cage || [Remus Lupin]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czym sobie zasłużyłem? Nic nie zrobiłem, miałem tylko pięć lat. Byłem ciekawy świata i chciałem go zwiedzać, podróżować po nim i poznawać ludzi. Teraz się ich boje. Choć powinno być na odwrót.

Niesamowite jest jaką krzywdę można wyrządzić drugiemu człowiekowi. Ja tego doświadczyłem i nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę jak byłem wtedy trzymany, gdzie najbardziej bolało. Chciałem wtedy, aby mnie zabito. To było jedyne wyjście z cierpienia, a mimo to żyje, żyje i nadal cierpię. Każdego dnia musiałem patrzeć jak matka zerka na mnie ze strachem, a ojciec z obrzydzeniem. Jak sąsiedzi wytykają mnie palcami, nazywając dziwadłem. Mam wrażenie, że to wszystko nie ma sensu. Moje istnienie jest nie ważne. Jestem tylko źródłem niebezpieczeństwa dla tych na których mi zależy. Kulą u nogi którą muszą dźwigać.

I choć mam przyjaciół, to widzę ich przerażenie przed każda pełnią. Patrzę na ich twarze i widzę, że się mnie boją, choć nigdy tego nie przyznają. Jestem tak bardzo zepsuty. Na nic nie zasługuje, zwłaszcza na jakiekolwiek uczucia. Ludzie mi chcą dać miłość, ale ja wiem, że nie mogę. Nie zasługuje.
Czy właściwie jest dzisiaj miłości? Odejściem od normy, namiastką radości? Czy ją znajdę? Kto mnie zaakceptuje? Potwora, bestie, mordercę. Nikt nigdy kogoś takiego nie pokocha.

Czasem mam ochotę krzyczeć. Czuje jak mnie wszystko wewnątrz pali. Chce tak bardzo czasem to skończyć. Odejść i nie wrócić. Ale jestem tchórzem.

Jak patrzę codziennie w lustro to widzę jak bardzo jestem zniszczony. Wstydzę się swojego wyglądu, tego, że ludzie na mnie patrzą i się boją.
Okropnie nie cierpię tej odmienności. Zostajesz sam, choć wokół przecież tyle ludzi. Jednak dla nich jesteś zagrożeniem.

Ktokolwiek to przeczyta, niech wie, że jestem kim jestem i tego nie wybrałem. Czuje ból i go maskuje. Odciągam od sobie ludzi, a jednocześnie pragnę ich bliskości.

Proszę, pomóż mi.
Pozwól mi żyć i być wolnym.
Nie chce żyć wiecznie w klatce.

Remus ponownie spojrzał na kartkę. Przeczytał każde słowo jeszcze raz. I kolejny, i kolejny. Zamknął oczy, wiedząc, że to bez sensu. Czuł się głupio. Musiał wstać i ponownie przejść się po pokoju wspólnym. Na zegarze wybijała druga w nocy. Wziął kartkę do ręki i przeczytał ją ponownie. Następnie skierował się w stronę kominka. Przez chwile patrzył na tańczące płomienie, które na chwile odcięły go od rzeczywistości. Chłopak nawet nie zauważył kiedy kartka znalazła się w źródle ciepła i zaczęła płonąć. Płonęła jak jego uczucia.

Znów znalazł się w klatce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro