Czas Na Uleczenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tamara nigdy nie myślała, że kiedykolwiek będzie musiała użyć takich zaklęć. Nie podobało jej się to w żadnym stopniu a co dopiero będzie musiała zrobić to na Jaskrze, który jest jej bliski. A zwłaszcza sercu.

Kasztanowłosa patrzyła się na drzwi i westchnęła cicho. Poszła do szawy i stanęła na palcach by wyjąć parę rzeczy. Nie było to zbyt proste, ale też nie jakoś specialnie trudne. Uśmiechnęła się do siebie gdy dotknęła kufra a potem książki. Wyglądała na bardzo starą, przez lekko pożółkłe kartki i zniszczoną na brzegach, okładkę w niektórych miejscach wklęsła przez uderzenia. Aż do jej pamięci wróciły wspomnie jak nie mogła pojąć i złościła się. Była wtedy młoda i nie rozumiała, że cierpliwość to podstawa do takiego typu rzeczy, ale w końcu się nauczyła.

Usiadła na łóżku po kilku sekundowym wlepianiu wzroku w książkę. Palcami przejechała po okładce by poczuć lekko wypukły wzór wilka, który wył do książce. Nigdy nie rozumiała za bardzo dlaczego akurat wilk, ale nie przeszkadzało to jej. Otworzyła praktycznie na samym środku książkę tym samym ukazlo się dość nie dbałe pismo poprzedniego właściciela. Otworzyła dział z maściami. Przewinęła kilka kartek dalej i uśmiechnęła się po czym zaczęła błądzić palcem po kartce aż w końcu stanęła przy jednej z wielu nazw maści, czyli 'Džoni'*.

Zabrala cegłę i pobiegła na dół, oczywiście palcem miała zaznaczony odpowiedni rozdział. Zabrała spod drzwi swoją torbę i przeskoczyła energicznym ruchem blad, ale po chwili pożałowała tego przez rwiący ból w okolicy brzucha przez co zrobiła krzywą minę, lecz szybkp zaczęła wyciągać potrzebne rzeczy, wcześniej zdobyte zioła i mózgi utopców. Cały czas nuciła pod nosem jedną z pieśni Jaskra a tak dokładniej 'Wieczny Ogień'. Pewnie ponuciłaby sobie też 'Grosza daj Wiedźminowi', ale Geralt stał w rogu pomieszczenia, więc wolała nie ryzykować.

W końcu westchnęła głośno co mogło oznaczać trzy rzey, mianowicie; jest zmęczona, coś się rozjebało, albo wszystko się udało, ale ona jest i tak zmęczona. W tym przypadku było to trzecie czego oczywiście Geralt nie wiedział przez co pomyślał, że coś poszło nie po jej myśli. Wtedy piwnooka zabrała maść i spojrzała na niego.

- Zabierz ją do pokoju w którym jest Jaskier, nałóż maść na szyję a ja za chwilę przyjdę tylko zrobrobię eliksir - mrukneła wyciągając książkę,  przed siebie i otworzyła na stronie z 'Medaliną'**, czyli eliksirem łagodzącym ból a w odpowiedniej dawce usypiający, lecz jeśli zabierze się go za dużo można zasnąć, tyle, że na zawsze.

Usłyszała tylko kolejne dobitne 'Hmm' z strony Geralta, który zabrał maść i poszedł na górę. Kobieta dała swoje włosy za ucho po czym zabrała sztylet i zrobiła sobie ranę na nadgarstku z, które krew, no cóż lała się diysc mocno, bo w końcu delikatnie zraniła swoje żyły. Krew wlała do fiolki, później dała tam jakiś materiał i zakryła to by Wiedźmin nie zobaczył. Delikatnie przykryła wargę przez lekki stres, gdyż dopiero trzeci raz w swoim życiu robi tak skompliwkowany eliksir. Gdybybył to jakiś przypadkowy człowiek nie denerowałaby się tak, ale to był Jaskier a jeśli go zabije to sobie tego nie wybaczy a Geralt ją zabije. Dodała soku z mózgu utopca, dodała trochu Konopii co oczywiście utrudni jej zadanie używania magii, ale złagodzi bardzo złagodzi ból, trochu Jaskółczego zioła, taką małą szczyptę dała a na samym końcu dodała Nostrix, tyle, że trzy szczypty. Otwór zamknęła palcem i zaczęła energicznie ruszać fiolką śpiewając przy tym pod nosem.

-  Zapachniało powiemem Jesieni. Z wiatrem zimnym uleciał słów sens. Tak być musi. Niczego nie mogą już zmienić, brylanty na końcach twych rzęs - cały czas energicznie ruszyła fiolką mając nikły uśmiech na twarzy.

Już w głowie słyszała głos Jaskra, który prawił jej komplementy na temat jej szyi i uszów.

Och, jak ona za nimi tęskniła. Choć nie raz potrafił ją tym wkurzyć to kiedy ona zniknęła i siedziała w celi, brakowało jej tego. Brakowało jej samego Jaskra, który nie raz wkurwiał, ale był przy niej zawsze gdy mógł. Wyszła z zamyślenia kierując się do schodów tym razem omijając blat. Weszła na schody nadal energicznie ruszając ręką w której była fiolka. Po kilku sekundach była już przed drzwiami. Wzięła głęboki oddech i pomału weszła.

Przez ten czas gdy ona była na dole czyli jakieś dziesięć minut Geralt zdążył wykonać swoje zadanie i przy okazji porozmawiać na chwilę z Jaskrem, który tylko jak zobaczył Tamarę uśmiechnął się, oczywiście odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Geralta.

- Mógłbyś wyjść? - zapytała idąc do łóżka i siadając na jego brzegu. Wiedźmin tylko posłał jej groźne spojrzenie, ale wyszedł i zanim piwnooka coś powiedziała zamknął drzwi, ale stał obok nich. - Witaj młody - mrukneła delikatnie czochrając włosy Jaskra i uśmiechając się przy tym.

- Tamiś - powiedział z uśmiechem i podniósł rękę tak, że dotknęła jej policzka. Nie mógł już nic więcej z siebie wydusić przez co spojrzał na nią pytajacym wzrokiem.

- Przez maść nie będziesz gadał i nie będę musiała używać o wiele więcej mocy by Ci pomóc. - powiedziała z nikłym uśmiechem - Spokjnie nie będziesz mówił tylko przez... Może dwa trzy dni - dodała widząc jego przerażony wzrok - Żartuję, zaraz po czarach będziesz mógł, mówić i śpiewać - odrzekła śmiejąc się pod nosem z miny Jaskra. - A teraz się naipij - mrukneła trochu niechętnie. Podniosła jego głowę i pomogła mu się napić a mężczyzna po chwili zasnął - Kolorowych snów Jaskierku - szepnęła mu do ucha.

Wtedy usiadła po turecku na drugiej części łóżka, bo było ono dwu osobowe. Zaczęła szpetać coś pod nosem wyciągając ręce nad sztyna a jej dłonie oplotła jakby biała niczym śnieg tegoroczny poświata. Oczywiście nie piszę tu o tym białym snieku, który ma dodatek żółtego, o nie nie. Ale wracając do głównego tematu. Kasztanowłosa wymruczała coś jeszcze pod nosem a szyja naszego kochanego Barda zaczęła jakby to określić, zmniejszać się? Odpuchać zaczęła? Po prostu była mniej spuchnięta aż w końcu wogóle. Ale oczywiście miało to skutki uboczne u Jaskra, czyli niewyobrażalny ból, który i tak byłby większy gdyby nie eliksir i maść. Dla osoby rzucającej to zaklęcie też nie było łatwo. Z nosa zaczęła lecieć krew zanim zdążyła zakończyć proces a po kilku chwilach Jaskier jakby obudził się z koszmaru wstając i głośno dysząc.

- Ja żyje! Ja mówię! - powiedział wesoły nie widząc, że czarodziejka jest cała blada, że krew leci jej z nosa i ust. - Ja śpiewam! Naczy chyba! Zaraz się przekonany! Grosza daj Wiedźminowi! Sakiewką potrząśnij, sakiewką potrząśnij! O-o-o - zaczął śpiewać radosny. Wtedy też obrócił się i ucichł gdy zobaczył w jakim stanie jest piwnooka.

Pochylił się  do niej w samą porę, bo gdy y nie to to by jej nie złapał a ona upadła by na ziemię. Położył ją na łóżku nie wiedząc co tak do końca może zrobić no, bo przecież się nie zna, ale postanowił sprawdzić czy wogóle oddycha, bo jeśli nie to... Dobra nawet Jaskier nie chciał o tym myśleć, choć chciałby to zrobić. Przyłożył policzek bardzo blisko do jej ust przez co poczuł ciepły oddech kasztanki. Wtedy Jaskier chciał krzyknąć by Geralt tu przyszedł, ale jak na zawołanie wszedł do środka.

- Co tak ucichłeś? Nie cieszysz się, że odzyskałeś głos? - podszedł do niego choć wcześniej czuł krew, spojrzał na kobietę i westchnął - o tym nie mówiła - mruknął pod nosem.

- O czym? - zapytał natychmiast Jaskier.

- Chodź na dół, tam Ci wytłumaczę a ona niech odpoczywa. - mruknął wychodząc z pokoju i idąc na dół.

Szatyn zabrał kocyk i przykrył nim kasztanowłosą uśmiechając się delikatnie.

- Masz przeżyć, bo jak nie to Cię wskrzeszę i będę torturować - mruknął i pocałował ją w czoło, myśląc, że już nie kontaktuje z światem zewnętrznym. Nie wiedział jak się mylił. Jak bardzo się mylił.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Džoni maść - To jest nazwa wymyślona przezrmnie, mogę się kiedyś rozpisać o niej jeśli będziecie chcieli.

**Medalina eliksir - ta nazwa również jest wymyślona przezemnie i rozniwz jeśli będziecie chcieli to rozpisze się o niej.

Podobał się rozdział? ¬

Jak myślicie co Geralt powie Jaskrowi? ¬

Miłego wieczoru/nocy/ranka/popołudnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro