¦~°9°~¦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— C-co?! — Szybko zacząłem się rozglądać dookoła. Zauważyłem wiele mężczyzn, którzy mi się bacznie przyglądali oraz zazdrosny wzrok mnóstwa skąpo ubranych kobiet.

— Czemu mnie nie chciał, a dotyka jakiegoś chłopaka? Przecież on nawet nie ma piersi! — awanturowały się między sobą dziewczyny.

Szybko się ocknąłem i wróciłem wzrokiem do twarzy mojego celu. Od razu zacząłem się szarpać i wyrywać.

— Puszczaj mnie... — warknąłem. Poczułem, jak się unoszę i spojrzałem dookoła. Mężczyzna mnie podniósł i zaczął nieść w nieznanym mi kierunku. Ciągle się wierciłem i starałem z niego zejść, ale naprawdę mocno mnie trzymał.

Zauważyłem, że mężczyzna wchodzi ze mną po schodach i przez chwilę rozmawia z jakąś kobietą. Wręczył jej kilka banknotów i ruszył w kierunku małego pokoju. Otworzył go, wszedł wraz ze mną i zamknął drzwi na dwa zamki. Podszedł do łóżka i rzucił mnie na nie.

— Agh! — Cicho stęknąłem, kiedy moje plecy spotkały się z materacem. Szybko podniosłem się na łokciach i spojrzałem zdezorientowany na mężczyznę.

Pożerał mnie swoim pożądliwym wzrokiem i oblizał lekko usta. Zdjął swój płaszcz ze złotymi wężami na kołnierzu i klęknął na łóżku pomiędzy moimi nogami.

Od razu się od niego odsunąłem i zacząłem kopać go po klatce piersiowej oraz brzuchu.

— Zostaw mnie!

— Sam wepchnąłeś mi się na kolana... — warknął z uśmiechem i przyciągnął mnie za łydki do siebie.

— Potrzebowałem kamuflażu! Nawet nie wiedziałem, że to ty! Działałem szybko! — Mocno odpychałem się od niego dłońmi i zastawiałem nogami. Ściągnąłem z łóżka już prawie całe prześcieradło. — Gdybym tylko wiedział, że to ty, to bym nigdy... — Poczułem mocny uścisk na moich nadgarstkach i kojące ciepło na ustach.

Znowu to zrobił.

Delikatnie muskał moje usta. Było to takie przyjemne, ale jednocześnie niepoprawne uczucie. Starałem się jeszcze walczyć, ale wszystkie starania szły na marne. Przełożył moje nadgarstki do jednej dłoni, a drugą gładził mnie po policzku, powoli zjeżdżając nią do szyi oraz obojczyków. Przymknąłem oczy i cicho mruczałem. Nie mogłem się powstrzymać, aby nie oddać pocałunku.

"Dlaczego on to robi?! Co on próbuje osiągnąć?! Czemu się mną bawi?!"

Mężczyzna odsunął się ode mnie, aby po chwili spojrzeć mi głęboko w oczy. Przełknąłem ślinę ze zdenerwowania i poczułem ciepło na policzkach.

— Wiedziałem, że mi się nie oprzesz... — powiedział bardzo niskim i uwodzicielskim głosem.

— S-spierdalaj! Dupek! — warknąłem i odwróciłem wzrok na ścianę obok.

— A teraz powiedz mi... Czemu aż tak potrzebowałeś kamuflażu? — Nachylił się nade mną mocniej i wymruczał mi w szyję.

— C-co cię to obchodzi?! Nic ci nie powiem! Jesteśmy wrogami! Zresztą nawet nie wiem, jak masz na imię! — krzyczałem z zaciśniętymi oczami i znowu starałem się od niego uwolnić.

— Nie czytałeś karteczki? — Przejechał językiem po mojej żuchwie. Wzdrygnąłem się na dziwne uczucie.

— Nie miałem okazji... — mruknąłem cicho.

— Miałeś całkiem sporo czasu, a to co na niej się znajduje to zagadka dla przedszkolaka... Co cię tak zatrzymało? Myślałem, że chcesz wiedzieć coś o mnie... — Spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek.

— Chcę! Kh... Nie pchaj się w sprawy, które cię nie dotyczą! Nic ci kurwa nie powiem! — syknąłem zirytowany i odepchnąłem go od siebie nogami.

Mężczyzna lekko się zachwiał, a ja szybko uciekłem w róg pokoju. Wyjąłem z kieszeni karteczkę i ją otworzyłem. Zauważyłem na niej krzywy napis. Próbowałem go rozszyfrować, ale nic z tego. Mruknąłem cicho i wyjąłem telefon. Włączyłem w nim efekt lustra i przystawiłem do karteczki.

— Chiny... — Uniosłem wzrok na mężczyznę.

— Witaj, Ame. — Uśmiechnął się do mnie szeroko i zbliżył. Przycisnął mnie do ściany, przez co poczułem zimno na odkrytych plecach.

— Ik! — pisnąłem cicho i odepchnąłem od siebie nachalnego mężczyznę. — Zostaw mnie do cholery!

— Jesteś naprawdę interesujący... — Całkowicie zmienił temat.

— Co? — zapytałem zdezorientowany.

— Chcę wiedzieć o tobie, jak najwięcej... Jestem tobą zaciekawiony... Swoją drogą, masz bardzo ładne ciało. — Uśmiechnął się do mnie, a ja zakryłem dłońmi swoją klatkę piersiową.

— Pierdol się! — warknąłem i odepchnąłem go na tyle, że uderzył mocno plecami o ścianę. Szybko się zerwałem z miejsca i podniosłem z ziemi jego płaszcz. Narzuciłem go na siebie, aby nie było widać mojego nagiego torsu i szybko otworzyłem zamki, tym samym otwierając drzwi. Wybiegłem z pokoju i zbiegłem po schodach na parter. Przecisnąłem się między ludźmi i udało mi się uciec z lokalu, pozostając niezauważonym. Najwyraźniej Kanada z tą całą bandą sobie odpuścili.

"Muszę znaleźć jakieś schronienie..."



~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Proszę, taki walentynkowy rozdział. <3

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro