Premier chapitre

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozglądam się po zatłoczonym peronie. Nigdzie nie mogę dostrzec przyjaciółki, która miała mnie stąd odebrać. Czy aby na pewno wysiadłam na dobrej stacji? Patrzę na szyld. Nie no, jestem we właściwym miejscu. Rozglądam się dookoła, ale widzę tylko obcych ludzi idących szybkim krokiem w swoją stronę. Poprawiam torbę na ramieniu i chwytam swoją walizkę. Robię parę kroków do przodu, ale zatrzymuje mnie znany mi dobrze z komunikatorów internetowych pisk. 

– Tutaj! – odwracam się i widzę blond czuprynę, której tak tu szukałam– Cat!

Wpadam w ramiona przyjaciółki i odwzajemniam mocny uścisk. 

– Nie wierzę, że w końcu się spotykamy.– Odsuwa mnie od siebie i patrzy mi w oczy z taką radością, że prawie się wzruszam.

– Lepiej uwierz, bo przez pierwszy tydzień nie będę ci nawet za czynsz oddawać– śmieję się i przytulam ją jeszcze raz. 

Muszę przyznać, że w rzeczywistości wygląda na prawdziwego wampira. Widząc ją dotychczas w internecie nie powiedziałabym, że jest wampirzycą, ale gdy teraz patrzę widać to gołym okiem. Wysoka, szczupła blondynka z idealną cerą, która zdaje się aż promieniować witalnością.

– Co się tak przyglądasz, czubku?– śmieje się i teraz to ja nie mogę uwierzyć, że wreszcie mam ją w objęciach.

– Jesteś piękna, Evo.

– Oj przestań, bo się zarumienię! Poza tym widziałaś mnie na kamerce setki razy.

Tak, Eva i ja poznałyśmy się w internecie prawie pięć lat temu i już od dawna planowałyśmy razem zamieszkać. Nasze plany właśnie się spełniają tak, jak moje marzenie o życiu w wielkim mieście.

– Chodź, pewnie jesteś zmęczona.– Zabiera mi z ręki ciężką torbę i zarzuca sobie na ramię.– Pokażę ci mieszkanie i coś ugotuję, tylko zaznaczam, że ostatnio rzadko odwiedzam kuchnię, więc kupimy coś też, w razie jakby to, co zrobię okazało się być niejadalne.

Śmieję się. Nie mogłam doczekać się momentu, kiedy się spotkamy, a teraz kiedy to się wreszcie dzieje, czuję się idealnie.

Ruszam za swoją przyjaciółką ciągnąc wielką walizkę.  Po wyjściu z dworca kierujemy się na parking, gdzie Eva ładuje moje bagaże do samochodu.

– Wszystkie wampiry jeżdżą czymś takim?– pytam patrząc na jej auto wyglądające jakby wyjechało dopiero z salonu.

– Błagam cię! Oszczędzałam na nie trzy lata, poza tym godzinę temu byłam w myjni, żebyś nie wstydziła się ze mną jechać. To i tak jeszcze nic, poczekaj parę dni a zobaczysz czym tu jeżdżą wampiry.

Wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę. Obserwuję z zaciekawieniem ruchliwe ulice dookoła nas. 

– Wyobraź sobie ile klubów i barów mam ci tu do pokazania– mówi widząc mój entuzjazm.– Jeszcze dziś pójdziemy na drinki, wyrwiesz kogoś i zapomnisz o tym padalcu.

Na wspomnienie mojego byłego mój dobru humor od razu wyparowuje.

– Nie wyobrażasz sobie nawet, jak się wkurwił dowiadując się o moim wyjeździe. Boję się, że będzie nachodził moich rodziców.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że będziemy mogły go obgadywać non stop, ciesząc się swoim towarzystwem!

Uśmiecham się. Zamieszkanie z nią i wyrwanie się z rodzinnego miasteczka to najlepsze, co mogło mi się przytrafić.

Po drodze wstępujemy do sklepu i Eva robi zakupy tak duże, jakby chciała wykarmić całą armię.

Jej mieszkanie w samym centrum okazuje się większe, niż sobie wyobrażałam. Utrzymane w nowoczesnym stylu, przestronne, ale nie przytłacza rozmiarem.

– Twój pokój to ten po lewej, wszystko przygotowałam, zostaw tam rzeczy i pomóż mi z kolacją.

Wchodzę do pomieszczenia, w którym będę teraz mieszkać. Pokój jest niewiele większy od mojego dotychczasowego, ale ma okno i wyjście na balkon, co bardzo mnie cieszy. Walizkę stawiam pod ścianą, a torbę rzucam na jednoosobowe łóżko. 

– Muszę sobie znaleźć pracę, pomożesz mi?– mówię wchodząc do kuchni, gdzie Eva rozpakowuje zakupy. 

– Jasne, coś znajdziemy.

Nagle rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. Wyjmuję go z tylnej kieszeni jeansów i odbieram.

– Katia Sorokin, słucham?– Po drugiej stornie przez chwilę słyszę tylko szybki oddech rozmówcy i wiatr trzeszczący w tle.

– Usunęłaś mój numer?

Słysząc głos Gabriela od razu naciskam czerwoną słuchawkę i ze złością ciskam telefon na blat.

– Nie zablokowałaś go jeszcze?– pyta blondynka wsadzając jogurty do lodówki.

– Właśnie zamierzam to zrobić– syczę i z powrotem podnoszę komórkę. Wybieram numer i blokuję możliwość kontaktu.

– Ma tupet.– komentuje.–Ale nie przejmuj się. Tu za tobą nie przyjedzie, a nawet jeśli to skopię mu dupę.

– Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. Poza tym wiesz przecież, że jest starszy.

–Kochanie, to, że jestem młodym wampirem nie oznacza, że nie mam znajomości.– Mruga do mnie.– Poznam cię dzisiaj z Pablo. Pracuje w klubie, do którego cię zabiorę. Przystojniak, spodoba ci się– chichocze.

Jedzenie zrobione przez Eve okazuje się nie tyle co zjadliwe, co pyszne. Choć dziewczyna rzadko gotuje, umiejętności kulinarnych nie straciła. Po kolacji siedzimy w salonie z butelką różowego wina i dwie godziny plotkujemy, śmiejemy się i po prostu cieszymy się swoim towarzystwem.

Pomimo zmęczenia długą podróżą nie umiem odmówić pierwszego wieczornego wyjścia na miasto. Wampirzyca pożycza mi nieprzyzwoicie krótką, czarną sukienkę z zakrytą szyją, za to gołymi prawie całymi plecami. Zakładam również należące do niej szpilki. Jakież to szczęście mieć ten sam rozmiar buta co przyjaciółka!

W pełnym makijażu i wystrojone do wyjścia robimy sobie jeszcze parę wspólnych zdjęć przed lustrem.

– Weź ramoneskę– mówi chwytając klucze– jest chłodno. Klub jest parę minut stąd, ale i tak zmarzniesz.

Biorę kurtkę i wychodzimy. Wieczór faktycznie jest chłodny, a mocny wiatr wcale nie poprawia sytuacji. Odsłonięte nogi trzęsą mi się z zimna.

– Nie tęsknię do czasów, kiedy byłam człowiekiem– śmieje się patrząc na moje dygoczące ciało– chodź.– Obejmuje mnie ramieniem i przytulone idziemy chodnikiem.

Przed klubem, do którego docieramy po dziesięciu minutach ciągnie się długa kolejka, ale zmniejsza się dość szybko i już po krótkim czasie stoimy przed ochroniarzem. Mężczyzna uśmiecha się na widok mojej przyjaciółki i wpuszcza nas życząc miłego wieczoru. Na moje pytanie, czy często tu przychodzi Eva wzrusza ramionami.

Podchodzimy do baru, gdzie od razu wita nas uśmiechnięty wampir.

– Cat, poznaj Pablo. Pablo, to ta laska, która skradła mi serce.

Mężczyzna jest przystojny, tak jak mówiła. Wysoki jak każdy wampir, ale uroku zdecydowanie nadaje mu wesoły i przyjazny wyraz twarzy. Nienaturalnie białe włosy rozrzucone są w nieładzie i co chwila opadają mu na czoło.

– Przyjaciele Evy są moimi przyjaciółmi–podaje mi rękę, którą z uśmiechem ściskam.–Czego się napijecie, dziewczyny?

Patrzę porozumiewawczo na blondynkę. Zupełnie nie wiem co zamówić.

– Dwa razy Mojito. Dla mnie z podwójną wódką.

– Mówiłaś, że jutro idziesz do pracy?– nie próbuję przekrzyczeć muzyki, bo wiem, że i tak mnie usłyszy.

– Dopiero wieczorem.– Wzrusza ramionami.– Poza tym upijam się znacznie wolniej niż ty.

Gdy dostajemy nasze drinki podnosimy szklanki  i stukamy się nimi.

– Za lepsze, wspólne życie. 

***

Rozdział dedykuję  @Panna_elegancka, która wykonała przepiękną okładkę do tego opowiadania. Dziękuję!

Zachęcam was do komentowania, buźka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro