XXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Levi zdecydował się nie iść do szkoły we wtorek, jednak w środę już musiał. Właśnie siedział przy śniadaniu razem z matką, która wciąż nie odpuszczała i pragnęła wyciągnąć od syna jak najwięcej informacji na temat jego nowej sympatii. Chłopak jednak wciąż udawał, że zupełnie nie wie o co jej chodzi, jaki chłopak coo... Nieważne, że już się przed nią przyznał, że go ma. Oficjalnie nie mógł jej powiedzieć z obawy, że ta kolejnego zabierze do swojej agencji. Jednak tak naprawdę Kuchel nie mogła się dowiedzieć, że Levi jest w bliskich relacjach z dzieckiem Grishy i tej dziuni, która "złapała go na dziecko". Brunet nasłuchał się już wystarczająco dużo o ojcu Erena, żeby nie chcieć prowokować matki jeszcze bardziej. Tak jak Zeke'a akceptowała i go bardzo lubiła, tak jego młodszego brata znienawidziłaby. Gdyby jeszcze się dowiedziała, co syn jej byłego kochanka zrobił jej jedynakowi... W pewnym momencie Levi faktycznie zawiesił się, a przy tym delikatnie unosił kąciki ust w górę. Czule, a zarazem tępo spoglądał w niewiadomym punkcie. Ogólnie myślał o Erenie i o jego uroczym uśmiechu. Do tego bezczelny wzrok, którego właściciel nie umie usiedzieć spokojnie w miejscu. I jeszcze jego pełne uczuć serce... Levi również pamiętał wciąż, co przeżył z Jaegerem dwa dni temu. Byli tak blisko siebie jak Ackermann z nikim nigdy nie był. I nawet nie chodziło o ilość zbliżeń... Oni naprawdę złączyli się duszami, jakby odnaleźli wszelkie źródło spełnienia.

- Levi - zawołała przyjemnie Kuchel, widząc rozkojarzenie syna.
- Co? - nagle oprzytomniał i spojrzał na matkę.
- Kenny do nas przyjedzie na kilka dni.
- Co?! - otworzył szerzej oczy.
- No mi też się to nie podoba... - burknęła, patrząc w bok i krzyżując ręce - Ale to nasza rodzina, a on nie chce się zatrzymywać w hotelu.
- Co tu będzie robił?
- Musi załatwić parę spraw. Mam nadzieję, że będzie tu tylko spał.
- Mamo, nie jestem małym dzieckiem...
- To nieważne. On nie ma swoich dzieci, dlatego ciebie zawsze będzie tak traktować. Nie zgadzaj się na żadne z jego głupich pomysłów, rozumiesz?
- Nie mam zamiaru... Mam swoje sprawy.
- No wiem - uśmiechnęła się - Musisz się spotykać ze swoim chłopcem. Poznam go kiedyś?
- Mam nadzieję, że nie.

Levi szybko dopił sok, po czym wstał i ruszył do szkoły. Nie miał ochoty kontynuować rozmowy, a jednocześnie chciał już zobaczyć swojego ukochanego.

Kiedy brunet dotarł do najbardziej ulubionego przez uczniów miejsca, napisał do Erena wiadomość z pytaniem, gdzie teraz jest. Chłopak dłuższy czas nie odpowiadał, co faktycznie ruszyło bruneta. Przez jakiś czas się powstrzymywał, ale musiał napisać kolejną wiadomość. W końcu zauważył, że szatyn coś zaczyna pisać, co wywołało w nim ekscytację. Uważnie obserwował ekran telefonu, ale nagle Eren przestał. To zaniepokoiło Levi'a. Finalnie wyszło na to, że wypisuje iracjonalne wiadomości do chłopaka. Naprawdę martwił się, dlaczego Eren nagle zmienił zdanie. Normalnie nie ruszałoby go to tak, ale teraz pierwszy raz od dłuższego czasu był z kimś, w kim był naprawdę zakochany. W dodatku nie tak dawno temu przeżyli razem te chwile, których nie mógłby dzielić z każdym. Tylko z Erenem.

Brunet niecierpliwił się, kiedy nagle poczuł czyjeś ciepłe i opiekuńcze ręce obejmujące jego ciało od tyłu. Od razu poznał w tym chwycie szatyna. Szczerze rozbawiony Jaeger nie miał zamiaru powstrzymywać się przed odważnym pieszczeniem szyi niższego, ale tylko po to, żeby go sprowokować. Brunet natychmiast go odsunął od siebie, po czym odwrócił się i spojrzał z wyrzutem.

- Nie dasz buzi swojemu chłopakowi? - Eren uśmiechał się, jak gdyby nic.
- Dyrektor może nas zobaczyć... - burknął brunet.
- A czym tym razem uraziłem moją królewnę, jeśli mogę wiedzieć? - od razu wyczuł, że Levi jest nie w humorze.
- Nie odpisałeś...
- Wiesz... Chciałem, ale telefon mi się rozładował.
- Mhm, jasne - odwrócił się tyłem do niego i skrzyżował ręce na torsie.
- Jeśli chcesz, możemy iść do łazienki i ci to wynagrodzę.
- Nie ma mowy! Jeszcze ci mało?
- Dobra, daj spokój! - zaśmiał się - Mój limit zwiększył się do sześciu razy...
- Co? - spojrzał na niego z przerażeniem - Nigdy więcej nie pójdę z tobą do łóżka na więcej niż dwa razy.
- Tylko tak mówisz, słońce... - uśmiechnął się zalotnie - Przed innymi sobie udawaj, ale mnie nie oszukasz... Uwielbiasz to ze mną robić.

Wtedy brunet już nie odpowiadał tylko spojrzał w bok, jakby w zastanowieniu. Po dłuższej chwili Eren czule objął ramiona starszego, przelotnie skradł z jego ust pocałunek i z uśmiechem rzekł:

- Dobra, królewno... Teraz idę na sprawdzian, bo mnie ta baba zje czy coś... Gdzie się później zobaczymy?
- Przyjdę do klubu.
- Więc... - brzmiał dość dojrzale jak na jego młodzieńczy zapał - Będę czekał.

Kiedy szatyn odszedł, Levi przyłożył palce do ust, przypominając sobie o tym, że przed chwilą dotknęły ich wargi Erena. Tępo patrzył w kierunku, w którym oddalił się chłopak, a przy tym miał wzrok pełen emocji. Nawet wyczuwał ciepło, które oplatało całe jego ciało i pobudzało motylki w brzuszku do śmiałej aktywności. Charakterystyczne uczucie złudnego bólu prowokowało również serce do bicia na swój sposób. Nagle brunet odruchowo spojrzał w stronę osoby szturchającej go.

- Em, Levi... - zaczął niepewnie Zeke - Rumienisz się...
- Co?! Nieprawda! - otworzył szerzej oczy, od razu zakrywając policzki - To przez dzisiejszą pogodę... - burknął, patrząc w bok.
- Właściwie jest dzisiaj dość ciepło... - zaśmiał się, drapiąc w tył głowy - Ale to nie to chciałem ci powiedzieć... Mamy jeszcze jeden, ostatni projekt do zaliczenia.
- Ech... - westchnął z niezadowoleniem - Nie lubię z tobą pracować...
- Prosiłem, żebyśmy mogli osobno to zrobić, ale nie udało się... Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu. Teraz powinniśmy iść na lekcję.

Brunet tylko pokiwał posłusznie głową, nie chcąc kontynuować rozmowy.

Na lekcjach Levi wydawał się średnio obecny, ciągle błądził gdzieś w chmurach. Jego wyraz twarzy był o wiele delikatniejszy niż zwykle. Zawsze miał tę swoją wrażliwość, jednak tym razem posiadał jeszcze pogodniejsze rysy. Ledwie opierał się na łokciu i z takim samym zaangażowaniem słuchał nauczyciela... Sprawiał wrażenie nieobecnego. Jedynie czasem wyraźnie unosił kąciki ust w górę, jakby przypominał sobie coś... Jednak Zeke'owi brakowało odwagi zapytać, o co tak właściwie chodzi jego przyjacielowi. Ostatnim razem widział go w podobnym stanie, kiedy brunet zakochał się w praktykancie, gdy byli jeszcze w gimnazjum... Jednak teraz w towarzystwie Ackermanna nie było żadnej takiej osobowości. No chyba, że... Nie. Zeke od razu pokręcił głową, karcąc się za swój domysł.

Za to Eren w tym czasie jak zwykle był bezczelnym nastolatkiem, którego nigdy za bardzo nie obchodziły lekcje. Jednak tym razem także szczególnie nad czymś dumał, a przy tym uśmiechał się tak niewinnie jak nigdy. To zadziwiało Armina, chociaż domyślał się, dlaczego chłopak tkwi w takim stanie.

Po lekcjach, kiedy Eren zobaczył Levi'a na zajęciach w klubie, od razu zaczął się popisywać. Robił naprawdę głupie rzeczy, których normalnie nie zrobiłby pod nadzorem Niccolo. W końcu jednak przypadkowo wysypał mąkę, tworząc dużą chmurę. Sam dostał w twarz, więc teraz wyglądał wyjątkowo zabawnie. Aż nawet udało mu się rozśmieszyć bruneta, chociaż ten ograniczył swoją reakcję do subtelnego uśmiechu. Jednak Eren widział w tym więcej i wiedział, że udało mu się zrealizować plan. Przewodniczący miał dużo cierpliwości, ale w końcu westchnął ciężko i stwierdził:

- Dobra, Eren, idź już. Widzę, że dzisiaj nie możesz się na tym skupić... Tylko, żeby się nie skończyło dziećmi.
- Niccolo! - wrzasnął Levi.
- Postaramy się - zaśmiał się Eren, usuwając z siebie mąkę.

Szatyn pewnie chwycił starszego za rękę, po czym biegiem poprowadził go do łazienki. Tam wciągnął bruneta do kabiny i wtedy bez uprzedzania pocałował go mocno. Ackermann bez sprzeciwu odwzajemnił, układając stęsknione dłonie na ramionach chłopaka. Jednak szybko zaczął zachłannie błądzić nimi po całym śniadoskórym, jakby chciał go na swoją własność. Za to Eren nie pozostawał w tyle. On równie łapczywie dotykał Levi'a gdzie tylko mógł, szukając jego najwrażliwszych punktów. Ponieważ zaczęli mocno, równie szybko zmęczyli się. Szatyn oderwał usta od bruneta, dysząc głęboko, ale nie spuszczał wzroku z oczu starszego. Odważnie lustrował go, zapewniając o swojej uległości wobec uczucia. W tej jednej rzeczy nie potrafił dominować, był w pełni oddany chłopakowi przed nim. Levi odwzajemniał szczere spojrzenie, chociaż jemu wcale nie wychodziło tak łatwo przyznawanie się do miłości. Był pewny tego, co czuje. Jednak to zawstydzało go... Dawno nie musiał mierzyć się z tym uczuciem, a tym bardziej dzielić się nim. Platoniczna miłość do Erena była bezpieczna i komfortowa, a do tego na swój sposób piękna. Teraz brunet strzegł miłości razem ze swoim ukochanym i przez to czuł niepewność. W końcu to uczucie już nie zależało tylko od niego...

- Levi... - uśmiechał się szatyn, dysząc - Ja... Czekałem na to cały dzień.
- Zgrywasz się, jak zwykle... - burknął brunet, patrząc w bok.
- Przysięgam, Levi. Gdy tylko cię zobaczyłem, miałem ochotę cię pocałować. A nawet...
- Nie będę tego robił w szkole.
- Chodźmy do ciebie.
- No wiesz co...

Eren posłał chłopakowi jednoznaczny, pełen nadziei uśmiech. Levi przez dłuższą chwilę marszczył brwi, ale w końcu przewrócił oczami i uśmiechnął się delikatnie. Pokiwał głową na znak, że się zgadza. To obudziło w wyższym niewyczerpaną ekscytację, aż miał ochotę na własnych rękach zanieść starszego do domu. To jednak mogło być zbyt ryzykowne, chociaż dwójka i tak już narażała się dość konkretnie. Szczególnie Eren... Pewnie plotki o nich już musiały się gdzieś powoli rozwijać, bo sam Jaeger stale był na językach innych. Ackermann też zdążył wyrobić sobie pewien status, jednak w tym wypadku Eren zdecydowanie zwyciężał pod względem popularności.

Para szybko znalazła się u Levi'a, gdzie przeszli do rzeczy. Zaraz po zdjęciu butów poszli na kanapę, a w drodze już wymieniali się namiętnymi pocałunkami. Kiedy opadli na miękką powierzchnię, śniadoskóry uśmiechnął się zadziornie, po czym pewnie podwinął koszulkę starszego do góry. Już miał zamiar zbliżyć mokry język do nagrzanej skóry bruneta, kiedy dwójka nagle usłyszała kroki dochodzące ze schodów. Najpierw spojrzeli na siebie zszokowani, po czym natychmiast oderwali się od siebie i próbowali doprowadzić swoje ciała do normalności. Szczególnie widoczne wypieki oraz szybsze oddechy, które sugerowały jedno... Kiedy tak obydwaj sami przed sobą grali spokojnych, do salonu wszedł jakiś wysoki mężczyzna.  Levi, widząc go, odetchnął z ulgą. Zaskoczony Eren spojrzał pytająco na chłopaka, nie rozumiejąc jego nagłej zmiany. Przecież wstydził się przed innymi...

- Kenny, nie strasz mnie - westchnął brunet, jakby już totalnie wyluzowany - Myślałem, że to znowu któraś z tych bab mnie obserwuje...
- No cóż... - zaśmiał się mężczyzna - Głupio wyszło. Faktycznie mogłem cię uprzedzić, kiedy będę.
- Nic się nie stało... - odpowiedział Levi. Eren spojrzał na niego z wyrzutem typu: Jak to nic się nie stało?!
- Dobra, dobra - zaśmiał się znowu - Mam coś do załatwienia, wrócę późno... Ale zanim wyjdę, mogę poznać twojego kolegę?
- Tak, tak! - ożywił się brunet - To Eren! Domyślasz się pewnie, że to mój chłopak...
- Cześć - Kenny zdecydowanie podał dłoń nieznajomemu - Levi zawsze miał gust do ładnych chłopców...
- Cóż... - zaśmiał się Eren, odwzajemniając uścisk.
- Mam tylko nadzieję - teraz zabrzmiał poważniej - że nie jesteś kolejnym frajerem, który jedynie zabawi się Levi'em... - ścisnął mocniej dłoń młodszego.
- Ależ skąd! - tutaj szatyna aż przeszedł dreszcz przez przenikliwy wzrok mężczyzny - Jestem jak najbardziej poważny w stosunku do Levi'a. Nie mam zamiaru się nim zabawiać...
- W takim razie cieszę się - uśmiechnął się, przerywając uścisk - Dobrze... Więc bawcie się dobrze i pamiętaj, Eren, Levi to nie zabawka.

Jaeger nie miał pojęcia co myśleć o czymś takim. Poznał kolejną osobę z rodziny Levi'a i ta również okazała się być bardzo opiekuńcza w stosunku do najmłodszego Ackermanna. Tylko, że w trochę inny sposób. Poza tym Levi przy nim był bardziej otwarty. W ogóle nie wstydził się swojego chłopaka, a tym bardziej tego, kto nim jest. Tylko ten Kenny... Wywarł presję na Erenie i zmusił go do potwierdzenia ważnej rzeczy. Normalnie chłopak nie miał z tym problemu, bo był pewny, jednak samo narzucanie mu czegoś... Drażniło go i nie lubił się podporządkowywać innym, a Kenny wyraźnie tego oczekiwał. Może niekoniecznie tego, jednak jego ton... Oj, nie do Erena z takim czymś. No chyba, że to Levi... Levi'owi ulegał, chociaż tego też nie lubił. Właśnie dlatego dzisiaj mógł już zapomnieć o seksie, a musiał się ograniczać do jakichś czułości, a przy tym wysłuchiwał marudzenia na rodzinę. O dwóch ważnych w życiu Levi'a kobietach już słyszał, więc przyszedł moment na niedawno poznanego Kenny'ego. Ten również bardzo kochał swojego siostrzeńca i dzielnie pomagał w wychowywaniu go, znał też sekrety chłopaka, których ten nie chciał zdradzać matce. Na przykład o swoim pierwszym pocałunku z Zeke'iem. Kuchel widziała między swoim synem a blondynem bliższą więź, ale nigdy nie podejrzewała, że mogli być ze sobą na tyle blisko... W dodatku Kenny nigdy nie powiedział siostrze, czego Levi nie chciałby, by ta wiedziała. Stąd też otwarcie przedstawił Erena. Nawet, gdyby wymienił jego nazwisko, na mężczyźnie nie zrobiłoby to wrażenia. Miał swoje zdanie na temat romansu Kuchel z Grishą i w ogóle nie winił matki Erena, a już szczególnie jego samego. Chociaż mógłby żartować, że historia lubi się powtarzać. Jednak ten super wujek był święcie przekonany, że Levi jest zawsze raniony i dlatego ma niepowodzenie w miłości. To nigdy nie jest jego wina. Dlatego kiedy ma okazję, daje do zrozumienia to samo. Nie dochodzi do niego, że to zawsze brunet jest winny, bo nie jest w stanie się zakochać. Znaczy tak było, dopóki nie spotkał Erena... Oprócz tego Kenny zawsze miał głupie pomysły, które chętnie realizował z małym siostrzeńcem. Chociaż nie wszystkie były aż takie głupie... Niektóre dawały mu choć trochę tej dziecięcej radości, jaką ograniczało życie w luksusie. Czasem mógł się skaleczyć czy poobijać i to głównie to nie podobało się Kuchel. Nie chciała, żeby Levi doznawał przykrych rzeczy. Nawet, jeśli te były mu potrzebne tak jak każdemu dziecku do dalszego rozwoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro