XXXIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło parę dni od momentu, w którym Eren poczuł się faktycznie gorszy od byłego swojego chłopaka. Był na tyle zakochany, że przestał rywalizować i udowadniać swoją wyższość, a jedynie ulegał zazdrości i poczuciu niepewności. Dręczyło go to... Tylko Levi pozwalał mu zapomnieć na moment, bo Eren miał świadomość, że ten słynny Erwin pomieszkuje sobie u Ackermannów. Praktycznie rzecz ujmując, Levi częściej widywał blondyna niż Jaegera. Niby Smith znikał na całe dnie, a wracał tylko na noc, a Levi właściwie prawie każdą chwilę spędzał przy Erenie, ale to w ogóle nie pocieszało chłopaka. Przecież noc to też jakaś pora, a Levi miał często problemy ze spaniem... Nie, żeby szatyn nie ufał już starszemu, ale nie wiadomo, co tam mogło się dziać... Eren karcił się za takie myśli, przecież kochał Levi'a, a Levi kochał go. Było mu głupio, że się tym przejmuje i wyobraża sobie różne, niepodobne do bruneta zachowania... Wiedział, że Ackermann jest w niego wpatrzony, a jednocześnie... Jakby bał się, że to tylko przykrywka. Albo, że przez Erwina stracił pełnię uwagi ukochanego...

Eren zdecydował się jak zwykle podejść do Levi'a, żeby pozawracać mu głowę. Brunet zazwyczaj marudził, że prosił tyle razy, żeby szatyn uprzedzał, ale finalnie zawsze był zauroczony obecnością chłopaka i wybaczał mu ''włamanie''. Myślał, że tym razem też tak będzie. Chłopak niewiele myśląc wszedł do Levi'a bez pukania, będąc stale zaskoczonym, że ten zostawia prawie otwarte drzwi. Nie bał się włamywaczy czy co... Szatyn ledwie przeszedł przez hol, a doszedłszy do salonu, otworzył szerzej oczy i stracił mowę. Właśnie był świadkiem, jak Levi z ciepłą opieką na twarzy pomagał wyższemu blondynowi zapiąć guziki od koszuli, po czym zabrał się za krawat. Jednak natychmiast przestał, kiedy zauważył Erena. Patrzył na niego z szokiem i przerażeniem jednocześnie. Przecież miał świadomość zazdrości młodszego, a taki obrazek już mógł zaprowadzić ich uczucia do trumny. Szatyn przez dłuższą chwilę obserwował, jakby zamarł, po czym skrzywił się w smutku i tak jak stał, wybiegł z domu. Zupełnie zignorował wołanie bruneta, że to nie tak...

Eren natychmiast pobiegł do siebie, po czym uciekł do swojego pokoju oraz zamknął się tam. Gwałtownie rzucił się na łóżko, skrył się pod kołdrą i zaczął po prostu płakać. Zupełnie, jakby stracił nad sobą panowanie. Zwyczajnie ryczał jak małe dziecko, a jednocześnie zaciskał pięści i zaciskał zęby w złości. Jego nerwy były na tyle duże, że nieświadomie rozgryzł sobie wargę do krwi. Ale teraz się tym nie przejmował ani ogromnym bólem brzucha prawdopodobnie z nagłego wysiłku, i z ogólnego zdenerwowania. Gdzieś z tyłu głowy wiedział, że przesadza, ale teraz stracił racjonalne myślenie. Pozwalał, aby uczucia zawładnęły nim totalnie... Przecież go bolało. To niepewność i sprzeczne przekonania męczyły go i dobijały. Po dłuższym czasie chłopak zebrał się na odwagę i impulsywnie napisał do Levi'a, żeby zaraz spotkali się tam, gdzie zawsze. To znaczy w ich prywatnym miejscu. Brunet przeczytał tę wiadomość, trzęsąc się ze strachu i z nerwów. Nawet zabrakło mu siły, żeby pobiec za rozjuszonym chłopakiem... O czym teraz Eren chciałby rozmawiać... Przecież Ackermann widział zawód w oczach Jaegera... Miał jednak wielką nadzieję, że to wołanie Erena o pomoc i że ten chce po prostu opieki od starszego tak jak zawsze. A przecież ramiona Levi'a były zawsze otwarte dla tego impulsywnego dzikusa...

Levi natychmiast pobiegł we wskazane miejsce, a tam już siedział przygaszony Eren. Ciut zestresowany brunet westchnął głęboko, po czym podbiegł do ukochanego i usiadł obok. Z troską ułożył dłoń na spiętym ramieniu młodszego, zaczynając je czule gładzić. Eren zadrżał, czując dotyk starszego i chociaż nie odtrącał go, to nie odpowiedział na to. Jedynie skierował zaczerwienione, wyschnięte oczy na bruneta i po prostu na niego patrzył. Levi otworzył szerzej oczy i natychmiast poczuł ból w sercu, widząc swojego małego Erenka w takim stanie. Jeszcze miał ledwie widoczną rankę na dolnej wardze, co Levi chciał dotknąć. Jednak teraz chłopak zatrzymał go, marszcząc brwi w desperacji. Ackermann zauważył, że śniadoskóry powstrzymuje jakieś silne emocje. Tylko dlaczego przed nim to ukrywał...

- Eren... - rzekł niepewnie brunet.
- Levi - zmarszczył twarz niechętnie, po czym zabrzmiał ze swoim jak najmocniejszym gniewem - To nie ma sensu!
- Co? - spojrzał szczerze zaskoczony. Aż odsunął dłoń od chłopaka.
- My! - wyglądał, jakby zaczął się dławić własnymi słowami. Nie płakał, choć jego wyraz twarzy to sugerował - Nigdy nie będę umiał o ciebie zadbać! A zresztą..! - nagle otworzył szerzej oczy i spojrzał w martwą przestrzeń. Następnie wstał i uśmiechnął się prawie jak szaleniec - Przecież Erwin tu jest! Pocieszy cię, szybko o mnie zapomnisz! Zakochasz się w nim znowu! Przecież widzę jak na niego patrzysz! Na mnie..! - zaczął gwałtownie, ale zaraz jego głos ścichł i załamał się, a na trawę poleciało kilka łez szatyna - ...nigdy tak nie patrzyłeś...
- Eren, ty chyba nie... - rzekł ledwie słyszalnie, a jego oczy momentalnie zaszkliły się.
- Zrywam z tobą, Levi! - zaśmiał się gorzko przez łzy - A tak w ogóle... Nie lubię tego twojego Erwina! Myśli, że jest lepszy, bo może zna trochę więcej manier ode mnie! Wiesz co?! Ja też znam! - znów zabrzmiał jego przerysowany śmiech - Po prostu są cholernie nudne i głupie! Tak samo jak twój głupi Erwin!

Kiedy to wykrzyczał, momentalnie wybuchł płaczem, patrząc prosto na równie roztrzęsionego i oszołomionego bruneta. Wtedy skrzywił się z zawstydzenia i po prostu uciekł, próbując otrzeć łzy, które, jakby nie miały końca.

Teraz Levi siedział sam pod gołym niebem, z którego za chwilę spadł spory deszcz. Idealnie zgrał się z ciepłymi łzami bruneta, które także nie chciały przestać lecieć. Chłopak nie miał pojęcia co ze sobą zrobić... W jednej chwili stracił cały swój świat. Eren był wszystkim, co tak bardzo kochał i bez czego wszystko inne nie miało sensu. To Jaeger był myślą, jaka powodowała mimowolny uśmiech u Ackermanna. Teraz tego miało już nie być... Eren poszedł w swoją stronę, zostawiając Levi'a samego. To oczywiste. Przecież już nie musiał się martwić o starszego, oficjalnie z nim zerwał. Teraz znowu byli wolnymi ludźmi bez zobowiązania, jakie związek na nich zakładał. Jednak czy faktycznie brunet czuł się wolny... Tak naprawdę czuł, że nawet bez Erena obok, on wciąż miał go w sercu i był przywiązany. Dla niego nie istniało coś takiego jak wolność. To Eren był jego wolnością, w której mógł się realizować i którą oddychał. Ale właściwie... Zupełnie nie mógł zrozumieć zachowania swojej ukochanej osoby. Dlaczego szatyn postąpił właśnie tak... Jak bardzo musiał wyjść spod kontroli, żeby zakończyć coś tak ważnego... Levi nawet nie spodziewał się, że dzisiaj skończy jako ktoś, od kogo odczepiono drugą połówkę. To był jego pierwszy raz. Jeszcze nigdy nikt go nie rzucił, to on tak robił... Tak naprawdę też Erena darzył naprawdę wyjątkowym uczuciem, którego nie mógł skojarzyć z nikim innym. Nagle usłyszał dźwięk telefonu. Gwałtownie podniósł go, ale szybko zgasła jego ostatnia nadzieja. Chciał widzieć na wyświetlaczu numer Erena, ale to był Zeke...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro