Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okazało się, że Dylan miał rację w więcej niż jednej kwestii... Mia przyznawała to z prawdziwym, niemal fizycznym bólem. Może i stała się częścią redakcji, ale straciła wszelkie potencjalne możliwości na posiadanie życia towarzyskiego. Footballiści już o to zadbali...

Przede wszystkim rozpuścili plotkę, że to Mia przyczepiła się do Blake'a, on dał jej kosza i właśnie dlatego mściła się publikując "rzekomą" listę. Gdy tylko o tym usłyszała, wprost nie mogła w to uwierzyć. W głowie nie mieściło jej się, że można być takim skurwysynem! Niemniej plotka odniosła zamierzony skutek. Rozniosła się po szkole błyskawicznie, niczym plaga i od razu opanowała mózgi części uczniów. Dla zdecydowanej większości stała się powietrzem, osobą niewidzialną, z którą pod żadnym pozorem nie można rozmawiać.

Ową plotkę popierał pewien zasadniczy fakt. Jeśli drużyna footballowa dostała jakiekolwiek konsekwencje, co wcale nie było pewne, nikt o niczym nie wiedział poza samymi zainteresowanymi. W oczach osób postronnych byli niewinni, ponieważ w żaden sposób nie zostali ukarani. Jakim cudem? Sanchez nie miała pojęcia. Kiedy udała się do dyrektora, została odprawiona. Mężczyzna oznajmił, że sprawa jest już wyjaśniona i nie życzy sobie rozpowszechniania plotek.

Od razu w myślach uznała dyrektora za hipokrytę. Koniec plotek na temat popularnej, odnoszącej sukcesy sportowe drużyny footballowej. Za to początek nagonki na nową uczennicę z aspiracjami na przyszłą dziennikarkę. To się nazywa sprawiedliwość, prawda?

Ogólnie rzecz biorąc, ciemnowłosa nie przejmowała się życiem towarzyskim. Miała współlokatorki, które ani na moment się od niej nie odwróciły. Zachowały się solidarnie, przez co automatycznie stały się jej bliższe. Miała również Dylana i gazetkę szkolną. Ponadto uważała, że jeśli ktoś wierzył w rzekome plotki na jej temat, nie był warty poznania. Denerwował ją fakt, że footballiści nie ponieśli żadnej kary za głupi konkurs. Byli całkowicie bezkarni, Blake też.

Już nie żałowała zakończonego "związku". Nie rozmawiała z Blake'iem. Uznała, że artykuł podpisany jej imieniem i nazwiskiem jest wystarczająco wymowny. Dawał jasny przekaz. Była jedynie zła, że tak długo dała się oszukiwać i wierzyła w te wszystkie bajeczki, które jej wciskał. Callaway był niezłym aktorem. Miała tylko nadzieję, że jej poświęcenie na cokolwiek się przyda i każda przyszła dziewczyna footballisty zastanowi się zanim pójdzie z nim do łóżka.

- Znowu się dołujesz?- zagadnęła ją Lila, odkładając na bok książkę. Krwawy kryminał oczywiście. Uwielbiała takie klimaty.

- Nie, a powinnam? Mam gdzieś tych wszystkich idiotów, którzy wierzą footballistom.

- Dobre podejście. Jebać ich- zgodziła się z nią jasnowłosa.- Ale zamierzasz to tak zostawić? Chcesz żeby im to uszło na sucho?

- Oczywiście, że nie. Jeszcze nie wiem co zrobię, skoro dyrekcja olała sprawę, ale z pewnością tak tego nie zostawię. Zapłacą za to- oznajmiła Mia, na co jej współlokatorka uśmiechnęła się.

- Wszyscy, co nie? Łącznie z Blake'iem?- upewniła się Lila, przyglądając się jej badawczo. Co ona sobie ubzdurała?

- Przede wszystkim Blake. Powiesz mi o co ci chodzi z tym przesłuchaniem?

- Od razu nazywasz to przesłuchaniem? Bez przesady- odparła jasnowłosa, przewracając oczami.- Po prostu chciałam się upewnić czy przypadkiem nie masz podwójnych standardów względem Blake'a, bo, no wiesz, spotykaliście się. Może się w nim zabujałaś...

- Zwariowałaś? Ten "związek" trwał zdecydowanie za krótko, żebym cokolwiek do niego poczuła. Możesz być spokojna. Chcę, żeby miał przejebane. Jest skończonym idiotą, a za idiotyzm się płaci.

- Przepraszam, musiałam o to zapytać- mruknęła jasnowłosa, po czym zmarszczyła brwi, widząc że Mia bierze torebkę.- Gdzie idziesz? Nie mamy na później? Myślałam, że odwołali nam literaturę.

- Bo odwołali. Idę spotkać się z Dylanem. Chcę w końcu napisać tekst do gazetki szkolnej, skoro jestem częścią "redakcji".

Ciemnowłosa pożegnała współlokatorkę i wyszła. Miała tego dnia całkiem niezły humor. Już nie mogła doczekać się pisania nowego artykułu. Ciekawe co Dylan wymyśli tym razem. Miała nadzieję, że tym razem nie podpadnie połowie szkoły... Dobrze byłoby nie być znienawidzoną osobą numer jeden.

- Hej, jak leci?- spytała Mia, wchodząc do jednej z mniejszych klas. Okazało się, że szkolna gazetka dostała własną salę na wyłączność, co znaczyło, że do tej pory korzystał z niej jedynie Dylan. Teraz ona również miała do tego prawo. Nie mieli żadnych luksusów, to fakt. Klasa była nieco większa niż składzik woźnego, a ławki były stare i w większości porysowane. Krzesła również miały lata swojej świetności dawno za sobą, ale przynajmniej było czysto i mogli liczyć na całkowity spokój. Nikt im nie przeszkadzał.

- W porządku- odpowiedział Dylan, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. Zauważyła, że przy pisaniu marszczył lekko brwi i od czasu do czasu przygryzał ołówek, chociaż pisał na klawiaturze.

- Myślałam, że nie lubisz technologii- zwróciła uwagę ciemnowłosa.

Brunet uśmiechnął się cierpko.

- To prawda. Po prostu czasami robię wyjątki. To pozwala mi zaoszczędzić sporo czasu, bo nie muszę niczego przepisywać.

- A ten ołówek? Po co ci?- zapytała Mia, nie mogąc się powstrzymać. Brunet rzucił jej posępne spojrzenie.

- Takie przezwyczajenie. Zamierzasz cały czas pytać o pierdoły zamiast pracować?

Przez moment zapomniała jaki potrafił być irytujący. Nie pracowała tutaj, gwoli ścisłości. Nikt jej za to nie płacił. Przychodziła tutaj z własnej woli. Czy to dziwne, że wymagała choć odrobinę uprzejmość? Jednak postanowiła zachować swoją opinię dla siebie i nie mówić jej na głos. Mógłby po raz kolejny zarzuci jej brak zaangażowania, czego nie chciała. Niestety jeszcze na chwilę musiała przerwać mu tę błogą ciszę.

- Dobrze, już ci nie będę przeszkadzać, ale nie powiedziałeś mi czym mam się teraz zająć. Nie dostałam nowego tematu chyba że mam go sobie sama wymyśleć...

- Chciałabyś- przerwał jej Cooper, chowając laptopa do torby. Mimowolnie przewróciła oczami.- Mam dla ciebie całkowicie bezpieczny temat, którego nie można zepsuć.

- Czy jakikolwiek temat do tej pory zepsułam?- rzuciła Sanchez.

- Jeszcze nie. Nie mówiłem o bezpieczeństwie tylko w kategorii zepsucia artykułu. Miałem na myśli też twoją reputację. Może odpuść sobie na jakiś czas poważniejsze teksty? Mówię to, bo mam na względzie twoje dobro.

No chyba sobie robił żarty, stwierdziła z niedowierzaniem Mia. Poświęciła swoje życie towarzyskie nie po to, żeby mógł ją teraz odsunąć od ciekawszych tematów! Tak się nie bawiła.

- Nie ma mowy. Nie odsuniesz mnie od pisania- zaoponowała ciemnowłosa.- Napisałam tekst o drużynie footballowej i był świetny. Miał też całkiem niezłą liczbę wyświetleń, prawda? Tylko tyle powinno cię obchodzić.

Mia uniosła dumnie podbródek, jednocześnie mrużąc ze złości oczy. Fakt, że nie przepada za nią społeczność szkolna, co było dużym eufemizmem, jest tylko i wyłącznie jej sprawą. Prywatną, nawiasem mówiąc. Skoro podobno jest takim profesjonalistą, powinien mieć to gdzieś.

Dylan nie odpowiedział od razu. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem jakby potrafił czytać w myślach i właśnie przeszukiwał jej umysł. Wiedziała, że to nie jest prawdopodobne, po prostu takie miała skojarzenie.

- Jesteś zdeterminowana, to ci muszę przyznać. Miałem dać ci tekst o nowej kucharce, ale jestem gotowy pójść na kompromis.

- Słucham- mruknęła Sanchez. Na myśl, że miałaby pisać tekst o nowej kucharce, miała ochotę się zastrzelić. To był potwornie nudny, nic nieznaczący temat. Jeśli istniała jakąś alternatywa, była gotowa nawet podpisać pakt z diabłem.

- Słyszałaś o wypadku przed szkołą?

- Oczywiście.

Musiałaby być głucha i ślepa, żeby o tym nie wiedzieć. Całe Madison trąbiło o potrąconym uczniu, uwaga, tuż przed bramą szkoły. Problem w tym, że każda kolejna osoba opowiadająca o wypadku dodawała własne szczegóły lub wyolbrzymiała te wcześniej usłyszane. Tak z być może przypadkowego wypadku powstała długa, skomplikowana historia o uczniu, którego rzekomo potrącił jeden z nauczycieli, wyjeżdżający przez szkolną bramę. Ciemnowłosa nie słuchała szczegółów. Uważała, że ktoś to wymyślił, bo do tej pory nikogo nie zatrzymano. Z tego powodu wnioskowała, że nikt nie widział chwili wypadku, a sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. To mógł być każdy, a myśl, że to na pewno nauczyciel musiała być inicjatywą plotkarzy.

- Zamierzam napisać o tym tekst. Rzecz jasna, informacje będę miał z wiarygodnego źródła. Nie oddam ci tego tematu. Jest zbyt ważny, ale mogę pozwolić ci obserwować mnie podczas pracy, żebyś jak najwięcej się nauczyła.

Nikły uśmiech zastygł Mii na ustach. Cooper łaskawie pozwoli jej obserwować jak "pracuje". To brzmiało okropnie. Kim ona była?! Stażystką?!

- A to znaczy, że mogę z tobą iść do informatora, angażować się w miarę możliwości, nie przeszkadzać i nie pisać tekstu o kucharce?- podsumowała ciemnowłosa z nadzieją, że nie będzie musiała pisać tego beznadziejnego tematu.

- Tekst musisz napisać. Wiem, że ten temat nie jest zbyt ciekawy, ale to liceum. Czego się spodziewasz? Morderstw na korytarzach? No niestety w Madison ich nie znajdziesz- odparł brunet, rozkładając bezradnie ręce.- Reszta się zgadza, z naciskiem na nie przeszkadzać. Wchodzisz w to?

Przez chwilę miała ochotę odmówić i unieść się dumą. Jednak zwyciężyła ciekawość. Wypadek tuż przed bramą szkoły, o ile faktycznie tam do niego doszło, był niezwykle interesujący. Prawdopodobnie była to najbliższa sprawa na skali prawdopodobieństwa do morderstwa, jakiej mogła się doczekać w Madison. Chciała wiedzieć czy to był wypadek czy może czyjeś celowe działanie.

- Jasne.

- To zbieraj się. Idziemy od razu.

Sanchez nawet nie zdążyła się rozpakować. Ledwie zdołała usiąść i odłożyć torebkę na bok, więc kilka sekund później była już na korytarzu.

- Gdzie idziemy?- spytała, nie mogąc znieść ciszy. Nie była przezwyczajona do milczenia. Jej współlokatorki uwielbiały mówić, więc jeśli nie jedna zabierała głos to druga. Mia również nie była zbyt milcząca, chyba że chciała się na czymś skupić. Godzinami potrafiła siedzieć nad tekstem, nie mówiąc na głos ani słowa.

- Z boku szkoły są kontenery na śmieci. Tam właśnie umówiłem się z pewnym znajomym- oznajmił tajemniczo Cooper.

Ciemnowłosa nie pytała o nic więcej, chociaż milczenie nie było dla niej komfortowe. Czuła się jakby idący koło niej brunet słyszał jej oddech, bicie serca, a kroki roznosiły się echem po pustych korytarzach. Okropność, pomyślała.

Opisane miejsce przez Dylana było nazywane palarnią z oczywistych względów. Mnóstwo uczniów wychodziło tam na przerwy, żeby zapalić. Przeważnie chodziło o papierosy, ale trawka też się zdarzała. W końcu Madison było pełne bogatych, chętnych do eksperymentowania młodych dorosłych lub osób, którym niewiele brakowało do tej pełnoletniości.

- Poznajcie się. To jest Jonathan, a to Mia- powiedział brunet, przedstawiając ich sobie. Sanchez uściskała niepewnie dłoń wysokiego, szczupłego, nieco od nich starszego chłopaka o długich włosach związanych w kucyk. Miał w sobie coś z hipisa i wcale nie chodziło o włosy, bardziej o spokój, którym emanował. Na jej widok skrzywił się teatralnie.

- Nie mówiłeś, że będziesz miał towarzystwo. Wiesz, że nie powinienem tutaj być, a szczególnie przekazywać ci informacji- rzucił Jonathan, kręcąc głową.

Dlaczego? Kim ten gość był? Mia powstrzymała się jednak od zadawania pytań. Pozwoliła sobie na lekki, uprzejmy uśmiech.

- Możesz liczyć na dyskrecję. Nikomu nie powiem o spotkaniu z... Tobą.

- Pracuję w policji, skarbie. Przekazywanie informacji prasie jest zabronione w większości przypadków. Nie powiedziałeś jej, że jestem gliną, co Dylan?

- Nie, to miał być sekret, ale i tak już o tym powiedziałeś- odpowiedział Cooper.- Dobra. Mów co wiesz. Macie sprawcę?

- Nie. Kierowca potrącił go i uciekł z miejsca zdarzenia. Mamy pewne podstawy, żeby sądzić, że to wcale nie był wypadek...

- To znaczy?- spytała Mia z ciekawością.

- Widzicie, Justin Price został przejechany dwa razy. Tak przynajmniej twierdzi specjalista, a konkretnie technik policyjny. Uderzyć w kogoś przypadkowo można raz, ale dwa?- Jonathan pokręcił przecząco głową.- To wygląda jakby ktoś chciał go dobić. Poza tym znaleźliśmy ślady krwi na chodniku, a ciało leżało na ulicy. Było w strasznym stanie. Kości pogruchotane, krwawa miazga, jak z przejechanymi zwierzętami tyle że z człowiekiem.

Sanchez sobie to wyobraziła i momentalnie tego pożałowała. Przypomniała sobie o plotce z wybuchającą głową... Może było w niej coś prawdziwego. Oczywiście głowa sama z siebie nie wybuchła, ale gdyby koło samochodu przejechało centralnie po niej, może mogłaby się rozprysnąć na boki jak zgnieciony pomidor. Stop, powiedziała sobie w myślach. Zdecydowanie nie powinna iść dalej tym tokiem rozumowania.

- Skoro był tak zmasakrowany, jak udało wam się go zidentyfikować?- zapytał Dylan, co było z jego strony wyjątkowo trafnym pytaniem.

Jonathan uśmiechnął się niczym wujek zadowolony z opowiadania strasznych historii swoim młodszym podopiecznym.

- Z tej krwawej miazgi ocalały dwie kończyny. No wiecie, auto przejechało centralnie po torsie i głowie, zachaczając o prawą nogę i rękę... Ale za to lewa dłoń ocalała bez szwanku. Bez trudu można było zebrać odciski palców, a tak się złożyło, że mieliśmy nieszczęśnika w bazie. Został kiedyś spisany za posiadanie narkotyków, chociaż obeszło się na upomnieniu.

Mia zdecydowanie nie chciała znać takich szczegółów. Teraz obraz z jej głowy nabrał większej wyrazistości. Oczami wyobraźni widziała zmasakrowane ciało i odstającą z boku niemal całkowicie zdrową dłoń, a właściwie kikut, sterczący z roztrzaskanego ramienia... Ciemnowłosa cieszyła się, że nie widziała tego na własne oczy.

- Jakieś podejrzenia co do kierowncy? Miał wrogów?

Jonathan uśmiechnął się szeroko.

- Prowadził dość bogate życie erotyczne. Jest kilka dziewczyn, które przyznają, że chętnie zrobiłyby mu krzywdę. Niektóre się zakochały, wyobrażały sobie coś więcej, a on je rzucał... Jedna nawet kopnęła go w jaja na środku korytarza. Będziemy to sprawdzać, ale czy wkurzona laska byłaby zdolna do morderstwa? Wątpię. Póki co nie mamy poważnych podejrzanych.

Sanchez rozumiała, że policjant jest przyzwyczajony do takich sytuacji, ale beztroska z jaką opowiadał o potencjalnym morderstwie, nieco ją niepokoiła. Dla niego tego rodzaju sytuacje były normą.

- Coś jeszcze macie?

- Wkurwionych bogatych rodziców, pijącego i ćpającego do oporu kumpla, który twierdzi, że to przez śmierć Justina oraz rozżaloną dziewczynę... Podobno gość kilka dni przed śmiercią postanowił stworzyć prawdziwy związek. Koleś, który co noc sypiał z inną nagle się zmienił- Jonathan zaśmiał się. Nie wierzył w tą nagłą przemianę.- Założę się, że po prostu chciał ją przelecieć i dlatego wcisnął jej taki kit. Rozmawiałem z wystarczającą ilością jego byłych partnerek, żeby nie mieć wątpliwości. Krótko mówiąc, ogromny syf.

- Może jeszcze na koniec podasz nam namiary na pijanego kumpla i tą rzekomą dziewczynę?

Policjant nie miał żadnych oporów. Musieli tylko znaleźć Mary i Owena. Wiedzieli z której są klasy, więc znalezienie ich nie będzie problemem. Mia miała as w rękawie w postaci zdjęcia planu lekcji. Jeszcze nie pochwaliła się swoją zdobyczą Dylanowi, ale zamierzała to wkrótce zrobić. Chciała pokazać, że też ma swoje "źródła" i potrafi radzić sobie w różnych sytuacjach.

Brunet pożegnał się z Jonathanem męskim uściskiem. Sanchez zdobyła się na niezbyt wylewne "cześć". Tak naprawdę to nie znała tego faceta. Musiała przyznać, że Jonathan okazał się pomocny, mimo zamiłowania do makabrycznych szczegółów. Pewnie praca w policji skutecznie go znieczuliła.

- I co myślisz?- odezwał się Cooper, gdy wracali do szkoły.

- Masz wystarczająco materiału do artykułu. Na pewno będzie miał mnóstwo wyświetleń, bo przy takim temacie nie ma innej opcji- powiedziała Mia. Chciała na tym zakończyć, ale nurtowała ją jeszcze jedna sprawa.- Jak ci się udało przekonać policjanta do pomocy szkolnej gazetce z Madison? Jonathan mógł sprzedać te informacje do prasy, takiej prawdziwej. Mógłby na tym zarobić całkiem pokaźną sumę.

- Dobre spostrzeżenie- zauważył Dylan, który cały czas obrzucał ją takim spojrzeniem jakby nieustannie ją oceniał. Czuła się z tym nieco dziwnie, ale powtarzała sobie, że Cooper ma obsesję na punkcie "redakcji". I tak miała szczęście, że w ogóle ją dopuścił do gazetki.- Jonathan to dobry facet. Dzięki się ze mną informacjami, bo przez jakiś czas widzieliśmy się bardzo często. Nasi rodzice uwielbiali razem spędzać czas, więc siłą rzeczy my też musieliśmy.

Ciemnowłosa uniosła lekko kąciki ust. Nie spodziewała się takich prywatnych informacji z jego strony. Była pewna, że każe jej przestać wtykać noc w nie swoje sprawy.

- Też miałam kiedyś taką znajomą, ale potem się wyprowadzili i kontakt się urwał. Zamierzasz rozmawiać z Owenem i Mary?

- O ile będzie to możliwe. Jeszcze nie wiem jak mogę ich znaleźć.

- To nie będzie problem. Mam plany lekcji wszystkich klas. Możemy ich złapać po ostatniej godzinie, żeby na pewno mieli czas na rozmowę.

Brunet rzucił jej pełne podziwu spojrzenie, co momentalnie sprawiło jej wielką radość. Wiedziała, że prędzej czy później Dylan przekona się o jej wartości i zostaną wspólnikami. Chciała tego.

- Skąd masz plany lekcji?

- Mam swoich informatorów- odparła tajemniczo Mia, po czym spojrzała na telefon. Znalazła zdjęcia z kantorka woźnego. Po chwili zdołała namierzyć wzrokiem odpowiednią klasę.- Mówiłam, że potrafię być przydatna. Widzimy się o drugiej pod klasą chemiczną? Tam właśnie będą mieli ostatnią godzinę.

- W porządku. Do zobaczenia.

Ciemnowłosa wróciła do pokoju w wyśmienitym nastroju. Pełna podziwu mina Dylana była bezcenna i wynagradzała wszelkie niedogodności. Wiedziała, że prędzej czy później zostaną wspólnikami. Musiała tylko jeszcze przez trochę się pomęczyć.

*****

Obydwoje zjawili się pod klasą chemiczną punktualnie, nawet lekko przed czasem. Mia nie zdążyła jeszcze napisać artykułu o nowej kucharce. Prawdę mówiąc, nie miała na to najmniejszej ochoty. Tego rodzaju teksty po prostu zabijały w niej kreatywność. Temat był na tyle nieciekawy, iż nawet nie miała ochoty go zaczynać. Wiedziała, że choćby nie wiadomo jak bardzo się starała i tak nie osiągnie nic specjalnego.

- Wiesz jak wygląda?- spytała Sanchez, gdy rozległ się dzwonek. Uczniowie natychmiast otwierali drzwi i z ulgą opuszczali klasy. Ciemnowłosa, choć wstyd jej było się do tego przyznać, nie sprawdziła tej Mary.

- Tak, to ona- Cooper skinął w kierunku ciemnowłosej dziewczyny w jeansach i szarym podkoszulku.

Mary nie miała ani odrobiny makijażu na twarzy, a ubierała się wyjątkowo zwyczajnie. Czy gość, który ciągle zmieniał dziewczyny mógłby się w niej zakochać? Czy właśnie fakt, że różniła się od jego byłych wydawał mu się atrakcyjny? Mia nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w relacjach damsko męskich, a jej ostatni związek wiadomo jak się zakończył.

- Cześć, możemy porozmawiać?- rzucił Dylan, podchodząc do wskazanej przed momentem dziewczyny. Ta obrzuciła ich niechętnym spojrzeniem.

- Jeśli chcecie zapytać o Justina, to pieprzcie się. Mam tego dość! On nie żyje, do cholery! Przestańcie mieszać się do jego życia i zacznijcie szukać sprawcy!- warknęła Mary, próbując ich wyminąć, ale drogę zastąpił jej Dylan.

- Poczekaj- poprosił brunet.- Prowadzę szkolną gazetkę i chcę napisać o nim tekst, a podobno byliście razem...

- Podobno?!- przerwała mu z wściekłością Mary.- Uważasz, że Justin nie mógł być w związku?! Kolejny?! Pieprzona stygmatyzacja! Nie znałeś go, ale i tak przypniesz mu łatkę.

Mary odwróciła się na pięcie i szybko się od nich oddaliła. Sanchez skrzywiła się jakby zjadła cytrynę. Świetnie, pomyślała z sarkazmem. Koniec rozmowy i szansy na wywiad. Obrzuciła bruneta morderczym spojrzeniem. Po pierwsze beznadziejnie to rozegrał. Zrobiłaby to dużo lepiej. Po drugie użył określenia, że to on prowadzi szkolną gazetkę. Nie wspomniał ani słowem, że też jest w to zaangażowana.

- Spieprzyłeś to, wiesz?- rzuciła w kierunku Dylana, który odpowiedział chłodnym, pytającym spojrzeniem.

- Co ja takiego zrobiłem? Przecież to ona nie chciała z nami rozmawiać.

Ten gość był bezdusznym dupkiem! Czy chociaż przez chwilę pomyślał jak Mary się czuła?!

- Dziwisz jej się? Straciła chłopaka, którego prawdopodobnie kochała, a ty twierdzisz, że "podobno" byli parą. Poza tym pewnie codziennie słyszy podobne pytania związane ze śmiercią Price'a. Nie dość, że cierpi to jeszcze nie ma ani chwili spokoju. Zróbmy tak, że to ja zajmę się wywiadem z Mary, ty możesz spróbować z Owenem.

Przez chwilę miała ochotę dodać, że z tamtym na pewno lepiej się dogada, bo obydwaj są dupkami. Powstrzymała się.

- Wątpię, żeby Mary chciała teraz z kimkolwiek na ten temat rozmawiać- oznajmił Dylan, nie okazując ani odrobiny skruchy. Czasami zachowywał się jakby był chodzącym ideałem, który nigdy w życiu nie popełnia błędów. No kurwa, wcale. Duchy spłoszyły Mary.

- Zobaczymy.

Mia bez słowa ruszyła w potencjalnie tym samym kierunku co Mary. Miała nadzieję, że jeszcze uda jej się ją znaleźć i że zbytnio się nie oddaliła. Zamierzała ją przeprosić za Dylana i przekonać, że jest po jej stronie. Jeśli chciała przedstawić Justina jako kochającego, świetnego chłopaka, niech to zrobi. Sanchez go nie znała, więc i tak nie potrafiła zweryfikować informacji, a kto wie, może faktycznie się zmienił?

Ciemnowłosa przeklęła pod nosem, zbliżając się do końca korytarza. Nie widziała Mary. Ze schodów mogła obrać różny kierunek- góra, dół, akademik. W życiu jej nie zmajdzie. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl. A jeśli Mary wcale nie doszła do schodów? Była zła, być może też trochę roztrzęsiona. Potrzebowała spokoju. Gdzie mogła zaznać ciszy w tym ogromnym gmachu wypełnionym uczniami? W bibliotece.

Przed wejściem mimowolnie się wzdrygnęła. To miejsce ostatnio kojarzyło jej się z Blake'iem. Na początku uważała, że to całkiem urocze, że poznała sportowca akurat tutaj. Teraz podejrzewała, że to było jego częste miejsce łowów. Pod pretekstem pomocy uwodził dziewczyny, które uległy jego urokowi. Ciągle nie potrafiła sobie wybaczyć, że dała się tak nabrać na ten jego czarujący uśmiech i czułe słówka.

- Hej, nie chcę ci przeszkadzać, ale znam tę książkę. Świetna jest, a kontynuacja to dopiero cudo- zagadnęła Sanchez, nie mijając się z prawdą. Zauważyła znajomy tytuł i postanowiła od tego zacząć. Mary uniosła wzrok znad książki, po czym zaczęła zbierać rzeczy.- Nie idź. Proszę. Chciałam przeprosić za Dylana. Czasami zachowuje się jak dupek.

- Trudno się z tobą nie zgodzić. Nie wiem jak się nazywasz, kim jesteś i mnie to nie obchodzi. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju- powiedziała ciemnowłosa, wstając z krzesła.

- Nazywam się Mia i chcę ci pomóc. Kojarzysz tekst o footballistach i liście?

Mary przystanęła, obrzucając ją zdziwionym spojrzeniem. Była wyraźnie zaskoczona nagłą zmianą tematu.

- Jasne. To ty go napisałaś?

- Tak i teraz pół szkoły uważa, że kapitan drużyny dał mi kosza, a ja się na nim mszczę. Dobrze wiem jak krzywdzące potrafią być plotki. Słyszałam kilka o Justinie. Nie miałam okazji go poznać, więc nie potrafię ocenić ile jest w nich prawdy. Nie napiszę nic na co nie wyrazisz zgody. Opowiedz jak było i jeśli ktokolwiek będzie miał pytanie, powiedz mu że udzieliłaś wywiadu. Będziesz miała spokój.

Ciemnowłosa zmierzyła ją spojrzeniem, po czym ponownie usiadła na miejscu, z które wstała.

- Będę mogła zobaczyć tekst przed publikacją?- upewniła się Mary. Sanchez powstrzymała cisnący jej się na usta zwycięski uśmiech. Zdecydowanie było na to za wcześnie.

- Pewnie tylko musisz mi dać kontakt do siebie. Jak tekst będzie gotowy, wyślę ci go na maila. Jeśli cokolwiek ci się nie spodoba, mogę to zmienić- zapewniła swobodnie Mia.

- Okej, zgadzam się. Zanim zaczniemy... Mogę jeszcze zapytać o sprawę z footballistami? Na serio zrobili listę?

- Tak. Widziałam ją na własne oczy. Nawet nie wiesz jaka byłam wkurzona na Blake'a. Okazało się, że chciał mnie tylko zaciągnąć do łóżka, żeby skoczyć wyżej w rankingu...

Ciemnowłosa bez oporów opowiadała o tym zdarzeniu. Mary okazała się dobrym słuchaczem. Nie oceniała jej i od razu jej uwierzyła. W rezultacie Mia potraktowała ją tak samo. Zamierzała napisać tekst o Justinie widzianym oczami Mary. Nie wiedziała jeszcze czy ten pomysł spodoba się Dylanowi, ale chciała przedstawić historię dokładnie tak, jak ją usłyszała.

- Zakochałam się w nim- oznajmiła w pewnym momencie Mary, a w jej oczach błyszczały łzy.- Może to głupie, ale wierzę, że on chciał się zmienić. Przez ostatnie dni był... Inny, lepszy. Gdyby nie ten wypadek...

Tutaj Mary urwała, intensywnie mrugając powiekami, żeby powstrzymać łzy. Mia nie nalegała, żeby dokończyła zdanie. Przytuliła ją. Było jej bardzo przykro z powodu jej straty. Mary wydawała się kompletnie załamana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro