Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No i to rozumiem! - Aiden odstawił szklankę na stół. - Kurwa, piwo to od razu co innego niż cola. Kto wymyślił to gówno?

- Jakiś ziomek, który nie miał nic lepszego do roboty - jego ojciec, Itled, wzruszył ramionami. - Cóż, teraz nie mamy wymówki by ci zabraniać, jesteś już pełnoletni więc możesz robić co chcesz.

- Heck ye!

- Ta... - westchnęła Obsidian. Cała trójka siedziała przy stole koło jednej z restauracji, ciesząc się spokojnym posiłkiem. Mimo że jako rodzina trzech demonów budziła nieco strachu pośród innych jedzących, nie stanowili dla nikogo zagrożenia; chcieli po prostu świętować osiemnaste urodziny najmłodszego z nich. - Cholera, kiedy ty tak dorosłeś?

- Nie mów że naszła cię nostalgia - zaśmiał się chłopak. 

- Czasem tak bywa- Co do...? - Itled nagle spojrzał w dół. Jego wisiorek, na którym znajdował się trójkątny Szmaragd D-Omega, zaczął świecić i delikatnie się unosić.

- On... nie robił tak wcześniej - zauważyła jego partnerka. - Co się stało?

- Kurde... Czujecie to? Dziwna energia w powietrzu... - mruknął Aiden, odchylając się na krześle. - To przez twój wisiorek?

- Możliwe... - demon złapał wisiorek. - Jego energia gdzieś idzie... Ale gdzie?

W tym momencie dostał wiadomość na telefon. Wyjął go z kieszeni i otworzył ją.

Daniel Craft: Itled? Coś się odpierdala z moim Szmaragdem. Świeci i lata tak jakby.

Itled Dellastra: Twój też? 

Daniel Craft: Ta! IDK co się dzieje! Gdzie jesteś? Wpadnę tam i to ogarniemy.

Itled Dellastra: Centrum, ta restauracja którą mi ostatnio poleciłeś.

Daniel Craft: O, jestem niedaleko! Będę za parę minut.

- Co jest? - zapytała Obsidian, gdy demon schował telefon.

- Pisał Daniel... On też to zauważył. Coś z tymi Szmaragdami jest, zupełnie jakby...

W tym momencie nagle na środku ulicy otworzył się portal. Nie było to jednak zwykłe przejście - miało tyle energii że niektóre pobliskie obiekty latały wokół niego, jakby były przyciągane przez niego.

- Ło kurwa! - krzyknął Aiden, łapiąc swoje okulary.

- Co do...?!?

W tym momencie z portalu wyszła postać. Była wysoka i miała dość dobrze zbudowaną sylwetkę. Ciemnobrązowe włosy były lekko rozwiane i częściowo zasłaniały zielone oczy. Jednak najciekawszy był strój: składał się z czegoś przypominającego fartuch laboratoryjny, ale zmodyfikowany tak iż przypominał bardziej elegancki płaszcz. Pod spodem znajdowały się czarna koszulka, ciemne spodnie i czarne buty. Na dłoni postaci znajdowały się dwa pierścionki - jednym z nich była prosta, srebrna obrączka. Drugim z kolei był pierścień z trójkątnym, zielonym klejnotem.

- ...łoł... - postać odetchnęła głęboko. - To kurwa zadziałało...! W końcu...!

- O KURWA - Itled momentalnie wstał. - Nie może być...! Delti?!?

Mężczyzna spojrzał na niego, a jego oczy momentalnie otworzyły się szerzej.

- Nie... Itled?!? O kurwa... - ruszył w jego stronę. - Nie wierzę że cię widzę! Tyle czasu minęło...!!!

- Ej, chwila, co jest... Czemu wyglądasz młodziej?!? - zdziwił się demon. - Gdy ostatnio się widzieliśmy, wyglądałeś jakbyś miał 40 lat!

- Nie pytaj, sam nie wiem... - machnął ręką. - Po dwudziestce jakoś odmłodniałem wizualnie. Pewnie hormony czy coś.

- Sekundę, co? Nie widzieliśmy się tylko rok, a wtedy nie miałeś nawet 16!

- C-co...? Jak to rok? Zaraz...

- O KURWA!!! Czy to serio ty, Delti?!? - nagle usłyszeli kolejny głos. Dobiegał on z mężczyzny, który właśnie pojawił się na ulicy.

- Oh, Daniel też tu jest....? - zauważył go.

- No raczej! To już wiem czemu nasze Szmaragdy D-Omega miały taki zjazd! Ja jebię, dawno się nie... uh, czemu wyglądasz młodziej?

Itled parsknął gdy to usłyszał, z kolei Delti przybił facepalma.

- Ty też...? Dajcie mi spokój, sam nie wiem...

- Chwila, stop, możemy wrócić do rozmowy sprzed sekundy? - demon im to przerwał. - U nas minął rok, ale... z tego co mówisz, u was więcej!

- Cóż... tak to wygląda. Nie widzieliśmy się przez 10 lat, przynajmniej z naszej strony.

- U WAS TO BYŁO 10 LAT?!? - krzyknął Daniel.

- Eh... Nie wierzę że to mówię, ale brakowało mi twojego durnego zachowania.

- Hej!

- Spokojnie, to był żart... - Delti uśmiechnął się nieco. - Ale tak. U nas minęło 10 lat, podczas gdy u was tylko rok. To musi być kwestia tego że po tym, jak się rozstaliśmy, nasze światy nieco się... rozłączyły. Nie jest to zaskakujące, są one dosłownie po przeciwnej stronie całego multiversum, utrzymanie stabilnego połączenia czasoprzestrzennego jest w tych warunkach-

- Dobra, chuj z tym! - Daniel machnął rękoma i zmienił temat. - Czyli... Jesteś dorosły już?

- Mhm. Mam prawie 26 lat.

- Czyli... ludzie mogą legalnie robić z tobą pornosy i fanfiki yaoi?

- Daniel! - Itled spojrzał na niego. - Co do cholery, ja chciałem o to zapytać!

- Nic mi nawet nie mówcie o tego typu fanfikach... - skrzywił się. - Nie chcę o tym rozmawiać.

- Uh, sory...

- Um, my tu dalej jesteśmy jak coś...

- Oh! - Itled spojrzał na swoją rodzinę. - Wybaczcie... Heh, to... stary znajomy...

- Zaraz... Ty jesteś Delti, tak? - Obsidian podeszła do niego. - Ten dzieciak-yandere?

- OBSI!!!

- Poważnie tak mnie opisałeś? - Delti spojrzał na niego, zawiedziony. - Chyba bardziej się wykazałem, nie tylko tym.

- Może, ale to najłatwiej było zapamiętać. Cóż, miło mi cię poznać, Itled dość dobrze o tobie mówił.

- D-dzięki... chyba... A skoro o tym mowa, ty musisz być Obsidian? A to Aiden? - spojrzał na chłopaka.

- Yup.

- Również mi miło.

- Łał... Jesteś milusi! Co się z tobą stało?!? - Daniel złapał go za ramiona.

- Eh... Długo by wymieniać...

- Zaraz, to obrączka?!? - złapał jego rękę. - Jesteś po ślubie?!? Nie wierzę że pozbierałeś się po Sayace! Kim jest ta dziewczyna?

- C-cóż... - wyrwał mu rękę i odwrócił się, zaczerwieniony. - Tak właściwie to... chłopak. JoJo.

Daniel próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa.

- Zaraz... TEN JoJo? Nasz JoJo? - Itled skutecznie go zastąpił.

- Ta... Nie pytaj o detale proszę. To... długa historia.

- Możesz opowiedzieć! Mamy czas w końcu!

- Czas... - westchnął. Momentalnie atmosfera zrobiła się poważna. - Ta... Chciałbym żeby tak było...

Oh..., Itled wyczuł zmianę w jego głosie. Co się stało...? Coś jest na rzeczy, nagle spoważniał... Nawet jak na niego.

- Co... się dzieje? - zapytał.

- To... nic, naprawdę... - próbował zmienić temat, ale Daniel mu to uniemożliwił.

- Nie, coś się dzieje! Co?!?

Delti westchnął.

- Błagam... widzimy się po takim długim czasie, nie chcę was tym obarczać...

- Słuchaj, brzmi to nie najlepiej. Powiedz. Jesteśmy w końcu kumplami, nie?

- ...ta. Ale... nie dam rady tego wyjaśnić tutaj. Musielibyście... iść ze mną do Mirror-Enderverse. I powiem tyle... To może być coś na tak dużą skalę jak ostatnio, jeśli nie poważniejsze.

- Oh...

- Słuchaj, jeśli to tak poważne, zgadzam się na to. Obsi... - odwrócił się w jej stronę. Ta tylko machnęła ręką.

- Idź. Widzę że to ważne... Tylko wróć cały.

- Jasne skarbie.

- Jeśli ty idziesz, to ja też - Daniel klepnął go w ramię. - Tak jak ostatnio, nie?

- Heck yes.

- To chodźmy - Delti wskazał na portal. - Tylko ostrzegam... Sprawy wyglądają tam dość... niecodziennie.

---

YES, THIS BOOK IS BACK, BITCHES!!!

Wiem że nikt nie pytał, ale who cares, chcę kontynuować historię chłopaków!

Also specjalnie opublikowałam ją dzisiaj, tj. 14 listopada. Dlaczego? Cóż... Czas pokaże ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro