Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No dobrze - westchnęła pani Weasley, kiedy stanęli na zatłoczonej ulicy Pokątnej. -
Myślę, że trzeba jakoś ustalić, kto gdzie idzie... - A może po prostu grupy, żeby było bezpieczniej i każdy załatwia swoje sprawy? - zapytał Harry. - Jeśli mam iść z tobą, to na pewno nie będzie bezpiecznie - mruknął ironicznie Draco. - Siema chłopaki - usłyszeli głos Zabiniego. - Siema - odpowiedział Draco i Harry. Wszyscy na nich spojrzeli. - No co - burknął Harry. - Myślicie, że Slytherin nie wie? Tylko wy, tacy zacofani jesteście... - Muszę iść na Nokturn - mruknął Draco, wyciągając jakąś listę. - Tatuś kazał ci kupić mleko i chleb? - zapytał Harry. - Tak - odpowiedział Silver. - Z dodatkiem cyjanku. - Dla mnie? - zapytał niewinnie Czarny. - Tak - sarknął. - Na niedzielny obiad. - O nie - jęknął Harry. - Dobrze, że idziemy do twojej babci - zwrócił się do Avis. - Ale za dwa tygodnie idziemy do mnie - uśmiechnął się złośliwie Malfoy. - Kto będzie? - Wszyscy śmierciożercy - sarknął. - Z Voldemortem na czele. - Mógłby raz przyjść - wyszczerzył się Potter. - Może bym się z nim dogadał - zamyślił się. - Przekupiłbyś go brylantami? - zaczęła się śmiać Avis. - Nie - Harry zamyślił się. - Ale przez dwa tygodnie coś wymyślę. - Nie kracz, nie kracz, bo wykraczesz - zanucił Draco. - Idziesz, czy nie? - No nie wiem - westchnął Harry. - Tam jest tyle niebezpiecznych rzeczy... - Chodź komiku jeden - zaśmiał się Draco, biorąc Harry'ego i Avis za ręce. Razem wpadli na Nokturn. Biegali od sklepu do sklepu, kupując nieznane im eliksiry. Przypadkowo wpadli do sklepu zwierzęcego. Sklep nie był za duży. Paliła się w nim jedna mała lampka, więc było dosyć ciemno. Na półkach stały różnej wielkości klatki. Jak Potter zauważył, większość zwierząt była czarna. Za ladą stał starszy mężczyzna, który niewyglądał na takiego strasznego. Podłoga była z ciemnego drewna, a ściany w brązowym
kolorze.
- O jeju, jaki słodki - zajęczała Avis patrząc na czarnego króliczka.
Czarny rozglądnął się. - Nie wiedziałem, że na Nokturnie są sklepy zoologiczne.
- Przecież gdzieś trzeba kupować węże - wyszczerzył się Silver. - Poza tym, to tutaj
kupuje się zwierzęta magiczne. Wyglądają jak mugolskie, ale każde z nich ma jakieś
zdolności - uśmiechnął się. - o których dowiadujesz się w najmniej oczekiwanym
momencie.
- Mówisz jakbyś znał taki przypadek - Czarny nadal się rozglądał.
- Bo mój ojciec kiedyś dostał węża - odpowiedział. - Jak był mały zaatakował go jakiś
facet... on sam nie pamięta... był w złym stanie i kiedy tamten chciał go zabić... pojawił się
wąż... skoczył tamtemu do gardła i zabił... tak po prostu. Uratował mu życie.
- Nie uważasz, że z moim szczęściem powinienem mieć zwierzątko? - zapytał Czarny.
Silver roześmiał się.
- O! - odezwał się Potter.
- Co?
- Zobacz tu - położył się na podłodze przy klatce.
- O jeju, jaki słodki - zajęczała Avis.
- Jest śliczny - stwierdził Silver.
- Ja go chcę! - zajęczał Serp.
W klatce pod półkami leżał mały owczarek niemiecki. Był prawie cały czarny, tylko stópki
miał brązowe. Zaczął machać ogonem i gryźć klatkę widząc Harry'ego.
- Chyba cię wybrał - usłyszeli głos.
- Au! - jęknął Silver, który podskoczył i uderzył głową w półkę.
- Dobrze ci tak - uśmiechnął się złośliwie Czarny. Spojrzał na tego starszego pana. - Jak
to mnie wybrał?
- Czasami jest tak, że osoba tutaj przychodząca szybko znajduje zwierzaka, który się
mu bardzo podoba - uśmiechnął się. - Jeśli zwierzak pokazuje, że najlepiej by wyszedł z
tej klatki to znaczy, że musisz go wziąć.
- To jakiś chwyt marketingowy? - zapytał Harry.
- Nie - uśmiechnął się mężczyzna. - Przecież on zaraz przegryzie tą klatkę - wskazał na
warczącego cicho owczarka, przyklejonego ząbkami i pazurkami do klatki.
- Wiesz on ciebie nawet przypomina - stwierdził Draco. - Ktoś zamknął go w klatce... ty
tak samo reagujesz... poza tym jest cały czarny i chyba pierwszy raz widzę psa z
zielonymi oczami.
- Niejedna osoba chciała tego psa - uśmiechnął się siwowłosy. - Ale on na nikogo nie
reagował... tak jakby nikogo nie widział.
- Biorę go - stwierdził Harry.
- Ile kosztuje? - zapytał Malfoy.
Pan przyjrzał się im. - Potrzebujecie jeszcze małej smyczy... miseczek... karmy - zamyślił
się. - jego dam wam za darmo, ale resztę kupicie u mnie - uśmiechnął się.
- Ok - wyszczerzył się Potter.
- Jak go nazwiemy? - zapytał Silver, przeglądając smycze.
- Łapa? - zarechotał złośliwie.
- Jeśli chcesz dostać w łeb od Syriusza,to na pewno - wyszczerzył się Silver.- Może... - zamyślił się Czarny. - Czaruś?
- A może Martini? - zaproponowała Avis.
Spojrzeli na nią.
- A może od razu Smirnoff? - zapytał sarkastycznie Silver.
- To co, Serp? - zapytał Harry, bawiącego się małego z psiakiem. - Nazwiemy go Martini?
- Tak - uśmiechnął się mały.
Harry kupił Martiniemu ładną obróżkę wyglądająca jak z brylantów, świecącą srebrną
smycz, dwie metalowe miski i najlepszą karmę. Silver twierdząc, że lubi swoje spodnie
dokupił mu kości do gryzienia.
Po pożegnaniu się ze starszym panem wyszli na ciche ulice Nokturnu.
Siwowłosy patrzył jak odchodzą. - Jeszcze nie wiesz, jak bardzo ci się przyda ten pies,
panie Black.
*
- To ja go będę trzymał, za plecami i zagadamy jakoś Syriusza - szepnął Harry. - O cześć
- uśmiechnął się na widok Łapy.
Black spojrzał na niego podejrzliwie. Jego syn był zdenerwowany i nie za bardzo mu się
to podobało.
Nagle coś szczeknęło.
Harry przymknął oczy. - Ciekawe, co to...
- Ja z tobą nie mogę - sarknął Silver. - Wszystkich masz gdzieś, nikogo się nie boisz, a
przed nim robisz w porty!
- Mogę się dowiedzieć, o co chodzi? - zapytał niepewnie Syriusz.
Harry wyciągnął Martiniego z niepewną miną.
- Pies? - zapytał Syriusz.
- No, bo ja musiałem go wziąć - zaczął tłumaczyć Czarny. - Ja bym tego nie zrobił bez
twojej zgody, ale... Ale on podobnież mnie wybrał czy coś w tym rodzaju... Wiem, że nie
powinienem go brać bez twojej zgody i jak chcesz, to ja znajdę mieszkanie gdzie indziej
i...
Syriusz zatknął mu usta dłonią. - Harry spokojnie! Tłumaczysz się, jakbyś się bał, że za
tego psa ci coś zrobię - pokręcił głową. - Dobrze, chcesz mieć psa... mogłeś powiedzieć
wcześniej to bym ci go kupił!
- Nie jesteś zły? - zapytał Czarny.
- Oczywiście, że nie - wyszczerzył się i wziął owczarka na ręce. - A on jak się wabi?
- Martini - uśmiechnął się Potter.
- Niezłe imię - zaśmiał się Łapa. Pogłaskał psa za uchem, który zamachał ogonem.
- Ej, ale on ma mnie bardziej lubić, niż ciebie - Czarny zrobił zazdrosną minę.
- To masz go i wracamy - uśmiechnął się Black, przekazując Martiniego w ramiona
swojego syna.
*
Martini obwąchiwał cały dom.
- Chyba mu się podoba - stwierdził Harry.
- Zaraz obiad kochani - usłyszeli głos pani Weasley.
- Idę na chwilę na górę - mruknął Draco.
Czarny spojrzał na Syriusza, siedzącego na kanapie i szukającego czegoś w papierach.
- Syri?- Tak? - Łapa spojrzał na Harry'ego. On naprawdę nie mógł go czasami zrozumieć.
Wiedział, że młody jest gangsterem, złodziejem samochodów... Wydawało mu się, że nie
tylko to jednak robi. Ale dlaczego, od kiedy powiedział mu, że jest jego ojcem tak
dziwnie się zachowuje? Może mu się to wcale niepodoba...
- Chciałem ci podziękować - mruknął Czarny.
- Za co? - Syriusz pociągnął Pottera na kanapę koło siebie.
- No bo... mi się wydaje, że... - Czarny bał się mu spojrzeć w oczy. - Czy ty... czy ty
naprawdę chcesz, żebym tu mieszkał... czy to nie jest dlatego, że jestem twoim synem i...
- Oczywiście, że to jest też dlatego, że jesteś moim synem - Syriusz chyba zaczynał
powoli rozumieć, o co jego syn się boi. - Czy ty się boisz młody, że mi się w jakimś sensie
nie spodobasz i cię stąd wyrzucę?
- Bo ja nie wiem jak się zachowywać - szepnął. - Nie wiem, jakiego ty chcesz mieć syna...
zrobiłeś dla mnie tak dużo, nie chcę tego zniszczyć.
- Chcę żebyś był sobą, Słońce - szepnął Łapa. - Nie chcę, żebyś przy mnie się inaczej
zachowywał, byle żeby mi się to spodobało - pokręcił głową. - Zawsze byłeś... wolny i
robiłeś co chcesz. Rób tak dalej. Ja nie chcę, żebyś teraz musiał się zmienić. Bądź sobą.
- Dzięki - uśmiechnął się Harry i przytulił do Syriusza. - Jesteś najfajniejszym
tatuśkiem, wiesz?
- Ja? - Black zrobił rozbawioną minę.
- Tak - wyszczerzył się i wyszedł.
Łapa siedział przez chwilę patrząc na swoje ręce. - Ciekawe czy on to mówił serio...
*
- Jak ja kocham poniedziałki - zanucił Harry, ubierając się.
- Ja kocham za to wyścigi - wyszczerzyła się Avis.
Potter spojrzał na nią z litością. - A myślisz, że ja po prostu zakochałem się w tym dniu?
Dakers nie odpowiedziała.
- Przepraszam, że się wtrącam - powiedział Silver. - Ale, czy ty zdradzasz mnie z
poniedziałkiem?!
- To moja miłość, Draco - szepnął Harry. - Przykro mi...
- Jak mogłeś - zaszlochał Silver, rzucając się na łóżko.
- Kochanie ty moje - Czarny przytulił go do siebie, głaszcząc po włoskach. - Chyba wiesz,
żebym cię nigdy nie zdradził...
- No nie wiem - mruknął Silver. - Chodźcie na dół, jest jeszcze sporo czasu...
Chłopaki i dziewczyna zeszli na dół. Mały Serpuś spał w swoim łóżeczku po wyczerpującym
dniu.
- Szczerze to ci nie wierze - mruknął Draco. - Za długo cię znam...
- Ej! Ja bym nigdy...
- Cicho bądź - mruknął Silver, grzebiąc coś w laptopie.
Czarny przyjrzał mu się. Avis również robiła coś w swoim laptopie.
- Avis, a co robisz jutro wieczorem? - zapytał niewinnie Harry.
Dakers wyszczerzyła się złośliwie. Ona kochała te ich gierki.
Silver spojrzał na niego spod grzywki.
- No nie wiem - westchnęła Avis. - A jest tu jakiś fajny klub?
- Coś się znajdzie - uśmiechnął się Potter.
Silver robił się coraz bardziej wściekły.- No jasne - wyszczerzyła się Avis.
Silver z warknięciem wstał gwałtownie i pobiegł na górę.
- Przegiąłem? - zapytał Harry.
- Ogólnie to nie, ale to Malfoy...
- Tyle to ja wiem, wiesz?
- Ale mi chodzi o to, że każdy Malfoy jest identyczny...
- Oświeć mnie?
- Spoko... w Ikei niedługo wyprzedaż...
- Nie dosłownie!
- Chodzi mi o to - zaczęła Dakers. - że każdy Malfoy ma swój honor... i ogólnie te
blondwłose ludziki łatwo obrazić.
- Eee?
- No, jakbyś Dracona nie znał! Wiesz, że jest zły, sprytny, złośliwy i ironiczny, ale tak
naprawdę ma miękkie serduszko... prawie. No czasami to widać... czasami... bardzo rzadko
tak naprawdę, ale przez tyle lat zauważyłam to kilka razy... ze dwa... chyba wtedy co mu
prawie w ramionach umarłeś.
- Nieważne, ale co to ma do rzeczy!
- Faceci to idioci - stwierdziła Avis.
- Feministka - warknął Potter.
- Chcesz w pysk?
- Tak! Tylko mi wytłumacz!
- Ojeju no! On cię kocha, ty go kochasz, jesteście ze sobą, od kiedy macie cztery lata!
Jeden zna na wylot drugiego! To chyba normalne, że się wściekł jak na jego oczach
podrywałeś mnie!
- A wrr... - Potter wstał i pobiegł na górę.
- Tylko streszczaj się, niedługo jedziemy! - zaśmiała się Avis.
- Emm to oni... - zaczęła się jąkać pierwszy raz w życiu Hermiona.
- To nie są geje - odpowiedziała jej Avis. - Tylko Bi...
- I ty to tak ze spokojem... - zaczął warczeć Ron.
- Słodziutki - zaczęła Dakers. - Oni to dwóch facetów, w których jestem zakochana na
zabój... oni zrobią wszystko dla mnie, a ja dla nich. Razem się wychowywaliśmy i w ogóle.
To oni mnie rozdzielali, jak chciałam zabić jakąś laskę push-up, a ja ich rozdzielałam, jak
się chcieli pozabijać za jakąś głupotę. To ja pomagałam Draconowi opatrywać Harry'ego,
jak wracał od swojego kochanego wujaszka. To Harry opatrywał nas, jak się rzucałam na
Dracona, bo mnie od feministek wyzwał. To my razem jako małe dzieci po kryjomu
oglądaliśmy filmy dla dorosłych i spaliśmy w jednym łóżku. To ja podrywałam jednego i
drugiego, bo są to najprzystojniejsi faceci, jakich widziałam i nadal zazdrosna jestem o
jednego i drugiego. To ja rzucałam się na Czarnego, jak mi za granice uciekał, a Silver go
bronił, chociaż potem jak ja poszłam, dawał mu w pysk. To oni tyle razy na mnie
wrzeszczeli, żeby przytulić, kiedy jakiś gnojek chciał mi zrobić krzywdę - Avis gadała,
jak przy herbatce nie wiedząc, że Harry i Draco stoją nad nią.
- Niby jęczą, że nie chcą mnie w jednym łóżku, ale do tej pory uwielbiamy razem leżeć i
denerwować się. Zresztą my na wszystko mamy sposób i nawet jak chcą się ze sobą
pobawić, to wiemy co zrobić.
Silver chciał coś powiedzieć, ale Czarny zatkał mu usta dłonią.- Co? - wykrztusił Ron. - Chyba nie myślisz, że się czerwienimy, jak o tym gadamy - prychnęła. - Tyle razy im wpadłam do pokoju w środku ich zabawy, że przestali się mną przejmować. - Nie rozumiem - jęknęła Hermiona. - To kochana, że jeśli jesteśmy aktualnie w jednym pokoju, a oni wiadomo co chcą to dają mi mnóstwo kasy i każą iść na zakupy. Albo się do nich przyłączyć. Ale i tak wole im w połowie wejść do pokoju. Wtedy żaden nie wstaje, tylko każe mi iść po portfel. Zawsze wyciągnę troszkę więcej, niż mi każą. - To teraz wiem, gdzie zniknęły moje tysiąc funtów! - krzyknął Draco, zanim zdążył się powstrzymać. Dakers aż podskoczyła. - Upsss. - Wiesz - mruknął cicho Czarny. - Mi się podobał moment, jacy to my przystojni jesteśmy. - Ta - sarknął Draco. - A ja nie mogłem się doczekać, kiedy zacznie z każdym detalem opowiadać, jak to uprawiamy sex! - Nie powiedziałabym - burknęła obrażona. - Nie czepiajcie się! Zresztą miało was nie być i ja bym znowu wam w połowie weszła i miałabym na te buty od Dolce! - U mnie w portfelu nic byś nie znalazła! - syknął Czarny. - Nie dostaje roboty od miesiąca! Furii dostaję przez to, że nic nie mogę kupić! I zwariuję niedługo od tego siedzenia na dupie! - Harruś spokojnie - Avis pociągnęła obu chłopców na kanapę. Wściekłego Czarnego, w czarnych ciuchach, wyglądającego jak morderca i rozbawionego Dracona. - Ja już nie mogę - zajęczał załamany. - Nie mogę nic robić w moim zawodzie... a ja zawsze coś robiłem! Od rana do nocy gdzieś byłem... wyjeżdżałem i w ogóle! - Wiesz, jak tak na ciebie patrzę, to chyba to cię bardziej wykończy niż to, że masz mieć trochę więcej wyspanych nocy - stwierdził Silver. Po chwili Czarny skapnął się, o co chodzi. Rzucił się na Dracona, przytulając mocno. - No i kicha z mojej jutrzejszej randki - zaszlochała Avis. - No wiesz - mruknął Czarny. - Jak pójdziemy jako trójkącik, to możemy iść razem - zaczął się śmiać. - Wy nie mieliście iść czasami na wyścigi? - zapytał Syriusz. W trójkę zerwali się. - Cholera, a co z Serpem? - zapytał Silver. - Zostawcie go nam - mrugnął do nich Black.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro