Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ryki samochodów. Dźwięki palonej gumy i muzyka Dj'a. Ulica oświetlona neonami. Tak przedstawiała się impreza z wyścigami. Nielegalna, ale w tym momencie nikt o tym nie
myślał. Zakłady, kto wygra. Pieniądze. Jaskrawe kolory samochodów. - Witam, witam - rozległ się głos czarnoskórej osoby, na widok Harry'ego, Dracona i Avis. - Siema - odpowiedzieli. - Jak tam? Kto dzisiaj jeździ? - zapytał Czarny.- Nasz Misiek z Niebieską - wyszczerzył się. - Będzie się działo. A dla ciebie Mistrzunio
zostawił samochód i kazał go wypróbować - dał kluczyki Czarnemu.
- Dzięki - ucieszył się, zacierając ręce. Wiedział, że ta impreza szybko się nie skończy.
*
- Cii - szepnął Harry, kiedy Avis zaczęła chichotać.
- Ale była jazda - zaśmiał się cicho Malfoy, chwiejąc lekko.
- Biedny Misiek - wykrztusiła Dakers. - Tyle kasy stracił.
Wpadli do pokoju. Było późno w nocy.
- To chyba najdłuższa i najlepsza impreza - powiedział Harry.
- Może gliny szybko przyjechały, ale uciekanie przed nimi było świetne - wyszczerzył się
Silver.
- A potem impreza w pubie - wyszczerzyła się Avis.
- Karaoke...
- Tańczenie breakdance...
- Picie...
- I jeszcze raz picie! - krzyknęli naraz.
Ledwo doszli do łóżka i bez przebierania zasnęli.
*
- Wstawać, śniadanie! - krzyknęła pani Weasley.
- Nigdy - zajęczała Avis, leżąc na końcu łóżka.
Silver i Harry spojrzeli się na nią trochę nieprzytomnym wzrokiem. Zerknęli na siebie w
jednym momencie i uśmiechnęli złośliwie.
*
- A gdzie Avis? - zapytała pani Weasley.
Harry ledwo przytomnym wzrokiem spojrzał na nią. - Wróciliśmy wczoraj późno -
uśmiechnął się słodko. - Śpi...
- Ach, no dobrze - westchnęła.
- Niech ona się obudzi - wykrztusił Draco, ukrywając twarz w dłoniach.
- Ej! Ja chcę jeszcze pożyć! - mruknął Harry.
- Mówiłem, że jak coś, to zwalam winę na ciebie - uśmiechnął się złośliwie.
- Nie fair - burknął. - Ty też w tym brałeś udział.
- Ale to był twój pomysł!
- CZARNY! ZAMORDUJĘ CIĘ!
- Chyba się skapnęła, że to ja - pisnął Potter.
Do kuchni wpadła Avis. Jej czarne loki były związane w warkoczyki, niektóre z nich były
niebieskie. Wyglądała ślicznie, co nie spodobało się Harry'emu. Miała wyglądać jak
straszydło! No ale cóż... ładnemu we wszystkim ładnie.
Draco przyjrzał się jej. - O... chyba nam nie wyszło...
- Avis, jak ty ładnie wyglądasz - pisnął Czarny.
- Zamorduję cię - wyszeptała mrożącym krew w żyłach głosem. - Będziesz umierał w
męczarniach - zaczęła podchodzić do niego wolno. - Najpierw potnę cię na kawałki, a
potem upiekę na ruszcie... na końcu cię zjem!
- E tam - mruknął Potter. - Ja wymyślałem lepsze...
Pierwsze okrążenie wokół stołu.
- Dracuś pamiętaj o czarnej trumnie!- Zamorduję cię, Potter!
Drugie okrążenie.
- I o tej białej wstążce!
- Będziesz prosił o śmierć!
Trzecie okrążenie.
- Albo nie! Ja wole być spalony!
- Zaraz cię złapie, sukinsynie!
Czwarte okrążenie.
- I wrzuć moje prochy do morza!
- Będę cię torturować!
Piąte okrążenie. Draco spokojnie kończył śniadanie.
- Ja miałem zginąć bohatersko, no!
- Zginiesz zjedzony przez szczury!
- A może fretki?
Silver zakrztusił się herbatą. Odwrócił się i podłożył Potterowi nogę.
- Mam cię! - Avis rzuciła się na Czarnego, okładając go pięściami.
- Miałeś mi pomóc, a nie jej! - osłaniał się rękoma.
- Po tych fretkach? Chyba śnisz - Draco wrócił do konsumowania śniadanka.
- Ale ci tak naprawdę ładnie! - zaszlochał Harry.
Avis przestała go obkładać pięściami. - Myślisz?
- Tak - powiedział, kiwając szybko głową.
Spojrzała na niego. - Nie myśl, że skoro mi ładnie, to ci odpuszczę - uśmiechnęła się...
Czarny miał złe przeczucia.
*
W salonie. Przy całym Zakonie.
- Proszę - wykrztusił przywiązany do krzesła chłopak. - Ja naprawdę lubię moje włosy...
- Draco myślisz, że czerwony czy niebieski kolor? - zapytała Avis.
- Czerwony - odpowiedział. - Tylko nie dawaj mu za dużo tych pasemek...
- Zdrajca - wyszlochał Potter. Zaczął szukać jakiegoś bohatera, który przeciwstawi się
jego sadystce. - Syriusz weź ich!!!
- Ja się nie wtrącam - odpowiedział Black.
- I jak w takim momencie liczyć na rodzinę - wyszlochał. - Remi? Ty mnie lubisz, prawda?
- Wiesz Harry... oczywiście, że cię lubię, ale nie chcę jeszcze umierać...
- Zdrajcy - pociągnął nosem Potter.
Avis zaczęła znęcać się nad biednymi włosami Czarnego.
- Wyglądasz jak robot - stwierdził Silver, patrząc na srebrne kawałki folii na głowie
obrażonego Czarnego.
Nie odpowiedział.
- Czarny idziemy - sadystyczny uśmiech pojawił się na twarzy Avis.
Harry spojrzał na nich, jakby miał zobaczyć ich ostatni raz w życiu.
Chwilę później zszedł z kapturem na głowie. Usiadł załamany koło Dracona na kanapie.
- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie Silver.
- Oczywiście, że tak, wygląda świetnie! - oburzyła się Avis. - Nie wiem, o co mu chodzi!
Schował się za tym kapturem, wymamrotał coś o sadystkach i... przyszedł tutaj.
- Harry - zajęczał Silver. - No pokaż się!Pokręcił głową.
- Proszę? - zapytał łagodniej.
Znowu pokręcił głową.
- Co ty - burknęła Avis. - Jak się uprze, to możesz tak całe życie...
- Ja myślę, że tu chodzi o to, że zrobiliśmy coś wbrew jego woli - pokręcił głową.
- Harruś, morderco, słoneczko, serduszko, kochanie ty moje! - zajęczała Avis, próbując
rzucić się na... Czarnego.
Delikatnie ją z siebie zdjął.
- Mówiłem, że to zły pomysł - stwierdził Silver.
Remus przyglądał się im. On znał to zachowanie... Wstał i poszedł do kuchni. Po chwili
wrócił z dużym kubkiem, który dał Harry'emu.
- Budyń czekoladowy - krzyknął szczęśliwie Potter, wkładając sobie dużą łyżkę do buzi.
Silver spojrzał na Remusa z innymi.
- Co? - zdziwił się Lupin. Spojrzał na Syriusza. - Pamiętasz, jak cię złapaliśmy z resztą,
przywiązaliśmy do krzesła i pofarbowaliśmy na różowo?
- Mam chyba nawet zdjęcie - mruknął.
- Wtedy Syriusz zachowywał się zupełnie tak samo i pomóc mógł tylko budyń - uśmiechnął
się. - Czekoladowy oczywiście.
- Kto na to wpadł tak w ogóle? - zapytał Black.
- Ty mi kiedyś chyba powiedziałeś, że jakbyś się na mnie obraził, to mam ci budyń zrobić
- mruknął Remus.
- Mi nic nie mówiłeś - burknął Silver, do Czarnego.
- Sam powinieneś wiedzieć, co lubię po tylu latach - mruknął obrażony.
- Zrobiłeś się ostatnio strasznie wredny - syknął w odpowiedzi.
- Ty całe życie jesteś wredny, ja też czasami mogę - uśmiechnął się lekko.
- Każdy Malfoy jest zły, wredny, złośliwy, ironiczny... - zaczął wyliczać Silver.
- Wkurzający, marudny, jęczący - dodał Czarny.
- Chcesz w pysk? - zapytał delikatnie Silver.
- Nie uciekłem za granice - mruknął w odpowiedzi.
- To Avis ci daje za ucieczki, ja ci mogę dać za... obrażanie mojej dumy - wytknął mu
język. - Albo... zdejmę ci kaptur...
- Malfoy! - wrzasnął Harry, łapiąc Silvera za nadgarstki. - Nie! Wyglądam strasznie, no!
- Weź zdejmij mu ten kaptur! - jęknął do Avis, trzymając Pottera.
Kiedy czarnooka wykonała polecenie, Czarny ukrył twarz w dłoniach.
Silver przyjrzał się włosom Harry'ego, które były jeszcze bardziej poczochrane. Ale
teraz niektóre kosmyki były czerwone, co ślicznie, jak pomyślał Draco, wyglądało.
- Ej, fajnie ci tak - przyznał.
- Wyglądam strasznie - stwierdził Potter.
- Wyglądasz świetnie - wyszczerzyła się Avis. - Teraz jakaś fajna skórzana kurteczka -
zmrużyła oczy. - czarne skórzane rękawiczki... czerwona bluzka... czarne jeansy...
- Mogę ją zabić? - zapytał się cicho Harry. Z grzywką wpadającą w oczy wyglądał
morderczo.
- A zabijaj ją w cholerę - machnął ręką zbywająco Silver.
- AAA! - wrzasnęła Avis, kiedy Czarny rzucił się w jej stronę.
- Zamorduję cię! Wypatroszę!- Ale ci tak naprawdę ładnie! - zajęczała Avis, uciekając.
- Nieważne! I tak cię będę torturować, a potem dam cię na pożarcie... Martiniemu!
Psiak nie przejęty gryzł kostkę przy kominku.
- Kurna, gdzie ona się schowała - warknął Potter, stając przed Silverem.
Wzruszył ramionami.
Czarny usiadł na dużej kanapie, a Martini koło niego. Podrapał go za uchem.
- Ha! Z dzieckiem na rękach mi nic nie zrobisz - wyszczerzyła się Avis, trzymając Serpa.
Syriusz przyjrzał się swojemu synowi. Tak... na pewno młody był przystojny. W końcu
jest podobny do niego, ale w nim było coś dziwnego... On nie miał oczu Lily. Niby są
zielone, ale bardzo ciemne. Zauważył, że od kiedy Harry nie ukrywa jaki jest naprawdę...
jest straszny... jakiś taki mroczny. Robi mnóstwo żartów i w ogóle, ale wygląda jakby w
każdym momencie, bez problemu, mógłby każdego zabić.
- Wujuś, co masz na głowie? - zapytał Serp, posadzony na kolanach wujka.
- To jej wina - wskazał na Avis. - A w ogóle, to pożegnaj się z ciocią i braciszkiem, bo
jutro się już nie obudzą - uśmiechnął się ślicznie.
Serpens pokiwał rączką Silverowi.
- Ale ja nie chcę jeszcze umierać - jęknęli naraz blondwłosy i czarnooka.
- Trudno - uśmiechnął się Czarny, kiedy Serp zaczął się bawić z psem.
- Mamy mordercze skłonności, Potter? - syknął Moody.
Snape w tym momencie zastanawiał się czy Alastor jest normalny... Harry tyle razy
zrobił z niego idiotę, że powinien się nauczyć nie zadawać takich pytań.
Czarny wyprostował się z morderczym uśmiechem. - Moody... my rozmawialiśmy już na
ten temat - westchnął.
Martini zawarczał.
- Widzisz, nawet to stworzonko jest przeciw tobie - zrobił irokeza Martiniemu, na
głowie.
- Ale jak mnie będziesz zabijał, to weź to zrób szybko, ok? - zapytał Silver.
- Spoko - mruknął nieprzejęty Harry.
- Ja też nie chcę cierpieć - mruknęła Avis.
Czarny przyjrzał się jej. - Ty to uważaj, bo w przypływie złości dodałem cyjanku do
twojego picia.
Avis odstawiła ostrożnie szklankę, z której miała zamiar się napić.
- No co? - mruknął Potter. - Ostrzegłem cię...
Nagle do pokoju wszedł Dumbledore z jakimś facetem.
- Cień - wyszeptał tamten niedowierzając.
Potter wstał gwałtownie. - Witam... - szepnął.
- Wiedziałem, że się jeszcze spotkamy - wywarczał tamten.
- Niewątpliwie, trudne to nie było - wysyczał Czarny. - Ta sama branża...
- To przez ciebie nikt mi nie daje zleceń, psychopato - wysyczał coraz bardziej wściekły.
- Moja wina, że jesteś po prostu kiepski? - zapytał z litością Czarny.
- Jak śmiesz?
- Dużo śmiem... nie moja wina, że się zestarzałeś...
- Gdyby nie ty, to dalej wszyscy by drżeli na moje przezwisko...
- Teraz się tylko śmieją? - prychnął Harry.
- To przez ciebie moja żona...- Znasz nasze zlecenia - przerwał mu cicho Potter. - I wiesz, że jeśli chcesz się
utrzymać wysoko musisz wykonać każde...
- Jak mogłeś to zrobić?!
- Nie udawaj - warknął. - Zawsze cię nienawidziłem, ze wzajemnością. Dlaczego miałbym
się zlitować nad twoją rodziną!
Wszyscy poza Draconem i Avis mieli zdziwione miny. O co chodzi?!
- Gdyby nie on, już byś nie żył - wysyczał, wskazując na Silvera, który uśmiechnął się
ironicznie.
- Oczywiście - szepnął. - Wtedy mogłeś wszystko zostawić i nie wyglądałbyś tak jak
teraz - uśmiechnął się morderczo, na widok ran na twarzy nieznajomego.
- Myślałeś, że się nie zemszczę - wysyczał. - To ty zamordowałeś moją żonę...
Cały Zakon z Syriuszem i Remusem na czele zrobili przerażone miny.
- Więc musiałem się zemścić...
- Nie wyszło ci - uśmiechnął się kpiąco Cień. - Ale za samo spróbowanie, musiałeś zostać
ukarany - uśmiechnął się wrednie.
- Wiedziałem, że będziesz chciał się zemścić - szepnął bezimienny. - Pewnej nocy
obudziłem się... wydawało mi się, że widziałem cień innej osoby... z nożem... ale po chwili
zniknął, a w kuchni zbiła się szklanka... byłem tak głupi, że podniosłem się z łóżka -
uśmiechnął się ironicznie. - Ty nigdy nie popełniasz błędów przy wykonywaniu zadań...
jesteś jak cień... widać cię... jak się odwrócisz... ale wtedy następuje... ciemność... ty
jesteś ciemnością, Czarny... jesteś najgorszym złem... podniosłem się wtedy... ból i
ciemność... potem białe światełko... i słowa doktora... został pan oblany kwasem... ból... też
jesteś w tym dobry...
- Gdybym nie był dobry w tym, nie brałbym się za tą robotę - wysyczał Harry. - Do tego
trzeba być twardy i zamiast się rozklejać, zemścić... to święta zasada... morderca nie
może bać się... robi to, co musi... zabija... zadaje ból... nie obchodzi go jak... byle, spełnić
swoje zadanie, tak jak chce zleceniodawca...
- Nikt nie jest aż tak zły, jak ty, Cieniu - szepnął. - Dlatego ty dostajesz te najgorsze
zadania...
- Przynajmniej zarabiam niezłą kasę - wyszczerzył się złośliwie. - Za twoją paniusie też
dostałem sporo kasy...
Wściekły z całej siły rzucił nim o ścianę.
Czarny syknął z bólu, siadając.
- Zostaw go - warknął Syriusz, wstając. Był oszołomiony tym, czego właśnie się
dowiedział, ale musiał stanąć po stronie syna... zanim go przekreśli musi z nim
porozmawiać.
- Mamy ochroniarzy, Czarny? - prychnął. - Po moim ostrzeżeniu zacząłeś się bać?
- Tej twojej historyjki, jak robisz dla mnie trumnę? - uśmiechnął się złowieszczo. - O
tym jak mnie złapiesz i na żywca zakopiesz? Nie... to było raczej śmieszne...
- Teraz nie będę wykonywał żadnych ruchów - mężczyzna uśmiechnął się kpiąco. - Za
dużo świadków... ale ja na twoim miejscu nie szlajałbym się już sam po ciemnych
uliczkach... chociaż tak bardzo lubisz...
- Zawsze byłem samobójcą - uśmiechnął się z rozbawieniem. - Gdybym się bał tych
wszystkich, którzy chcą mnie ukatrupić, nie mógłbym się ruszyć z tego domu... mordercy
są wszędzie.- Ostrzegam cię - szepnął. - Długo nie pożyjesz... - Tego to mi nie musisz uświadamiać - mruknął Potter.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro