[ERERI] Zakład

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwoje uczniów właśnie mierzyło się spojrzeniami. Wyglądało to dosyć komicznie, ponieważ dzieliło ich 23 cm. Przez co ten niższy patrzył w górę, za to ten wyższy w dół. To tylko uwydatniało różnicę, ale ich to nie obchodziło. Obydwaj byli kłótliwi, a swój konflikt prowadzili od bardzo dawna, jeszcze za dziecięcych lat. Jeden z nich jednak wydawał się być szczególnie pewny siebie, o czym świadczyły uśmiech oraz dumna postawa. 

- Co ja się będę kłócić z karłem, ha!! - uznał Eren. 
- Wypluj to, bachorze! - Levi złapał go za kołnierz. 
- Uważaj, bo jeszcze zranisz sobie te małe rączki - z maksymalną arogancją złapał ręce bruneta, po czym zaczął je gładzić w złośliwy sposób - Takie księżniczki jak ty to nadają się tylko do jednego, wiadomego celu.
- Przesadziłeś... - pokręcił głową, po czym wywalił chłopaka na ziemię. 

Czarnowłosy już celował pięścią w szatyna, siedząc mu nad podbrzuszem. Jednak ten ją zatrzymał z tym swoim uśmiechem: 

- Spokojnie, kotku. Jeszcze się zmęczysz - korzystając z konfuzji bruneta, podniósł się do siadu. Następnie popchnął Levi'a tak, że ten upadł na ziemię, ale Eren mógł wtedy wstać. 

Gdy tylko szatyn stanął na nogi, kontynuował swoje żarty: 

- Jesteś tak niski, że nawet na szczudłach nie dałbyś rady i byłbyś malutki! 

Levi gwałtownie wstał, po czym stanął przy Erenie, podnosząc głowę do góry: 

- Przejdę z zamkniętymi oczami, śmieciu. Tak się składa, że mam doskonałą równowagę. Jutro przejdę się po szkole - pomachał mu palcem przed twarzą, po czym kopnął go w kolano i odszedł.

Oczywistym było to, że Eren lekko zgiął nogę, a przy tym syknął. Jednocześnie wciąż trzymał na twarzy swój pewny uśmiech. Gdy Levi szedł, szatyn krzyknął do niego: 

- Jeśli ci nie wyjdzie to idziesz ze mną na randkę i dajesz mi dupy! 

Brunet jedynie uniósł rękę do góry, pokazując młodszemu środkowy palec. 

Następnego dnia spadł solidny śnieg, co dało się odczuć, idąc po drodze. Powierznia była śliska, podobnie we wnętrzach budynków...

Eren stał na korytarzu, opierając się o jedną z niebieskich szafek, a obok niego Armin coś chował do swojej. Szatyn uśmiechał się jak najpewniej się da, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej. 

- Eren, nie boisz się? - spytał troskliwie i łagodnie blondyn jak to miał w zwyczaju. 
- Czego? - zaśmiał się wyższy. Doskonale wiedział, o co chodzi przyjacielowi. 
- Dzisiaj jest ślisko, a założyłeś się z Levi'em...
- I dobrze! Wygram to, hahaha! - wyglądał na podekscytowanego.
- Może mu się coś stać...
- Ja się nim zaopiekuję! Niech tylko wpadnie w moje ręce! 
- Eren, dlaczego mu zwyczajnie nie powiesz, że go kochasz?
- Armin - wyśmiał go - Nie kocham go. To tylko fizyczny pociąg. Muszę go przelecieć, bo tak chcę! - w jego oczach zaświeciła dzikość.
- Eren, boję się ciebie...
- Niepotrzebnie. Zupełnie inaczej jest z Levi'em i jego gorącym ciałem. Chwila... Gorące będzie dopiero, gdy go zacznę...
- Dobra, Eren, nie chcę znać szczegółów. Baw się dobrze, ja już skończyłem lekcje, idę do domu. Paa! 
- Nara! - zawołał, rozglądając się po całym korytarzu. 

Szatyn naprawdę nie mógł się doczekać, kiedy jego odwieczny rywal wreszcie mu ulegnie. Jednak, póki nie był w ustronnym miejscu, musiał się hamować. Nagle zaczęto słyszeć nietypowe kroki, z pewnością nie był to chód ucznia. Za chwilę zza winkla wyszła dziewczyna na szczudłach, a tuż za nią maszerował Levi z rękoma skrzyżowanymi na torsie. Miał minę nie zdradzającą nic, ale Eren ogarniał tego cichego wkurwa oraz chęć udowodnienia, jaki to brunet nie jest. Jaeger był mistrzem w wyprowadzaniu Ackermanna z równowagi, chociaż jego matka cały czas próbowała go tego oduczyć. 

W końcu dziewczyna zeszła, podając sprzęt niższemu koledze:

- Levi, jesteś pewny? - spytała z lekką troską.
- Nic mi się nie stanie przecież - rzekł lakonicznie. 

Gwałtownie przechwycił szczudła, po czym je rozłożył. Oczywiście dziewczyna pomogła mu wejść, a po chwili puściła go samego. Niestety miało to nędzny skutek. Levi nie zdążył zrobić kroku, a jego równowaga została wystawiona na próbę. I tutaj wzrok Erena skupił całą uwagę na tym prawdopodobnym upadku, a na jego twarzy gościł pełen nadziei uśmiech. 

Nagle po całym korytarzu rozległ się wielki huk. Levi właśnie zaliczył glebę, ale on jedynie zasyczał cicho. W rzeczywistości bardzo go zabolało, szczególnie w okolicach pleców. 

Szatyn natychmiast tam przybiegł, od razu wyciągając pomocną dłoń w stronę poobijanego chłopaka. Ten machnął ręką, strącając tę Erena ze swojej drogi. Z lekkim drżeniem ciała podniósł się, choć na twarzy miał wypisany ból. 

- Odsuń się, Jaeger. Jeszcze nie skończyłem. 
- Nie dam ci drugi raz, bo się tutaj zabijesz. Poza tym... Sam dobrze wiesz, że już dzisiaj nic nie dasz rady zrobić - odezwała się dziewczyna, zabierając szczudła i na odchodne dodała - mówiłam, że to zły pomysł - po czym poszła. 

Levi spojrzał na nią złowrogo, a wtedy Eren uśmiechnął się od ucha do ucha: 

- Złość piękności szkodzi, ślicznotko.
- Zamknij mordę! - warknął na niego tak agresywnie, jakby zaraz miał go walnąć.
- Ej, ej, ej - objął jego ramiona ręką, po czym zbliżył wargi do ucha chłopaka - Oszczędzaj ten głos, bo dzisiaj jeszcze ci się przyda - uśmiechnął się, po czym cmoknął go w żuchwę. 
- Jeszcze czego! - wyśmiał go. - Myślisz, że możesz od tak dobierać mi się do rozporka?! 
- Sam będziesz tego chciał, Levi. Ale najpierw zabiorę cię na cudowną randkę - uśmiechnął się pewnie.
- Bez ciebie byłaby o niebo lepsza - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

Finalnie Levi posłusznie poszedł z Erenem. Zakład to zakład, to było dla niego ważne, chociaż wyglądał na takiego, co raczej lekceważy. 

Najpierw zahaczyli o najbliższy punkt, jakim była budka z lodami. Dość typowo, ale Eren miał to gdzieś, bo on chciał zabrać Levi'a na najlepszą randkę w życiu....

Dwóch chłopaków podeszło do lady, a wtedy Eren postanowił wykonać zamówienie. Levi starał się jak najmniej rozmawiać z młodszym, także teraz go zupełnie olewał i patrzył w zupełnie innym kierunku. Więc szatyn nie miał wyjścia i zamówił mu taki sam smak jak sobie. Zaraz po odebraniu zamówienia, po wcześniejszym zapłaceniu, podał smakołyk Levi'owi. Zdążyli przejść kilka kroków, aż niespodziewanie brunet zatrzymał się. Jak gdyby nic wyrzucił loda do śmieci, po czym ruszył dalej.

- Levi! - krzyknął zszokowany Eren.
- Nie lubię truskawkowych - uznał, krzyżując ręce na torsie.
- Mogłeś mi... - chwilę popatrzył na swojego loda, po czym stwierdził - Wiesz co? Ja też! - również wyrzucił go do śmieci, po czym podbiegł do starszego.

Levi wzruszył ramionami, próbując dać do zrozumienia Erenowi, że się nie popisał. Ale chłopak uśmiechnął się, zadzierając nos. W końcu chodziło mu tylko o jedno... Chyba. 

Następnym celem miało być kino. Sytuacja wyglądała podobnie. Levi nie chciał wybierać, a Eren chciał, żeby podobało się starszemu. W końcu wpadł na pomysł, że weźmie bilety na horror. To mógł być wspaniały plan, gdzie chłopak zostanie bohaterem przerażonego Ackermanna... Jednak plan nie spełnił się, gdyż brunet zareagował jedynie ziewnięciem, już po filmie.

Eren przyglądał się Levi'owi z szokiem, kiedy ten wykazywał swoje znużenie i senność. Fakt faktem, że sam Jaeger też nie za bardzo odczuł strach, jednak większość sali trzęsła się z przerażenia. Chłopak poczuł, że jego ego jednak cierpi na tym, że nie potrafi zadowolić kogoś takiego jak Levi Ackermann. Było to na tyle małe, że zaraz przypomniał sobie o tym ostatnim punkcie spotkania, o niezawodnym sposobie na zadowolenie każdego najbardziej niedostępnego osobnika. Być może nie każdy to potrafił, ale Eren robił to, co trzeba. A przy okazji sam czerpał przyjemność oraz zajadał się reakcjami osób pod sobą. 

Kiedy Levi miał zamiar iść w swoją stronę, szatyn złapał go za ramię: 

- Gdzie się wybierasz? 
- Do domu. Randka minęła, w dodatku beznadziejna. 
- Jeszcze nie skończyliśmy - uśmiechnął się Eren.
- Co jeszcze wymyśliłeś, bachorze? 
- Spacer.
- Jaki znowu spacer? To nie jest pora na spacer. 
- Spacer do mojego łóżka. 
- Chyba śnisz! - wyśmiał go. 
- Pamiętaj, Levi, łączy nas zakład. 

Wtedy brunet zabił wyższego wzrokiem, ale jedyne, co zrobił to westchnął i zaczął posłusznie iść wraz z szatynem. 

Jeszcze w trakcie spaceru Eren objął ramiona Levi'a ręką, ale ten szybko się odsunął. To o dziwo ożywiło Erena, a z każdym krokiem był coraz szczęśliwszy...

Gdy przekroczyli próg drzwi domu Erena, Levi zaczął się rozglądać. Eren w tym czasie zamykał drzwi. 

- Nie ma w domu twoich rodziców? - zapytał Levi.
- Nie. Wyjechali gdzieś i kazali mi być grzecznym - zaśmiał się. 
- Czyli nie możemy tego zrobić...
- Zakład. 
- Eren... Ja...Nie chcę… - burknął. 
- Chciałbym zobaczyć na twojej twarzy rumieńce, Levi - wyszeptał ponętnie, po czym wpił się w wargi starszego, kładąc dłoń na jego karku. 

Szatyn bez żadnego oporu zaczął namiętnie muskać ciepłe wargi chłopaka, czując przy tym dość dużą przyjemność. Nie spodziewał się, że brunet będzie tak dobrze smakować i tak wspaniale odpowiadać na pocałunek... 

Nagle poczuł, że ten go odepchnął od siebie, wykrzykując: 

- Eren, przestań! Proszę... - był zszokowany sytuacją.
- Levi - uśmiechnął się pewnie Eren, po czym ułożył dłoń na rozgrzanym policzku starszego - Przecież widzę, że sam tego chcesz. Wystarczy spojrzeć na twoją - zbliżył wargi jego szyi, po czym wyszeptał - piękną twarz. 

Po tym Eren zaczął z czułością pieścić skórę bruneta. Robił to delikatnie i krótko, bo za chwilę znów wrócił do ust Ackermanna. Tym razem natychmiast wprowadził do środka swój język, od razu atakując nim język Levi'a. Wykonywał niemalże agresywne ruchy, nie zważając na bełkot z ust starszego. Przy tym również ułożył drugą dłoń na biodrze bladoskórego, przyciągając go mocno do siebie. Po dłuższym czasie oderwał się, a z ust bruneta wypłynęła jeszcze ślina. Zmrużonymi oczami przyglądał się młodszemu, wiedząc, że już nie zdoła tego przerwać. Szatyn miał urok oraz wprawę w kontakcie fizycznym. Wiedział doskonale, co robi, a Levi chcąc nie chcąc także ulegał tej erenowej energii. 

Levi przymknął oczy, lekko przygryzając dolną wargę, czując już te trwałe wypieki na twarzy. Wszystko dlatego, że Eren właśnie zaczął szeptać mu na ucho: 

- Podoba mi się to, jak reagujesz. Teraz zdejmujemy buty i kurtki, a potem pójdziemy na górę, tak? 

Brunet zdołał tylko kiwnąć głową. Wtedy Eren uśmiechnął się delikatnie, po czym sprawnie ściągnął z niższego kurtkę, a następnie zrobił podobnie ze swoim ubraniem. W tym czasie obaj szybko zdjęli buty. 

Gdy znaleźli się w przyciemnionym pokoju chłopaka, oświetlonym jedynie nocną lampką o brzoskwiniowym odcieniu, szatyn opadł z niższym na łóżko. Levi przyciągnął zielonookiego mocno do siebie, jakby zapragnął ciepła. Nie byle jakiego, bo to właśnie Jaeger wydzielał ten specjalny blask, w którym Ackermann chciał się ogrzewać. Bezmyślnie wodził dłońmi po plecach młodszego, kiedy ten ocierał się o niego i przy okazji obdarowywał bladą szyję bruneta drobnymi pieszczotami. Na ten czyn starszy odchylał głowę do tyłu, lekko rozchylając wargi. Czuł, jak temperatura jego ciała rośnie, a wraz z tym trudność w oddychaniu. Nie jakaś szczególna, ale to wszystko przez przyspieszoną pracę serca. W końcu oddech Erena na swojej skórze nie był codziennością i do zimnych nie należał, a właśnie pociągał. 

Tymczasem Eren próbował w sobie stłumić dziwne uczucie. To uczucie, które czasem go dręczyło wraz z myślą o swoim starszym przyjacielu z dzieciństwa... Teraz zjechał językiem na grdykę Levi'a, jednocześnie wsuwając dłoń pod jego szarą bluzkę. Ciało starszego było tak przyjemnie ciepłe i tak delikatne, że na twarzy szatyna również widniały lekkie wypieki. Efekt podbiło ciche i bezbronne "Eren..." z ust bruneta. Starszy wyraźnie wypinał tors do przodu, jakby zupełnie ulegał pieszczotom. To dało Jaegerowi znak, że może zjechać niżej. Oderwał się od szyi niższego, podwijając jego bluzkę do góry. Teraz przylgnął wargami do bladej skóry Levi'a, kierując się w wiadome miejsce, na jeden z sutków Ackermanna. 

Brunet od razu wplótł palce we włosy szatyna, a drugą ręką błądził po ramieniu chłopaka. Jednak za chwilę Eren w ogóle się oderwał od starszego, stwierdzając, że to nie ma sensu... Szybko pozbawił kochanka bluzki, po czym sam zdjął z siebie bluzę wraz z koszulką i dopiero teraz wrócił do czynności, a Levi zareagował podobnie. 

Język Erena energicznie wykonywał okrężne ruchy wokół sutka bruneta, a raz na jakiś czas zassiewał się na nim samym. W międzyczasie przez chwilę pieścił palcami drugiego sutka chłopaka, ostatecznie kierując się przez brzuch na krocze Ackermanna. Za chwilę zaczął je masować dość masywnie bez zbędnego rozwijania sytuacji. Zresztą już to robił, ale nie w tamtym miejscu i językiem... 

Levi lekko wyginał się w łuk, rozchylając jedną z nóg, drugą zaś przylegał do boku chłopaka. Sam trochę ruszał biodrami zgodnie z ruchem dłoni szatyna, a przy tym cicho wzdychał. 

Wkrótce Eren poszedł o krok do przodu rozpinając starszemu spodnie, w które włożył dłoń, kontynuując swój czyn. Z tym, że teraz się lekko podniósł, lądując na ustach bruneta. Przez krótką chwilę gorąco muskał jego wargi, po czym zjechał tuż za ucho Levi'a. Z tamtego miejsca zaczął swój sznur namiętnych pocałunków z otwartymi wargami, przez co starszy odczuwał miejscowe źródła ciepła. W końcu poczuł też, że jego pewna część ciała chce się wydostać na zewnątrz i Eren także to zauważył. Lecz zamiast mu to umożliwić, ten rozpiął swój rozporek, zsuwając lekko spodnie ze swoich bioder, podobnie zrobił ze spodniami bruneta. 

Wtedy Eren zaczął zdecydowanie pocierać swoim kroczem o krocze starszego, przymykając przy tym oczy oraz cicho wzdychając. W końcu w tej chwili przyjemność czerpał ze swojej najwrażliwszej części... Jednak nie czekał długo na reakcję od niej, bo wkrótce podarowała chłopakowi erekcję. Chłopak już chciał się odsuwać, ale wtedy brunet złapał kawałek jego bokserek, przyciągając go z powrotem. Cicho wyszeptał ,,jeszcze", a to zauroczyło Erena na amen... Uśmiechnął się i posłusznie kontynuował jeszcze chwilę, w tym czasie całując Levi'a oraz trzymając dłoń pod jego żuchwą. Dla większego luzu drugą ręką trzymał jedną z nóg Levi'a, w ten sposób chciał ją jeszcze trochę rozchylić. 

W końcu Eren westchnął ciężko, a jego ciało płonęło. Dawał po sobie poznać, że już chce iść dalej. Zresztą sam Levi również nie umiał ukryć, że jego stan krzyczy, że jego ciało jest gotowe. 

Eren gwałtownie odsunął się od bruneta, zsuwając z jego bioder bieliznę. W miarę ściągania usunął z Levi'a już wszystkie zbędne rzeczy. Teraz na chwilę zszedł z łóżka, po czym sięgnął do tajnego miejsca w nocnej szafce, wyjmując z niego lubrykant. Musiał go tak schować, żeby matka nie zaczęła się dopytywać... 

Zaraz po tym rzucił buteleczkę na łóżko, ściągając z siebie wszystko zbędne jak wcześniej zrobił z Ackermannem. 

W końcu wrócił do bruneta, który poprosił, aby zrobili to pod kołdrą. Erenowi wydało się to nawet urocze, lecz poszedł za prośbą przyjaciela i przykrył ich. 

Wkrótce Levi już z automatu rozłożył nogi przed szatynem, co było dla Erena zwycięstwem. W końcu kolejna osoba mu się oddawała... 

Lecz zamiast szybkiej roboty, on miał zamiar się pobawić... Namoczył wszystkie palce, po czym rzucił gdzieś opakowanie. Następnie złapał bruneta pod kolanem, rozchylając jego nogę jeszcze bardziej jak wcześniej. I tutaj miała się zacząć reakcja szokowa, gdy Eren przyłożył jeden z palców do wejścia bruneta, ale nie zdawało się na szybkie wejście. On po prostu masował to miejsce, czasem zagłębiając się odrobinę dalej. 

Levi przymknął oczy, rozchylając wargi oraz odchylając głowę do tyłu. Ten czyn sprawiał mu wyjątkową rozkosz, której nie potrafił zwalczyć... W końcu jednak z jego ust wyszedł jęk załamanym głosem. Do tego wygiął ciało w łuk, a on sam spiął mięśnie, zginając palce u stóp. Za to rękoma złapał mocno prześcieradło. Eren włożył w niego trzy palce za jednym razem, a zrobił to w sposób szybki i zdecydowany. To wręcz uderzyło we wnętrze bruneta, ale... To było przyjemne. Oczywiście nie obyło się bez tych wszystkich dźwięków, które Eren uwielbiał... 

Ten proces nie trwał długo, bo szatyn już od dawna pragnął wypełnić bruneta samym sobą. Zdecydowanie wyjął palce z Levi'a, po czym sam w niego wszedł, odchylając lekko głowę do tyłu. W tym samym czasie Ackermann również wydał z siebie jęk, tym razem nie załamał mu się głos. 

Już ruszający się Jaeger przylgnął wargami do ciepłego ucha bruneta, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem: 

- Ah, Levi - wyszeptał oddechem, muskając jego płatek ucha - Jesteś bardzo gościnny... 
- W końcu...Ah!.. Jesteś moi...ah.. moim przyjacielem... 
- Jesteś też... - przyspieszył ruch, przez co westchnął głośno, szczególnie, że biodra bruneta włączyły się w to - bardzo... Bardzo przyjemny... - zjechał językiem po szyi chłopaka, potem po jego żuchwie, aż złączył ich wargi w czuły pocałunek. 

Levi złapał kark Erena, przez co po ciele chłopaka przeszła fala ciarek. To było szczególnie przyjemne w tym stanie... Jednak dał Levi'owi o tym znać lekkim pociągnięciem jego dolnej wargi zębami. Następnie pogłębił pocałunek, wkrótce wsuwając język we wnętrze ust bruneta. Bardzo namiętnie zaczepiał czubek języka Ackermanna swoim. Brunet jeszcze gwałtowniej odwzajemniał, jakby właśnie przyjmował swój narkotyk. Erenowi to imponowało oraz bardzo mu się podobało... Odpowiedział serią gwałtownych pchnięć, odrywając się od ust Levi'a, po czym wrócił do poprzedniego trybu. Sam ten ruch mocno pobudził Erena, przez co poczuł już bliski koniec... Cicho westchnął, łapiąc bruneta za biodro. Wtedy Ackermann wysapał: 

- Eren... Jeszcze... Ciągle...
- Nie wytrzymasz tego, Levi... - powiedział z nutą troski. 
- Zrób to... Eren, ah....

Chłopak przygryzł wargę, patrząc na tą przejętą twarz Levi'a. Kusiło go, mocno... Ale naprawdę bał się zrobić krzywdę przyjacielowi, w końcu był drobniejszy i dość ciasny... W końcu przeklął cicho, decydując się na ryzyko. Jednak zdawał sobie sprawę, że jego członek tego nie wytrzyma bez orgazmu i już był na to gotowy... Czuł, że jego dolne partie buzują, jakby miały zaraz wybuchnąć... 

Za chwilę zaczął gwałtownie ruszać biodrami, nawet nie zwracając uwagi na rytm. Kierował się swoim podnieceniem, a przy tym mrużył oczy oraz co kilka sekund stękał lub wzdychał. Dostał za to piosenkę złożoną z nagłych jęków Levi'a, ale jakich pięknych... Chłopak uśmiechał się, czując jak niewiele mu zostało... Za chwilę miał osiągnąć ten cudowny stan. 

Oprócz niekończących się jęków bruneta, Eren zyskał także ślady paznokci na plecach. Niezbyt głębokie i ważne, ale jednak brunet zrobił swoje. 

Eren złapał przyrodzenie starszego w rękę, mocno je masując. Chciał to już zakończyć, a najlepiej w jak najbardziej podobnym czasie. 

W końcu szatyn wysapał głośno imię swojego kochanka, dochodząc w nim. Ociężale opadł na niższego, który właśnie wyjęczał przyciągająco imię Jaegera. Zielonooki zdążył nadstawić ucho tak, aby usłyszeć najlepiej wypowiedziane swoje imię. Poczuł wręcz momentalne zawstydzenie, bo nie mógł wyjść z podziwu. Jeszcze z nikim nie było mu tak dobrze jak z Levi'em, a przecież znał go od dzieciństwa...

Właśnie teraz uświadomił sobie, że znowu czuje to, od czego się trzymał z daleka. Jego serce biło tak mocno, a jego ciało czuło radość, dotykając ciała tego bladego kurdupla... Już nie miał siły tego ukrywać przed samym sobą ani przed Levi'em... 

- Levi. Musisz o czymś wiedzieć... - jeszcze wysapał Eren.
- Czego? 
- Zakochałem się w tobie. 

Levi natychmiast zepchnął z siebie chłopaka, po czym spojrzał na niego jak na kosmitę:

- Jaja sobie robisz?! 
- Nie... - podniósł się na łokciach do siadu - Sam przed sobą próbowałem wyprzeć to uczucie, którego nawet nie rozumiałem. Teraz jestem pewny, że chciałem to z tobą zrobić, bo... Chciałem cię dotknąć. Jak kogoś... kogo kocham. 
- Nie wierzę ci, idioto. Znowu chcesz coś wymyślić, bałwanie... Już w nic mnie nie wciągniesz, gówniarzu! 

Wtedy Eren nic nie mówiąc mocno przytulił Levi'a, zamykając oczy: 

- Levi, ja już nie chcę się kłócić i zakładać. Kocham cię. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro