- Hej, żyjesz? - spytała Oliwka, gdy mnie zauważyła. Podbiegła do mnie razem z Patką i Andzią.
- Chyba... Trochę mnie boli noga, ale to minie za moment - odparłam. - A gdzie reszta szkoły?
- Za rogiem. Chwila, a jak im wyjaśnisz, gdzie byłaś? - zauważyła Pati. - Zauważyli, że nie pobiegłaś z nimi... I część widziała, jak walczysz, ale... chyba nie poznali, że to ty. Dziwne, co?
- Ta... Superman miał tak samo... Nie wiem, niby chciałam walczyć z nimi, ale odepchnęli mnie gdzieś, uderzyłam się w głowę i zemdlałam.
- Okej. Dobra, chodźmy! Policja niedługo przyjedzie! - Andzia pociągnęła mnie za rękę i pobiegłam z nimi.
*
- Nic ci nie jest, skarbie? - moja mama podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Przyjechała razem z Peter'em gdy tylko usłyszała, co się stało w szkole.
- Nie... Dobrze się czuję - odparłam.
- To dobrze... Martwiliśmy się - powiedział Peter. - Co dokładnie się stało...? Czy to... jeden z tych, co byli w naszym domu? - spytał, ściszając głos.
Rozejrzałam się dyskretnie i kiwnęłam głową.
- Możemy o tym porozmawiać w domu? Nie chcę, żeby ktoś usłyszał...
- Oczywiście... Pani dyrektor mówiła, że wszyscy mogą wrócić wcześniej do domu. Po drodze wpadniemy do sklepu po małe zakupy, okej?
- Jasne... Dajcie mi tylko moment - pobiegłam w kierunku grupy dziewczyn, które poznałam wcześniej tego dnia. - Hej, ja wracam do domu. Jakby co... możemy dalej rozmawiać ze sobą?
- Pewnie! - krzyknęła Andzia. - Wymieńmy się numerami!
- A, i znajdźmy się na Messengerze! - dodała Patka.
- Ale nie mam Mess'a... - odezwała się Oliwka.
- To założysz!
Wymieniłyśmy się danymi kontaktowymi i poszłam w kierunku samochodu. Na sam koniec odwróciłam się i pomachałam im na do widzenia.
Dobrze jest mieć kogoś, komu na tobie zależy, i vice versa.
*
Ah, nareszcie w domu!
Usiadłam na kanapie i odetchnęłam. Chwilę przed powrotem zaczęłam się nad czymś zastanawiać...
- Zrobić ci coś do picia? - spytał Peter.
- Nie... nie trzeba. Ale możemy porozmawiać wszyscy?
- Jasne. O co chodzi? - mama usiadła obok mnie.
Spojrzałam w dół. Ciężko mi było o tym mówić... Ale sytuacja była niebezpieczna, a to jedyne wyjście jakie widziałam.
- Te demony... szukały mnie w szkole. Wcześniej napadły na was w domu. Nie przestaną, dopóki nie zniknę z ich widoku... Dlatego... Gdy tylko skończę szkołę, wyniosę się z domu.
- CO? T-tak po prostu? Gdzie pójdziesz?
- W tym wymiarze nie mam bezpiecznego miejsca... Przeniosę się do Cyberprzestrzeni.
- Cyberprzestrzeni? Ale... jak?
- Nie mówiłam wam... Ale już ją odwiedziłam raz. Jestem w stanie teleportować się do niej i z powrotem. Znajdę jakieś ciche miejsce i będę tam mieszkać... Tak będzie najlepiej.
Czułam, że oni byli zszokowani tą wiadomością. Ale wiedziałam, że zrozumieją.
- Jeśli... Jeśli tego chcesz... nie będziemy cię zatrzymywać - powiedział Peter. - Tylko... Uważaj na siebie. Jesteś dla nas ważna, wiesz?
- Wiem... Ale dam radę. W końcu nie jestem przecież bezbronna - uśmiechnęłam się. - No i nadal przede mną ponad dwa miesiące.
- Właśnie, skoro o tym mowa... Podjęłaś decyzję odnośnie balu maturalnego? - mama zmieniła temat. - Miał się odbyć kilka miesięcy temu, ale przełożyli go na za kilka tygodni...
- Oh... Nie, raczej nie. I tak nie mam po co iść.
- Na pewno? Wiesz... nie musisz iść z żadnym chłopakiem. Możesz iść z tymi dziewczynami, z którymi dzisiaj rozmawiałaś...
- No racja... - zastanowiłam się. - Wiecie co... jeszcze to przemyślę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro