu odczytania powiadomień. Miał kilkanaście nieodebranych połączeń od Sukuny. Wiadomości było zdecydowanie więcej.

Sukuna: Yuuji napisał mi, że wróciłeś do domu i jesteś cały. Odpisz mi do cholery, bo się wkurwię.

Sukuna: Czuje się, jakbym pisał pierdolony monolog. Jak wrócę to oberwiesz za te gówniane fochy.

Sukuna: Chciałbym cię przytulić, Megumi. Dlaczego spierdoliłeś ode mnie, kiedy tak bardzo cię potrzebuję. Premiera nowego kawałka już za parę dni, chciałem abyś usłyszał go jako pierwszy.

Sukuna: To bez sensu, ale wróć. Teraz.

Sukuna: Dobra kurwa, tak chcesz się bawić?

Sukuna: Mam dość, kurwa. Będę w domu jutro o osiemnastej. Porozmawiamy sobie, a potem cię zerżnę tak mocno, że nie będziesz mógł chodzić i już nigdy mi nie uciekniesz.

Sukuna: Nienawidzę, kiedy ktoś mnie olewa, a szczególnie TY.

Sukuna: Czym różnisz się od moich byłych, że nie mogę tak po prostu dać ci odejść?

Sukuna: Skoro mnie wyręczyłeś i powiedziałeś o nas Yuujiemu, teraz będę mógł całować cie przy wszystkich.

Sukuna: Laleczko, nie jestem zły, okej? Odpisz, śliczności.

Megumi mocno zagryzł wargę, z całej siły powstrzymując płacz. Jego serce wciąż krwawiło, a wiadomość od Sukuny rozdzierały rany jeszcze bardziej. Chciał zakończyć ten rozdział dla swojego dobra.

Megumi: Nie chcę tego kontynuować. Zniknij z mojego życia. Byłeś błędem. Żałuję, że cię poznałem. Nie pisz i nie dzwoń. To koniec.

Wysłał wiadomość do Ryomena. Sam nie wiedział dlaczego, ale czuł potrzebę zranienia go. Chyba w jakiś sposób to koiło jego rozgoryczenie, a cierpienie zamieniało w złość, która w tej sytuacji była dla niego lepszym rozwiązaniem. Odłożył telefon i wtulił się w tors Satoru, a Yuujiego złapał za rękę. Chciał spać dalej.

- Megumi, nie śpisz? - usłyszał cichy głos i otworzył oczy.

- Obudziłem się... Ale chce spać dalej, Yuuji. - powiedział cicho, wciąż nie patrząc na przyjaciela.

- Lepiej nie. Satoru wymyślił, że jedziemy po konsolę. Lepiej zajmij łazienkę, bo jeżeli on wstanie pierwszy, to zajmie ją na dwie godziny. - zaśmiał się cicho.

- Nie wiem, czy chce jechać na zakupy. Nie mam ochoty. - usiadł i spojrzał na Yuujiego, który wciąż wtulał się w Fushiguro.

- Będzie fajnie. Musisz zająć sobie czymś głowę. - puścił go i również usiadł. - Może bułeczkę i energetyka? - spojrzał do siatki i wyjął obie rzeczy.

Megumi lekko uśmiechnął się i wziął od niego śniadanie. - Dzięki.

- Spoko, Megumi... To co? Przejedziesz się z nami? - namawiał go dalej. Sam wziął jedną bułeczkę i od razu wcisnął ją do ust.

- W sumie... Sukuna napisał mi wczoraj, że będzie na osiemnastą w domu. Nie chcę się z nim widzieć. Zdecydowanie wolę zakupy.

- Prędzej, czy później spotkacie się i będziesz skazany na rozmowę z nim.

- Wiem... Ale teraz nie jestem na to gotowy. Poza tym jestem pewny, że już szuka sobie kolejnej dziwki. - otworzył napój i od razu wziął kilka sporych łyków. Czuł, jak złość w nim buzuje. Czuł zazdrość na myśl, że Ryomen mógłby dotykać kogoś innego.

- Pytanie, czy za jakiś czas... Nie będzie już za późno. - mruknął Yuuji i ugryzł kawałek drożdżówki.

- Nie wiem... Ale jestem pewny, że chcę to już zakończyć.

- Megumi, na zakupy jedziemy o dziewietnastej. Spróbuj przełamać się i pogadać z Sukuną, kiedy wróci. Wyjdziemy z domu i skoczymy z Satoru na stacje. Jeżeli dalej nie będziesz chciał... Po prostu pojedziesz z nami.

- Okej... Zastanowię się.

- Cieszę się. Mój brat jest głupszy niż myślisz.

*

Megumi nerwowo bawił się palcami. Patrzył, jak Satoru i Yuuji zakładają buty, łaskocząc przy tym siebie na wzajem. Gojo nagle złapał niższego w biodrach i mocno go pocałował. Pod Itadorim ugięły się nogi, a Fushiguro zaśmiał się w duchu. To było urocze, że wciąż reagowali na swoją obecność, jakby dopiero co się poznali. Jednocześnie czuli się przy sobie swobodnie. Między nimi była taka chemia, że praktycznie dało się ją zobaczyć gołym okiem. Nie trzeba było ich znać, żeby wiedzieć, że coś jest między nimi.
Yuuji oderwał się od ukochanego i spojrzał w stronę przyjaciela.

- Megumi, trzymam kciuki! - powiedział donośnie.

Fushiguro tylko kiwnął głową i zaraz po tym spuścił wzrok. Dwójka wyszła z domu, a on usiadł przy stole w kuchni. Teraz denerwował się jeszcze bardziej. Nie musiał rozmawiać z Sukuną, ale chciał mieć tę rozmowę już za sobą. Chciał definitywnie zakończyć relacje, która między nimi była. Wiedział, że układ, na który się zgodził nie jest dla niego zdrowy i nie miał zamiaru ciągnąć dalej seks związku.

Fushiguro nerwowo co chwila sprawdzał godzinę w telefonie. Było już osiemnaście minut po osiemnastej, a Ryomena dalej nie było. Westchnął, twierdząc, że tylko traci swój czas. Wstał od stołu i dosunął do niego krzesło. Wbił wzrok w smartfona, szukając numeru Yuujiego, kiedy nagle usłyszał głos.

- Było otwarte...

Serce zabiło mu mocniej, kiedy rozpoznał z czyich ust padły słowa. Uniósł szybko głowę, a przed sobą zobaczył stojącego Sukunę z różą w dłoni. Do jego nosa dotarły przyjemne perfumy, a sam Ryomen zaczął powoli okrążać stół, idąc w jego stronę.

- Megumi, grzeczni chłopcy nie uciekają bez słowa, wiesz? - stanął na przeciwko niego na tyle blisko, że ich buty stykały się ze sobą.

- Skończ z tymi bzdurami. - odwrócił od niego spojrzenie. - O czym chciałeś gadać? Zaraz wychodzę z domu.

- Megumi... - usłyszał jego głos tuż przy swoim uchu. - Wróć do mnie.

Po jego plecach przeszedł dreszcz. Poczuł, jak Sukuna przejeżdża nosem po jego szyi. Zrobił krok w tył, ale wpadł na ścianę. Czuł się, jakby był w potrzasku.

- Nie chcę, Sukuna. Wyraziłem się jasno.

- Hej... Dobrze nam było ze sobą. - bardzo delikatnie odgarnął kosmyk jego włosów i założył go za jego ucho.

- I co z tego?

- Nawet teraz twoje ciało błaga mnie, żebym je ostro rżnął.

- Przestań. Nie masz prawa mnie dotykać.

- Laleczko... Nie chcę cię puszczać. Jesteś mój.

- W tym problem. - w końcu spojrzał mu w oczy. - Bo ty nie jesteś mój.

- O czym ty mówisz? Szaleję za tobą, Megumi.

- Za moim ciałem, nie za mną. Nie chcę być dłużej twoją dziwką. Mam prawo zakończyć nasz układ i właśnie to robię. Pogódź się z tym i zniknij z mojego życia.

- Było ci ze mną źle? O co kurwa chodzi? Starałem się.

- Nie chce być w związku z facetem, którego kocham, w którym chodzi tylko o seks. To mnie niszczy. Zrozum to w końcu, Sukuna. Muszę o tobie zapomnieć inaczej... To zakończy się źle dla nas obojga.

- I tak źle się zakończyło. Co za różnica, kurwa.

- Znajdź sobie inną dziwkę.

- Będziesz tego żałować, laleczko. - powiedział spokojnie i wręczył mu różę, którą dla niego przyniósł. Jego oczy płonęły ze wściekłości, jednak w ogóle jej nie pokazywał.

Ciało Fushiguro drżało ze zdenerwowania. Czuł, że jego umysł jest zniszczony przez te wszystkie myśli, które właśnie przechodziły przez jego głowę. Jego serce krwawiło  z każdą sekundą coraz bardziej. Nie potrafił nawet patrzeć na swojego byłego kochanka. Ściskał mocno łodygę obiema dłońmi, a jego kolana uginały się. Całkowicie stracił kontrolę nad swoimi mięśniami, które kurczyły się za bardzo, albo były zbyt rozluźnione.

- Megumi... Chciałem ci powiedzieć, że... Ja chyba nie potrafię kochać. - powiedział cicho Sukuna i przejechał wierzchem dłoni po jego policzku. - To chujowe, ale naprawdę potrzebuje ciebie w moim życiu.

- Nie dam rady. Przepraszam.

- Rozumiem... Ale mnie to wkurwia.

- Lepiej już idź.

- Megumi, chcę ciebie dalej mieć. - położył dłoń na jego talii i stanął bliżej. - Zrozum to, że... Naprawdę nie chce żeby to był koniec.

- W życiu nie można mieć wszystkiego. - westchnął i odwrócił głowę w drugą stronę. - Skończyłem już rozmowę. Pogódź się z tym. - odtrącił jego rękę i wyminął go.

Jego serce biło szybko. Kręciło mu się w głowie. Przez chwilę nie miał świadomości gdzie się znajduje. Nie myśląc wiele zaczął wchodzić po schodach. Nie potrafił wyrzucić Sukuny z domu, a mimo to chciał znaleźć się, jak najdalej od niego. Wszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Poczuł, jak duży ciężar spada z jego barków. Cieszył się, że ma te rozmowę za sobą. Było już po wszystkim.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro