¦~°14°~¦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Powiedz mi o sobie wszystko. — Oderwał się od moich ust i zaczął zniżać delikatne pocałunki wzdłuż mojej szyi.

— Nic ci nie powiem! — Zacząłem się wiercić. Położyłem dłonie na jego ramionach i starałem się go odepchnąć, ale jego ciało bardzo mocno na mnie napierało.

— Chcę wiedzieć o tobie wszystko, kruszyno. — wymruczał mi w szyję, przez co przeszedł mnie zimny dreszcz.

— Puszczaj mnie! — Udało mi się lekko opanować moje oszołomienie. Coraz mocniej się szarpałem do momentu aż poczułem miękkie usta zasysające się na mojej szyi. Szybko zakryłem buzię dłonią i ledwo powstrzymałem westchnięcie.

Całe moje ciało zostało sparaliżowane. Mężczyzna ssał i delikatnie przygryzał jeden punkt na mojej szyi. Przy okazji dłonie położył na mojej talii, która posiadała delikatne wcięcie, przez co nadawała mi delikatniejszego wyglądu.

Chinom bardzo spodobało się miejsce na moim tułowiu. Nie mógł oderwać od niego dłoni. Ciągle je masował i delikatnie wbijał paznokcie w skórę. Przyjemne uczucie dopełniało dokładne oznaczanie mojej szyi.

— Ch-Chiny... — westchnąłem cicho i przymknąłem powieki. Po chwili ciepło na mojej szyi ustało. Spojrzałem na mężczyznę, który patrzył na mnie, jak na trofeum.

— Wygrałem. Teraz już należysz do mnie. — Posłał mi czarujący uśmiech.

— Spierdalaj! — krzyknąłem na niego poirytowany i z całych sił popchnąłem go dłońmi. Wstałem z kanapy i ruszyłem do łazienki. Podszedłem do ogromnego lustra i spojrzałem w miejsce, które było ssane przez mężczyznę.

Zauważyłem tam mocno czerwoną oraz lekko fioletowawą malinkę. Dotknąłem jej dłonią i zagryzłem mocno zęby. Czerwona plama znajdowała się w takim miejscu, że była praktycznie niemożliwa do zakrycia. Nie mam dostępu do żadnych kosmetyków, więc tego nie zamaskuję.

— Podoba ci się? — Usłyszałem głęboki głos i spojrzałem w lustrze na mężczyznę, który dumny z siebie stał pod ścianą ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.

— Chyba cię coś pizgło! Jak ja się teraz gdziekolwiek pokażę?! Co jak zobaczy mnie ktoś z mojej organizacji?! — Potarłem skronie i po chwili poczułem ponownie dłonie na mojej tali oraz przywarcie obcego ciała do moich pleców.

— Każdy będzie już wiedział, że masz właściciela. — Mężczyzna zabrał moją dłoń z szyi i pogładził mocną malinkę.

— Jakiego właściciela?! Nie jestem żadnym psem! — Szybko się odwróciłem i odepchnąłem Chiny od siebie. Mężczyzna dźwięcznie się zaśmiał i nagle jakby sobie o czymś przypomniał. Zaczął szukać czegoś po kieszeniach. Rozbawił mnie widok tak zdesperowanych Chin. Po chwili przypomniała mi się karteczka, którą spaliłem w domu Niemiec.

— Nie masz czego szukać. Już tej karteczki nigdy nie zobaczysz. — Posłałem mu pewny siebie uśmiech i wyminąłem go, udając się do salonu. Szybko podniosłem moją Sugar i delikatnie pogłaskałem ją dłonią. — Nie martw się, maleńka. Niedługo znajdę dla ciebie naboje. — Uśmiechnąłem się sam do siebie i skierowałem do wyjścia.

— Nawet o tym nie myśl. Zostajesz tu. — Przede mną stanął Chiny i powiedział wyraźnie zirytowany.

— Niby czemu miałbym się ciebie posłuchać? — zapytałem z pogardą.

— Naprawdę chcesz zginąć? Nawet twój ojciec chce się ciebie pozbyć, a ty jeszcze mu się podstawisz!?

— Nie mam zamiaru mu się podstawiać. Nie chcę być pod jednym dachem z tobą! — warknąłem.

— W takim razie, gdzie pójdziesz? Wszędzie cię znajdą. Pamiętaj, że twój ojciec to nie byle jaki żółtodziub twojego pokroju, a szef potężnej organizacji, z którą ja nawet mam problemy. — Spojrzał na mnie z góry.

— Odszczekaj te słowa, pchlarzu! Nie jestem żadnym żółtodziobem! Wiem co robię! Pewnie wynajmę jakąś ruderę czy coś takiego.

— Wynajmiesz? Ha! Nie rozśmieszaj mnie. Nie masz ani grosza przy duszy. Chyba, że zarobisz trochę brudnych pieniędzy. — Zaśmiał się zażenowany. — Jesteś głupim dzieciakiem, który nic nie wie o tym świecie i stara się pokazać wszystkim, że ma rację. Byłoby ciekawiej jakbyś ją jeszcze miał.

— Kh... Spierdalaj! Nie potrzebuję takiego wrzoda na dupie, jak ty. Nadal nie wiem czemu niby miałbym ci zaufać. Bawisz się mną i starasz owinąć wokół palca. Wiedz, że nie jestem pierwszą lepszą zabawką, Chiny. Wiem o tobie dużo. Za dużo... i w każdej chwili cały świat może dowiedzieć się o twojej tożsamości. Jestem twoim największym zagrożeniem, a ty nawet nie pozwalasz się mnie pozbyć. "Nie można go zabić". Sam to napisałeś na tej kartce. Zbierasz o mnie informacje, aby móc je jakoś wykorzystać przeciwko mnie? Z tego co widzę idzie ci to bardzo opornie. — Uniosłem wysoko podbródek i patrzyłem mężczyźnie głęboko w rozwścieczone oczy.

Zauważyłem, jak zacisnął mocno dłonie w pięści i zagryzł wargę. Niepokojąca i trzymająca w napięciu cisza została przerwana przez dzwoniący telefon.






~~~~~~~~~~~~~~~~~

Lepiej późno niż wcale-

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro