Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 22
Cień siedział przy ławie, czytając jakieś papiery i podpisując, co niektóre. Segregował, a czasami zerkał do laptopa, pisząc coś. Rana cały czas bolała, ale nie dał tego po sobie poznać. Starał się znaleźć jakiś pomysł, żeby obronić Syriusza. Łapa obserwował go. Młody od rana zachowywał się niezwykle cicho. Zero uśmiechu, a czasami wydawało mu się, że Harry krzywi się z bólu. Czarny uśmiechnął się nagle ironicznie - dzisiaj wielki dzień. Zaczyna swój plan w związku z Moodym.
*
Alastor szedł spokojnie ciemnymi uliczkami, niedaleko Grimmauld Place. Coś kazało mu pójść do jednej z ulic i sprawdzić, co tam się dzieje. Spokojnie zajrzał do uliczki. Nikogo nie było. Trach. Coś nagle uderzyło go w plecy. Zachwiał się i upadł. Rozejrzał się - pusto. Usłyszał syk i poczuł powiew chłodu. Zadrżał. - Czego chcesz? - zapytał zimno. - Jak na razie niczego - postać wyłoniła się z cienia. - P... Potter - wykrztusił Alastor, widząc białą jak kreda twarz, błyszczące w ciemności oczy i czarne kosmyki przykrywające znaną bliznę. Chłopiec był ubrany w czarne rzeczy. - Bystrość nie zawodzi - syknął złośliwie. - Nie zabiję cię, nie bój się. Ale ostrzegam, jeszcze raz wtrącisz się w nie swoje sprawy, a inaczej się tobą zajmę. To twoja ostatnia szansa.
Szalonooki z drżącymi rękoma, patrzył jak Harry chowa się w cień. *
Czarny przeglądał ze znudzoną miną zlecenia. Warknął cicho - czy on wygląda na zabójcę zdradliwych mężów?! - Co robisz? - zapytał ktoś. Cień podskoczył. - Zwariowałeś?! O mało na zawał nie padłem! - warknął na Syriusza, który zaśmiał się cicho. - Co zrobiłeś Moody'emu? - zapytał z uśmiechem. - Siedzi sztywno i wygląda jakby na każdy świst miał zemdleć. - Nic - zdziwił się Harry. - Właśnie nic... chyba wyszedłem z wprawy.- Dobra, teraz z innej beczki - powiedział Black, siadając na łóżku obok syna. - Co się dzieje?
*
- A co ma się dziać? - zdziwił się. Przecież pilnował się! To niemożliwe, że Łapa coś zauważył. - Widziałem, jak się krzywisz - westchnął. - Ktoś ci zrobił krzywdę? - Wydawało ci się - burknął Black Junior. - No przecież, mi możesz powiedzieć! - zdenerwował się. - Nieważne. - Chcesz, żebym cię obezwładnił i sam znalazł ranę? - zapytał Syriusz z łobuzerskim uśmiechem. Harry nachmurzył się. - Mam lekko pokaleczony bok. Wystarczy? - Kto ci to zrobił? - A co ty, taki ciekawski? - zdenerwował się Black Junior. - Bo jesteś moim synem. Proste. - Nie wiem. - Kłamiesz. To był BD prawda? Cień zaczął mamrotać coś pod nosem. - Nie avaduj mnie tylko odpowiedz - uśmiechnął się wesoło. - Daj mi spokój - warknął Czarny, wstając. - A ty, gdzie się wybierasz za przeproszeniem? - zapytał. - Wkurzasz mnie, Black - syknął złośliwie w odpowiedzi. - Idę się kąpać i spać. Harry wszedł do łazienki, a Syriusz został sam ze sobą. Zamyślił się. Na pewno BD zaatakował Harry'ego, ale musiał być pewny. Po godzinie słuchania, jak młody się kąpie, zaczął się porządnie nudzić. - Harry, do cholery, czy ty zawsze kąpiesz się tyle czasu?! Cisza. - Nie drocz się ze mną, tylko odpowiedz! Od dłuższego czasu nie lejesz wody! Co ty nogi sobie depilujesz, czy co!? Czarny nie odpowiedział. - Słońce, jeśli się nie odezwiesz, to wejdę ci do łazienki... Po chwili ciszy zaczął dobijać się do drzwi. - Cholera - pomyślał. - Alohomora! - z łatwością otworzył drzwi. Młody leżał na kafelkach w łazience. Był w samych spodniach od piżamy, brzuch miał zawinięty bandażem, który już dawno przesiąkł krwią. - Słońce - Syriusz szybko podbiegł do niego. - Ocknij się, no już! - poklepał go lekko po twarzy. - Auu - jęknął Harry. - Chryste, myślałem, że znowu będę musiał zabrać cię do Isaaka - mruknął w odpowiedzi, biorąc Cienia na ręce i kładąc na łóżku. - Zakręciło mi się w głowie - burknął Czarny. - Jakbym tak krwawił, też by mi się zakręciło w głowie - mruknął Łapa, odwiązując bandaż. - Masz wynik tej twojej upierdliwości. Dlaczego ty nigdy nie powiesz, że coś jest nie tak?- Zarosłoby się... - Nie dosyć, że głupi, to ślepy - warknął Syriusz, mamrocząc coś z różdżką w ręce. - Ej, wypraszam sobie! - Cicho, leż - rana pomniejszyła się dwa razy. Łapa obwiązał bandażem brzuch Harry'ego i
przykrył go kołdrą. - Syriusz? - zapytał Cień. - No? - Ty umiesz bezróżdżkową, prawda? - No... - Nie mów no, tylko odpowiedz na pytanie, nauczysz mnie zaklęć do obrony przed Voldemortem? Wiesz... żebym mógł się obronić, zaskoczyć go... słyszałeś o przepowiedni, prawda? Black nie odpowiadał przez dłuższy czas. - Słyszałem... ale bezróżdżkowa... jest trudna i męcząca. - Przeżyłem legilimencje ze Snape'em, przeżyje lekcje z tobą! - No dobra - mruknął Syriusz. - Jutro o północy, przyjdź do mnie do pokoju. - Czemu o północy? - Bo zawsze wszystko dzieje się o północy? - Mam ubrać pantofelki? - Baaardzo śmieszne...
*
- Hermiono, ale to Malfoy! - rozległ się krzyk, w jednym z pokoi, na Grimmauld Place 12. - Ale przecież, to nie ten sam Malfoy! Widziałeś! Nic ci nie zrobił! - Ale to nie zmienia sprawy, że Harry z nim... no...ee. - Bo go kocha! Nie wiedziałam, że masz coś przeciwko takim związkom! Ron zrobił się czerwony. - Bo nic nie mam! Ale dlaczego on! - Nie wiem - westchnęła Hermiona. - Harry nas unika, nie chce z nami rozmawiać. Oni chyba się znali przed szkołą... słyszałeś opowieści Avis. - No... ładna ta Avis... Tym razem to Granger poczerwieniała. - No i co z tego! Wy faceci patrzycie tylko na urodę! - Przecież ona nie była słodką laleczką - burknął w odpowiedzi. - Inteligentna dziewczyna... - Może nie była głupia, ale podrywała tylko chłopaków! A takie to... - Moment, Hermiono - przerwał Ron. - Przecież mówiła, że zna ich od dawna, niby jak miała ich podrywać? - Nie denerwuj mnie, Ronaldzie - Hermiona wyprostowała się. - Musimy jakoś porozmawiać z Harrym.
*
- Możemy porozmawiać? - usłyszał Cień, siedząc na kanapie. - Jasne - mruknął w odpowiedzi, wstając i idąc do pokoju Rona. - No więc... - zaczął Weasley. - Nie zaczyna się zdania od więc, Ronaldzie - powiedziała Granger. Czarny przyjrzał się im ze zdziwieniem.- No... chcieliśmy porozmawiać o Malfoy'u i o tym, że jesteś ee... mordercą - powiedział Ron, krzywiąc się lekko. - Co do morderstw... nie interesujcie się tym to... długa historia - zaczął koślawo Harry. - A Malfoy... przecież Avis się wygadała. - Jak to mamy się tym nie interesować! Mordujesz ludzi! - krzyknęła Hermiona. - Coś w tym stylu, serio, nie wasza sprawa. - A Malfoy i ta dziewczyna? - zapytała Granger, która wiedziała, że szybko nie odpuści. Już ona się dowie, o co chodzi z tymi morderstwami! - Poznaliśmy się przed Hogwartem. - Dlaczego nam nie powiedziałeś? - zdenerwował się rudowłosy. - Dlaczego obaj zachowywaliście się jak wrogowie?! - To była gra - mruknął w odpowiedzi. - Dlaczego udawaliście, że się nienawidzicie? - zapytała dziewczyna. - Dzień przed przyjazdem do Hogwartu ostro się pokłóciliśmy - zaczął tłumaczyć. - Kiedy on poszedł do Slytherinu, stwierdziłem, że nie chce być z nim w jednym domu - mruknął, wzruszając ramionami. - Na serio wtedy się nienawidziliśmy. Tiara chciała mnie tam przydzielić, ale się nie zgodziłem. - Powinieneś być w Slytherinie?! - krzyknął Weasley. - Tak. - Ale skoro się pogodziliście - zaczęła Hermiona. - to czemu nadal udawaliście, że się nienawidzicie? - Powiedzmy, że musieliśmy tak robić - odpowiedział tajemniczo. - Nie mogę zdradzić dokładnie, dlaczego.
*
- Kopciuszku, spóźniłeś się - westchnął Syriusz, czując jak Cień siada koło niego. - Nie mogłem znaleźć pantofelków - burknął w odpowiedzi. - Chodź - Black wziął go za rękę, wychodząc z pokoju i prowadząc do piwnicy. - Ee... Syriusz, gdzie mnie prowadzisz? - zapytał Cień, przerażony, widząc ciemne schody. - Chodź, zobaczysz - pociągnął go w stronę schodów. - Ale... - Czarny spanikował. - Dlaczego piwnica? - cofnął się dwa kroki. - A możesz mi powiedzieć, dlaczego nie chcesz tam wejść? - zdenerwował się Łapa,
patrząc jak młody ciągnie go z powrotem. - Nie przepadam za piwnicami... może chodźmy do ogrodu czy coś... - przełknął ciężko ślinę. - Cień boi się piwnic, nie rozśmieszaj mnie - wywrócił oczami Syriusz, ciągnąc go na siłę. - Syriusz, ja na serio... - jęknął Harry. - Harry, wchodź do cholery - warknął Black, popychając go mocniej. Czarny wpadł do środka. Betonowa podłoga, ściany. Jedno małe okno, brudne, zza niego widać gałązkę drzewa. Zrobiło mu się duszno. Piwnica... Vernon... „Zabawimy się Potter, co wybierasz najpierw? Bat? A może nóż? Zapytam teraz, bo potem nie będziesz zdolny do mówienia... Trach.Pierwsze uderzenie... Zimna betonowa podłoga... Drugie uderzenie. Złapał się za żebra... Błyskawica uderza, deszcz zaczyna uderzać o okienko z całej siły... Uderzenie... Bolą żebra... z nosa leci krew... krztusi się własną krwią... Uderzenie w twarz... przywiązanie do słupka... zdarcie bluzki... Świst... Bat uderza o plecy... Krew... Jesteś szmatą, Potter - syk przy uchu. - Nikt cię nie chce, jesteś z nami z przymusu, myślisz, że twoi kochani rodzice nie mieli znajomych? Przecież mógł cię ktoś zabrać... ale nie... nikt nie chciał by mieć takiego ścierwa w domu... przeszkadzasz ludziom w życiu... dlaczego takie rzeczy żyją? Mógłbyś umrzeć, a i tak nikt by się nie przejął... Następne uderzenie..." - Słońce, co ci jest? - przestraszył się Syriusz, widząc jak Cień z trudem łapie powietrze, cofając się do tyłu. Łapa złapał go za łokcie. - Zostaw mnie - krzyknął Harry, wyrywając się, po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Vernon łapie go za łokcie, odwracając w swoją stronę i uderzając w twarz. - Harry, uspokój się... Cień wyrywał się jak oszalały. Bolało go. On zaraz go skrzywdzi. Czuł, jak jego serce szybko bije. Zakrztusił się własnymi łzami. - Co się dzieje? - Syriusz był przerażony. Czarny wyrywał się, jakby myślał, że ten zaraz mu coś zrobi. „Wiesz, gdybym cię zabił, nikt by się nawet nie dowiedział, ani nie przejął. Żadni znajomi twoich rodziców cię nie chcą... zresztą nikt cię nie chce. Kto by pokochał taką szmatę? Sprawiasz tylko kłopoty. Myślisz, że ktoś cię kiedykolwiek pokocha? Jedynie okaże ci litość..." Poczuł jak robi się mu słabo. Bolało go serce. Ktoś chyba zatkał mu usta i nos, bo nie mógł oddychać. Drżał z przerażenia. Vernon trzyma go za ręce. Zaraz go uderzy. Zakręciło się mu w głowie i zrobiło jeszcze bardziej duszno. Osunął się w ciemność. - Harry!
*
- Isaak, co mu jest? - zapytał przerażony Black. - Kiedy to się stało? - Miałem go uczyć bezróżdżkowej, ale kiedy zaprowadziłem go do piwnicy zaczął coś mówić, że nie chce, myślałem, że żartuje, wepchnąłem go tam na siłę - zaczął szybko tłumaczyć Syriusz. - Zaczął drżeć, zbladł gwałtownie. W ogóle nie kontaktował. Nie wiem, chyba miał problemy z oddychaniem... Isaak spojrzał uważnie na Blacka Juniora. - Chyba wiem, co mu jest... - Co? - Ty mi lepiej powiedz, dlaczego go tam wepchnąłeś? Przecież mówiłeś, że się wyrywał...- Myślałem, że żartuje... - Idiota. - Dzięki, możesz mi teraz powiedzieć, co mu jest?! - Myślę, że to chodzi o Dursley'a. - A co ma do tego ten frajer? - Harry... on... ma wstręt do piwnic. - Dlaczego? - Bo Vernon go zawsze tam bił! Black spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Czyli... młody boi się piwnic... ma lęk do nich, tak? - Ta piwnica musiała być bardzo podobna do tej u Dursley'ów. Cień zawsze miał lęki, ale widać mu się pogłębiły. Twoja „śmierć" mogła to spowodować. - Em... ale nic mu nie będzie? - Po prostu następnym razem, nie wrzucaj go, na siłę do miejsc, których się boi - warknął doktor. - Wiem, jestem idiotą. Mówiłeś to już - Syriusz ukrył twarz w dłoniach. - Wiesz, Czarny zawsze reagował na piwnice syknięciem złości, a nie taką paniką. Jeśli to powtórzy się bez powodu, to będzie trzeba się tym inaczej zająć. Myślę, że może miał
jakieś koszmary i był bardziej... zestresowany? - Ale nic mu nie jest? - zapytał z obawą Black. - Nie, to Cień, a Cienie radzą sobie ze wszystkim. Po prostu znajdź inne miejsce na lekcje, bo znając jego, po tym wszystkim, będzie chciał iść tam na siłę, bo on „niczego się nie boi". - Zabiorę go do domu - westchnął. - Pogadam z nim, jak się obudzi. Chwila ciszy. - Nawet nie wie, jak się przeraziłem, widząc jak płacze... wił się, jakby myślał, że go zaraz uderzę. Krztusił się własnymi łzami... - Będzie dobrze. Porozmawiaj z nim, może powie ci, czy nie ma jakichś kłopotów. Tak naprawdę, te jego objawy, to jakby... choroba, ale moim zdaniem to coś innego. Trzymaj się. - Dobranoc.
______________________________
Heloł... Wiecie, że groźby są karalne??? emila10 mówię o tobie...
Poprosić, to rozumiem, ale grozić??? Ja jestem uosobieniem niewinności...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro