XXXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cała grupa już zbierała się w miejscu, z którego mieli odjeżdżać. Każdy już tylko czekał na znak, a w międzyczasie dojadali coś lub dopijali. Jeszcze toczyły się rozmowy o niczym, byle zabić czas. Eren właśnie rozmawiał z Arminem, bo wyszedł wcześniej od Levi'a. Blondyn znów był przygnębiony i nie chciał za dużo mówić, co niesamowicie irytowało szatyna. Rzucał gniewne spojrzenia Jeanowi, a ten tylko przewracał oczami. Według niego Eren w ogóle nie powinien się w to mieszać, bo to nie była jego sprawa. Nawet nie zrozumiałby ich spraw, bo był za głupi zdaniem wyższego. Nagle Levi wpadł na Jeana, co go momentalnie speszyło. Dwójka przez chwilę patrzyła na siebie, czując rosnący wstyd. Wreszcie oderwali od siebie oczy i ze spuszczonymi w dół głowami odeszli w swoje strony. Brunet szybko podbiegł do Erena i natychmiast wtulił się w niego. Ten przez chwilę był zaskoczony, po czym uśmiechnął się czule:

- Co się stało, Levi? Już się stęskniłeś?
- Mhm... - wymamrotał.
- Ja zostawię was samych... - blondyn uśmiechnął się przyjaźnie, chowając swój smutek. Następnie odszedł mimo sprzeciwu przyjaciela.
- Co się stało? - spytał brunet, patrząc w stronę Arlerta.
- Znowu ma problemy z Jeanem... - warknął nieprzyjemnie szatyn.
- Może nie powinieneś się w to mieszać...
- Jak mam się nie mieszać, jeśli ktoś krzywdzi mi przyjaciela?
- Oni najlepiej wiedzą, o co chodzi. Gdyby Armin chciał twojego udziału w ich sprawach, powiedziałby ci.
- On taki nie jest... - syknął - W tych sprawach jest wstydliwy... Nie powie mi.
- Zapomniałeś, że też jesteś w związku...
- Jak mógłbym zapomnieć? - uśmiechnął się, układając dłoń na głowie starszego - Jestem z najcudowniejszym chłopakiem na świecie. A wiesz jak nam dobrze w łóżku?
- Tylko w łóżku? - burknął czepialsko.
- Szczerze mówiąc gdziekolwiek. Ważne, że z tą małą marudą.

Wtedy Levi poczuł cieplejsze wypieki na twarzy mimo swojej lekkiej irytacji. Szatyn zauważył to i z pewną miną po prostu chwycił w dłoń policzek bruneta, po czym cmoknął go krótko.

Niespodziewanie z nieba spadł potężny deszcz. Dosłownie oberwanie chmury. Eren automatycznie schował ukochanego w swoich ramionach tak, żeby go jakkolwiek ochronić przed intensywną ulewą, a jednocześnie odruchowo spojrzał w górę. Zawiesił się na chwilę, po czym pobiegł z niższym pod najbliższy daszek. Reszta postąpiła podobnie. W końcu powrót przełożono za kilka godzin, a narazie wszyscy mieli siedzieć w ośrodku. Tylko, że wciąż lało z krótkimi przerwami. Wszystko prawie pływało na zewnątrz, co uniemożliwiało jazdę. To frustrowało Levi'a niesamowicie, przez co w końcu się zdenerwował i wrócił do swojego poprzedniego pokoju.

Wieczorem brunet już był mniej zdenerwowany, chociaż nadal mu nie przeszło. Właśnie melancholijnie spoglądał w wielkie okno. Zaraz do pokoju wrócił niesamowicie rozbawiony szatyn, a Ackermannowi zajęło kilka sekund, żeby nosem wyczuć powód zadowolenia chłopaka. Eren jak gdyby nic przytulił się do pleców ukochanego i zaczął się do niego dobierać, ale tak niewinnie:

- Chodź, Levi, idziemy się ruchać - wymamrotał śniadoskóry w kark starszego.
- Jak ruchać to nie... - burknął - To słowo w ogóle nie jest romantyczne... A poza tym jesteś pijany...
- Och, ja potrafię być bardzo romantyczny! Mogę ci nawet powiedzieć wierszyk!
- Ciekawe jaki... - westchnął.
- Na górze róże, na dole drewno, daj mi dupy, moja królewno.
- Wiesz co, Eren... - spojrzał w jego stronę niezadowolony.
- Nie obrażaj się no... - uśmiechnął się zalotnie i zaczął powoli majstrować przy rozporku bruneta - Wiem, że chciałeś już jechać, ale... Znam sposób, żeby minął ci miło czas.
- Nic nowego mi nie pokażesz...

Eren już nie odpowiedział tylko zaangażował się w swoje czynności. Zaczął składać czułe pocałunki na szyi bruneta, a przy tym jego niespokojne dłonie weszły pod spód spodni ukochanego. Levi momentalnie przechylił głowę w bok, mrużąc powieki. Po prostu ulegał miłości, jaka biła od uroczego chłopaka. Ten potrafił go już zbajerować w kilka sekund, a starszy nie mógł się oprzeć. Cicho zastękał, kiedy poczuł na swoim sutku mokry opuszek palca młodszego, a także zdecydowany chwyt w swojej bieliźnie. Aż sam zaczął trochę poruszać biodrami, czując ogarniające go fale podniecenia połączenie z ciepłem. Eren również zaczął szybciej oddychać, będąc drażnionym w swoje krocze. Levi sprawnie, choć w pół świadomie ocierał się o niego dość intensywnie, co dawało jakieś reakcje. Za to sam Ackermann miał mieszane odczucia, ponieważ szatyn dotykał go wszędzie, tylko nie w centrum... To było bardzo delikatne, a jednocześnie pobudzało.

- Och, Eren... - westchnął brunet - Robię się twardy...
- Twardy... - zaśmiał się szatyn, przechodząc wargami po rozgrzanej skórze chłopaka, aż doszedł do jego ucha, które przygryzł, nie zaprzestając swoich innych czynności - Przy mnie miękniesz i twardniejesz jednocześnie. Czyż to nie wspaniałe uczucie?
- Eren... - westchnął jeszcze, po czym przekręcił się na tyle, żeby chwycić policzek wyższego i pocałować go czule.

Dwójka wymieniała namiętne muśnięcia, kiedy Eren pozbył się z bioder starszego ubrań. Za chwilę, mocno naciskając na skórę ukochanego, wjechał pod jego koszulkę. Tam palcami drażnił jego obydwa sutki, prowokując go do niespokojnych ruchów i mimowolnych odgłosów podczas pocałunku. Po dłuższym czasie Eren z ciepłymi wypiekami na twarzy oderwał się od równie zarumienionego Levi'a, po czym przeszedł do następnej czynności. Narwanym ruchem rozerwał zębami saszetkę z żelem, po czym rozprowadził go na swoich palcach. Za chwilę wsunął te prosto w niższego, na co ten zastękał i zrobił grymas na twarzy, spinając wszystkie mięśnie. Ulegle przyległ do szyby, wypinając się nieco, a przy tym przymknął powieki. Sam zaczął trochę poruszać biodrami, a właściwie całym ciałem, zwiększając sobie doznania. Szatyn przygryzał wargę, dzielnie rozciągając Ackermanna. Ten widok pobudzał go i rozpalał, a on czuł coraz większą chęć wypełnienia ukochanego. W tym momencie podniecało go już wszystko, a alkohol we krwi podkręcał to całokształt. Nawet oddech bruneta na szybie w postaci pary rozkochiwał go w sobie, przez co chłopak długo nie wytrzymał i... Chwilę później Jaeger wyjął ze starszego palce, po czym sam wszedł w niego, przytrzymując go w biodrze. Przy tym westchnął głęboko, mrużąc nieco powieki. Levi odpowiedział krótkim jękiem, zginając palce u rąk i otwierając szerzej oczy.

Zielonooki zaczął się poruszać od razu, przygryzając wargę. Levi za to ulegle szedł za ruchem młodszego, czując go całym sobą. Na początku mógł zatrzymywać własne odgłosy, ale w pewnym momencie biodra szatyna oszalały. Teraz Levi mimowolnie wydawał z siebie różne dźwięki, opuszczając powieki prawie całkiem. To trwało jakiś czas, kiedy nagle szatyn wyszedł ze starszego i pociągnął go na łóżko. Brunet nawet nie zdążył zauważyć, a młodszy już złapał go w udach i zaczął pieścić wargami krocze. Levi natychmiast wsunął drżącą dłoń we włosy chłopaka, wykrzywiając twarz w rozkoszy. Język szatyna tańczył z niezwykłą gracją i otwartością, a jednocześnie dokładał do tego namiętność dobrze znaną dwójce. Ackermann w reakcji na dotyk poruszał mimowolnie niespokojnym i nagrzanym ciałem, a do tego odchylał głowę do tyłu, opuszczając powieki. Wystękiwał niejednoznacznie... Raz chciał, żeby Eren robił to wolniej, raz szybciej, raz mocniej i tak dalej... A przy tym wszystkim ciągnął chłopaka za włosy, co tylko jeszcze bardziej podniecało Jaegera. Nagle znów się oderwał i zszedł z łóżka, co zaskoczyło bladoskórego. Z ciekawością i z podnieceniem na twarzy spoglądał na młodszego, ale ten szybko wrócił.

- Teraz zrobię coś, ale musisz mi w pełni zaufać - rzekł szatyn z ciepłem w oczach.
- Nie chcę... - odpowiedział niepewnie.
- Oj, Levi... - zaśmiał się uroczo - Obiecuję, to będzie przyjemne dla nas obydwu.
- Hmm...

Chłopak dalej posyłał starszemu uśmiech, po czym zbliżył do jego warg swoje i pocałował go krótko. Wtedy brunet się zgodził, kiwając głową na tak. W odpowiedzi na to śniadoskóry po prostu zaczął realizować swój plan. Wyjął zza pleców jakąś czerwoną chustę, po czym sprawnie przywiązał nadgarstki ukochanego do poręczy łóżka. Zdziwiony brunet patrzył na podekscytowanego i ucieszonego na ten widok Jaegera, i pytał oczami. Ten jednak znów posłał mu niewinny śmiech pełen rozkoszy:

- Zawsze chciałem coś takiego z tobą zrobić. Właściwie to jedna z wielu rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić... - spojrzał w bok ciut zawstydzony - Tak naprawdę chciałbym z tobą zrobić wszystko, co tylko możliwe...
- Ale... Po co, Eren?
- ,,Po co"? - znów skierował wzrok na starszego, podwijając jego koszulkę do góry. Następnie opuszkami drażnił jego skórę, na co ten drżał - Bo chcę to wszystko robić z osobą, którą kocham. Chcę jej dawać największą przyjemność tego świata. Nie tylko sprawiać, że będziesz dochodził, ale też doprowadzać cię do płaczu ze szczęścia...
- Eren... - poczuł nagłe, szybsze bicie serca w reakcji na kolejne już wyznanie zakochanego chłopaka.

Eren chwilę patrzył na zaczerwienioną twarz Ackermanna, po czym zacisnął wargi z bezsilności i zbliżył je do sutków bruneta. Przez chwilę pieścił chłopaka, używając ust, ale szybko doszedł język. Uśmiechał się pod nosem, słysząc od Levi'a, że mu dobrze. Jaeger starał się, żeby jego ukochany odlatywał na inną planetę. Po dłuższym czasie Eren zdecydowanie wszedł w starszego. Już nie hamował się, jego biodra odważnie i zdecydowanie dążyły do rozwijającej się rozkoszy. Prawie, że ulegle dyszał w stronę Levi'a, uważnie obserwując, co temu akurat pływa w oczach. Widział tam swoje odbicie na tle bezwzględnego oddania wobec aktualnej chwili. Powiększone źrenice bladoskórego świadczyły o jego doznaniach, które powoli osłabiały go. Już ciemniało mu w oczach, a on nie wiedział, gdzie to dąży... Bezmyślnie szedł za dzikim ruchem bioder Erena, który odczuwał podobnie. Przygryzał wargę oraz marszczył brwi, trzymając mocno biodra starszego. Jednak sam Ackermann wyczuwał w tym ciepłą opiekę i bezpieczeństwo. Było mu niesamowicie komfortowo, co nawet utrudniało trzymanie orgazmu do ostatniej chwili. Potrafił wytrzymać dość długo, ale przy Jaegerze jego umiejętności coraz bardziej słabły. To dlatego, że młodszy bardzo się starał, robił dla Levi'a wszystko. Nie tylko w łóżku, on oddawał się związkowi w pełni. Był tak pewny w tym jak w niczym, nawet trochę zatracał się. Tylko sam Ackermann wiedział, jak dużo Eren daje z siebie. To jeden z powodów dlaczego brunetowi w ogóle nie nudził się chłopak. Był po prostu wspaniały. Kiedy tak obserwował ledwo wytrzymującego Erena, wyszeptał tuż przed jego ustami:

- Eren... Kocham cię... - opuścił powieki i odchylił głowę do tyłu, oddając się mocnym doznaniom, a przy tym doszedł.
- Oh... Levi... Ja ciebie... Ja ciebie też kocham, Levi! - skończył chwilę po nim.

Po wszystkim dwójka oddychała szybko, leżąc naprzeciwko siebie i obserwując swoje twarze. Do tego Levi ze słabością gładził jeszcze ciepły policzek młodszego. Eren posyłał mu uśmiech, zamykając drobniejszą dłoń w swojej.

- Eren... - rzekł niepewnie Levi.
- Tak? - spytał szatyn.
- Jeszcze nie chcę spać...
- Ja też.
- I co teraz?
- Nic. Będziemy tak leżeć, aż nam się znudzi. Ale nie wiem kiedy mi się znudzi patrzenie na takiego słodziaka jak ty.

Brunet tylko uśmiechnął się delikatnie, po czym wtulił się w ciepły tors chłopaka.
***

Ranek zaczął się tak samo. Wszyscy stali i czekali na znak, że mogą odjeżdżać. Eren i Levi również już byli gotowi, a szczególnie brunet. Wiercił się, jakby nie mógł ustać w jednym miejscu. To nic dziwnego, bo był dość obolały... Nagle zadzwonił do niego Zeke, co zaskoczyło bruneta. Jednak odebrał:

- No co? - zapytał niemiło Levi, ale każdy był do tego przyzwyczajony.
- Jak tam wyjazd? Potrzebujesz pomocy, bo miałeś przyjechać wczoraj, a nadal cię nie ma???
- Co? Nie...
- Kto to? - wtrącił się Eren, umiejętnie spoglądając w ekran telefonu.
- Zeke...
- O, daj mi go - niby delikatnie wyrwał brunetowi telefon i przystawił do ucha - No cześć, braciszku. Czy mógłbyś przestać traktować mojego chłopaka jak małe dziecko?
- Nie, bo nie umiesz o niego zadbać.
- Zadbać? - zaśmiał się - W takim razie nie wiem skąd te malinki na jego szyi...
- Nie zaczynaj... - westchnął Zeke.
- Zrobiliśmy to sześć razy - uśmiechnął się z zachwytu - Wyobrażasz to sobie? Sześć razy...
- Eren... - chłopak mu przerwał.
- Sześć razy ruchałem ci krasza.
- Jesteś żałosny - warknął, po czym rozłączył się.

Za chwilę Levi spojrzał z wyrzutem na chłopaka, a ten zapytał zaskoczony:

- Co zrobiłem nie tak, królewno?
- Więcej nie pójdziemy do łóżka - warknął, po czym poszedł usiąść w autokarze z dala od Erena.
- Ej, no! Zaczekaj, kochanie! - popędził za chłopakiem - Przepraszam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro