Miłosne Igraszki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kasztanowłosa biegła do swojego pokoju stanęła na palcach i z szafy wyjeła dwie książki.

- Biegasz jak churagan Malinko - powiedziała opierając się o framugę drzwi Jaskier.

- Bredzisz, bredzisz - mrukneła pod nosem, owe książki rzuciła na łóżko i poszła do innej szafy i wyjeła jakiś strój który również rzuciła na łóżko, zaraz obok niego wylądował jakiś skórzany pasek z miejscami na fiolki i na zioła. - A teraz wyjdź, bo chce się przebrać - mrukneła nawet nie patrząc na niego. Usłyszała zamknięcie drzwi, ale poeta nie opuścił jej pokoju - Jaskier - powiedziała obracając się do niego. Był niebezpieczne blisko niej co z jednej strony jej się podobało a z drugiej się bała.

- Posłuchaj choć raz mojego wyznania w całości dobrze? - szepnął do jej ucha a dziewczyna jedynie przytaknęła nie mogąc nic powiedzieć - Jesteś dla mnie wszystkim;
Marzeniem, radością, słońcem, przyszłością, jesteś moją muzą, która gra i daje mi wszystko co tylko zechce, jesteś jedyną o kasztanowych włosach, jedyną o tak pięknych jak ciemne piwo oczach, jesteś jedyną taką, którą kocham.* - zakończył patrząc w jej oczy. Nie wiedział czy widzi tam żal, smutek a może współczucie? Cofnął się o dwa kroki - Może.. ja.. już pójdę - mruknął pod nosem i obrócił się do drzwi.

Choć nie chciał do oczy dopuścić żadnej łzy to jednak jedna jedyna spłyneła mu po policzku. Wtedy dziewczyna szybko do niego podeszła złapała go za rękę i nim ten coś zdołał powiedzieć przyciągnęła go ku sobie do pocałunku. Na początku był delikatny i nie pewny, ale w końcu przybrał pewności siebie gdy zrobili to zakochani. Jaskier objął ją w talii delikatnie i przyciągnął do siebie, zaś ona zarzuciła ręce na jego kark i stanęła na palcach, jedna jej ręka a tak dokładniej prawa powędrowała do jego włosów. Zaczęła się nimi bawić. Wtedy oderwał się od niej i spojrzał jej w oczy, oczy, które kochał ponad wszystko. W jego oczach były ogniki radości. Cieszył się niemiłosiernie, ona zresztą też.

- Cholera mam tylko półgodziny a muszę się jeszcze przebrać. - mrukneła obracając się i patrząc na łóżko. Wtedy Jaskier objął ją w talii ponownie i zbliżył do jej ucha po czym szepnął:

- Z miłą chęcią pomogę - dziewczyna na słowa mężczyzny delikatnie się zarumieniła, ale starała się to ukryć pod włosami. Niestety bądź stety Jaskier co to jej policzków był czujny. Zabrał jej włosy za ucho i pocałował w skronie śmiejąc się pod nosem z jej miny jak i rumieńców. - No to co Malineczko? - Znów szepnął.

- Sama sobie poradzę - mrukneła uśmiechając się delikatnie.

- O nie nie nie kasztanka - powiedział i obrócił ją jednym zgrabnym ruchem w swoją stronę - Ja Ci pomogę - powiedział jakby chciał by zobaczyła, że nie ma wyjścia i musi się zgodzić.

- Jaskier - zaczęła cicho wzdychając, lecz nie dane było jej dokończyć przez usta szatyna, które były obecnie na jej szyi i delikatnie ją całowały. - Muszę się przebrać - mrukneła udając złość, choć podobało jej się to co tu robią.

- No to ja Cię tylko rozbiorę - mruknął w jej skórę a ręką zszedł niżej. Podwinął jej sukienkę do góry. Robił to pomału, opuszkami palców dotykając jej nóg, które również wielbił. Kobieta na to tylko zadrżała. Druga ręką mężczyzny znalazła się na sznukru z sukienki, który był na plecach. Delikatne rozwiązał sznurowadło uśmiechając się w jej skórę na szyi, którą ciągle całował doprowadzając ją tym do błogiego stanu. Ręką szybki przejechał po jej plecach powodując przyjemne dreszcze. Z jej ramion zsunął sukienkę za pomocą nosa, przez co musiał się wcześniej oderwać od jej szybi. Sukienka spadła na dół a on uśmiechnął się zwycięsko gdy była przed nim tylko i wyłącznie w bieliźnie.

- Wygrałem zakład i nie ma za co - szepnął do jej ucha uśmiechając się zwycięsko obrócił się kątem oka patrząc na nią i wyszedł z jej pokoju.

Zastanawiał się co tak naprawdę zrobił. Czy było to odpowiednie? A może jednak nie? Może przez to coś spartaczył.

Zaraza

Kobieta szybko zabrała swój strój, który składał się jedynie z czarnych spodni, szytych na miarę, czarnej koszuli z długim rękawem również szytej na miarę i płaszcza jak można się domyśleć czarnego, noi miał jeszcze kaptur. SYbko założyła swe odzienie tym samym nie zauważając jak zrobił jej malinkę na ramieniu, ale na całe szczęście Geralt tego nie zobaczy. Ale kto wie? Kto wie? Może jakoś to wyczuje. Zabrała jeszcze pasek, który przywiązała do pasa i dała tam eliksiry, lecznicze pięć i piec Jaskółek. Zabrała dwie książki. Jedna była suma sumrym jej notatnikiem druga zaś była tą, przez którą udało jej się uleczyć Jaskra.

Geralt w tym czasie zerknął na tablice ogłoszeń i zerwał tą z strzygą zastanawiając się z kąd Bard o tym wiedział. Przecież nie wychodził z karczmy, nie mógł z nikim rozmawiać. Nie było takiej możliwości by też usłyszał od kogoś przechodzącego obok. Wpatrywał się w zlecenie z kamienną twarzą i poklepał Płotkę po czym ruszył spowrotem do karczmy, bo godzina już mijała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak szczerze to nie wiedziałam jak nazwać ten rodział xD

Muszę prosić was i pomoc, bo po

1)nie wiem jaki dać lepszy tytuł tej książce

2)ta okładka mi się nie podoba i czy ktoś byłby chętny zrobić inną

3)Jaki dać opis książki?

Rozkminy level.Róża

*wymyśliłam to sama, więc NIE WOLNO KOPIOWAĆ BEZ MOJEGO POZWOLENIA

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro