[23] are you sure?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

nie wiem czy poza tym rozdziałem zdążę napisać kolejny, także poinformuję już teraz. 19.08-14.09 na pewno nie pojawi się żaden rozdział bo wyjeżdżam ❤️

┍━━━━ ━━━━

ROZDZIAŁ DWUDZIESTYTRZECI

" are you sure? "

┕━━━━ ━━━━

are you satisfied? — marina

༻✦༺

Are you satisfied with an average life?

Do I need to lie to make my way in life?

Poranek nie był miły, biorąc pod uwagę to iż do godziny drugiej rozmawiał z Deanem, a ten od dłuższego czasu zdołał się mocno przybliżyć do Harry'ego. Może to wspólna żałoba ich połączyła, brak pewnej osoby która tak naprawdę ich ze sobą poznała, utrata fundamentu pod ich nogami i pozostał pod nimi jedynie ruchomy piasek, a ci trzymali się mocno za ramiona by nie pozwolić drugiemu zatopić. Dlatego też Harry, który posiadał problemy z zaufaniem i był w stanie wpuścić do siebie blisko Regulusa i Hermionę, podjął impulsywną oraz może też w pełni nieświadomą decyzję o wpuszczeniu kolejnej osoby blisko swego serca, kiedy tylko zaczął pisać więcej do Deana po pewnym wydarzeniu. Może dlatego ze sobą więcej grali, może dlatego pisali do siebie prawie że codziennie. Potter czuł ogromną ulgę na swym sercu jak i barkach, gdy mógł wyspowiadać się ze swojego dnia oraz intensywnych emocjach do zaufanej osoby. Przez dobrą godzinę opowiadał przebieg randki, analizował ją intensywnie oraz starał się cytować każde powiedziane słowo z jego strony bądź przystojnego kelnera. Snuł teorię, próbował odszukać czegoś więcej między niektórymi zdaniami oraz zachowaniem Draco, mimo iż z jego strony całe spotkanie wyszło pozytywnie, tak czy siak posiadał ogromne zaniepokojenie że nie było to odwzajemnione, nawet jeśli wiadomości od Malfoy'a nie sugerowały nic negatywnego, wręcz podekscytowanie na kolejną randkę. Potrzebował głosu rozsądku kogoś w swoim wieku kto doprowadzi go do porządku oraz uspokoi natłok myśli w jego głowie, poza tym było bardzo ciekawe słyszeć co się dzieje w jego rodzinnym mieście, gdyż Harry nieczęsto wchodził na wszystkie aplikacje i nie obserwował każdego jednego możliwego ruchu osoby która w miarę kojarzył. Okularnik jako fan sekretnego obgadywania cieszył się z możliwości posiadania kolejnej osoby w swoim gronie bliskich znajomych, — jaka teraz miała ogromną ilość, gdyż aż trzy osoby z czego jedna nie powinna w pełni się zaliczać — która informowała go o niektórych zmianach, o nowych związkach czy też złamanych sercach. Dziwnym trafem Ron i Lavender wrócili do siebie, jednakże teraz znowu wprowadzili przerwę w swoim związku, gdyż Ginny nie potrafi zatrzymać swojego języka i informacje do Deana spływają tak naprawdę z nieba, ponieważ ten jako ekstrawertyk z ogromną ilością znajomych jest idealnym miejscem do uchowania wszelkich plotek.

— Harry — poczuł kolejne szturchnięcie w swoje ramię, nie chciał otwierać oczu, marzył o spaniu do godziny popołudniowej po czym leżeniu całego dnia w łóżku. — Harry — usłyszał westchnięcie, po czym duża dłoń zjawiła się w jego włosach, a delikatne palce jeździły po jego skórze głowy.

— Hmm? — Wydał z siebie cichy dźwięk, kręcąc od razu głową przecząco na jakikolwiek pomysł.

— Za pół godziny chcemy wyjść do centrum, idziesz z nami? — Materac po jego lewej stronie powolnie opadł przez wagę osoby siadającej na nim.

— Mhm — Harry dalej nie otwierał swoich oczu, leżał na swoich plecach z głową przekręconą w prawą stronę.

— ... to tak czy nie? — James zaśmiał się, roztrzepując powolnie kręcone włosy syna.

— Mogę, mogę...

Harry ziewnął głośno i otworzył w końcu swoje oczy, leniwie przekręcił swoją głowę oraz spojrzał w stronę swojego ojca.

— Dobra, dam znać reszcie, bądź gotowy za pół godziny — James pokiwał głową na słowa syna, po czym opuścił pokój, nie zamykając do końca drzwi.

Harry obrócił się na łóżku parę razy, spoglądając ze zmęczeniem na drzwi. W końcu zdecydował się powolnie wstać oraz przymknąć drzwi, leniwymi krokami wyciągnął ciuchy z szafy i rzucił je na łóżko. Zdecydował się chwycić swój telefon na moment, aby przejrzeć wszelkie powiadomienia i usunął większość z nich, pozostawiając wiadomość od Regulusa by zadzwonił do niego później oraz od Draco, która była napisana równo o szóstej rano, a była teraz dziesiąta.

Draco Malfoy: Cześć, nie chce ciebie pospieszać, ale chciałbym poprosić ciebie ponownie abyś dał mi dziś znać jakie masz dni wolne w tym tygodniu, ponieważ mam przez kolejne dni luźniejsze godziny pracy.

Harry spoglądał na wiadomość z delikatnie podgryzioną wargą, dostrzegł już z samego początku iż wiadomości od kelnera były ułożone w dość formalnym stylu co było dla bruneta zadziwiające, jednakże nie odrzucające. Był najzwyczajniej w świecie w szoku iż ktoś w jego wieku dbał mocno o kropkę na końcu zdania jak i nie używał żadnych skrótów słownych, pisząc z Draco czuł się głupio, gdyż on sam nie dbał o kropki na końcu zdania, rozpoczynania wiadomości z dużej litery oraz... tak naprawdę wszystkiego innego, jednakże robił to aby przystosować się do konwersacji z blondynem. Kiedy czytał od niego wiadomości miał wrażenie że ten zachowuje się dość sztywnie, jednakże podczas ich rozmów wcale nie odczuwał tego. Draco był dziwną układanką, a to że jest taki ładny, zabawny oraz posiada przyjemny głos wcale nie poprawiło sprawy.

Ja: Jutro będę wolny.

Doprawdy nie mógł sobie przypomnieć ostatniego czasu kiedy dawał kropkę na końcu zdania pisząc z jakąś inną osobą. Harry rzucił telefon na łóżko i zaczął się przebierać, ponieważ moment wyjścia może nadejść w każdej chwili przez jego częste utraty poczucia czasu. Wszedł do łazienki by szybko przemyć twarz zimną wodą żeby bardziej się przebudzić, prędko również przemył zęby, a na swoje włosy jedynie zerknął i westchną głośno, ponieważ zdawał sobie sprawę że te wolą żyć własnym życiem - Harry po prostu nie miał siły ułożyć włosy, aby te później zostały zniszczone przez większy podmuch wiatru. Nim jeszcze wyszedł z pokoju, chwycił najpotrzebniejsze mu rzeczy po czym przeszedł do salonu, gdzie pierwsze co poczuł to woń mocnej kawy. Jego matka w jednej dłoni trzymała swój telefon, a drugiej kubek kawy, jej brwi były zaciśnięte co oznaczało iż czytała coś, tuż obok niej siedział Ted który był gotowy do wyjścia już z założonymi butami. Słyszał kroki Andromedy chodzące gdzieś po domu, ukazywała dość stanowczych kroków, czyli prawdopodobnie czegoś szukała. A jego ojciec cóż...

— Tak, wyślę tobie zdjęcia... wiem, wiem, nie musisz się powtarzać. Tak, sprawdziłem już ich stronę i mają zniżkę na bilet rodzinny — siedział rozłożony na fotelu z telefonem przy uchu. — Widziałeś to zdjęcie papugi, które wysłałem tobie wczoraj? ...mogłeś tyle nie pić, sprawdź je teraz.

Kroki Andromedy zbliżały się tuż za nim, wystarczyło parę sekund by ten poczuł dłoń na jego ramieniu. Przekręcił głowę delikatnie w prawo, żeby spojrzeć na twarz kobiety.

— Gotowy? — Tonks zapytała z szerokim uśmiechem.

Harry jedynie wzruszył ramionami, ta zaśmiała się cicho pod swoim nosem, po czym odeszła od niego i poinformowała resztę o tym iż już wychodzą. Potter zerknął na swój telefon, miał nadzieję iż Draco odpisze tak prędko jak to robił zawsze, jednakże był bardziej niż pewien iż ten teraz jest w restauracji i nie zerka na swój telefon, za co go oczywiście nie winił aczkolwiek dalej mógł marzyć. Nie zajęło reszcie dłużej niż pięć minut aby być gotowym do wyjścia, najdłużej odwlekał James, ponieważ Syriusz nie chciał się rozłączyć a James nie chciał być niemiły, także do sytuacji musiała wstąpić Lily - odebrała od niego telefon i bez słowa zakończyła połączenie, po czym włożyła telefon męża do swojej torebki oraz posłała mu zrezygnowane spojrzenie. Harry mentalnie przygotowywał się na podróż komunikacją miejską, jednakże Ted mile go zaskoczył, kiedy powiedział iż podjadą samochodem i zaparkują na prywatnym parkingu przed miejscem pracy mężczyzny. Andromeda oraz Ted specjalnie dla Potterów wzięli tydzień wolny, by jak najwięcej spędzić ze sobą czasu nim ci na resztę ich pobytu powrócą do swoich prac. Z tego co pamiętał Harry to Edward pracował gdzieś w medycynie, a o pracy Andromedy nie miał pojęcia, kobieta jednak zdawała się być zadowolona ze swojego życia, także prawdopodobnie najgorszej pracy nie miała.

Jazda samochodem nie była długa, co prawda korek przez pracy robocze wydłużyło jazdę, aczkolwiek nie zajęło im dłużej niż piętnaście minut aby ci spokojnie mogli wyjść z auta. Harry całą drogę siedział cicho ze słuchawkami w swoich uszach, kiedy reszta rozmawiała ze sobą i słuchali wspólnie radia, znajomość hiszpańskiego Jamesa była tak samo okropna jak Harry'ego, jednakże i tak z zaparciem słuchał komentatora oraz próbował wyłapać każde słowo, które podobnie brzmieniowo pasowało do tych po angielsku i pytał co minutę Andromedy czy posiadał rację, co prawda w większości jej nie miał jednakże to go nie odrzucało, na nieszczęście Lily działało to odwrotnie. Harry zerknął na napis drzwi budynku przez którym się zatrzymali, słowo ortodonsita rozwiało jego wątpliwości do tego jako kto pracuje Ed, mógłby to sam odgadnąć jeśli mocno skupiłby się na dłoniach Edwarda, które zawsze były delikatnie oraz precyzyjne w swoich ruchach, jednakże czy nie każda osoba pracują w medycynie takie posiada?

— Zdejmij słuchawki — usłyszał zagłuszony głos matki przez muzykę, poczuł jej delikatne palce stukające jego ramię.

— Już, już — odparł cicho i wykonał jej polecenie, zerkając na jej uśmiechniętą twarz.

James, Ted oraz Andromeda szli przed nimi, prowadząc ze sobą konwersację na temat miejsc, w których mogliby zjeść lekkie śniadanie, a jego ojciec spoglądał na wszystko dookoła jakby odwiedzał jakieś muzeum pełne sztuk z wieku barokowego. Lily stąpała już obok niego, co prawda również zwracała uwagę na budynki jak i mijających ich ludzi, aczkolwiek nie mógł znieść wrażenie iż bardziej jednak jej wzrok skupiał się ku niemu. Miał w głowie wczorajszą rozmowę z Regulusem, która nie zakończyła się najlepiej, jednakże nieważne w jakich warunkach byli to i tak miał w zwyczaju słuchać się jego słów, także może to dlatego zgodził się na wyjście rodzinne w pierwszym miejscu. Faktycznie chciał poprawić stosunki ze swoimi rodzicami, lecz wydawało się mu często iż niektóre sprawy nigdy nie zostają pogodzone i do końca życia będzie musiał znosić ich obecność oraz niekończące się kłótnie, które na pewno nie poprawiają ich małżeństwa jak i humoru Harry'ego. Był zdziwiony iż jeszcze do tej pory nie był świadkiem ich kłótni, ponieważ zawsze kiedy gdzieś wyjeżdżali to normą była poranna kłótnia o bezsensownych tak naprawdę tematach, czy to o cel wyjścia bądź długości przygotowywania się do jednego. Obecność Andromedy i Ted na pewno poprawiała tej zwyczaj, gdyż tak jak jego rodzice kochali się kłócić to jeszcze bardziej kochali udawać przed innymi iż wszystko jest w porządku, a ich związek jest idealny i każdy powinien brać z niego przykład, nawet jeśli jego narodziny były najprawdopodobniej przypadkiem przez który się związali długoterminowo w pierwszym miejscu. Nie wątpił w to że się kochają, ponieważ jest to w stanie zauważyć, słyszał ich słodkie słowa do siebie, widział prezenty jakie sobie dawali, a szczególnie dostrzegał to jak często łapali się za dłoń bądź mieli jakikolwiek kontakt fizyczny, gdyż ich językiem miłości zdecydowanie był dotyk.

— Na co masz ochotę? — Lily wyrwała go z jego myśli, dopiero teraz zrealizował iż stanęli w miejscu przed długą oraz głośną uliczką, która była wypełniona sklepami, restauracjami oraz oczywiście ludźmi.

— Obojętnie mi — wzruszył ramionami, był w stanie zjeść wszystko prócz owoce morza bądź jakiegokolwiek rodzaju grzybów.

Nie był wybredny w jedzeniu, jednakże nie mógł zaprzeczyć iż nie zjadłby jakiegoś dobrego hamburgera czy frytki belgijskie w sosie czosnkowym. Nikt nie mógł zdecydować się na właściwą restaurację przez co szli przez uliczkę powolnie, Andromeda i Ted polecali co drugie miejsce, a James będąc wybredny w jedzeniu odmawiał na większość wyborów. Nim mężczyzna mógł się na cokolwiek zgodzić to doszli do końca alejki, Lily szła obok Harry'ego w ciszy, prawdopodobnie przeklinając swojego męża, gdyż on był jedyną osobą, która nie lubiła większości rzeczy i najchętniej do końca życia zajadałby desery i steki średnio wysmażone, jak i słony popcorn.

— Może jakaś dobra ryba bądź sushi? — Ted zaproponował, ponieważ chciał jak najszybciej wejść do jakiejkolwiek restauracji i coś zjeść, gdyż specjalnie trzymał swój żołądek pusty, aby mogli gdzieś wspólnie się najeść.

— Nie — Harry z Jamesem od razu zaprzeczyli, jedna z niewielu raczej rzeczy jaka ich ze sobą łączyła.

Lily powolnie traciła już swój apetyt, humor jak i siłę na to co się działo, potrafiła jedynie przewrócić swoimi oczami oraz postanowiła tkwić w ciszy żeby nie wywołać niepotrzebnemu teraz nikomu argumentu na temat wybredności swojego męża.

— Może Ted i James przejdą się po restauracjach i zadzwonią do nas kiedy coś wybiorą, a my w tym czasie przejdziemy się dookoła? — Andromeda wychyliła się ze swoim pomysłem, kobieta też była głodna, aczkolwiek ze swojej uprzejmości trzymała język za zębami, ponieważ lubiła Jamesa i wiedziała jaki on potrafił być, także starała się wybrać pokojową drogę.

— Fantastyczny pomysł — odparła natychmiastowo Lily, ponieważ nie chciało się jej stać w miejscu, wolała już chodzić dookoła niżeli stać w miejscu i dyskutować na temat miejsca w którym mieliby zjeść.

Edward jedynie cicho westchnął, jednakże nie protestował słowom swojej żony, gdyż wiedział co próbowała ona ugrać oraz zgadzał się z jej strategią, a poza tym był idealną osobą - tuż zaraz po Lily, która nie miała siły na rozmowę ze swoim mężem - do przekonania Jamesa do jakiejś restauracji. Nim James mógł jakkolwiek zaprotestować, to Ted już złapał go za łokieć i zaczęli wracać się przez uliczkę, za to Lily uśmiechnęła się wdzięcznie do Andromedy, ponieważ niektóre rzeczy nie musiały zostać powiedziane na głos by wykryć ich znaczenie. 

— Po drugiej stronie są świetne lekkie sukienki na lato — oznajmiła Andy, a Harry już miał ochotę wrócić nad morze.

Jednakże starał się przystać przy słowom Regulusa i dalej w ciszy szedł obok kobiet. Nawet nie wiedział jak miałby zacząć konwersację, szkołę kończy w przyszłym roku szkolnym i nie jest zdecydowany na żadne studia, także wolał nie zaczynać takiego ryzykownego tematu, nie będzie mówił im o swoich wewnętrznych problemach, nie powie im że tęskni na Regulusem, nie powie im że tęskni za... Nawet nie mógłby rozpocząć tematu sytuacyjnego, gdyż nigdy nie nosił sukienek i w najbliższym czasie nie zamierza, ponieważ bardzo wygodnie mu w swoich szerokich oraz luźnych czarnych jeansowych bermundach, białej koszulce i Air Jordan jedynkach, dlatego też siedział cicho.

— Harry, a jak w szkole? — Głos Andromedy zaskoczył go, gdyż był gotowy na wykluczenie z rozmowy, na co zresztą by nie narzekał.

— Raczej dobrze — posłał jej niezręczny uśmiech.

— Dobrze? — Lily zmarszczyła swoje brwi. — Jesteś zbyt skromny, Harry miał jedną z najwyższych średni w swojej klasie, a nawet i szkole — dodała dumnie rudowłosa.

Okularnik jedynie cicho westchnął, ponieważ dla niego mocnym wyróżnieniem nie jest posiadanie dobrej średniej, kiedy większość ludzi w jego szkole to zwykli aroganci, którzy myślą że majątek ich rodziców opłaci ich dobre oceny, a nawet nie chodzili do prywatnej czy innej luksusowej szkoły, tylko do zwykłej publicznej oraz średniej. Nie był idealnym uczniem, czasami więcej go tam nie było niż było i przychodził jedynie na napisanie ważnych testów. Nie uczył się często, skupiał się jedynie na swoich hobby oraz przedmiotach na których miał miłych nauczycieli. Co prawda sprawa z prawie niezdaną fizyką wchodziła mu na drogę, jednakże pomoc od Remusa zdecydowanie mu pomogła, 

— Naprawdę? To niesamowicie, Harry — powiedziała Andromeda z szerokim uśmiechem. — Pamiętam kiedy Nimfadora kończyła szkołę średnią, tyle stresu się najadłam przez jej problemy z biologią, bo była o jedną złą ocenę od niezdania, a na studiach biologia była jej ulubionym przedmiotem.

— Ja jestem częstego zdania, że wielu nauczycieli w zły sposób przekazuje naukę — rozpoczęła Lily, kiedy w końcu przeszli do kolejnej uliczki po drugiej stronie ulicy. — Nienawidziłam matematyki odkąd tylko pamiętam, ale moja nauczycielka Minerva znakomicie przekazywała wiedzę, doprawdy była poniekąd surowa i zależało jej na dobrych ocenach, ale jak widziała że ktoś miał problemy to od razu biegła do nas z pomocą. A tak jak kochałam historię w podstawówce, tak w szkole zasypiałam na tych lekcjach, mój nauczyciel wiedział wiele, lecz sposób w jaki nam to przekazywał był tragiczny. 

Z tym to Harry mógł na pewno się zgodzić, ponieważ chodził do tej samej szkoły do której uczęszczała jego matka, pani Minerva świetnie przekazywała swoją wiedzę, Harry nigdy nie miał większego problemu z matematyką, a kiedy to dostrzegła... musiała to wykorzystać i zachęcała go do uczęszczania wielu konkursów, co prawda nigdy nie dostał się do finałów na całą Anglię, lecz raz do ćwierćfinałów już owszem, także miał nadzieję iż bardzo jej nie zawiódł, zresztą pani McGonagall zawsze była już szczęśliwa z tego powodu że w ogóle się zapisał. A pan od historii... trudno mu było cokolwiek dodać, prócz tego iż niektórzy naprawdę powinni pójść na emeryturę kiedy jest pora.

— Co to za sklep? — Lily spytała się nagle, zwracając uwagę Harry'ego na to co się działo dookoła i tego iż nie może siedzieć ciągle w swojej głowie, kiedy jest na zewnątrz, ponieważ za niedługo zrobi sobie krzywdę swoją nieuwagą.

— Który? — Andromeda zmarszczyła brwi i próbowała podążyć za wzrokiem przyjaciółki. — Ah, ten.

Ne musiała mocno natężać swoich oczu, ponieważ sklep o którym była mowa zdecydowanie się wyróżniał na tle tych obok. Inne miejsca próbowały się dopasować do koloru budynków jak i okolicy, jednakże nie ten. Sklep miał czarne matowe ściany, drzwi były całkowicie szklane a wystawione manekiny w letnich sukienkach bądź koszulach oraz spódnicach za szybą prezentowały się niesamowicie. Nie były tylko wystawione damskie ubrania, gdyż po prawej stronie były widoczne również męskie. Z miejsca w których stali można było już wyczuć luksus tego miejsca, co jedynie Harry'ego przeraziło, ale na pewno nie bardziej niż napis Malfoy w pochyłej czcionce okryty białym oświetleniem ledowym. Harry stał zamrożony, z szerokimi oczami spoglądając na napis, czuł się jak w transie. Czuł jakby był w zabronionym dla niego miejscu.

— To sklep Narcyzy i Lucjusza, prowadzą go od dobrych dziesięciu lat — powiedziała Andromeda, spoglądając na drzwi wejściowe sklepu. — Wykonane tylko z dobrej jakości, w poprzednim roku mieli piękną kolekcję jeśli chodzi o piżamy, nawet nie wiesz jak miły był ten jedwab w dotyku — westchnęła, zerkając na Lily. — Możemy wejść jeśli chcesz.

— Jesteś pewna? Wiem że kochasz swoją siostrę, ale wszyscy pamiętamy jaki jest Lucjusz.

Siostrę?

— Lucjusz i tak mało kiedy tam jest — przewróciła swoimi oczami i zaczęła iść w stronę sklepu. 

Harry szedł tuż za nimi, będąc dalej w ogromnym szoku oraz emocjonalnym roztrzepaniu z tego co przed chwilą usłyszał. Czy chciał wiedzieć więcej o Draco? Oczywiście że chciał, aczkolwiek wolał by ten sam mu to powiedział, gdyż teraz czuł się jak stalker, który zdobywa wiedzę o nim bez jego zgody. Co prawda odkąd tylko dowiedział się o jego imieniu oraz nazwisku to korciła go myśl o wyszukaniu chłopaka w Internecie, aczkolwiek powstrzymał się przez to iż blondyn zdawał się być poniekąd tajemniczy oraz pełen zagadek i wolał tego nie psuć, chciał go sam rozgryźć. 

Wejście do środka od razu zmieniło jego emocje, tętno podskoczyło i był wpadł w zdumienie na widok ciuchów w środku, jak i posiadał ogromną wdzięczność do właścicieli sklepu kiedy poczuł lekki zimny powiek z powodu klimatyzacji, gdyż miał dość ogromnych upałów, a bycie w Hiszpanii do której większość ludzi przylatywała właśnie z powodu słońca na pewno nie poprawiało sprawy.

— Cyzia — powiedziała z ogromną ulgą oraz ucieszeniem Andy, widząc samą swoją siostrę, siedzącą na krześle z magazynem odzieżowym w dłoniach. — Lily i James nas odwiedzają!

Narcyza uniosła swój wzrok na ich trójkę, Harry'ego o mało nie przeszły dreszcze na zimny wyraz twarzy kobiety, jednakże kiedy ta uśmiechnęła się delikatnie, to cały strach z niego uleciał i zaczął czuć się bardziej komfortowo w sklepie. Nie mogło umknąć mu to iż wzrok Narcyzy zatrzymał się na nim na parę sekund dłużej niż na innych, jakby zdawała się przetworzyć jego wygląd, analizowała go, sprawdzała go od stóp do głowy, co sprawiło iż małe zaniepokojenie wróciło do jego ciała.

— To bardzo miłe z waszej strony — miała cieplejszy głos niż jaki Harry przewidywał. — Szukacie czegoś konkretnego czy po prostu tutaj zaszliście? — Pytanie mogło zdawać się niemiłe, jednakże ton w jaki został on powiedziany kontrował to.

— Lily jest w poszukiwaniu sukienki — odpowiedziała Andromeda nim sama Lily mogła jakkolwiek odpowiedzieć.

— Mamy tutaj dużo opcji — zaśmiała się cicho Malfoy, odstawiając magazyn i wstała z krzesła. — Szukasz jednolitych kolorów czy może czegoś z dodatkiem?

— Zdecydowanie jednolitej, mam zbyt dużo tych drugich — odparła Lily, trzymając na ustach mały uśmiech. — Harry'emu przydałaby się jakaś koszulka, która nie jest biała bądź czarna — dodała, przewracając swoimi oczami.

— Myślę, że na pewno będę mogła wam w tym pomóc — mruknęła Malfoy, przetwarzając w myślach kolekcję ciuchów jaką teraz mają wystawioną. — Mam nawet dla was pomysł...

Nie zajęło długo żeby Lily wybrała ciemnozieloną oraz ciemnobrązową sukienkę, a Harry bez żadnego protestu i z małym uśmiechem na twarzy - aby nie zrobić złego pierwszego wrażenia na matce chłopaka, którego niedawno poznał i siostrze jego cioci, która tak naprawdę nie jest jego ciocią - skończył z trzema koszulkami, również ciemnozieloną, brzoskwiniowym oraz lawendowym. Nigdy nie słyszał o kolorze brzoskwiniowym oraz nigdy nie posiadał nic w swojej szafie o kolorze lawendowym, aczkolwiek nie wyglądały najgorzej, nawet mógłby powiedzieć iż lawendowy przypadł mu do gustu. Dostrzegł również metkę na ciuchach, szczególnie tę na sukniach mamy, jednakże wolał wybrać ciszę niżeli komentować to że niektóre ciuchy kosztują więcej niż na jakie wyglądają, ale za to mógł zgodzić się iż te w dotyku były bardzo miłe i faktycznie mogą być warte swojej ceny. Z drugiej strony to nie jego pieniądze są na wierzchu, a jego mama zasługuje na to by kupić sobie coś droższego jak ojciec nie patrzy.

— Ted do mnie napisał, już wybrali miejsce — powiadomiła ich Andromeda, kiedy Narcyza skanowała ich ciuchy.

Lily skinęła głową, zapłaciła za ciuchy i przekazała lekką torbę Harry'emu, który bez słowa ją przyjął, ponieważ był przyzwyczajony do bycia nosicielem wielu rzeczy oraz miał ogromną pewność iż nauczył się tego od swojego ojca, gdyż James zawsze stara się zabrać jak najwięcej od swojej żony.

— W takim razie będziemy już raczej wychodzić — powiedziała z delikatnym uśmiechem Potter, zerkając na Narcyzę.

— Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy — odpowiedziała Malfoy, oddając jej uśmiech.

Andromeda podeszła do swojej siostry i pożegnała się z nią pocałunkiem w policzek, dodając żeby wróciła szybko do zdrowia. 

— Było bardzo mi miło ciebie znowu zobaczyć, Narcyzo — pożegnała się z nią Lily.

— Mnie również, Lily. Do widzenia. 

— Do widzenia — skinęła głową rudowłosa i skierowali się do wyjścia.

— Do widzenia, Harry.

Czy wszyscy tutaj zdawali się znać jego imię?

— Do widzenia, pani Malfoy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro