XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia Eren obudził się w znakomitym humorze, ponieważ on ogólnie miał pozytywne nastawienie do życia. Nawet, gdy nie było po nim widać lub nie dawał żadnych takich znaków, to i tak najprawdopodobniej jego nastrój był w porządku. Z automatu uznał, że to będzie dobry dzień. Z radością zjadł śniadanie, potem trochę pograł, pobawił się z Cici i został zaproszony na imprezę. Bardzo go to ekscytowało, bo dawno już nigdzie nie był, jak na niego. Od tamtej pory nie mógł się doczekać wyjścia. Ciągle szukał sobie rozrywek, aby szybciej zleciał czas. W końcu wpadł na wspaniały pomysł, odwiedzi sąsiada.

Z uśmiechem od ucha do ucha zszedł po schodach, po czym pewnie podszedł do drzwi starszego i zapukał. Chwilę czekał, jednak po otworzeniu mu przeżył lekki szok i zdziwienie. Nieznacznie rozchylił wargi i podniósł brwi do góry, próbując zrozumieć sytuację. Przed nim stał jakiś mały chłopiec o czarnych włosach i bladej skórze. Wyglądał jak kopia Levi'a, ale trochę zmieniona. Jednak też charakteryzował się raczej niezbyt masywną budową, a wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej zaskoczony chłopiec przez chwilę patrzył na wysokiego nieznajomego wielkimi niewinnymi, może trochę wystraszonymi oczami, po czym skierował twarz w bok i zawołał nieśmiale:

- Wujku, ktoś przyszedł!
- Jak wygląda? - z głębi mieszkania było słychać głos Levi'a.

Wtedy chłopiec znów spojrzał na chłopaka, przyjrzał się, nieznacznie mrużąc oczy. Następnie znów przekręcił głowę twarzą do mężczyzny i rzekł:

- Brzydko! Strasznie się patrzy! - zawołał z lękiem.
- Co? - zdziwił się brunet, Eren tak samo - Ma niestarannie związane włosy?
- Mhm... - pokiwał głową.
- Powiedz mu, że mnie nie ma.
- Ej! Przecież cię słyszę! - krzyknął Eren, uśmiechając się.

Jednak w oczach chłopca wyglądało to zbyt groźnie i Eren wyglądał jak potwór, dlatego mały brunet szybko skrył się za Levi'em, który właśnie podszedł i spojrzał na chłopaka dość łagodnie. Pewnie nie chciał jeszcze pobudzać lęku małego towarzysza:

- Czego chcesz, Eren? - westchnął lekko, gładząc chłopca po głowie - Chyba zauważyłeś, że nie mam dzisiaj czasu na głupie dyskusje z tobą...
- Kto to jest? - zapytał szczerze rozbawiony - Masz syna?!
- Nie jestem taki okrutny, żeby karać własne dziecko takim ojcem jak ja - powiedział to tak obojętnie - Poza tym musiałbym najpierw kiedykolwiek być z jakąś kobietą. A on - wskazał na małego bruneta - To jest William, jestem jego wujkiem.

Tutaj chłopiec oderwał się od opiekuna i pobiegł w głąb domu. Eren widział jak ten łapie jakieś zabawki typu samochodzik czy miecz i poruszony zaczyna zabawę, aż chłopak się uśmiechnął. Mały z wielkim zaangażowaniem i energią biegał po mieszkaniu. W podziwianiu przerwał mu kaszel Levi'a. Szatyn od razu skierował wzrok na starszego:

- Co?
- Sam mógłbym zapytać. Przyszedłeś do mnie bez zapowiedzi, nie wiadomo po co... Wyraźnie widzisz, że mam na głowie mniejsze, niż ty, dziecko.
- Nie jestem dzieckiem! - wrzasnął, marszcząc gniewnie brwi - Właśnie nie wiem po co przyszedłem - aż Levi otworzył oczy ze zdziwienia taką reakcją - ale już idę i nigdy nie wrócę!

Po czym pobiegł na górę. Levi obejrzał się za nim, cicho stwierdzając:

- Coś nie wierzę, że nie wrócisz...

Następnie zamknął drzwi i wrócił do przerwanych czynności takich jak gotowanie obiadu. Normalnie nie zajmował się tym i wolał zamówić lub zwyczajnie nie zjeść, ale teraz miał na głowie rozwijającą się istotę. Nie był jakiś spanikowany, bowiem nieraz zostawał opieką dla owego Williama, a chłopiec go lubił. W jego oczach Levi był bardzo przyjazny i miły, a do tego opiekuńczy. Zawsze dbał, żeby malcowi niczego nie brakowało. Przynajmniej chłopiec nigdy się nie skarżył. W rzeczywistości samemu Ackermannowi ciężko szło okazywanie najzwyklejszych uczuć względem kogoś, miał ogólny problem z relacjami, choć nikt się tak nad tym nie zastanawiał. Uznawali, że Levi po prostu taki jest. On też zawsze się starał, choć nie wyznawał tego nigdzie. Jednak William czuł od wujka ciepło, które czasem ciężko było dostrzec.

Wieczorem Eren wrócił z imprezy. Wcale nie tak późno, bo ledwo wybiła 22. Szedł zaskakująco równym krokiem, nie potrzebował nawet poręczy. W głowie jednak jeszcze słyszał hałas muzyki połączonej z rozmowami i śmiechami ludzi. Na cichej klatce zdawało się być przyjemniej po takim obciążeniu słuchu, co chłopak doceniał. Właśnie wchodził na piętro tuż przed swoim. Chwilę popatrzył na drzwi Levi'a, po czym niewiele myśląc podszedł pewnie. Delikatnie zapukał, oczekując na najpiękniejszy obraz tego wieczoru. Zaraz otworzył mu brunet z bliżej nieokreśloną reakcją na twarzy. Przynajmniej Eren miał z tym problem. Natomiast to nie przeszkodziło mu w zręcznym chwyceniu policzka starszego w dłoń i pocałowaniu go. Levi nie umiał się tak po prostu oderwać i nie chciał wzbudzać sensacji, dlatego też pociągnął chłopaka za sobą i zamknął drzwi.

Po dłuższej chwili udało mu się oderwać od wyższego chłopaka, który teraz lustrował go nachalnie.

- Levi... - szatyn rzekł nierównym tonem.
- Cichej - wyszeptał, przykładając sobie palec do ust. Dobrze ukrywał szybciej bijące serce - Dopiero udało mi się go uśpić... Co ty tu robisz, idioto? Jesteś pijany...
- Tylko trochę wypiłem - wyszeptał dojrzalszym tonem - Ale to tylko pobudziło moje pragnienia...

Gdy to powiedział, natychmiast przyparł Levi'a do ściany i zaczął błądzić drżącymi z podniecenia wargami po szyi starszego. Do tego mocno trzymał dłonie na jego pasie. Brunet nie mógł się oprzeć, od razu przymknął powieki, przechylając głowę w bok. Do tego wsunął palce we włosy chłopaka, a drugą dłoń ułożył na silnym ramieniu szatyna. Chwilę to trwało zanim mężczyzna przypomniał sobie o czymś ważnym. Otworzył szerzej oczy, wracając na ziemię.

- Eren... - wyszeptał, wciąż oddając się mimo wszystko pieszczotom - Nie możemy tego zrobić... Tu jest dziecko...
- Śpi... - odpowiedział cicho podnieconym tonem.
- Nie mogę... - wciąż nie odsuwał chłopaka mimo wątpliwości.
- Proszę, Levi - wsunął jedną z rąk pod szarą bluzkę bruneta, na co ten drgnął nieznacznie - Ja muszę. Potrzebuję...
- Dobra. - Nagle udało mu się oderwać chłopaka od siebie - William śpi w pokoju gościnnym, więc możemy iść do sypialni...
- W takim razie chodź - szepnął łagodnie, kojąco dla ucha. Jednocześnie chwycił starszego za rękę i pociągnął.

Levi poczuł wypieki na twarzy, przypominając sobie sytuację sprzed wcale nie tak dawna. Wtedy władczy Eren ciągnął go do sypialni bruneta, jakby to była jego własna. Teraz chłopak był o wiele spokojniejszy, nie uwalniał ego. Jednak to nie powstrzymywało reakcji ciała bruneta ani wyobraźni. Na myśl o ponownym  byciu z Erenem tak blisko czuł narastające ciepło, a do tego serce na innym poziomie bicia. Rosło w nim przyjemne podniecenie, które on ulegle przyjmował.

Niedługo znaleźli się w ciemnej sypialni. Eren z zupełnym spokojem przymknął drzwi, jeszcze obserwując sytuację poza nimi. Następnie w podobnym nastroju usiadł koło Levi'a i bez uprzedzeń ułożył ciężką dłoń na udzie bruneta. Przy czym pochylił się ku jego szyi, którą zaczął odważnie lizać. Levi zadrżał, bo czyny Jaegera potęgowały jego stan. W tym samym czasie dłoń szatyna coraz zwinniej sunęła po udzie bruneta. Następnie chłopak zaczął palcami błądzić po wewnętrznej stronie, tym samym rozchylając nogi mężczyzny. Teraz miał prosty dostęp do krocza, które za chwilę okrył tą samą ręką. Jednak sam poczuł nagły przypływ dodatkowego podniecenia, gdy w jego spodniach zatańczyła dłoń niższego. Chłopak uśmiechnął się lekko, nie mogąc przypomnieć sobie momentu, w którym starszy zdążył rozpiąć jego spodnie. Spodobało mu się to. Jednak Erena i tym razem czekało rozczarowanie. Ledwo zdążyli połączyć wargi w pocałunku, aż nagle usłyszeli krzyk z sąsiedniego pokoju. Następnie doszedł płacz i wołanie wujka.

Dwójka natychmiast odskoczyła od siebie, patrząc sobie w zszokowane oczy. Za chwilę Levi się ocknął pierwszy. Wziął pare głębokich oddechów, aby uspokoić ciało, po czym bez słowa ruszył do pokoju gościnnego.

Eren aż sam nie wiedział co powiedzieć. Nie podejrzewał, że William się obudzi akurat w takim momencie. Miał obawy, że dojdzie do tego trochę później, choć wierzył, że jednak nie. Za chwilę sam postanowił zajrzeć do pokoju, z którego wcześniej dobiegał dziecięcy płacz. I zrobił tak zaraz po zapięciu spodni.

Gdy wszedł przez uchylone drzwi, ujrzał bardzo rozczulający widok. Mały chłopiec tulił się do Levi'a pod kołdrą. Było wyraźnie widać, że bluzka bruneta jest mokra, ale on chyba się nie przejmował. Teraz czule głaskał małego bruneta po głowie, jednocześnie drugą ręką sam otulał go ramieniem. Levi zauważył bruneta i delikatnie wskazał brodą w stronę drzwi. Dał chłopakowi do zrozumienia, że czas na niego. Szatyn wyszedł bez większego sprzeciwu. Był zawiedziony, że znów musiał odpuścić. Teraz jednak nie miał kogo winić, na pewno nie małe dziecko. Mimo wszystko do domu wrócił znów niezadowolony. Tym razem Zeke nocował gdzie indziej, więc Eren uniknął jego głupiego wypytywania itp.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro