XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia wieczorem dwójka rodziców Erena i Zeke'a była wyraźnie w biegu, ale nie wyglądali, jakby szykowali się do pracy. Wprawdzie już dobrze ubrany Grisha stał w przedpokoju i przeglądał coś w telefonie, prawdopodobnie czekał na żonę. Zainteresowany szatyn spojrzał przez salon i zaczął obserwować, kiedy na dół zeszła Carla ubrana w jakąś długą, stylową suknię w kolorze jaskrawej czerwieni. Chłopak zauważył, że jego ojcu wyraźnie zaświeciły się oczy na widok tej kobiety, która przecież królowała w świecie mody. Jednak zaraz usłyszał ich rozmowę:

- Jesteś gotowa? - spytał ciepło Grisha, jeszcze lustrując ukochaną.
- Tak, tylko... - mówiła, zastanawiając się - Ach tak! Zapomniałam czegoś!
- Poważnie? - spojrzał z politowaniem - Kochanie, bo nam przepadnie rezerwacja...
- Zaraz wrócę! - zawołała słodko, po czym pobiegła.

Kiedy Grisha westchnął ciężko, podszedł do niego Eren:

- Wychodzicie? - spytał chłopak.
- Jak widzisz - odpowiedział mężczyzna.
- Długo was nie będzie? - uśmiechnął się wymownie.
- Nic nie kombinuj, Eren - rzekł twardo i stanowczo.
- Co miałbym kombinować? - oburzył się.
- Wrócimy szybciej niż się spodziewasz. Nie zdążysz wyprosić gości.
- Jakich gości? - zaśmiał się.
- Ty dobrze wiesz jakich.
- Jestem przecież grzecznym chłopcem.

Wtedy mężczyzna aż nie mógł powstrzymać subtelnego, jednak cynicznego śmiechu, doskonale znając naturę swojego syna. Ten tylko szukał okazji, aby imprezować czy po prostu robić jakieś rzeczy, których robić nie powinien. On żył dla takich momentów. Nawet teraz pan Jaeger widział u Erena to oczekiwanie, jak tylko znajdzie się sam na chacie, bo nawet Zeke gdzieś wyszedł.
Wreszcie wróciła Carla i tylko spojrzała na swojego syna, a wtedy oznajmiła:

- Żadnych imprez.
- No o co wam chodzi?! - wrzasnął chłopak.
- I nikogo nie zapraszasz.
- Nie ufacie mi?!
Dwójka spojrzała po sobie, po czym jednocześnie odpowiedzieli:
- Nie.

Młodszy Jaeger zrobił minę niczym mały, obrażony chłopiec, burknął coś i wrócił do salonu. W tym czasie rodzice szybko się ogarnęli do wyjścia i zaraz zniknęli zupełnie za drzwiami wejściowymi.
Eren czekał jakiś czas, aż wreszcie uśmiechnął się ostro, od razu wynajdując sobie zajęcia nieodpowiednie dla niego. Miał w głowie bardzo wiele wizji i wszystko kusiło równie mocno, chociaż ostatecznie uznał, że wcale nie chce mu się ani wychodzić z domu, ani imprezować, ani wcale nie miał ochoty na jakieś specjalne sprzeciwianie się zasadom. Za to jedna myśl nie chciała go opuszczać bardzo długo i w końcu jej uległ.
Rozsiadł się wygodniej na kanapie, po czym wybrał numer do tego wspaniałego bruneta. Na początku ten nie odbierał i chłopak próbował jeszcze kilka razy, aż w końcu Levi przyjął połączenie, a wtedy wrzasnął:

- Przestań się dobijać, głupi dzieciaku!!! Jestem zajęty!!!

Eren nie odpowiadał przez chwilę, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Za to zaczął na szybko ćwiczyć aktorskie zdolności, a zaraz wystękał zakłopotanym głosem:

- Levi, pomocy!!! Chyba złamałem rękę!!! Nie mogę nią ruszać!!!
- Co? - podniósł ton, po czym go uspokoił - Cze... czekaj... Jak się czujesz?
- Boli mnie strasznie!!! Możesz przyjechać i to sprawdzić?
- Ja... Mogę, ale to powinien lekarz zobaczyć!
- Nie mogę, Levi... Ja już umieram...
- Zaraz będę...

Szatyn niespodziewanie rozłączył się, układając na twarzy podstępny uśmiech. Zaraz zaczął się śmiać, myśląc o reakcji starszego. Ten ledwo usłyszał, że szatynowi może dziać się krzywda, a już zmienił swoje nastawienie na bardziej troskliwe. Minęła chwila, a to brunet sam zadzwonił.

- Gdzie jesteś, Eren?
- W domu... - specjalnie udawał ton, jakby powstrzymywał odgłosy cierpienia.
- Bardzo cię boli?
- Trochę...
- Wytrzymaj - westchnął - Zaraz przyjdę.
- Dobrze...

Mężczyzna sam się rozłączył, a kiedy tylko to się stało, chłopak od razu rzucił telefon gdzieś w bok i pobiegł do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Miał w tym swój plan, jakim chciał zaszczycić starszego.
Jakieś dwadzieścia minut później do drzwi Jaegerów ktoś zaczął dzwonić. Zadowolony Eren jeszcze owinięty ręcznikiem wokół bioder, z kroplami na jego śniadym ciele, spokojnie podszedł i otworzył, a zaraz spotkał się z wyraźnie przejętym Levi'em, chociaż na pierwszy rzut oka wyglądał na niewzruszonego. Widząc sylwetkę młodszego, zmarszczył brwi ze zdezorientowania, ale ten odpowiedział mu pytającym spojrzeniem wraz z niewinnym uśmiechem, jakby wcale nie wiedział, o co chodzi.

- Potrzebujesz czegoś, Levi? - spytał, jak gdyby nic.
- Oszukałeś mnie - po chwili warknął.
- Co? - udał zaskoczenie - Ja? Nigdy w życiu!
- Ehh... - westchnął, po czym rzekł, przekręcając ciało w stronę wyjścia - Odczep się wreszcie...
- Czekaj, Levi! - nagle złapał go za nadgarstek.

Brunet spojrzał na młodszego zza ramienia, a wtedy ten szybko go pociągnął do środka. Zaraz też zamknął drzwi plecami starszego, przypierając go do nich. Wtedy Levi odczuł ciężar wyższego na sobie, co stanowczo mu utrudniało ruchy i nawet nie łudził się, że Eren go puści. Za to szybko pojął, o co tak właściwie chodziło chłopakowi. Również przewrócił szybko oczami i w duchu wyśmiał młodszego za to, że ten pewnie myślał, że wystarczy zdjąć koszulkę i tak zdobędzie byłego jego brata.

Tymczasem Jaeger czuł, że jego serce przyśpiesza swój rytm pod wpływem ukrytej ekscytacji połączonej z adrenaliną. Właśnie trzymał w rękach pewne źródło swojego podniecenia, o jakim zaczął cicho fantazjować, ale tylko pod kątem spełnienia. Po prostu polubił Levi'a i ich rodzaj relacji, jeśli jakakolwiek istniała między nimi. Wprawdzie znali się już bardziej, ale nie tak, aby nazywać to przyjaźnią czy czymś w tym rodzaju. Ale Eren o to nie dbał. Jego głodne oczy już lustrowały bladą szyję bruneta, która tylko czekała na dotyk. Cyniczny wyraz mężczyzny w tym momencie nie miał znaczenia ani chłopak nie słuchał wcale, co ten do niego mówi. Jedynie zauważył jego ruchliwe wargi, które Eren zapragnął właśnie dotknąć. Tak też zrobił i za chwilę zachłannie pocałował starszego, nieświadomie napierając na niego ciałem jeszcze mocniej, jakby chciał go bardziej poczuć. Zszokowany Levi przez dosłownie sekundę otwierał szeroko oczy, bo momentalnie uległ aktualnej chwili, powoli opuszczając powieki, a na twarzy już czuł nadciągające ciepło. Zmysłowo podążał za namiętnymi ustami i językiem młodszego, wyzbywając się całkowicie silnej woli, a przy tym zaczął błądzić dłońmi po gorących plecach kochanka, kiedy ten z niewyjaśnioną czułością gładził jego policzki. Eren całym sobą wyrażał, co dokładnie siedzi mu w głowie w tym momencie i w żaden sposób nie próbował tego ukryć. Nagle oderwał się od niższego, na co ten spojrzał pytająco:

- Chodź ze mną - rzekł szatyn i złapał starszego za rękę.
-
Ackermann domyślił się, że chłopak pewnie prowadzi go do jednego z pokojów i nie mylił się, ponieważ zaraz znaleźli się właśnie w pokoju Jaegera. Ten ledwo wprowadził gościa, a już złapał go mocno w biodrach ręką i przyciągnął do siebie, a wtedy wpił się w jego wargi. Znów onieśmielony mężczyzna nie zgłaszał sprzeciwów, chociaż chłopak także sprawnie rozpiął jego czarną bluzę i równie szybko ją ściągnął, po czym chwycił w obydwie dłonie koszulkę bruneta w tym samym kolorze. Zdawało się, że właśnie pogłębia pocałunek, a przy tym już oddychał ciężej, lecz nagle oderwał usta od starszego. Wtedy zachłannie ściągnął z niego górną odzież i znów wrócił do poprzedniej czynności, lecz teraz jego ruchliwe rączki zajęły się spodniami omamionego mężczyzny.

Levi tak bardzo zapominał o własnych zasadach i postawie wobec młodszego, że nie zauważył nawet, kiedy Eren pozbawił go każdej możliwej rzeczy. Podekscytowany chłopak szybko pociągnął bruneta na łóżko, będąc do niego przodem, przez co ten na nim wylądował. Szatyn ułożył dłoń pod żuchwą bruneta, przyciągając jego usta do swoich, co starszy odczytał jako pretekst do pocałunku i sam go zaczął. W tym samym czasie przylgnął drugą ręką do biodra Ackermanna, przesuwając go wygodniej, prosto na swoje krocze. Wtedy jeszcze ożywił własne biodra, pobudzając tym ciało starszego do ruchu, co w nich obydwu wywoływało niespodziewane źródło podniecenia, które tak bardzo w nich uderzało, a pod wpływem niego starszy nieświadomie wyginał się bardziej niż zwykle. Czuł również, że chłopak już od samej tej czynności drży z zadowolenia, ale postanowił zaprowadzić go jeszcze głębiej. Sprawnie wyjął język prosto z ust młodszego, czego ten z początku nie rozumiał, ale w miarę pocałunków bruneta coraz niżej po jego napiętym już ciele, wreszcie drgnął, czując nagły przypływ fali pobudzenia wraz z gorącem, kiedy Levi zbliżał się do jego krocza. Aż podparł się na rękach, zmieniając pozycję na siedzącą, dzięki czemu też mógł lepiej widzieć. I aktualny obraz robił na nim niesamowite wrażenie, a szczególnie ten, kiedy starszy rozwinął ręcznik, uwalniając Jaegera od wszelkiego okrycia.

Eren aż przygryzł wargę w całym swoim podnieceniu, kiedy brunet przed nim tak bezwzględnie zbliżał się do jego krocza i za moment zaledwie dotknął językiem samego czubka jego przyrodzenia, przez co chłopaka przeszły dreszcze, od których nieco wykrzywił twarz. Jeszcze nieznacznie wypchnął tors do przodu, kiedy brunet zaczął z wyczuciem ssać górę, chociaż szybko zmienił zdanie i wziął do ust całość, na co szatyn aż wsunął dłoń we włosy Ackermanna, a raczej złapał je mocno w pięści. Teraz chłopak dokładnie oddawał swoje ciało starszemu, oczekując tego, co ten potrafił zrobić. A znał te sztuczki dość dobrze, bo już kiedyś miał okazję ich doznać. Te obezwładniały go do tego stopnia, że zapominał o swojej dominującej naturze, chcąc ulegać tak wspaniałym wrażeniom. Nawet teraz, czując na swoim kroczu pracę Levi'a, zatracał się w tym do końca, a przy tym przymykał oczy i nawet potrafił zastękać.
Nagle brunet skończył, na co przejęty Eren natychmiast spojrzał na niego z szokiem w oczach, ale dopiero teraz uświadomił, jak wiele siły włożył w to starszy, bo właśnie oddychał nadwyraz ciężko, nie mogąc zamknąć ust. Na swojej zaczerwienionej twarzy wraz z trochę opuszczonymi powiekami miał wypisaną wyraźną frustrację, co tak strasznie poruszyło młodszego...

Wtedy to Eren przejął kontrolę, łapiąc mężczyznę tak, żeby zaraz go położyć na plecach. Następnie zaczął błądzić wargami po jego bladym ciele, zaczynając od szyi, kończąc gdzieś na nogach. Chłopak zalewał go całego gorącymi pocałunkami, pracując już na zniecierpliwieniu, a przy tym jakoś zbierał kołdrę, aby ta swobodnie opadła na nich. Wtedy Eren jeszcze szybko zdobył zza poduszki lubrykant, który rozlał zwyczajnie na swoim przyrodzeniu bez żadnej zabawy z palcami, a brunet na to zezwalał, czując w sobie dziwne pobudzenie. Z jakiegoś powodu tak bardzo chciał już to robić z chłopakiem, że zgadzał się na wszystko.

Szatyn ułożył ręce gdzieś po obydwu stronach gorącego ciała bladoskórego, kiedy ten objął jego nagrzane, opalone plecy rękoma oraz biodra nogami. Starszy już czuł przy swoim wejściu, że członek młodszego go drażni, ale z jakiegoś powodu śniadoskóry jeszcze nie wchodził w niego, ale chętnie go całował po szyi. Brunet mimowolnie odchylał głowę do tyłu i delektował się każdym dotykiem młodszego, ale te ruchy pobudzały go jeszcze bardziej i frustrowały. I wreszcie... Gwałtownie napiął mięśnie, wydając z siebie cichy stęk, za to Eren westchnął przy swoim szybkim oddechu, który towarzyszył także Ackermannowi. Jaeger ledwo wszedł w starszego, ale nie mógł się powstrzymać i od razu ruszył do akcji, nie dając mu się nawet przyzwyczaić. Ułożył ręce gdzieś na jego biodrach, przymykając oczy, a wtedy również przygryzł wargę wraz ze zmarszczeniem brwi, żeby zaraz rozpocząć zmysłowy taniec swojego ciała wewnątrz Levi'a, na co aż uderzyły w niego stare, a jednak całkiem nowe doznania prowadzące do spełnienia. Tymczasem brunet jakoś płynnie przechodził kaprysy młodszego, czerpiąc z tego jak największą przyjemność. Do tego zaczął trochę aktywniej błądzić dłońmi po całym rozszalałym chłopaku, którego wysiłki mimo wszystko doceniał za pomocą swoich lekkich jęków, jakie posyłał śniadoskóremu prosto do ucha, a jego od tego przechodziły ciarki. Oprócz tego sam opuszczał nisko powieki, dając swojemu ciału lepiej wyczuć wyższego. Levi nie mógł narzekać na Erena. Ten nie dość, że bardzo się starał być dobrym kochankiem, to w jego ramionach była tak bezpieczna i ciepła przestrzeń, że mógłby z nim na ślepo iść... I właśnie wtedy uświadomił sobie, że on naprawdę tak pomyślał o nim. Nie uważał tego za podejrzane, jednak zauważył w tym chłopaku jakąś zaletę...

Po dłuższej chwili dwójka zaczęła się zbliżać. Eren stracił kontrolę nad biodrami, idąc już prosto do spełnienia, kiedy jego ciało drżało z podniecenia. Za to brunet wręcz rozpływał się w przyjemności, przez co łapał mocno barki szatyna i ruszał się pod nim niespokojnie, chcąc z nim tam być jak najdłużej. Każdy dźwięk rozkoszy bruneta powodował w młodszym potrzebę dorównywania, aby mężczyzna zapamiętał go jako tego najlepszego. Mimo wszystko powoli tracił siłę, oddając się słodkim doznaniom. Sam teraz wydawał z siebie jakieś odgłosy uległości wobec stanu. Tymczasem Ackermann już odchodził. Jego ciało wypełniała gorąca energia uderzająca w każdą część, aż doszedł, a zaraz po tym młodszy.

Obydwaj zaraz po dościu do siebie, natychmiast spojrzeli w przeciwne kierunki, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą zrobili. Znaczy chłopak planował to i tak miało być, ale... Nie sądził, że będzie aż tak... Niby nie dotykali się szczególnie, ale jednak działali na siebie wyjątkowo mocno. W końcu brunet zmusił się i ułożył głowę na torsie szatyna, a ten nawet go nie odrzucił. Zamiast tego dłonią zaczął gładzić ramię bruneta, patrząc gdzieś przed siebie. Czuł się teraz bardzo odprężony, co przeważało nad jego zmęczeniem. Zresztą i tak było mu dobrze przy mężczyznie obok niego i nie czuł żadnego zażenowania. Za to brunet nieco marszczył brwi, próbując zebrać myśli, a przy tym zaczepiał palcami, palce śniadoskórego.

- Znowu to zrobiliśmy... - westchnął starszy.
- Na to wygląda... - odpowiedział neutralnie szatyn - Nie mogłem się powstrzymać...

Nagle do dwójki doszło wołanie Grishy, który oznajmia, że on i jego żona wrócili. Levi natychmiast podniósł ciało, otwierając szerzej oczy, co także uczynił Eren. Chłopak przez chwilę myślał w wielkim stresie, po czym szybko pobiegł do drzwi, które zachłannie zamknął. Zaraz po tym zaczął szybko zbierać rzeczy bruneta i zaraz wrzucał je do szafy.

- Co robisz? - wyszeptał spanikowany Levi.
- Musisz się schować zanim mój ojciec tu przyjdzie i sprawdzi, czy jestem grzeczny... Później pomogę ci się stąd wydostać.

Brunet pokiwał głową, po czym szybko wykonał plan młodszego. Kiedy ten zamknął drzwi od szafy, szybko zaczął zakładać ubrania, jakie wcześniej wyciągnął. Tymczasem kroki były coraz bliżej i Eren już kończył zakładanie bluzy, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.

- Po co pukasz? - spytał bezczelnie szatyn.

Mężczyzna otworzył drzwi od pokoju syna, po czym zaczął się rozglądać, aż finalnie spojrzał podejrzliwie na samego zadowolonego z siebie chłopaka.

- Co robiłeś, kiedy nas nie było? - spytał Grisha.
- A co mogłem robić? - westchnął ze znużeniem.
- Gdzie schowałeś kolegów?
- Jakich kolegów? - zaśmiał się, jakby mężczyzna się mylił, chociaż w środku przeszedł go dreszcz, aż odruchowo spojrzał na szafę - Przecież mówiłem, że jestem grzeczny.
- Sprytnie, synu - przyznał z powątpiewaniem, po czym opuścił jego pokój.

Kiedy Eren wyczuł, że mężczyzna jest odpowiednio daleko, natychmiast uwolnił ubranego już Levi'a.

- I co teraz? - spytał niższy, nie mogąc pozbyć się obaw - Grisha się dowie i będę skończony!
- Dobra, cicho tam bądź - warknął, a za chwilę wytłumaczył spokojniej - Powiedziałem, że ci pomogę, a mój ojciec się nie dowie, nie pomyślałby nawet, że coś nas łączy...
- Nic nas nie łączy! - rzekł z oburzeniem.

Szatyn przewrócił oczami, po czym wyszedł z pokoju, gdzie zaczął poznawać sytuację. Przez chwilę tak obserwował, kiedy nagle wbiegł do pokoju, złapał starszego za rękę i zaczął z nim biec. Zdezorientowany mężczyzna nie wiedział co ma robić, więc po prostu podążał za chłopakiem. W taki sposób zrobili ogromny hałas, szczególnie na schodach, ale nie było czasu, żeby to kontrolować. Jeszcze zdążyli usłyszeć krzyk Grishy, kiedy nagle wybiegli z domu.

Dwójka biegła, ile miała sił w nogach, a z czasem Jaeger zmniejszał ich prędkość. Nad nimi już świeciło niebo pełne gwiazd, które zdawało się dla bruneta bardzo przyjemne do oglądania. Wreszcie zmienili bieg na lekki chód, nie zabierając od siebie dłoni. I właśnie tak szli przez jakąś ulicę, kiedy Eren zauważył, że starszy ziewa w całkiem uroczy sposób, aż uśmiechnął się. Wtedy ten zmierzył go nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym zerwał uścisk:

- Dalej już pójdę sam.
- Jeszcze chwila... - wyszeptał chłopak.
- Co? - spojrzał zaskoczony.

Wtedy szatyn pośpiesznie złapał niższego pod żuchwą i pocałował go mocno, czemu ten momentalnie uległ, obejmując ręką, ciepłą dłoń chłopaka. Wspólnie właśnie odwzajemniali każdy dotyk, wczuwając się w głęboki stan zaspokojenia, a przy tym szli prosto pod murek, gdzie też się zatrzymali. Wtedy Levi sam przełożył obydwie dłonie na żuchwę wyższego, oddając językiem pełnię rozkoszy, a przy tym obydwaj prawie drżeli na myśl o tym, co właśnie robią. Przez ich ciała przepływała przyjemna, ciepła energia każąca kontynuować i posuwając się dalej. Lecz wreszcie zapanowali nad swoimi zmysłami, odrywając od siebie usta. Teraz dyszeli głośno, patrząc sobie głęboko w nieco przymknięte oczy:

- Zróbmy to tu... - wyszeptał Eren błagalnym tonem.
- Nie możemy... - odpowiedział przejęty Levi, po czym pocałował szatyna krótko z braku zahamowań.
- Kiedy się spotkamy?
- Jak najszybciej...

Chwilę sobie patrzyli w oczy, po czym Eren złapał bruneta mocno w biodrach i przylgnął gorącymi wargami do jego szyi, którą zalał zachłannymi pocałunkami, na co Levi przechylił głowę w bok, wsuwając dłoń we włosy wyższego, a przy tym samoczynnie opuścił powieki. Przez chwilę byli pochłonięci pożądaniem, ocierając się o siebie, lecz wreszcie Ackermann odepchnął chłopaka i wyszeptał niespodziewanie czule:

- Nie, Eren... Nie możemy...
- Jak tego nie zrobimy to chyba zaraz zwariuję... - wystękał Eren przez oddech.
- Niedługo się zobaczymy... Musisz poczekać...
- Obiecujesz?
- Sam mnie znajdziesz - prawie się uśmiechnął z rozczuleniem na widok chłopaka, lecz w ostatnim momencie to powstrzymał.

W końcu Jaeger puścił mężczyznę, dając mu pójść dalej, chociaż bardzo niechętnie. Jeszcze obserwował go z daleka, kiedy ten odchodził, a w duchu tak bardzo tęsknił za słodkim smakiem tego ciała. Ta blada skóra o zimnym odcieniu w rzeczywistości była tak gorąca, a szczególnie pod wpływem namiętnego stosunku, jaki ich łączył. Chłopak jeszcze czuł go na sobie, a jego wargi wciąż pulsowały, nie chcąc zapomnieć o ustach starszego. Aż szatyn westchnął głęboko, nie mogąc się doczekać ponownego spotkania.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro