Deuxième chapitre

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eva miała racje. Jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze trzyma się po tak imponującej ilości alkoholu, jaką wypija. Sama wlewam w siebie znacznie mniej, a i tak czuję się już nieźle podcięta gdy po paru przetańczonych godzinach postanawiamy wracać.

– Pamiętasz – zaczyna blondynka, gdy wychodzimy na chłodne nocne powietrze – od paru lat planowałyśmy się razem schlać.

– Z tobą nie idzie się nawet upić – prycham.– Zupełnie cie nie bierze. Pieprzone wampiry.– Kręcę głową udając pożałowanie.

– Oj uwierz, gdybym za piętnaście godzin nie musiała iść do pracy, to wypiłabym tyle, że musiałabyś mnie nieść do domu.

– Musisz wydawać fortunę na alkohol, żeby się ledwie upić– śmieję się.

Pomimo bardzo późnej pory, na ulicach nie jest późno. Pełno tu imprezowiczów i studentów, dla których noc jest najlepszą porą na odstresowanie się. Co chwila mijamy pijaną parę albo roześmianą grupkę. Zaczyna mnie boleć głowa, domyślam się, że to od głośnej muzyki.

Gdy przechodzimy obok któregoś już z kolei klubu przez jego drzwi żwawym krokiem wychodzi mężczyzna. Staje metr przed nami i rozgląda się dookoła z taką euforią, jak ja, gdy parę godzin temu jechałam przez centrum.  Odwraca się w naszą stronę, a jego uśmiech poszerza się, gdy jego wzrok ląduje na mnie. Jest niemożliwie wysoki i wygląda na około trzydzieści lat. Zdradzają to lekkie zmarszczki w okolicach oczu, które swoją drogą są piękne i ciemne, ale w tym momencie błyszczą radośnie. Nie mogąc oderwać od niego spojrzenia dostrzegam także niewielką bliznę nad ustami po lewej stronie.

Nie zatacza się, ale widać, że jest pijany. Pomimo bijącej od niego radości i salw śmiechu, którymi się zanosi, wyczuwam w nim aurę niebezpieczeństwa, co pozwala mi stwierdzić, że jest wampirem.

Patrzy na mnie tylko przez chwilę, bo rozprasza go wszystko dookoła i każdy mijający nas człowiek. Zachowuje się jak na haju. Jego wzrok znów spoczywa na mnie.

– Cudownie jest móc tak po prostu na was patrzeć – bełkocze. Mówi z wyraźnym akcentem, ale zupełnie nie umiem stwierdzić z jakim przez jego stan.

Cała sytuacja trwa może parę sekund, ale Eva również zaskoczona po chwili szybko łapie mnie za przedramię i ciągnie w bok, by wyminąć dziwnego mężczyznę. W tym samym momencie z klubu wypada drugi wampir i próbuje doprowadzić pierwszego do porządku, zaciekle mu coś tłumacząc. Nie widzę go już jednak ani nie słyszę, bo przyjaciółka szybkim krokiem idzie przed siebie wciąż trzymając mnie w mocnym uścisku.

– Co to miało być?– Pytam, gdy skręcamy w inną ulicę.

– Nie mam pojęcia, ale nigdy nie widziałam, aż tak pijanego wampira. A już na pewno nie spodziewałam się konkretnie tego zastać w takim stanie.

– Znasz go?

– Widziałam go ostatnio w pracy.– Mówi, szukając kluczy do mieszkania w torebce.–O! Są. Już się bałam, że zgubiłam.

Wchodzimy do ciepłego przedpokoju i bardzo cieszę się, że już jesteśmy. Zdejmuję kurtkę i z ulgą wysuwam stopy ze szpilek.

– Jutro pojadę dorobić ci zestaw kluczy. Idź pierwsza do łazienki, ja poczekam.

Po ciepłym prysznicu od razu dopada mnie senność. Żegnam się z przyjaciółką i zakopuję się pod kołdrą. Bliżej już do rana niż dalej, więc szybko zasypiam.

Gdy rano wychodzę z pokoju Evy nie ma w mieszkaniu. Wyjmuję jogurt z lodówki i mieszam go z pokrojonymi wcześniej owocami. Zaparzam kawę i siadam przed telewizorem w salonie. Dzień zaczynam od papierosa i dopiero potem zabieram się za śniadanie.

W telefonie pełno mam połączeń od nieznanego numeru, który od razu blokuję domyślając się, że Gabriel kupił nową kartę, żeby mnie nękać. Na media społecznościowe nawet nie wchodzę, spodziewając się wiadomości od niego.

Wampirzyca wraca niedługo po południu. Rzuca na ławę dwa klucze spięte kółkiem i uśmiecha się do mnie promiennie.

– Załatwiłam ci pracę – siada na kanapie obok mnie i obserwuje moją reakcję.

– Cudownie, gdzie?– pytam autentycznie zaciekawiona.

– Ze mną! Wspominałam ci kiedyś, że kelneruję w takiej jednej firmie. Wczoraj zwolniła się jedna dziewczyna i kiedy byłam na mieście szef zadzwonił, że mam szybko znaleźć kogoś na ważne spotkanie, na dzisiaj. Później pewnie będzie wybrzydzał i chciał jakiejś rozmowy kwalifikacyjnej, ale na dzień dzisiejszy jest w ciemnej dupie, więc weźmie cię i zapłaci ci podwójnie.

– Bez umowy?

– Nie wiem. Możecie coś spisać na szybko, jeśli cię to martwi. Chodź dziś ze mną, jak się nie zgodzisz będziemy musieli znaleźć jakąś inną dziewczynę, a wiem, że kiedyś już byłaś kelnerką. Poza tym byłybyśmy razem.

– Cieszę się, Eva. Tylko nie jestem pewna, czy jestem na tyle kompetentna, żeby pracować przy jakichś ważnych bankietach. Wiesz, kelnerowałam jedynie w kawiarni w małym miasteczku.– Przypominam sobie opowieści przyjaciółki o tym, jakich ludzi i wampirów obsługiwała i nie czuję się gotowa na takie konfrontacje.

– Oj przestań. Wystarczy, żebyś ładnie wyglądała, a zachować się umiesz. Roznoszenie talerzy i kieliszków to nie żadna filozofia. Sama się trochę stresuję obecnością wśród tych wampirów, a z tobą będzie mi raźniej. Proszę Cat, chociaż dzisiaj!

Wzdycham. Nie mam najmniejszej ochoty obracać się pół nocy wśród ważniaków, którzy będą mnie widzieć jako worek na krew. Z drugiej strony mam szansę trochę zarobić.

– Zgadzam się. Ale musisz mnie dobrze przygotować, żebym nie popełniła przy nich żadnego błędu.

Eva ucieszona z mojej decyzji zabiera mnie na obiad na miasto. Choć sama nie potrzebuje normalnego jedzenia, wciąż lubi różne smaki i z ochotą je, wtedy kiedy ja. Gdy wracamy do domu obie nie mamy ochoty ruszać się i szykować. W końcu trzeba i odstawiamy się prawie tak jak na wczorajsze wyjście do klubu. Jedynie ubranie zmieniamy na firmowe sukienki, których Eva ma całą szafę. 

W czasie jazdy samochodem blondynka tłumaczy mi pobieżnie najważniejsze zasady etykiety i czego absolutnie nie wolno mi powiedzieć, czy zrobić. Zaczynam obawiać się coraz bardziej, a mój niepokój już zupełnie sięga zenitu, gdy wchodzimy na ogromną salę bankietową, która teraz jest prawie całkowicie pusta. Na środku stoi tylko elegancko zastawiony okrągły stół na jakieś dziesięć osób.

– Prywatne spotkanie–tłumaczy Eva widząc moje zmieszanie na widok przepychu, z jakim urządzone jest pomieszczenie, a jednocześnie faktu, że jest pozbawione innych stołów i miejsc.

Przechodzimy do wielkiej kuchni, w której można by wydawać potrawy dla setek osób na raz. Zapoznaję się z trzema kucharzami jeszcze jedną kelnerką.

Do przybycia gości mamy jeszcze godzinę, którą Eva z Elen wykorzystują na przyspieszony kurs obsługiwania wampirów.

– Nie nawiązuj kontaktu wzrokowego i staraj się nie rzucać w oczy.

W tym momencie do kuchni wchodzi mężczyzna w garniturze. Jego spojrzenie od razu ląduje na mnie, a po chwili na Evie.

– Nie mówiłaś, że załatwisz człowieka!–Jest wściekły.

– Myślałam, że to nie robi różnicy, szefie.

– Myślałaś! Evo, do cholery!–Łapie się za głowę. 

Przełożony jest przystojnym  starszym mężczyzną, wygląda na jakieś pięćdziesiąt lat, ale domyślam się, że ma znacznie więcej. Siwe pasma w jego czarnych włosach nie wyglądają źle, a zmarszczki i zmęczony wyraz twarzy bardzo mu pasują. 

– Przecież to tak nieprofesjonalne, że się w głowie nie mieści! Skąd ty ją w ogóle wzięłaś?– kontynuuje, gdy żadna z nas się nie odzywa.

– To moja przyjaciółka, zna się na rzeczy. Była już kelnerką w...– zaczyna skruszonym głosem Eva, ale wampir nie daje jej dokończyć.

– Nie chodzi mi o jej kompetencje! Nie rozumiesz, że praca z wampirami jest dla niej niebezpieczna? Zwłaszcza, jak mamy takich gości, jak dzisiaj!

Nikt się nie odzywa. Eva blednie, a ja czekam na rozwój sytuacji. Wiedziałam, że mieszanie się w towarzystwo krwiopijców nie jest najrozsądniejsze, ale nie rozumiem, o co cała afera.

– Przecież, jak któryś Pan zażyczy sobie jej krwi, nikt z nas nie będzie miał prawa protestować. I nawet ja nie stanę w jej obronie.

Zamieram. A więc o to chodzi. Przyjmuje do pracy same wampiry, żeby nie wynikały takie sytuacje. Mam obsługiwać osoby, którym nie mówi się „nie".

– Ja... Przepraszam, nie pomyślałam. Cat, weź samochód i wracaj do domu.

– Nie.– Protestuje szef, gdy sięgam po klucze.– Nie mam trzeciej kelnerki. Wciągnęłaś ją w to, to teraz ryzykuje. Zapłacę ci potrójnie – zwraca się wreszcie do mnie – ale nie wypuszczę stąd. Jeśli będzie trzeba, zmuszę cię do pracy dziś wieczorem.– Jego głos wybrzmiewa groźbą. Mówiłam, że apogeum niepokoju osiągnęłam wchodząc na salę? To nic przy tym, co czuję teraz.

– Zostanę.– mówię. Eva patrzy na mnie z przerażeniem.

–  Nie masz wyboru. Jeśli coś pójdzie nie tak, to osobiście was wszystkie pozabijam.

Wychodząc z kuchni trzaska z impetem podwójnymi drzwiami. Eva już otwiera usta, by zacząć mnie przepraszać, ale uciszam ją podnosząc rękę.

 – Nie zapeszaj. Może nie będzie tak źle, nie mówmy o tym, bo będę się bardziej stresować. Nie jestem jakoś szczególnie atrakcyjna, więc może nawet na mnie nie spojrzą. Lepiej przypomnijcie mi co podajemy  pierwsze.


– Och Cat... – Patrzę na Evę krzywo. Chce jeszcze coś dodać, ale kręcę głową. Fakt, że jestem zła na bezmyślność nas obu, ale nie zamierzam teraz o tym myśleć, by nie zmniejszać swoich szans.

– Przyjechali– stwierdza Elen nasłuchując dźwięków zza drzwi.

Biorę głęboki wdech, musimy dać radę, a po tym wieczorze więcej się tu nie pojawię.

~*~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro