Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nicole siedziała w pomieszczeniu pełniącym funkcję poczekalni przed gabinetem dyrektora. Zabawne było to, że ona wcale nie chciała tutaj siedzieć i czekać aż ten stary dziad wpuści ją do środka. Nie miała pojęcia kim jest dyrektor, ale to musiał być ktoś o szalenie nudnym życiu, skoro zdecydował się rządzić szkołą, nawet tak elitarną jak Madison.

- Naprawdę muszę tutaj czekać?- spytała z nadzieją blondynka, posyłając sekretarce dyrektora swoje najbardziej niewinne spojrzenie.

W gruncie rzeczy nie zrobiła nic wielkiego. Tylko głośno wyraziła swoje niezadowolenie i stwierdziła, że profesor Brandon nie nadaje się do nauczania. Opinia nie była ani trochę złośliwa, tylko obiektywna i szczera. Właściwie to chciała tej nauczycielce pomóc. Jej życie zawodowe z daleka od Madison będzie znacznie lepsze. W każdym razie profesorka nie odebrała tego w ten sposób. Od razu wysłała ją do dyrektora i tak oto się tutaj znalazła.

- Nie rób maślanych oczu i tak nie mogę cię puścić. Poczekasz tutaj grzecznie aż dyrektor Bright skończy załatwiać ważne sprawy. Jestem pewna, że za chwilę cię zawoła- odparła sekretarka. Kobieta po czterdziestce, trochę gruba i jeszcze ubierająca się w ochydne biurowe ubrania. Ołówkowe spódnice za kolano, koszmarna długość, i idealnie wyprasowane koszule. Nicole nie znosiła takiego dress code'u. Jeśli kiedykolwiek będzie musiała się tak ubierać, chętnie się zastrzeli.

Blondynka przewróciła teatralnie oczami, opierając podbródek na pięści. Sekretarka mówiła do niej takim tonem jakby była dzieckiem z niecierpliwością czekającym na zapracowanego rodzica. Przecież ona wcale nie prosiła się o to spotkanie i jeszcze musiała czekać, co doprowadzało ją do szału.

Z nudy utkwiła wzrok w szybie. Obserwowała perfekcyjnie zieloną trawę na terenie szkoły, nieliczne osoby przechadzające się na zewnątrz oraz leniwie przesuwające się po niebie chmury. Widok był senny i nudny. Po chwili zmarszczyła brwi. Wydawało jej się czy przed budynkiem starała Melissa, gwałtownie gestykulując? Wzywała helikopter na ratunek czy co?

Dopiero, gdy skupiła na niej wzrok, Nicole zauważyła, że przyjaciółka wykonywała powtarzające się ruchy centralnie w kierunku okna sekretariatu. Czy to możliwe, że przyszła jej na ratunek? Byłoby świetnie.

Chwilę jej to zajęło, bo nie miała pojęcia co Melissa jej chciała przekazać. Na pewno widziała "n" jak Nicole. To tylko potwierdziło, że miała dla niej jakąś wiadomość. Później Mel udawała, że rozmawia przez telefon. Przykładała telefon do ucha i nieco nienaturalnie ruszała ustami. Na koniec biegała w miejscu. Skąd miała wytrząsnąć telefon?

Nagle rozległ się głośny dzwonek. Sekretarka od razu sięgnęła po telefon i odebrała go, witając rozmówcę do przesady uprzejmym, przymilnym tonem. Tymczasem blondynka zerwała się z miejsca i biegiem puściła się w kierunku wyjścia. Sekretarka coś tam za nią krzyczała, mierząc ją morderczym spojrzeniem. Jednak Nicole nie zatrzymała się do czasu aż zniknęła jej z pola widzenia.

Już z dużo lepszym humorem skierowała się do głównego wejścia. Podejrzewała, że właśnie tam czeka na nią Melissa. Musiała jej podziękować. Ta akcja była genialna! Sekretarka nawet nie zapytała jej o imię i nazwisko, więc nie będzie wiedziała kto uciekł. Jedynie Brandon mogła mieć jakieś obiekcje, ale skąd miałaby wiedzieć, że nie rozmawiała z dyrektorem? No właśnie, nie miała o tym pojęcia i blondynka zamierzała zadbać, żeby tak pozostało.

- Uratowałaś mi życie, Mel!- powiedziała Nicole na widok przyjaciółki.- Jestem twoją dłużniczką. Co mogę dla ciebie zrobić?

- Nie wygłupiaj się- rzuciła Melissa, która obecnie była blondynką. To znaczy, jakiś czas temu rozjaśniła włosy, ale już dość widoczne były ciemne odrosty.- Po to masz przyjaciół, ale skoro pytasz mam pewien pomysł. Nie tylko ja brałam w tym udział i mogłabyś...

- Tylko nie to- przerwała jej Nicole, wiedząc do czego dążyła przyjaciółka. Ten temat ciągle wracał niczym pieprzony bumerang.- Wiesz, że tego nie zrobię.

Mel spochmurniała, wydymając swoje pełne usta. Zawsze tak robiła, gdy coś nie szło po jej myśli. Miała taki odruch.

- Dlaczego? Zawsze mówisz kategoryczne "nie", ale ani razu nie wyjaśniłaś powodu. On się tak stara...

Mowa była oczywiście o Willu, przyjacielu Chase'a, czyli chłopaka Melissy. Od dłuższego czasu próbował zaprosić ją na randkę i zawsze jakoś udawało jej się wykręcić. Szkoda tylko, że Mel nie odpuszczała tematu. Ciągle wymyślała spotkania w czwórkę, a jak już do owego spotkania dochodziło, zagadywała Chase'a na "bardzo pilny" temat i tak oto ją zostawiała z Willem. Zdarzyło się, że nawet dosłownie ich zostawiali. Szli niby do toalety, a mijało pół godziny i nie pojawiali się z powrotem. Miała tego dość.

- Świetnie, to dlaczego sama się z nim nie umówisz?- zasugerowała Nicole ze złośliwości.

- Bo mam chłopaka- oznajmiła Mel z oczywistością.- Jestem z nim szczęśliwa i dlatego chciałabym, żebyś też kogoś miała. Mogłybyśmy chodzić na podwójne randki!

- A Chase byłby wniebowzięty, gdybym umawiała się z jego kumplem. Jasne, uszczęśliwiaj chłopaka kosztem swojej najlepszej przyjaciółki. Czemu nie?- mruknęła sarkastycznie blondynka.

- Nie gniewaj się. Pasujecie do siebie. Dobrze się dogadujecie, ty mu się podobasz...

- Nie jest w moim typie- przerwała jej lodowatym tonem. Mówiła przyjaciółce tylko część prawdy, ale nie mogła postąpić inaczej. Sytuacja była co najmniej skomplikowana, bo podobał jej się właśnie chłopak Mel.

Wszystko zaczęło się w zeszłym roku, kiedy to Melissa postanowiła przejąć inicjatywę i zagadać do Chase'a, chłopaka z równoległej klasy. Od początku jej się podobał. Niby wspominała o jakimś gościu Nicole, ale nigdy jej go nie wskazała. Gdy zorientowała się, że chodziło o tego samego chłopaka, który jej się podobał, było już za późno. Mel od początku z nim flirtowała, a Chase bynajmniej nie wydawał się niezadowolony. Od tamtego czasu Nicole starała się unikać szalenie niekomfortowych sytuacji, gdy musi rozmawiać z ich dwójką. Nieustannie towarzyszy jej wrażenie, że widać jej zdenerwowanie i Melissa zaraz wszystkiego się domyśli. Nie chciała wyjść na złą przyjaciółkę.

Nic dziwnego, że nie chciała wychodzić na podwójne randki. Być może, gdyby sytuacja była inna i Mel spotykałaby się z kimś innym, może dałaby Willowi szansę. W takiej sytuacji nie widziała najmniejszych szans. Miała udawać, że wcale nic nie czuła do Chase'a, nawet jeśli poznając go, lubiła go coraz bardziej? Chciałaby wyrzucić go z głowy. Problem w tym, że nie wiedziała jak.

- Przecież jest przystojny, szczupły, ma fajne włosy...

- Nie chcę tego słuchać. Rozmawiałyśmy o tym. Nie, dzięki. Jak będę chciała faceta, to sama sobie go znajdę. Nie potrzebuję w tej sprawie twojej pomocy. Obawiam się, że musisz znaleźć inną laskę do podwójnych randek z Chase'em i Willem.

- Dobra- skapitulowała Melissa z nutką zawodu w głosie.- Jezu, sorki. Myślałam, że to będzie fajny pomysł. Dzięki temu mogłybyśmy spędzać jeszcze więcej czasu razem.

Nicole od razu dopadły wyrzuty sumienia. Nie chciała tak naskoczyć na przyjaciółkę, która nie była niczemu winna. Po prostu dała upust, kłębiącej się w niej frustracji. To nie jest winą Mel, że zakochała się z wzajemnością w facecie, który jej się podobał. Zwyczajnie miała pecha.

- Przepraszam, to wszystko przez Brandon. Wyżyłam się na tobie za to, że wysłała mnie do dyrektora- wymyśliła na szybko blondynka.- Byłam z nią szczera. Chciałam, żeby zmieniła metody nauczania, ewentualnie pracę... Na pewno wyszłoby jej to na dobre. Jest strasznie nerwowa.

- Mało powiedziane- stwierdziła przyjaciółka, uśmiechając się.- Jest zwykłą suką, która wyżywa się na uczniach za swoje życiowe frustracje. A jak już dochodzi do tematów niewiernych mężczyzn... Lepiej uciekać.

Nicole przyznała Melissie rację ze śmiechem. Najbliższe kilka minut spędziły, wymieniając najśmieszniejsze momenty z nauczania profesorki Brandon. Było tego sporo. W każdym razie ta luźna dyskusja pozwoliła opaść emocjom. Blondynka tylko odrobinę udawała. Tak naprawdę to sytuacja z Chase'em trochę ją przytłaczała. Nie wiedziała co z tym zrobić. Jak o nim zapomnieć? Metoda zastąpienia go kimś innym póki co nie dała żadnego efektu. Może nie trafiła jeszcze na odpowiednie zastępstwo?

- Idziemy na stołówkę? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko obecności Willa. To nie będzie randka. Nie zostawimy was samych. Niestety nic już z tym nie mogę zrobić...

- W porządku- przerwała jej Nicole, uznając że dla przyjaźni czasami warto cierpieć.- Rozumiem. Pewnie już umówiliście się na miejscu. Póki się nie zmywasz, jest okej.

- To dobrze.

Zgodnie ruszyły w kierunku stołówki. Jak zwykle, zastały tam niebotyczny tłum. Uroki przerwy na lunch. Przynajmniej nie musiały szukać wolnego stolika, co w obecnej sytuacji graniczyłoby z cudem. Will od razu pomachał im na powitanie. Jednak wzrok Nicole spoczął na drugiej osobie siedzącej przy stoliku. Chase. Uwielbiała te jego jasnobrązowe włosy, kojarzące się z mleczną czekoladą i uśmiech, który sprawiał, że na chwilę zapomniała o całym świecie... Szkoda tylko że on nie był skierowany do niej. Urok prysł wraz z pierwszymi słowami Chase'a.

- Cześć, kotku. Hej, Nic- powiedział Chase, skupiając wzrok na swojej dziewczynie. Melissa od razu usiadła koło niego i oparła głowę na jego ramieniu, robiąc dziubek. Szatyn pocałował ją niezbyt długo w usta, po czym objął ją ramieniem, przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej.

Ogólnie rzecz biorąc, Nicole nigdy nie miała problemów z całowaniem się i przytulaniem na jej oczach, o ile para zachowywała się w miarę dyskretnie. Jej przyjaciółka i jej chłopak byli dyskretni, tyle że w tym przypadku jej to przeszkadzało. Momentami wyobrażała sobie siebie w miejscu Melissy i było jej z tym okropnie. Nie powinna o czymś takim myśleć. Poza tym skrót "Nic" brzmiał trochę jakby pochodził od imienia Nicolas. Skrót jak dla kumpla. Zajebiście, nie?

- Cześć wam- mruknęła nieśmiało Nicole, utrzymując na twarzy nieszczery uśmiech. Usiadła w takim miejscu, że utrzymywała dystans zarówno w kierunku zakochanej pary jak i Willa. Ten drugi z zadowoleniem zlustrował ją wzrokiem, chwaląc jej ubiór.

- Masz świetny gust- stwierdził Will.- Zawsze mi się podoba to jak się ubierasz.

Nicole podziękowała krótko. Od dalszej odpowiedzi uratowała ją Melissa.

- Jak widzicie, nasz plan wyszedł perfekcyjnie- stwierdziła przyjaciółka z entuzjazmem.

- Przyznajcie się. Kto wpadł na ten pomysł?- spytała Nicole, chociaż znała już odpowiedź. Ten plan z daleka śmierdział brakiem porządnej organizacji, spontanicznością. Doskonale wiedziała kto wpada na takie pomysły. Rzuciła sugestywne spojrzenie Mel. Ta uniosła ręce w obronnym geście.

- Ja tylko zastosowałam się do instrukcji. Chciałam ci to wcześniej powiedzieć, ale zboczyłyśmy z tematu.

- To wszystko pomysł Willa- dodał Chase.

- Naprawdę?- Nicole udała zdumienie. Była zdziwiona, na serio. Po prostu chciała jakoś wybrnąć z tej sytuacji bez obiecanej przysługi czy co gorsza randki. Że też Mel nic jej nie powiedziała! Jej wyjaśnienie z przed chwili było wyjątkowo kielskie! Powinna była ją uprzedzić wcześniej.- W takim razie pewnie to ty dzwoniłeś do gabinetu? To było szalone. A jeśli by nie odebrała albo dyrektor miałby czas mnie przyjąć? Wtedy nic by z tego planu nie wyszło.

- Miałaś szczęście. Niezależnie od pewnych czynników... Nie mogłem pozwolić, żebyś miała kłopoty. Tylko wyraziłaś swoją opinię.

Will był naprawdę miły. Może gdyby nie to, że poznała go przez Chase'a, może dałaby mu szansę. Jednak nie mogła robić mu nadziei, wiedząc że nic z tego nie wyjdzie. Nie, jeśli będą chodzić na podwójne randki z jej przyjaciółką i chłopakiem, który jej się podoba... Nicole czuła się jakby wpadła w bagno, z którego nie potrafiła wyjść.

- Wielkie dzięki. Jestem ci wdzięczna.

- Nie ma sprawy... Może...

Zanim Will zdołał dokończyć zdanie, przerwał mu Chase.

- Kochanie, może skoczyłabyś po lunch razem z Willem? Po tej ostatniej kontuzji ciągle boli mnie noga, a widzę, że kolejka się zmniejszyła...

- Jasne, nie ma sprawy- zgodziła się natychmiastowo Melissa. Nicole miała ochotę zaprotestować, ale jakby to wyglądało? Nie mogła nic zrobić.- Chodź, Will.

Brunet wstał, posłał jej nieco wymuszony uśmiech i udał się za Mel. Blondynka została sam na sam z Chase'em i bynajmniej jej się to nie podobało. Nie chciała, żeby wiedział, że jej się podoba. Zresztą ta kontuzja była zwykłą wymówką. Miał ją w zeszłym tygodniu. Przesiedział jedne zajęcia na ławce, po czym później bez trudu wrócił do ćwiczenia. Coś kręcił. Była tego pewna.

- Trochę wymyśliłem z tą kontuzją, ale proszę nie wsyp mnie przed Melissą. Po prostu chciałem z tobą pogadać, Nic- odezwał się Chase.

Blondynka przeklęła w myślach. Czuła się strasznie dziwnie, gdy szatyn poświęcał jej całą swoją uwagę. Poza tym cały czas się na nią patrzył. Nie było w tym nic dziwnego. Ludzie zazwyczaj podczas rozmów patrzą się na rozmówców. Szkoda tylko że już zaczynała się denerwować. Musiała udawać, że to całkowicie normalne i wcale jej nie rusza.

- Nie zrobię tego, luz- rzuciła blondynka.- O czym chcesz rozmawiać?

Starała się nie zabrzmieć podejrzliwie, a tym bardziej żeby nie dostrzegł jej zdenerwowania. W środku aż skręcało ją z nerwów. Czy to możliwe, że wiedział? To byłby koszmar, istna katastrofa!

- Cieszę się, że mogę na ciebie liczyć. Jesteś przyjaciółką mojej dziewczyny i chcę mieć z tobą dobry kontakt. Wiesz o tym, prawda?

Nicole skinęła głową, bo żadne słowa nie przeszły jej przez usta. Zerknęła niespokojnie w kierunku kolejki. Miała ochotę uciekać, ale nie mogła tego zrobić. Niech ta kolejka się ruszy, do cholery! Nawet jeśli on wiedział, nie chciała tego usłyszeć. Spaliłaby się ze wstydu. Poza tym już nigdy więcej nie mogłaby mu spojrzeć w twarz. Może i on mógłby udawać, ale ona nie.

- Wiem, że to o co proszę jest nieco dziwne, ale liczę, że mnie zrozumiesz. Ile jesteś w stanie zrobić dla Melissy?

Nicole totalnie się pogubiła. O co mu, do cholery, chodziło?! Chciał jej powiedzieć, że wie i dla dobra Mel powinni zostawić sprawę tak jak jest obecnie?! Ta niepewność ją dobijała.

- Dużo. Przyjaźnimy się. Powiesz mi w końcu do czego zmierzasz?- poprosiła blondynka, starając się żeby nie okazać niecierpliwości.

- Chciałem cię prosić, żebyś dała szansę Willowi- oznajmił Chase z zakłopotaniem, przeczuwając dłonią włosy. Zawsze tak robił, gdy się denerwował.- Chyba zauważyłaś, że mu się podobasz. W sumie kiepsko się z tym kryje.

- Chcesz, żebym umówiła się z twoim kumplem?- spytała z niedowierzaniem, mimowolnie podnosząc głos.

Tego się nie spodziewała. Nacisk przyjaciółki to jedno, ale chłopaka, który jej się podoba?! Od dawna wiedziała, że nie ma u niego szans, ale to przelało czarę goryczy. Powinna zakończyć tą dziwną, niekomfortową relację zarówno z Willem jak i Chase'em.

- Tak. Nie chodzi mi o to, żebyś czuła się do czegoś zmuszona... Po prostu spotkaj się z nim i pójdźcie we dwójkę do kina czy na kolację... Daj mu szansę. Jeśli uznasz, że to nie jest to, powiesz mu. Mogłabyś to dla mnie zrobić, Nic?

Chase uśmiechnął się do niej nieśmiało. Miała wrażenie jakby jej serce zrobiło fikołka. Ten uśmiech był jednym z jego firmowych, tych pięknych, pociągających. Gdyby tylko nie pytanie kryjące się za tak pięknym uśmiechem...

- Nie wiem. Muszę to przemyśleć- odpowiedziała blondynka, wyzywając się w myślach od idiotki. Już znała odpowiedź i brzmiała ona "nie". Zwodzenie go, że faktycznie się nad tym zastanawia nic jej nie pomoże.- A jeśli się zgodzę i to nie wyjdzie? Pomyślałeś o konsekwencjach? Zniszczę paczkę.

Beznadziejna wymówka, stwierdziła w myślach. Przecież nawet nie byli paczką. To, że kilka razy spotkali się w czwórkę nie oznacza, iż byli czymś więcej niż grupą znajomych. Nie znali się zbyt dobrze.

- Nie pomyślałem o tym- rzucił Chase z zamyślonym wyrazem twarzy. Świetnie, pomyślała. On tego nie przemyślał, ale i tak chciał, żeby to zrobiła, a później sama martwiła się konsekwencjami.

- Dlatego lepiej nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. Zajmij się swoim związkiem. To on powinien cię obchodzić- fuknęła Nicole, nie siląc się na ani odrobinę uprzejmości.

To koniec, powiedziała sobie w myślach. Oficjalnie zapomni o tym palancie i nigdy nie wspomni o tym przyjaciółce. Mówiła to sobie już kilka razy, ale tym razem to jest definitywne. Ile jeszcze podobnych sytuacji potrzebowała, żeby zdać sobie sprawę, że nic dobrego nie wyniknie z jej zauroczenia?

- Sorki.

Resztę czasu do przyjścia Mel i Willa spędzili w ciszy. Nicole postawiła sobie za cel homoru milczenie. Nie zamierzała udawać, że ta prośba była na miejscu. Poza tym chyba w końcu dała upust frustracji związanej z głupim zauroczeniem. Chciała, żeby Chase poczuł się choć minimalnie tak źle jak ona przez ostatnie tygodnie. Wiedziała, że on nie był niczemu winny, może poza wyjściem z idiotyczną propozycją, ale nie postąpić inaczej. Nie potrafiła postąpić w inny sposób.

Blondynka utkwiła wzrok w telefonie, ignorując wszelkie próby kontaktu ze strony szatyna. Zmarszczyła brwi na widok dziwnej wiadomości.

Brawo, zostałaś wybrana jako jedna z trzynastu osób, które wezmą udział w sześciu wyzwaniach. Będziesz rywalizować z innymi uczestnikami o pięćdziesiąt tysięcy dolarów i stypendium w dowolnie wybranym collegu.
Powodzenia.
        D.

Co to jest, do jasnej cholery?! W pierwszej chwili pomyślał, że to kiepski żart. Dopiero po dłuższej analizie pozwoliła dopuścić do siebie możliwość, że może, choć szanse były niewielkie, to prawda. Co zrobiłaby z takimi pieniędzmi? Miałaby stypendium, więc samym college'em się nie przejmowała. Mogłaby zdać prawko i kupić sobie jakiś samochód. Ewentualnie mogłaby to przeznaczyć na wynajęcie mieszkania poza Madison, co pozwoliłoby jej uniknąć aż tak wielu spotkań z Chase'em i Willem, trochę też pewnie z Melissą.

- Mam nadzieję, że wszystkim odpowiadają zapiekanki- rzuciła Mel, kładąc przed Nicole jeden z dwóch niesionych przez nią talerzy.

Blondynka podziękowała przyjaciółce. Przez resztę lunchu była nieobecna. Nie miała ochoty z Chase'em i Willem. Poza tym myślami była przy dziwnej wiadomości. Jak tylko skończyła jeść, wyrwała się ze stołówki pod pretekstem pójścia do biblioteki. Mieli lekturę do przeczytania i koniecznie musiała ją pożyczyć. Akurat teraz.

Skręciła w jeden z mniej uczęszczanych korytarzy, po czym wybrała numer, który wysłał jej tamtą wiadomość. Nie chciała bawić się w wysyłanie wiadomości i czekanie na odpowiedź... Wolała od razu wiedzieć na czym stoi. Jeśli to była prawda, nie chciała stracić takiej szansy.

- Dzień dobry, mówi uczestniczka konkursu. Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?- zapytała prosto z mostu. Chwilowo nie miała ochoty na dyskrecję czy uprzejmości.

Rozmówca nie odpowiedział od razu. Nicole poczuła się nieswojo, kiedy usłyszała ciężki oddech po drugiej stronie. Gość dyszał do telefonu czy co?

- Mówią na mnie Dyrektor- odpowiedział wyraźnie zmodulowany głos. Ten ktoś musiał mieć specjalny program do zmiany głosu. Po jaką cholerę?! Czy to możliwe, że znała tę osobę?

- Jesteś dyrektorem Madison?- wyrwało jej się zanim zdążyła to przemyśleć. Odpowiedział jej dziwny, krótki wybuch śmiechu.

- Nie, ale tak mnie nazywają. Organizuję konkurs, żeby dać szansę zdolnym uczniom. Rozumiem, że jesteś zainteresowana?

Ktoś uznał, że jest zdolna? Na jakiej podstawie? To znaczy, sama sobie by tak określiła, ale skąd obca osoba miałaby to wiedzieć? Dziwny był ten Dyrektor.

- O ile to prawda. Chcę dowodu. Nie jestem idiotką, którą można nabrać na piękne słówka.

Może przesadzała nieco z obcesowością, ale co z tego? Ten facet mógł być internetowym trollem. Mogła być miła dla osób realnych, ale nie dla gościa, który prawdopodobnie ją nabierał.

- Nie wątpię. Włącz tryb głośnomówiący i odsuń telefon od ucha. Pokażę ci dowód- powiedział Dyrektor.

Okej, pomyślała. Niech gość udowoni istnienie tego konkursu. Ciekawe co jej pokaże... Miała nadzieję, że jednak nie był zboczym ekshibicjonistą, który chciał pokazać jej wiadomo co...

Nicole z przymrużonymi oczami spojrzała na wyświetlacz. Była gotowa w każdej chwili zakończyć połączenie. Na początku zobaczyła jedną, wielką czerń. Niby aparat był włączony, a obraz pochodził z telefonu rozmówcy, ale i tak nic nie widziała. Czy to możliwe, że był w ciemnym pomieszczeniu? Raczej nie, był środek dnia. Musiałby znaleźć się w pieprzonej piwnicy. W takim razie celowo zakrył aparat? Po co, do diabła, skoro sam zaproponował videorozmowę?! Pewnie powinna się rozłączyć, ale czekała. Znowu słyszała oddech rozmówcy i nie podobało jej się to. Facet coś kręcił albo był wyjątkowym dziwakiem.

- Pokażesz mi ten dowód w końcu czy nie?- spytała blondynka. 

- Cierpliwości, Nicole.

Przeklęła w myślach. Skąd znał jej imię?! Nie przedstawiała mu się! Tego była pewna. Z kim miała do czynienia?!

- Skąd wiesz kim jestem?- zapytała, starając ukryć się niepokój. W jej głowie zapaliła się czerwona lampka, nie, właściwie wielka czerwona pochodnia. Ta sytuacja była co najmniej dziwna!

Znowu odpowiedział jej zniekształcony, krótki wybuch śmiechu.

- Myślisz, że wybierałem uczestników losowo? Wiem kim jesteś Nicole. Ty i twoja konkurencja. Teraz patrz uważnie.

Nicole chciała się rozłączyć i pewnie by to zrobiła, gdyby nie słowa Dyrektora. Nareszcie jej to coś pokaże, czymkolwiek to było. Mimowolnie wstrzymała oddech. Zobaczyła snop latarki w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu do złudzenia przypominającym piwnicę. Światło oświetlało kałużę i coś jasnego wystającego z ciemnej w obecnym światle tafli. Przyglądała się temu dziwnemu przedmiotowi z lekko przekrzywioną głową. Wydawał jej się znajomy, ale nie potrafiła do niczego przyporządkować tej nietypowej struktury.

- Co to jest?- mruknęła cicho. Serce biło jej tak mocno jakby zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. Czuła, że odpowiedź jej się nie spodoba, ale absolutnie nie spodziewała się prawdy.

Dyrektor nie odpowiedział. Sięgnął dłonią w czarnej rękawiczce po dziwny przedmiot i uniósł go do kamery. Nicole podeszła do gardła zapiekanka, którą przed chwilą jadła. Zakryła dłonią usta, żeby nie krzyknąć. Wytrzeszczyła oczy, zamierając w bezruchu.

Kałuża okazała się głębsza niż sądziła, bo wystawał z niej zaledwie czubek kości, a konkretnie czaszki. Ludzkiej czaszki. Nie mogła w to uwierzyć. Miała ochotę uszczypnąć się w nadziei, że zaraz się obudzi, a ten cholerny konkurs i psychopata okażą się jedynie koszmarem. Okropnym snem, z którego da się obudzić. Paskudnym wymysłem jej wyobraźni...

- Chyba już nie muszę ci odpowiadać- stwierdził zmodulowany głos, brzmiący teraz jeszcze bardziej złowieszczo niż chwilę wcześniej.- Oto twój dowód. Jeśli nie wywiążesz się ze swojej części zadania, czeka cię podobny los. To samo tyczy się wszystkich osób, którym o tym wspomnisz. Nie chcesz sprowadzić na nich nieszczęście, prawda Nicole?

Blondynka nie potrafiła wydobyć głosu. Zupełnie jakby na widok czaszki jej struny głosowe przestały współpracować.

- Oczekuję odpowiedzi. Czy będziesz stosować się do zasad i zachowasz istnienie konkursu w tajemnicy?

Nicole złapała się dłonią za szyję jakby w ten sposób mogła jakoś wpłynąć na zdolność mowy. Po chwili wydusiła z siebie ciche "tak". To wystarczyło jej rozmówcy.

- Powodzenia- rzucił na koniec, po czym połączenie zostało zakończone.

Nicole była przerażona. Cały czas przed oczami miała tę cholerną czaszkę! W głowie echem odbijały jej się zmodulowane słowa Dyrektora. To nie był żart, tylko prawdziwa groźba! W tym momencie uświadomiła sobie, że miała poważniejsze problemy niż faceci, którzy jej się podobają lub nie.

Nagle ze stołówki wyłoniła się Melissa. Nicole na moment spanikowała. Jak miała udawać, że wcale przed chwilą nie widziała ludzkiej czaszki, a jakiś przerażający psychopata wciągnął ją w chorą grę?!

- Czemu tak nagle wyszłaś pod pretekstem pójścia do biblioteki? Mnie nie oszukasz takim tekstem- odezwała się Mel, krzyżując ramiona pod biustem.

- Chętnie ci to wytłumaczę, ale jest mi niedobrze. Muszę iść do toalety- wydusiła z siebie Nicole. Wcale nie musiała udawać, że się źle czuła. Tak było.

- Okej, idę z tobą. Zrobiłaś się strasznie blada - zauważyła przyjaciółka z troską.

Nicole nie wiedziała, co jej powie, ale wszystko będzie lepsze od prawdy. Nie mogła jej narażać.

Jeśli nie wywiążesz się ze swojej części zadania, czeka cię podobny los. To samo tyczy się osób, którym o tym wspomnisz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro