Tajemnicze Dziecko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdy milczał. Nawet Jaskier. Żadne nie widziało już sensu by się odzywać m a pozatym Julian był zmęczony i zasnął dosyć szybko, po czym wtulił się w jej plecy. Zasnął. Czuła jak jego oddech staje się równy a uścisk minimalnie lżejszy.

- Nie jesteś czarodziejką - mruknął Geralt jadąc Płotkę obok niej. To stwierdzienie zbiło dziewczynę z tropu.

- Ależ jestem - powiedziała kątem oka spoglądając na niego. Wtedy on wskazał na kleinot, który miała przyczepiony powyżej łokcia dlatego też nie był on widoczny wcześniej.

- Jesteś kimś innym. Dowiem się kim. - powiedział i ruszył szybciej do karczmy. Ona nie przyspieszyła ani zwolniła. Rozmyślała czy nie lepiej od razu mu powiedzieć czy ma się sam domyślać.

Wiatr zaczął wiać mocniej, nosił śpiew ptaków i drzew. Wsłuchiwała się w niego bardzo mocno, być może usłyszała by coś więcej? Dowiedziała się czegoś przed innymi? Naprawdę chciałaby nauczyć się rozumieć wiatr, rozumieć każdy jego cichy szept, który czasem ma informacje, które uratowałyby nie jedną wioskę, nie jedno miasto i nie jedno państwo. Nie czując upływającego czasu w końcu dotarła do karczmy.

- Jaskier - mrumneła Szturchając go, a ten wręcz podskoczył z strochu i prawie spadł z konia - Uważaj Julian - mrukneła pod nosem i pierwsze zeszła z konia potem Jaskier z jej pomocą.

- Mówiłem Ci jak Cię kocham? - zapytał wchodząc z nią do karczmy.

- Raz - odpowiedziała szukając wzrokiem Wiedźmina.

- Ewidentnie za mało - mruknął przytulajac ją od tyłu. - Twe oczy jak gwiazdy na niebie najpiękniejsze, twe usta jak wino rozkoszne - zaczął, ale wtedy poczuł jak dziewczyna się rusza i idzie do przodu co według niego oznaczało, że nie słuchała jego. Oczywiście zaraz ruszył za nią tym samym dochodząc do Geralta.

- Starczy nam na pokój czy nie? - zapytał Jaskier patrząc to na Geralta to na Tamarę.

- Brakuje kilku orenów - mruknął ewidentnie nie zadowolony z tego złotooki. Wtedy kobieta wyjeła kilka ostatnich orenów i dała je białowłosemu.

- Mam nadzieję, że starczy - mrukeła uśmiechając się nikle do Geralta.

- Hmm - mruknął potwierdzająco iż starczy. Poszedł do barmanki i zapłacił po czym dostał klucze od pokoju.

Cała trójka zaczęła iść po schodach. Jaskrowi było dosyć trudno po tych torturach, ale nie chciał tego okazywać no, ale cóż, Wiedźmina nie oszukasz. Cały czas był gotowy ciągnąć się i złapać go w razie jego upadku. Kobieta patrzyła na to z... można by określić przyjemnością i radością. Bo przecież wiedźmini nie mają uczuć czyż nie? Dlatego też po jej głowie krążyło kilka pytań, między innymi 'Dlaczego tak troska się o Jaskra?', 'Boi się o niego a mnie nienawidzi?' i typ podobne. Żadko kiedy widziała takiego typu scenki a już jutro zapewne musieli iść za polować na strzygę z czego na pewno Jaskier nie pójdzie. Wtedy do karczmy wbiegła dziewczynka, która zaczęła płakać i wrzeszczeć. Tamara instyknowie zniżyła się o parę schodkówi zobaczyła dziecko o śnieżno białych włosach.

- Tamara chodź! - krzyknął za nią Geralt.

- Za chwilę Geralt! - odkrzykneła i podeszła do dziecka

- Zna pani Geralta?! - zdziwiła się i podeszła szybko do niej.

- Tak a co? - zapytała przykucając by być na równi z nią, wzrostem.

- Muszę z nim porozmawiać! - krzyknęła patrząc na nią ze łzami w oczach - ała - powiedziała cicho gdy kobieta dotknęła jej ramienia.

- Chodź, jesteś ranna - mrukneła kasztynka i zaczęła się z nią kierować do Geralta. - Po Co ci Geralt? - zapytała ciekawa, ale nie uzyskała odpowiedzi od zamyślonego dziecka. Gdy weszła do pokoju z dzieckiem Wiedźmin wydawał się być zaszokowany a dziecko natychmiast do niego pobiegło. Spojrzała pytajacym wzrokiem na Jaskra a ten tylko machnął ręką.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wiem wiem, bardzo krótkie, ale muszę was zmartwić bądź pocieszyć, ten rozdział jest przed ostatnim.

Jako iż ostatni chce bardzo dobrze dopracować zapewne pojawi się za dwa max trzy dni.

Miłego dnia/nocy/popołudnia/wieczoru

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro