Rozdział 16: Zwycięstwo... ale za jaką cenę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli zbliżyli się do niego. Inigo nie ruszał się - był martwy albo przynajmniej pozbawiony przytomności.

- Czy on...? - spytał JoJo.

- Trudno powiedzieć... Wydaje mi się że oddycha, ale z tego miejsca trudno mi powiedzieć - Michał powoli podszedł nieco bliżej. - Sprawdzę.

- Tylko ostrożnie...

- Jasne... - pochylił się nad nim. - Żyje. Ale długo się po tym nie pozbiera... Nieco go połama- GH! - krzyknął, gdy nagle ten złapał pistolet, który miał przypięty do pasa. Inigo wycelował w niego i...

BANG!

- GH! - krzyknął, gdy walnął w podłogę. Po chwili zorientował się że jest cały... i co się stało. - DANIEL!

Daniel odepchnął go z linii strzału, jednak w konsekwencji on sam został trafiony. Pocisk uderzył w jego klatkę piersiową, tworząc obficie krwawiącą ranę.

- K... kurwa... - jęknął i upadł na ziemię.

- JA PIERDOLĘ! - JoJo podbiegł do niego. - Hej, nie umieraj!

- Nie dostał w serce ani płuca, ale traci dużo krwi... - zauważył Delti. - Musimy go załatać, i to szybko.

- P-po... po moim...

- A tobie wystarczy chyba zabawy, co? - nagle Itled stanął na linii kolejnego strzału. - Odpuść, Inigo.

- Nie... n-nie stój mi na dro...

- Heh... myślisz że jesteś taki cwany, co? - uśmiechnął się i powiedział nieco głębszym głosem. - Skoro tak, dalej... Wyceluj ładnie.

- Z... z chęcią...

- Dawaj... wyceluj idealnie w czoło.

- J... jak sobie chcesz...

- ITLED, CO TY...?!? - krzyknął Michał.

Demon się uśmiechnął szerzej.

- ZRÓB TO. STRZEL.

BANG!!!

- ITLED?!?

Demon odwrócił się w ich stronę. 

On...

...nie był ranny w żadnym miejscu swojego ciała.

- Nic mi nie jest... Ale nie mogę powiedzieć tego samego o nim.

Inigo leżał pod ścianą, z bronią w ręce i raną lejącą się z jego głowy. Nie było wątpliwości... 

Był martwy.

- Czy... Czy ty...

- Heh... A mówią że charyzma w RPGach jest bezużyteczna - odszedł od niego. Michał patrzył na demona, zszokowany.

On... on go zahipnotyzował by sam się...? Łoł... Teraz widzę w nim tego demona, o których tyle się słyszy... To... przerażające...

- Michał - nagle głos pozostałych wyrwał go z szoku.

- Uh, t-tak? - spojrzał na Deltiego. - Co z Danielem?

- Przeżyje... Załatałem go, opatrzyłem i podałem leki... Za chwilę powinien dojść do siebie... Ngh... - gdy próbował wstać, zachwiał się i prawie upadł, gdyby nie pomoc JoJo. - N-nic mi nie jest... To tylko osłabienie...

- Na pewno? Straciłeś sporo krwi, plus dosłownie byłeś obok niego...

- T-tak... wezmę... coś i... i mi przejdzie. Nic mi nie jest... Nic mi... nie... - w tym momencie zaczął płakać. JoJo objął go delikatnie i pomógł mu usiąść.

- Już dobrze... Hej... Już dobrze...

- S... Sayaka... Dominic... To... to dla was... W końcu... w końcu was pomściliśmy...

Michał obserwował tą scenę z pewnej odległości. To prawda... pomściliśmy ich... Ten koleś już nikogo nie skrzywdzi. Zasługujesz na spokój, Delti... Wszyscy zasługujemy.

- Gh... Ał, nie sądziłem... że mnie jeszcze postrzelą...

- Daniel?! - podbiegł do niego. - Jak się czujesz? 

- Heh... Znośnie - uśmiechnął się. - Ale poboli jeszcze przez jakiś czas.

- Najważniejsze że jesteś cały. Nie podnoś się na razie.

- Nie zamierzam... A gdzie Itled? - spytał mężczyzna.

Michał spojrzał w kierunku demona. Ten stał z boku, wpatrując się w nicość.

- ...niedaleko. Na razie lepiej chyba z nim nie gadać.

- Niech zgadnę... Pobawił się swoim słodkim głosikiem i tamten sam się... co nie?

- Skąd ty...

- Heh... To jedna z jego mocy. Rzadko jej używa... ale jak cię nią złapie, sam się nie wyrwiesz.

Łał... Cieszę się że nie musiałem spotkać Itleda z tego uniwersum... Raczej nie byłby taki miły.

*

- Jak... lepiej? - spytał Itled, gdy paręnaście minut później rozbili ognisko w lesie za kryptą, w której stoczyli walkę.

- Ta... Nie wiem co jest w tych twoich lekach, ale już jestem jak nowy - Daniel spojrzał na Deltiego.

- Nie chcesz wiedzieć - parsknął. - Ale ta... Błyskawicznie potrafią cię naprawić. A, i... sory, nie miałem tyle dawek by pomóc tobie... - popatrzył na demona. Ten tylko machnął ręką.

- Przeżyję... Jestem demonem, jakoś się poskładam jak wrócę.

- Właśnie... Musicie wracać do siebie, co...? - westchnął JoJo. - Na pewno nie chcecie zostać tutaj?

- Słuchaj, moja żona i syn chyba by mnie zamordowali... Nie ma opcji.

- A mnie dopadłby partner z pracy. Dzięki, ale poczekamy aż znajdziemy sposób by się teleportować. Wtedy będziemy mogli się widzieć kiedy chcemy - Daniel spojrzał na Deltiego. - Bo znajdziesz sposób, nie? Chyba że nie jesteś wcale taki dobry...

- Próbujesz mnie sprowokować?

- Hehe, może...?

Delti patrzył na niego przez chwilę jakby chciał go udusić... po czym uśmiechnął się.

- No to ci się udało. Znajdę sposób na to tylko po to by cię znaleźć i ci wpierdolić.

- Czekam~

- Okej... Eh... - spojrzał w niebo. Była noc, a w ciemnościach świeciły dziesiątki tysięcy gwiazd. - Słuchajcie... Nie jestem wierzący ani nic... ale myślicie że Dominic i Sayaka... no wiecie... gdzieś tam są i patrzą na nas? 

JoJo przysunął się bliżej niego. Początkowo się zawahał, ale oparł dłoń na jego ramieniu.

- Myślę że tak... Każdy z nas pewnie ma taką nadzieję... I myślę że gdzieś tam obserwują nas i to co odwalamy.

Zaśmiali się. 

- To jakie plany po rozstaniu? - spytał Michał.

- Ja wracam do pracy... Nie wierzę że to mówię, ale brakuje mi radiowozu - zaśmiał się Daniel.

- Łał... Ja no wiecie, sprawy rodzinne i tak dalej.

- Ja jeszcze nie wiem... chyba w końcu coś nagram. Mój kanał na YouTube ledwo żyje.

- Heh, ciekawe czemu... - Delti spojrzał na niego.

- Ciekawe jest to czemu pijesz te cholerne energetyki, nie co ja robię ze swoim kanałem. Pamiętaj że jesteś z nas najmłodszy, jasne?

- Ugh, okej... Od czasu do czasu pójdę spać jak ci to przeszkadza.

- Osobiście cię przypilnuję - JoJo zaczął go głaskać po głowie, co wyraźnie go poirytowało. - Jak się będziesz sprzeciwiał, Avicii się tobą zajmie.

- Zostaw mnie kurwa!!! Zaraz, skąd będziesz niby wiedział?

- Będę ci robić wjazd na chatę! Myślę że nie będziesz miał nic przeciwko, co?

Westchnął.

- Pierdolcie się wszyscy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro