XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadchodziła godzina grozy. Tak naprawdę to tylko dla Erena, bo była już prawie pora kolacji. Na stole leżało przygotowane jedzenie jak na panią domu przystało. Sama Carla zdążyła ubrać ładną sukienkę oraz zrobić subtelny makijaż. Grishy miało nie być, musiał zostać na nocną zmianę. Za to Zeke jeszcze nie zdążył wrócić. Eren rozskładał się na kanapie ze znudzenia. Nie robił nic szczególnie, dosłownie tylko leżał. Nagle poczuł na ramieniu szturchnięcie, na co od razu podniósł głowę na sprawcę.

- Za chwilę przyjdą goście, a ty leżysz - narzekała kobieta.
- Nie lubię go - przyznał Eren z niezadowoleniem, patrząc przed siebie.
- Jesteś już dużym chłopcem - zaśmiała się - Musisz się z nim pogodzić w końcu. Jestem pewna, że Jean nie jest taki zły...
- Mamo, ty nic nie rozumiesz... - przwrócił oczami.
- Wiesz co? Chyba nawet nie chcę... A teraz idź założyć ładną koszulę!

Eren wstał i poszedł do swojego pokoju, przedrzeźniając kobietę po cichu. Za chwilę wyszedł ubrany już udświętnie, jakby w ogóle była taka potrzeba... Chłopak zupełnie czuł potrzeby strojenia się, żeby zrobić wrażenie na rodzinie swojego wroga.

Wkrótce przyszli goście, ale jedynie Jean i jego matka. Okazało się, że jego ojciec też ma coś do zrobienia. Kobiety uśmiechnęły się porozumiewawczo na znak kobiecej solidarności czy coś w tym stylu, przy czym pilnowały zachowań swoich synów.

- Eren, przywitaj się - poprosiła Carla.
- Witam. Bardzo niemiło mi widzieć - uśmiechnął się sarkastycznie szatyn.
- Mi również - odwzajemnił blondyn.
- Jean, zachowuj się!
- Eren, ty też!

Obydwaj zacisnęli zęby, próbując nie dać się sprowokować. Choć ręka sama swędziała, żeby drugiemu pokazać, kto ma rację...

Sama kolacja przebiegała zaskakująco spokojnie w akompaniamencie rozmowy dwóch kobiet. Jakby nagle zapomniały o złamanym nosie Jeana, a zaczęły omawiać tysiące tematów jak to kobiety. Nie obeszło się też bez obgadywania ich synów oraz ich relacji. Zgadzały się ze sobą, że obydwaj są już prawie dorośli, a zachowują się jak małe dzieci.

Tymczasem Eren tylko wzdychał, patrzył w każdą stronę, co chwilę chodził do toalety albo podchodził do okna, żeby tylko nie zwracać uwagi na blondyna przy stole. Także co chwilę patrzył w telefon, mając nadzieję na jakąś wiadomość. Może od... Levi'a? Myśląc o tym, pokręcił głową. Po co Ackermann miałby do niego pisać...A jednak, coś napisał. Zaskoczony Eren z podnieceniem spojrzał na czat, ponieważ nie zdążył odczytać wiadomości na ekranie głównym. Jednak wtedy jego entuzjazm szybko zniknął.

Levi: Nie pójdę z tobą do łóżka ani nigdzie indziej! Przestań do mnie pisać w innych sprawach niż praca! Nie jesteś nawet w moim typie, a znam kilku takich. Z nimi umówiłbym się prędzej niż z tobą!

Za kilka minut jednak doszła druga wiadomość.

Levi: Wybacz, to miało być do kogoś innego. Miłego wieczoru, Eren.

Serce chłopaka zabiło mocniej i nie wiedział, co powiedzieć. Levi mu napisał MIŁEGO WIECZORU. To całe rozemocjonowanie zauważyła Carla, czego nie mogła zignorować:

- Co cię tak cieszy, synu?
- Nic! Zupełnie nic! - próbował ukryć uśmiech.
- Jakaś nowa dziewczyna? - uśmiechnęła się.
- Ee... - spojrzał w bok, próbując coś wymyślić - Tak jakby...
- Może z nią chociaż zostaniesz na dłużej...
- Jeszcze nie wiem... - zaśmiał się niepewnie.

Po kolacji Jean i jego mama szybko wyszli. Eren pomógł Carli posprzątać ze stołu, jednocześnie ciągle myślał o wiadomości od Levi'a. Pomyślał, że go odwiedzi i nic mu to nie szkodzi... Gdy skończył pomagać, oznajmił, że idzie na spacer. Matka kiwnęła głową na znak zrozumienia. Jednak chłopak miał zamiar zaspacerować tylko piętro niżej.

Eren stanął przed drzwiami do mieszkania człowieka z lodowym sercem. To było ciekawe, bo ten człowiek potrafił rozpalić ciało do czerwoności. Chłopak zapukał, a po chwili drzwi otworzył Levi w szlafroku. Po jego włosach skapywała woda, a jego skóra była mokra, jakby jej nie wycierał. Ten widok złapał Erena za serce. Przełknął powoli ślinę, próbując nie poddawać się odczuciom.

- Czego? - spytał trochę zirytowany.
- Nie przeszkadzam? - uśmiechnął się.
- Przeszkadzasz. Właśnie się myłem, kiedy jakiś debil zapukał mi do drzwi.
- Chcę porozmawiać...

Levi westchnął, ale mimo wszystko pozwolił szatynowi wejść. Przeszli do kuchni. Levi oparł się o biały blat i ze skupieniem czekał, aż wyższy obok niego zacznie:

- No więc... - chwilę się wahał, ale potem zdławił cały wstyd. Na jego miejscu pojawiła się buntownicza pewność - Do kogo chciałeś wysłać wiadomość?
- Czemu chcesz to wiedzieć?
- Chcę wiedzieć od kogo jestem lepszy.

Eren powiedział to tak pewnie, że aż Levi'a to zaskoczyło. Do tego chłopak uśmiechał się, jakby był przekonany o swojej racji. Brunet patrzył w bok, próbując wymyślić odpowiedź, która ostudziłaby ego wyższego chłopaka. Bo w tym momencie nawet sam Ackermann wyczuwał, jak wewnętrzny Eren właśnie rośnie do gwiazd. Najgorsze było to, że to znów onieśmielało mężczyznę.

- To było do Jeana.
- No weź, aż tak przewidywalnie? Myślałem, że mnie zaskoczysz jakimś nowym wielbicielem - śmiał się, mówiąc niższym głosem.
- Nawet mi o nich nie mów...
- Żadnemu nie dajesz do siebie dostępu, ale jednego z nich nie odrzucisz.
- O czym ty m...

Levi nie zdążył powiedzieć, bo Eren zatkał jego usta swoim językiem. Przy czym mocno przylgnął dłonią do karku starszego, a ciałem napierał na niego. Drugą rękę opierał o blat. Levi oddał się całkowicie, czując niesamowitą przyjemność wraz z ogromną falą gorąca roznoszącą się po jego całym ciele. Sam niepewnie zaczął błądzić dłońmi po ramionach chłopaka. Wtedy Eren zdecydowanie wsunął już obydwie ręce pod szlafrok starszego, po czym podniósł go na blat. Levi samoczynnie oplótł nogami biodra śniadoskórego.

Chłopak odsunął się od warg bruneta, lekko dysząc. Sam od razu poczuł nadciągającą falę ciepłego podniecenia. Ackermann podzielał jego stan.

- Życzyłeś mi miłego wieczoru - rzekł Eren, uśmiechając się pewnie - Ale to od ciebie zależy, czy będzie miły...
- Eren - gładził jego rozgrzane dłonie swoimi - Zróbmy tak, żeby to był bardzo miły wieczór.

Po wypowiedzeniu tych słów, Levi wsunął ręce na plecy chłopaka, przyciągając go mocniej do siebie. Do tego wpił się w jego wargi zachłannie. Podczas pocałunku przez chwilę błądził dłońmi po łopatkach młodszego, po czym zsunął się na jego tors. Ten dotyk wywołał u Jaegera pezyjemne ciarki. Tam Levi zaczął zdecydowanie rozpinać guziki od koszuli, w czym chłopak mu pomógł. Potem obydwaj przeszli do sznurka od szlafroka, który rozwiązali równie niespokojnie. Za chwilę Levi zaczął pieścić gorącą szyję Erena w bardzo namiętny sposób, a przy tym pocierał palcami o jego przyrodzenie po uprzednim rozpięciu spodni chłopaka. Szatyn lekko zaciskał dłoń na potylicy starszego, drżąc nieznacznie i przygryzając wargę. Czuł, że jego ciało ulega totalnie od tych kilku dotknięć, a przy tym chce więcej. Sam chłopak wolną ręką wodził po całym ciele bladoskórego, a szczególnie upatrzył sobie te najwrażliwsze miejsca. Gdy zatrzymał się na dłużej na członku starszego ten zadrżał i skulił się lekko, co niesamowicie usatysfakcjonowało Erena. Chciał to podtrzymać, kiedy nagle zadzwonił telefon. Levi momentalnie odepchnął chłopaka i chwycił telefon. Chwilę próbował uspokajać oddech, po czym odebrał:

- Co jest? Jestem trochę zajęty... - zaskakująco dobrze wychodziło mu udawanie spokoju, co zadziwiało dyszącego Erena.
- Dyrektor... Jest wściekły... Tylko ty jesteś w stanie mu wytłumaczyć wszystko. On nie słucha mnie ani nikogo... - kobieta mówiła przerażonym głosem.
- Eh... Dobra. Powiedz, że zaraz tam będę - po czym rozłączył się.

Wreszcie mógł odetchnąć. Wcale nie było mu tak łatwo udawać, że wcale właśnie nie robił dorosłych rzeczy... Spojrzał na Erena ze spokojem i wzrokiem prosił o wyrozumiałość:

- Wybacz, Eren. Mam bałagan w pracy, muszę iść. Tatuś Jeana jest trochę charakterny i tylko mnie słucha... Więc ja idę się szybko ogarnąć, a ty wiesz, gdzie są drzwi.

Eren pokiwał głową i uśmiechnął się wyrozumiale, ale w środku zjadała go złość i zazdrość. Był wściekły. Jak ktoś miał w ogóle czelność przerywać im w takim momencie, a szczególnie Erenowi... Przecież on pragnął Levi'a zawsze i wszędzie, w końcu był w nim zakochany.

Do domu wrócił zły i jakby obrażony, a Zeke niestety domyślał się dlaczego. To go troszeczkę bawiło...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro