Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bezimienny zmierzył go wzrokiem i z kpiącym uśmiechem odwrócił się do Dumbledore'a. - Mieliśmy coś załatwić, chodźmy więc. Albus zmierzył Harry'ego badawczym wzrokiem i wyszedł razem z bezimiennym. Cień wziął głęboki oddech i spojrzał na Syriusza. - Mam się pakować i wynosić? - zapytał z lekkim uśmiechem. Black przyjrzał się synowi. Widział, że ten uśmiech nie jest szczery. Raczej zrezygnowany. - Nie - mruknął w odpowiedzi. - Ale myślę, że musimy porozmawiać. Szczerze, tym razem. - Wszystko słyszałeś - szepnął Harry. - Chcesz, żebym ocenił cię z moich domysłów? Czy może lepiej opowiesz mi, dlaczego, jest jak jest? - Nie uważasz Syriuszu, że wszyscy powinniśmy porozmawiać? - powiedział Dumbledore, który już wrócił. - Niby dlaczego mam ci się tłumaczyć? - prychnął Potter. - To mój ojciec, normalne, że jemu będę się tłumaczył, a nie tobie! - Co? - wykrztusiła pani Weasley. - Tak, jestem jego ojcem - wywrócił oczami Łapa. - Ale też nie zamierzam się wam tłumaczyć... Nagle zadzwonił telefon Silvera. - Tak? Ok. Teraz?! Ale... - chwila ciszy. - Ok. Ale Czarny mnie zabije. - Co jest? - szepnął Potter. - Mistrzunio potrzebuje Avis i mnie na tydzień - mruknął. - Czemu mam cię za to zabić? - zapytał cicho. Białowłosy podszedł do niego z uśmiechem. - Gdybyś miał humor, zjechałbyś mnie za to, że cię nie wkręciłem w tą robotę. - Szkoda, że go nie mam - mruknął. - Zostawiasz mnie na tydzień?! Avis ubrana wpadła z powrotem do salonu. - Idziemy? - Trzymaj się - przytulił go Silver, dając buziaka w ucho. - A ty - wskazał na Remusa. - Masz na trzy dni jechać gdzieś... emm... najpierw jedź do Mistrzunia, bo mi nie chciał wytłumaczyć. - Czy was wszystkich pogięło? - warknął Syriusz. - Zostawiacie mnie z tym upiorkiem samego?! Czarny prychnął. - Zostawiają ci jeszcze psa i Serpa. - Nie ma co... niezłe pocieszenie - mruknął Syriusz. - Ups - odezwał się Silver. - Zaopiekuj się nim, ok?- Jasssne - syknął Potter, aż Syriusz spojrzał na niego. - No co?
- Nic...
- Nie podskakuj, Black - zrobił przemądrzałą minę. - W końcu to ja jestem Cieniem... bój
się - zrobił upiorną minę, pokazując pazurki.
Avis zaczęła chichotać, a Syriusz trzepnął go lekko w głowę.
- A ty siedź cicho, bo następnym razem ci o cyjanku nie powiem! - mruknął sfrustrowany
Potter. - Idźcie, bo Harruś się popłacze... nie lubię pożegnań.
- Ty i płacz? - zapytał Draco. - Płacz i ty? Niemożliwe... ty nigdy nie płakałeś.
- Idziesz, czy nie? - warknął Czarny.
Szybko razem z Remusem wyszli.
- Harry... - zaczął Albus.
- Nie mam zamiaru się tobie tłumaczyć, Dumbledore - wysyczał groźnie.
- Uważaj, Potter - wywarczał Moody, wyciągając różdżkę. - Albo z nami porozmawiasz,
albo cię do tego zmusimy.
- Och, straszne - szepnął Cień. - Nie ma co... przeraziłem się jak nigdy. Mam cię głęboko
w poważaniu, Moody i gówno mi możesz zrobić.
Alastor wściekły jak nigdy krzyknął. - Drętwota!
Syriusz machnięciem dłoni zniwelował zaklęcie.
Harry spojrzał na niego w osłupieniu, żeby po chwili zrobić urażoną minę. - Nie uważasz,
że powinniśmy porozmawiać?
- A chcesz dostać po głowie?
- Zastanowię się... - po chwili zrobił słodką minę. - Tatuś? A nauczysz mnie czegoś
takiego?
- Ty w tyłek jak na razie dostaniesz - mruknął Syriusz.
Czarny prychnął i... poszedł na górę.
- Ej! - krzyknął Black.
- Nie lubię cięęęęęę! - usłyszał krzyk z góry. - Auu! - usłyszeli jęk. - Ku*wa mać, co za
głupi słup!
- Też się zawsze o niego potykam - stwierdziła Tonks.
Kiedy wszyscy na nią spojrzeli, zarumieniła się.
Syriusz wykorzystując sytuacje szybko poszedł na górę. Zobaczył Harrusia... leżącego na
podłodze.
- Dobrze się czujesz? - zapytał, bojąc się o zdrowie psychiczne swojego syna.
- Cicho, podsłuchuję - mruknął w odpowiedzi. - Jakbyś nie ty wszedł, to bym ściemniał, że
się wywróciłem.
- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie.
Czarny wstał i z westchnięciem wszedł z Syriuszem do pokoju. - Serp, Martini na górę! -
krzyknął. Po chwili Serpens leżał w swoim łóżeczku oglądając telewizje, a pies leżał w
jego nogach.
Cień zaczął palić papierosa. - Przepraszam, ale inaczej tego nie wytrzymam.
- Nie wiedziałem, że palisz - mruknął Black, siadając na łóżku.
- Palę cholernie dużo, na co zwrócił mi uwagę już z jakieś tysiąc razy Isaak - mruknął
Czarny, siadając na drugim końcu łóżka.
- Nie usiądziesz koło mnie?
- Wolę być dalej... przynajmniej mnie ręką nie dosięgniesz - mruknął.- Co?
- Nie mów, że nie masz ochoty mnie zlać - prychnął Potter.
- Uważasz mnie za twojego wujaszka? - zapytał cicho Łapa, zabolały go słowa Harry'ego.
- Za wujaszka nigdy cię nie będę uważał, ale... dowiadujesz się, że twój syn jest zwykłym
mordercą... że to jego robota... kto chciałby mieć takiego syna? - Czarnemu zaczęło się
robić przykro. Wiedział, że Syriusz go wyrzuci... wydziedziczy...
- Nie powiem, że mnie nie zdziwiłeś, ale czuję, że jest powód, dlaczego to zrobiłeś -
powiedział cicho Black, siadając przy Harrym, który aż się wzdrygnął. - Opowiesz mi, jak
to wszystko się zaczęło?
- To będzie bardzo długa historia - szepnął.
- Słucham - westchnął Syriusz, siadając wygodniej.
- Cztery lata męki u Dursley'ów. Dzień po moich urodzinach przyszedł po mnie jakiś
facet. Bawiłem się chyba w parku... Pamiętam, że przykucnął przy mnie i zapytał czy chcę
zmienić swoje życie. Chyba wiesz, co mu odpowiedziałem - spojrzał na Łapę, który kiwnął
głową. - Zaprowadził mnie do naszego pubu. Oczywiście to był Mistrzunio. Opowiadał mi,
że są pewną organizacją, że chcą nauczyć mnie jak się bronić... chcą mi pomóc po prostu.
- uśmiechnął się. - Poznałem Dracona. Pamiętam, że razem się bawiliśmy i w ogóle. Tak
samo jak Avis, którą przyprowadziła babcia. Młoda nie ma rodziców... zginęli tego roku
co... James i mama - mruknął. - Byliśmy za mali żeby powiedzieć nam, że są gangsterami
po prostu. My najczęściej spotykaliśmy się wieczorem, bo ja siedziałem u Dursleyów.
Obchodziliśmy razem urodziny, święta. Kiedy skończyłem siedem lat Dursleyowie zaczęli
sobie na więcej pozwalać. Nie chodzi o bicie, a raczej o wywalanie mnie na ulice. Ja
oczywiście spędzałem noce pod gołym niebem, nie mówiąc o tym nikomu. Wiesz, co robią
dzieciaki, które nie mają domu? - spojrzał na Blacka. Bał się tego, co zaraz będzie musiał
opowiedzieć.
- Nie za bardzo - mruknął Syriusz.
- Różnie... ale każdy chcę znaleźć jakąkolwiek robotę - szepnął. - Jakąkolwiek...
Black przyjrzał się mu. - Tobie ktoś zaproponował morderstwa?
- To, że zaproponował mi morderstwa to było moje szczęście, Syriuszu - szepnął. -
Miałem też inne propozycje i bałem się, że w końcu będę musiał jedno przyjąć -
przymknął na chwile oczy. - Poznałem tam kolegę... mój rocznik. Razem chroniliśmy się. Ja
zostawiałem go na chwilę... na moment wpadałem do pubu, żeby się pokazać i uciekałem.
Nasza trójka oddaliła się wtedy od siebie, a ja zacząłem się... zmieniać? - prychnął. - Nie
chciałem nikomu powiedzieć, o tym, co się dzieje. Zaczynało być coraz gorzej, a ja
zaczynałem wchodzić w ten zły świat... - westchnął. - Nie mieliśmy co jeść... zaczęliśmy
kraść na zmianę albo razem. Robiliśmy to zresztą coraz bardziej profesjonalnie. Nie
załamaliśmy się. Inni widzieli, że sobie radzimy... Domyślasz się może, jakie są
najczęstsze propozycje dla dzieciaków bez domu? - zapytał niepewnie.
Łapa zrobił dziwną minę.
- Dokładnie - mruknął. - Ci... bogacze zawsze podjeżdżali i oglądali nas jak takie
zwierzęta - zmrużył oczy. - Każdy chciał... potem opowiadali, że ci zainwestowali nawet w
jedzenie dla nich... lepsze ciuchy... jacuzzi... i w ogóle - przełknął ciężko ślinę. - Trudno
było się powstrzymać, jak myślałeś o tym wszystkim... gdyby nie... ten mój kolega miałbyś
syna...
- Nie kończ - szepnął Syriusz.- Wtedy Draco okazał się cholernym wężem - uśmiechnął się lekko. - Widział, że ja
wyglądam coraz gorzej i w ogóle... Kiedy wpadłem do pubu na chwilę, nie było go.
Wyszedłem, a obok w najciemniejszym zaułku ktoś mnie złapał za kaptur i odwrócił.
Wściekły Dracuś. Oj to chyba wtedy się w nim zakochałem - mruknął, uśmiechając się
lekko. - Tak mnie wypytał, że wymiękłem i mu wszystko powiedziałem. Wyzwał mnie od
idiotów i w ogóle. Wziął mnie i poszliśmy po mojego kolegę - uśmiechnął się lekko. - Andy
i ja przyrzekliśmy sobie, że ten, który pierwszy wyjdzie z tego bagna pomoże drugiemu.
Silver nas wziął... dał nam jeść - zaśmiał się cicho. - Inne ciuchy... dowiedzieliśmy się, że
możemy spać w pubie... i tak potem wracałem do Dursleyów, ale przynajmniej młody miał
jakieś miejsce. Nadszedł dzień, kiedy dowiedzieliśmy się o gangsterstwie. Zaczęliśmy się
uczyć walki... strzelania... jak napadać na sklepy i w ogóle. Ja zacząłem po cichu wchodzić
w świat morderstwa. Nie wystarczyły mi pieniądze od Mistrzunia. Potrzebowałem...
czegoś innego? Sam nie wiem. Potrzebowałem kasy, żeby w końcu kupić własny dom.
Potrzebowałem ciuchów. Potrzebowałem wszystkiego, żeby uciec z tego piekła. Chciałem
nawet wyjechać - westchnął. - Silver się nie zgodził oczywiście. Wszyscy chodziliśmy do
mugolskiej szkoły, która była jedną z najlepszych rzeczy, jakie mnie spotkały. Razem
chodziliśmy na akcje... o moich dodatkowych zadaniach nikt nie wiedział. Ja dostawałem
coraz lepsze i groźniejsze zlecenia. Zmieniłem się. Gdyby nie oni, to w ogóle nie miałbym
serca. Teraz jestem wyprany ze wszystkich emocji, jak mam kogoś zabić - wzruszył
ramionami. - Mnie nie obchodzi czyjaś śmierć. Ja jestem tylko od tego, żeby wykonać
zadanie, dostać pieniądze i się cieszyć. Ja lubię, to co robię - spojrzał poważnie w oczy
Syriusza. - Nie chcę, żebyś myślał, że ja to robię z przymusu. Ja to kocham... tą dawkę
adrenaliny. Uwielbiam to, że się mnie boją. Uwielbiam, kiedy idę za tymi idiotami, a oni
mnie nie widzą i nie wiedzą, że zaraz zginą - spojrzał na Łapę. - Jestem zły i to wiem.
Lubię to.
- To wszystko?
- Jak mieliśmy dwanaście lat pojawił się Serp. Zakochałem się w tym dzieciaku od razu.
Jestem jego ojcem chrzestnym - uśmiechnął się lekko. - On troszeczkę mnie zmienił... te
chodzenia po sklepach, kupowanie śpioszków... - westchnął. - Wiesz, że jestem... dobry w
przekrętach, kłamstwach i w ogóle? Wiesz o Niemczech, prawda?
- Tak...
- Ja tam załatwiam samochody i w ogóle, zresztą nie tylko tam. Czasami mam zlecenia na
nielegalne. Po prostu je kradnę. Zresztą nieważne. Jestem też od... nielegalnych
transportów...
- Załatwiasz jakieś nielegalne przewozy? - zapytał Black.
- Tak.
- Co przewozisz?
Czarny spojrzał na niego niepewnie.
- Mów, już nic mnie nie zaskoczy.
Cień wstał i podszedł do swojej czarnej torby. Wyjął z niej małą torebeczkę z białym
proszkiem. Podał ją Syriuszowi.
- To.
- Ćpasz?
- Wtedy, jak miałem kompletny dołek. Jak nie miałem gdzie mieszkać. Tam było trzeba
ćpać, żeby się zaprzyjaźnić. Zresztą, kiedy się naćpałeś, mogłeś zapomnieć o wszystkim.- Dalej... - nie skończył Łapa.
- Nie - mruknął Harry. - Zajmuję się dragami, czasami testuję. Ale nie ćpam. Czasami na
imprezie mi się zdarzy... albo jak po prostu muszę się gdzieś wkręcić.
- Aha - mruknął w odpowiedzi. Nie wiedział, co powiedzieć. To wszystko było takie
dziwne. No dobrze... Harry jest zły, ale przecież ma trochę serca... Draco, Avis ten
chłopak... Serp świata poza nim nie widzi. Na pewno go nie wyrzucę stąd, ale... - jęknął,
chowając twarz w dłoniach.
Poczuł rękę na swoim ramieniu. - Syriusz... nie oszukujmy się. Zrobiłbym dla ciebie
wszystko. Jesteś moim ojcem i cię kocham, ale się nie zmienię.
- Ja nie... - szepnął Black. - Muszę to jakoś przemyśleć... Pogadamy później - wyszedł.
Patrzył za nim. Wiedział... nawet, jeśli go nie wyrzuci, to nic nie będzie tak jak dawniej.
Syriusz nie będzie z nim rozmawiał. Będzie traktował go jak... intruza? Kto chciałby
mówić swoje sekrety mordercy? Łapa zresztą nie będzie chciał słuchać o jego
problemach. Nigdy nie miał ojca, ale kiedy poczuł jak to jest... - Harry nie wiedział, że po
jego policzkach płyną łzy.
- Wujuś, czemu płaczesz? - zapytał Serp, wieszając się na nodze Pottera.
- Nie płaczę, Miki - uśmiechnął się. Przecież cały czas ma Serpa, prawda? Dracona,
Andy'ego i Avis... zawsze byli i zawsze będą. Miał taką nadzieję. A jak i oni go w końcu
zostawią... wyjedzie i stanie się jeszcze gorszym bydlakiem. Zapamiętaj Harry. - Śpij
kochanie - uśmiechnął się czule, kładąc Serpa i patrząc jak zamyka oczka. Czy on umie
robić coś jeszcze czule? Czy on potrafi... kochać? Tak. Przecież kocha Dracona. Zrobiłby
dla niego wszystko. Może Silver powiedział mu nie raz, że jest zimnym draniem, ale... to
prawda. Przestań myśleć o tym Czarny, bo zwariujesz.
*
W pokoju Syriusza.
Black usiadł na łóżku z westchnięciem. Nie wiedział, co myśleć. Harry miał trudne życie...
tylko... gdyby wybrał tą drogę ze względu na to... ale on nie wybrał morderstw na zlecenie
tylko ze względu tego, że mógł zostać... - westchnął. - Miał pieniądze od Mistrzunia... ale
on chciał więcej... wolał zabić niż mieć ich trochę mniej? To mu się nie podobało. I
jeszcze te jego słowa „za twoją paniusie dostałem dosyć dużo" czyli Harry'ego naprawdę
nie obchodzi czyjaś śmierć? On gra... udaje, że ma serce. Draco i Avis są tacy sami, więc
im nie przeszkadza, że Czarny jest trochę straszniejszy... - robił się coraz bardziej
wściekły. - Nieźle mu się syn udał, nie ma co. Chłopak bez serca, który zabija, bo... kocha
to robić. Kradnie samochody i mu się jeszcze to podoba! Gdyby on to wszystko robił...
żeby bronić swoich... ale on to robi dla pieniędzy. Sam powiedział, że nikt go nie
obchodzi... Ciekawe jakie zdanie ma o nim... Pewnie przed nim też udawał... Ta jego
zimność... obojętność... O nie... on tego tak nie zostawi... Idzie do niego.
Wpadł do pokoju Czarnego. Jego syn stał przy oknie z papierosem w ręce. Odwrócił się,
kiedy usłyszał jak zamyka drzwi. Syriusz myślał, że będzie miał przestraszoną minę...
zareaguje... ale nie. Oczy Harry'ego były puste. Usta były lekko wygięte w ironicznym
uśmiechu... ledwo widocznym. Black zmrużył oczy. Miał racje... jego syn nie czuje się
winny... Myślał, że jak Harry lekko się przestraszy czy coś w tym rodzaju, to może zmieni
o nim zdanie... ale nie.
- Nie rozumiem jednej rzeczy - powiedział cicho Syriusz. - Ty naprawdę jesteś tak zły?
Nie obchodzi cię niczyje życie?- Ależ obchodzi - odpowiedział Potter. - Andy'ego, Dracona, Avis i Serpa. No i oczywiście twoje i Remusa... - A reszta może zginąć nawet w największych męczarniach? - warknął. Cień wywrócił oczami i prychnął. - To nie ja się nad nimi pastwie! Zleceniodawca mówi, jak mają zginąć. Nie mam nic do gadania w tej sprawie - wzruszył ramionami. - Mnie najbardziej dobija to, że ty mówisz o tym wszystkim z taką łatwością - Syriusz wściekł się jeszcze bardziej postawą syna. - No jasne! Ty w ogóle nic nie robisz! - Ja wykonuje zadanie i tyle! - krzyknął Potter. - Nie zwalaj całej winy na mnie! - Ale, to ty mordujesz! - krzyknął Łapa. - Zawiodłem się na tobie! Wiedziałem, że jesteś gangsterem, ale nie wiedziałem, że poza tym mordujesz innych ludzi dla przyjemności!!! - Nie wrzeszcz na mnie! Gdybyś był przy mnie nie zostałbym mordercą! - Potter zaczął robić się wściekły. - Musiałem sobie radzić sam! Co cię obchodzi jak to robię! - Bo nie mogę znieść tego, że mój syn jest mordercą! I lubi nim być! - wrzasnął, podchodząc do Czarnego. - Jak nie musiałeś już wykonywać tego... zawodu - prychnął ironicznie. - To czemu to dalej robiłeś i robisz?! Cień zmrużył oczy. Nie wiedział, że wygląda przerażająco z morderczym wzrokiem. Podszedł bliżej do Syriusza i stanął na palcach, żeby sięgnąć do jego ucha, szepnął przerażającym szeptem. - Bo uwielbiam zabijać - Syriuszowi ciarki przeszły po plecach. - I przestań się wtrącać, bo będziesz następny...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro