[22] Lovegood

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

┍━━━━ ━━━━

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

" lovegood "

┕━━━━ ━━━━

lovers rock - tv girl

༻✦༺

Harry nie czuł że był to dobry pomysł, jednakże powolnie wracając z parku na swoim rowerze wpadła mu myśl o ponownym zajściu do sklepu, gdzie pracowała specyficzna blondynka, ponieważ wiedział o miłości jego ojca do takiej herbaty z milionem dodatków, która smakuje jak najsłodszy cukier powodujący wymioty.  Mimowolnie kierował się w tamtą stronę, przywołując sobie drogę jaką przebył z Draco, by na pewno trafić w odpowiednie miejsce. Nie potrwało to długo nim dostrzegł znajome mu z wcześniej drzwi oraz jaskrawą kolorystykę w środku, odstawił rower tuż przy wejściu, błagając w myślach wszystkich z mocami nadprzyrodzonymi żeby jego przewózka pozostała na swoim miejscu. Niepewnie zerknął do środka, kładł powolnie stopy, obserwując wszystko dookoła ponownie. Było już więcej osób w sklepie, za ladą obsługiwała dalej blondynka z szerokim uśmiechem, słuchała uważnie każdego słowa konsumenta. W tle leciała mu znajoma piosenka, która spowodowała mały uśmiech na jego twarzy, od razu rozluźnił się a stres minimalizował w jego ciele.

She might want a kiss before the end of this song

because love can burn like a cigarette and leave you alone with nothing

Stanął jako czwarty w kolejce, na samym przodzie zamawiała dziewczyna w jego wieku, która trzymała swojego chłopaka mocno za ramię kiedy ten skupiony był bardziej na swoim telefonie, tuż za nimi były dwie przyjaciółki a ich buzie się nie zamykały, gdy te przeglądały zdjęcia jakiejś dziewczyny i wymieniały między sobą zdegustowane spojrzenia. A przed Harrym stała kobieta w średnim wieku, spoglądała ona na swoje niemowlę, które spało grzecznie w wózku. W środku sklepu siedziało też parę osób, wszyscy rozstawieni po kątach oraz wdani w rozmowę ze swoimi towarzyszami. Harry wypuścił ciche westchnięcie i czekając na swoją kolej poczuł wibrację w jego kieszeni, wyjął swój telefon i dostrzegł znajomą nazwę, natychmiastowo odebrał połączenie oraz przyłożył telefon do ucha.

— Miałeś do mnie napisać, kiedy się rozpakowałeś — niski głos Regulusa zabrzmiał po drugiej stronie. — Chciałem się dowiedzieć tego od ciebie, a nie od zdjęć Lily na Internecie.

Drugie zdanie zawierało w sobie głośne westchnięcie oraz pouczający ton, na który Harry mimowolnie się uśmiechnął.

— Zapomniałem — odparł, nawet nie przepraszając. — Byłem trochę zajęty — zaśmiał się cicho, obserwując co się działo dookoła. — Zwiedzałem okolicę, spędziłem trochę czasu nad morzem i znalazłem nową ulubioną restauracje.

— Jak u Andromedy? — Regulus spytał o swoją kuzynkę, z którą ma cieplejszą relację niż z własnym bratem, jednakże nie trzymali stałego kontaktu.

— Wydaje się szczęśliwa — odparł Okularnik, próbując przypomnieć sobie momenty jakie spędził w towarzystwie kobiety. — Tęskni za Dorą i pije dużo wina z moją matką.

— Oczywiście że piją — mruknął mężczyzna, przewracając swoimi oczami na tę wiadomość. — A Edward?

— Ciągle coś robi z moim ojcem, nawet nie wiem co — westchnął nastolatek. — Pożyczył mi swój rower, pokazał mi tę restauracje, ale też jest raczej szczęśliwy. Zabrali moich rodziców wcześniej na miasto, a później mama pokazywała mi magnesy jakie kupiła, ciuchy oraz zdjęcia stamtąd, aby przekonać mnie żebym następnym razem poszedł z nimi. — Harry trzymał swój głos cicho, nie chcąc by ktoś inny go usłyszał.

— Może powinieneś — Potter przewrócił oczami na słowa Regulusa. — Pozwiedzaj z nimi, daj Lily kupić sobie okropne ciuchy, porób sobie z rodzicami zdjęcia na pamiątkę z wyjazdu. Spędź z nimi trochę czasu — głos wujka starał się być przekonujący, jednakże obaj wiedzieli jak czasem sytuacje mogły obrócić się przeciwko nastolatkowi.

— Wiem — szepnął Harry, nie wiedział czy bardziej mówił to do siebie czy do Regulusa. — Wiesz jacy oni mogą być — powiedział już głośniej. — Wystarczy ode mnie jedno złe słowo, żeby popsuć cały nastrój. Nie chcę psuć nam wszystkim wyjazdu moim niewyparzonym językiem, a siedzieć cicho też nie mogę, bo wtedy mają o to pretensję. Nie wiem co mogę z nimi zrobić.

Postawił parę kroków do przodu, stając już jako drugi w kolejce.

— Wiem, że starają się poprawić swoje małżeństwo i kontakt ze mną. Syriusz przeprasza mnie dalej za to co było, rozumiem ich wszystkim. Wiem, że starają się magicznie naprawić relacje ze mną — jego głos stał się delikatnie zirytowany. — Zaufałem Syriuszowi i Remusowi z moim sekretem, później zniszczyli to zaufanie bo nie potrafili się przymknąć. Staram się ufać rodzicom- — jego dalszy monolog został przerwany przez Regulusa.

— Każdy z nich coś zepsuł, rozumiem to — westchnął mężczyzna. — Pozwól im to naprawić, jestem pewny, że nie powtórzą już takiej sytuacji, wierz mi, Syriusz uczy się na swoich błędach, tak samo jak James — powiedział z własnego doświadczenie oraz tego co sam obserwował jako młodszy rocznik, kiedy chodził z nimi do szkoły. — Wiem, że nie zrozumiem tego co czujesz, bo sam nigdy nie miałem takiej sytuacji, ale naprawdę daj im szansę, nie chcesz być z nimi skłócony całe życie.

Harry wziął głęboki oddech na słowa wujka, poniekąd wiedział że ten ma racje, gdyż nie chciał kłócić się ze swoją oraz brał na poważnie rady od mężczyzny ponieważ te zawsze potrafiły poprawić jego sytuacje na lepsze. Gotowy do odpowiedzi, dostrzegł iż kobieta ze swoim niemowlęciem odbiera swój napój i wiedział że jest kolejny w kolejce.

— To dlaczego nie naprawisz wszystkiego z Syriuszem? Zadzwonię później, właśnie będę coś zamawiał.

— Harry...

Okularnik rozłączył się nim Regulus był w stanie powiedzieć coś więcej. Schował telefon do kieszeni i skupił swój wzrok na blondynce, która z szerokim uśmiechem spoglądała na niego zza lady.

— Znowu tu jesteś — skomentowała, przechylając delikatnie swoją głowę na bok jak zaciekawiony szczeniak.

Jej głos nie był oceniający ani nie miała krzywego wzroku, emanowała od niej czysta ciekawość na jego ponowne przybycie do sklepu w którym pracowała.

— Smakowała mi bardzo herbata i pomyślałem, żeby kupić też jakąś słodką dla mojego taty — powiedział Harry z niepewnym uśmiechem, a dziewczyna od razu zabrała się do roboty, nawet nie pytając o więcej.

Stał w miejscu, stukając palcami o swoje spodnie i obserwował pracę nastolatki. Nalała herbatę do kubeczka oraz mleko, po czym podeszła do lady oraz czytała smaki oraz zerkała na dodatki.

— Draco już poszedł? — Luna zapytała się, wybierając odpowiedni według niej smak.

Dodała tapioki oraz kostki lodu do kubeczka.

— Tak — pokiwał delikatnie głową. — Niestety musiał wcześniej pójść — dodał, spoglądając na herbatę, którą postawiła przed nim.

Nie wiedział co mógł oraz czego nie mógł przed nią powiedzieć, wiedział że jest to znajoma Draco, nie ma pojęcia jak bardzo są blisko, także układał bezpieczne zdania oraz starał się wydawać zadowolony z wyjścia, gdyby nadarzyła się szansa iż nastolatka napisałaby kelnerowi o jego ponownym przybyciu do sklepu oraz jego humorze. Przemyślając to jak on by się zachował w takiej sytuacji, uznał iż powiedzenie mniej wyjdzie mu na lepsze, tylko musi utrzymać delikatny uśmiech na twarzy.

— Zrobiłam najsłodsze jakie mogłam — powiedziała, klikając parę rzeczy w dotykowy tablet, który był połączony z kasą.

Oczywiście tablet miał również jaskrawe etui oraz miał na sobie wiele nalepek różnych postaci z bajek animowanych. Harry spojrzał na wyświetloną kwotę, poszukał dłonią telefonu i przyłożył telefon do terminala.

— Dziękuję — odparł, telefon zawibrował w jego dłoni, kiedy zapłacił.

Prócz powiadomienia o zabranej kwocie z jego banku, dostrzegł kolejną wiadomość, na którą delikatnie uniósł brwi z zaskoczenia.

Draco Malfoy: Jestem już od paru minut w domu, napisz do mnie kiedy ty też wrócisz :)

— Do zobaczenia, Harry.

Uniósł swój wzrok na nią, gdy ta ponownie użyła jego imienia. Zaoferował jej mały uśmiech, delikatne skinięcie głową i wyszedł ze sklepu. Odetchnął jak zauważył swój rower, założył szybko słuchawki oraz wsiadł na rower, po czym ostrożnie odjechał w stronę domu, trzymając mocno między palcami herbatę, a dłoń w której ją trzymał ułożył na kierownicy, aby mieć lepszą kontrolę nad jazdą. Trzy piosenki musiały minąć nim podjechał pod dom, odłożył rower na jego wcześniejsze miejsce, zapiął go o kłódkę oraz palcami przesunął cyfry, żeby nikt ab na pewno go nie skradł. Nim jeszcze wszedł do domu, usłyszał głośne śmiechy pochodzące z środka, rozluźnił się na myśl o tym, że dorośli mają dobry humor i nie będzie prowadził żadnych tragicznych konwersacji. Zanotował sobie w myślach o tym by zadzwonić do Regulusa nim pójdzie spać oraz żeby wysłał wiadomość do Deana o dzisiejszym dniu.

— Harry, już miałam się martwić że nie wracasz — usłyszał głos matki, kiedy otworzył drzwi. — Długo tam siedziałeś.

Zamknął za sobą drzwi, zdjął szybko swoje buty i wszedł do salonu, gdzie Lily, James oraz Ted siedzieli na kanapie a Andromeda była na fotelu, gdzie zajadała kawałek ciasta.

— Wiem, wiem — odetchnął głośno, podchodząc do Jamesa. — Masz, znalazłem sklep po drodze.

James uniósł swoje brwi, jednakże chwycił kubeczek z szerokim uśmiechem i od razu spróbował smak, który jeszcze bardziej rozszerzył jego uśmiech. Wydał z siebie cichy zadowolony dźwięk, a dla siedzącej obok niego Lily wystarczył jedynie zapach wydobywający się stamtąd, by wiedzieć iż ilość słodkich rzeczy w kubku była dla niej zbyt wysoka, przewróciła oczami i westchnęła na gust smaku jej męża. Ted zmierzył napój swoim wzrokiem, od razu rozpoznał napis na kubku, zmarszczył delikatnie brwi, kiedy zdanie Harry'ego stało się dla niego niezrozumiałe.

— Byłeś u Lovegood? Trochę daleko zaszedłeś — zwrócił swoje oczy na nastolatka z delikatnym przejęciem, ponieważ ten nie był zaznajomiony z okolicą i obawiał się o jego zagubienie w okolicach.

— Daleko? Jak daleko? — Lily od razu zapytała, mierząc swojego syna wzrokiem, jednakże nie była naprawdę zła, gdyż wiedziała że ten za niedługo będzie pełnoletni, aczkolwiek jej opiekuńczość nie miała ramy czasowej wobec niego. — Harry...

— Dziesięć minut spokojnej jazdy rowerem, mamo. Nie aż tak daleko. — Okularnik przewrócił oczami, spoglądając na Ted'a ze znaczącym wzrokiem. — Po prostu sprawdzałem co jest dookoła, bo nie chce chodzić dzień w dzień w te same miejsca ciągle — dodał, podrzucając przy tym dobry argument.

Edward uniósł swoje dłonie w znak poddania, po czym wstał z kanapy, ogłaszając przy tym że idzie do kuchni po kawałek ciasta dla siebie. Lily poklepała wolne miejsce obok siebie, spoglądała na Harry'ego z uniesioną delikatnie brwią. Nastolatek przewrócił oczami, jednakże zasiadł grzecznie na kanapie tuż obok swojej mamy, mimowolnie powąchała jego bluzę czy ta nie śmierdzi papierosami, westchnęła z ulgą kiedy nie poczuła znanego mu zapachu, jaki wyczuwała czasami z jego pokoju oraz Syriusza jak i Remusa, którzy niosą we dwójkę to uzależnienie już od szkoły średniej. Sama święta wtedy też nie była, potrafiła czasami nawet wypalać za młodu więcej od Syriusza, co było nie lada wyczynem, aczkolwiek zerwała to uzależnienie po studiach i wdała się w bardziej zdrowszy tryb jedzenia oraz porzucenia szkodliwych nawyków, przechodząc w okazjonalne sytuacje. Pierwszy rok pracy zdalnej przesiadywała głównie z małą ilością ruchów, nie licząc oczywiście wyjść na zakupy, spotkania z przyjaciółmi oraz inne obowiązkowe dla niej rzeczy. Rozmowa z jej przyjaciółką Dorcas namówiła ją później do nabrania dodatkowego hobby, w jakim tym przypadku był wspólne wyjścia na ćwiczenia grupowe, takie jak pilates oraz aerobik. Wychodziły raz w tygodniu, głównie w środy bądź piątki, lubiąc większy ruch w swoim życiu postanowiła poszukać jakiś domowych dodatków, a tak naprawdę powiedziała Harry'emu co chce i poprosiła go o poszukanie mu na Internecie dobrych oraz z dobrą recenzją rzeczy, które następnie zamówiła z dowozem do domu.

— Gdzie byłeś? — Lily rzuciła kątem oka na swojego męża, którego wzrok był wlepiony w telewizor i sączył herbatę.

— Mówiłem już wcześniej — westchnął Harry. — W restauracji a później sprawdzałem co jest dookoła.

Poczuł wibrację swojego telefonu, chciałby go wyciągnąć, jednakże z matką siedzącą obok niego, wolał nie kusić losu, ponieważ nie miał absolutnego pojęcia co to za powiadomienie mogło być, a Lily jest z natury ciekawską osobą i chce wiedzieć jak najwięcej.

— Twój ojciec chce pojechać do Zoo, bo wyświetliła się mu reklama i polubił, jak on to powiedział, kolorystykę tej papugi — powiedziała cichszym głosem, by ów mężczyzna nie usłyszał tego. — Ale nie na dniach, tylko za tydzień bądź dwa.

— Nie rozumiem dlaczego on ma taką dziwną obsesję ze zwierzętami — westchnął Harry, również utrzymując cichszy ton głosu. — Jak jesteśmy w jakimś kraju to zawsze idziemy do Zoo, a jak byliśmy w Grecji na dwa tygodnie to pojechaliśmy aż do dwóch.

— Ma obsesje bo zachowuje się jak jedno, a szczególnie kiedy Syriusz jest w pobliżu — zaśmiała się rudowłosa. — Kiedy byliśmy nastolatkami, popełniłam błąd zgadzając się z nimi i paroma innymi osobami na wspólne wyjście do Zoo, twój ojciec i Syriusz oszaleli kiedy zobaczyli małpy i zaczęli odwzorowywać ich ruchy. Przysięgam, przenigdy w swoim życiu nie czułam się tak samo zawstydzona.

— Czyli to dlatego tata wysyła masę zdjęć jemu za każdym razem, gdy jakieś zwiedzamy — Harry pokiwał delikatnie głową z zażenowania, wyobrażając sobie taką sytuację i mimo iż nigdy nie miał z taką styczności, to niestety znając zachowanie Jamesa i Syriusza jak są razem w jednym pomieszczeniu, wiedział że nie jest to niestety fałszywa historia. — Idę się umyć i przebrać, za niedługo wrócę — dodał, kiedy poczuł kolejną wibrację telefonu.

Lily skinęła głową, a nastolatek szybkim krokiem skierował się do pokoju. Wyjął telefon i przejrzał od najstarszych powiadomień, były to głownie z portali społecznościowych, które szybkim ruchem usunął. Zatrzymał się na wiadomościach od Regulusa, który napisał mu żeby zadzwonił jednak jutro popołudniu, gdyż ten dzisiejszej nocy będzie dorabiał sobie jako barman w jednym z klubów. Harry przewrócił oczami na tę wiadomość, ponieważ wiedział iż mężczyzna posiada stałą i dobrze płatną pracę jednakże ten od czasu do czasu przychodzi, raczej hobbystycznie chociaż któż miałby to wiedzieć, do klubu, którego właścicielem jest jeden z jego przyjaciół. Dostrzegł parę wiadomości od Rona, jednakże usunął je nim jeszcze zdążył je przeczytać, kolejne powiadomienie było od Deana, który daje mu znać co się dzieje w okolicy kiedy go nie ma. Zaśmiał się głośno kiedy przeczytał iż Ron zerwał z Lavender i oboje obgadują się za swoimi plecami. Była również kolejna wiadomość.

Draco Malfoy: Jesteś już? Nie chce brzmieć nachalnie, ale minęło już trochę czasu i mam nadzieję że się nie zgubiłeś po drodze.

Ja: Nie, nie zgubiłem się. Mama mnie zagadała po tym jak wszedłem i zapomniałem napisać.

Odpowiedź była natychmiastowa.

Draco Malfoy: To dobrze, właśnie nie wiedziałem czy mam dzwonić po Pansy i ruszyć z akcją ratunkową.

Harry uśmiechnął się szeroko oraz zaśmiał, usiadł na łóżku, wgapiając się w ekran i myślał nad swoją odpowiedzią, aczkolwiek nim jeszcze mógłby ją wysłać Draco ponownie go mile zaskoczył.

Draco Malfoy: Jeszcze raz przepraszam za to, że tak szybko musiałem pójść. Postaram się żeby na kolejnym spotkaniu tak nie wyszło.

Ja: Naprawdę nie musisz przepraszać, nic się nie stało, a poza tym miło spędziło się mi z tobą czas i z chęcią zrobiłbym to ponownie.

Harry odłożył szybko telefon na łóżku, kierując ekranem o kołdrę. Przeczekał parę sekund i kiedy odpowiedź nie zjawiła się, zaczął obawiać się o najgorsze oraz zakwestionował swoją każdą decyzję w życiu, ponieważ nie spodziewał się po samym sobie iż jest w stanie napisać coś tak bezpośredniego tuż po pierwszym spotkaniu. Wyjął swoją piżamę a jak już tylko miał wkroczyć do łazienki, usłyszał wibrację. Wziął głęboki oddech, podszedł do łóżka i chwycił telefon, obrócił go w swojej dłoni oraz wypuścił oddech z ogromną ulgą, gdy przeczytał zwrotną wiadomość.

Draco Malfoy: Po prostu napisz mi jaki dzień masz wolny.

Ja: Dam znać tobie jutro, muszę zapytać się rodziców co mają zaplanowane.

Nie był w stanie przypomnieć sobie ostatniego dnia, kiedy z tak szerokim uśmiechem wszedł do łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro