XLVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pod wieczór Eren zdecydowanie zadzwonił do drzwi Levi'a, a ten długo szedł, po czym otworzył niepewnie. Kiedy ujrzał w futrynie swoją ukochaną osobę, otworzył szerzej oczy wraz z rumieńcami, a jego serce zaczęło szybciej bić. Bezradnie spuścił wzrok, czując wewnętrzy smutek, a w tym czasie zrobił miejsce dla Erena. Szatyn patrzył na ukochanego zaskoczony jego reakcją, ale mimo to wszedł do środka. Kiedy brunet zamknął drzwi, odwrócił się do chłopaka. Patrzył pytająco, jakby wyczekiwał konkretnych słów:

- Co jest, Levi? - nagle spytał Eren.
- Coś nie tak? - dodał brunet.
- No... - skołował się, powoli przesuwając dłonią po twarzy chłopaka, żeby zbadać jego temperaturę - Dziwnie się zachowujesz... Źle się czujesz? To dlatego uciekłeś?
- Co?! Nie... - spojrzał w bok.
- To czemu? - to zabrzmiało tak ciepło, że aż jeszcze bardziej skrzywdziło bruneta.
- Bo... - chwilę się wahał, po czym niespodziewanie mocno wtulił się w chłopaka.

Wciąż zdezorientowany szatyn od razu wtulił w siebie bruneta, układając dłonie na jego potylicy i plecach. Zaczął go czule głaskać, a przy tym wyszeptał równie ciepło:

- No co się stało, królewno? Powiedz Erenkowi...
- Zrób coś z Flochem! - wrzasnął nagle.
- Co? - niespodziewanie zaśmiał się - Co ci zrobił?
- Jest głupi i mnie wkurza!
- Znaczy to wiesz, on taki jest... - westchnął.
- Powiedział, że chcesz ze mną zerwać. I myślałem, że dzisiaj przyjdziesz to zrobić... Ostatnio tak się zachowujesz, że wszystko się zgadzało... Przestraszyłem się...
- Boże, Levi... - sam się przytulił mocniej, jakby tulił do siebie swoje ukochane dziecko i wyszeptał - Jak mógłbym ci to zrobić drugi raz... Przecież ja cię kocham. A zachowuję się tak, bo... - nagle spojrzał w bok, marszcząc brwi - Yy, nieważne!
- Eren!
- Błagam, Levi... Zrobię wszystko, tylko nie pytaj mnie o to! - prawie, że jęczał - To mnie strasznie zawstydza! Przysięgam!
- Ale to coś poważnego?
- Cholernie poważnego.
- Martwię się...
- Nie, nie, nie! - złapał go za rączki - To nic z takich rzeczy! Wszystko dobrze, słyszysz?
- No... Dobra, ale co z Flochem?
- A co ma być?
- Ja go nie chcę... Obok ciebie i w ogóle w klubie...
- No... Za klub nie mogę odpowiadać.
- Ale możesz go spławić...
- To nie takie proste...
- A dlaczego niby? Powiedz, że nie podoba mi się, że jest obok ciebie i ma spierdalać.
- Wiesz... - westchnął - Dawno temu... Zrobiliśmy to... Teraz boję się, że mnie wyda i będę mieć problemy. Szczerze mówiąc w ogóle tego nie pamiętam, ale wiem, że coś było.
- Eren, ale to będą też jego problemy. Poza tym... Naprawdę chcesz mnie niepokoić z takiego powodu?
- No nie...
- To mu powiedz.

***

Rano w szkole Eren właśnie tulił Levi'a, kiedy podszedł Floch zaskoczony sytuacją. Brunetowi nie chciało się odwracać, więc dalej ogrzewał się w ramieniu starszego, kiedy sam szatyn starał się być jeszcze czulszy w stosunku do starszego, kiedy zobaczył rudowłosego.

- Jeszcze mu nie powiedziałeś, Eren? - spytał rudowłosy.
- A czego? - sam zainteresowany również spytał.
- Że to koniec. Przecież już miałeś dość...
- Przestań sobie tworzyć bajki, Floch. Kocham Levi'a i mam zamiar z nim żyć. A ty lepiej unikaj naszego towarzystwa, bo mojej królewnie się to nie podoba.
- Co on ma do gadania? - nagle prychnął śmiechem Floch.
- Oj ma bardzo dużo. Ale po co ma się męczyć na takich jak ty? Lepiej, żeby oszczędzał usta na inne czynności, co? Ty chyba najlepiej o tym wiesz, jak używać ust i nie tylko...

Chłopak chwilę nie wiedział co powiedzieć, taki był zszokowany. Potem poczuł narastający gniew i odszedł od dwójki gniewnym krokiem. Eren uśmiechnął się, po czym pocałował bruneta w czoło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro