Malfoy i Potter || [scorbus]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Albus Severus Potter zawsze nieco odbiegał od rodziny. Takie przynajmniej miał wrażenie, choć jego matka zawsze mówiła mu, że kocha go za to, że jest, a nie jaki jest. Jednak co mogła mówić siedmioletniemu dziecku?

Dzieciństwo było dla Albusa najpiękniejszym okresem w życiu. Może inaczej. Czasy przed wyjazdem do Hogwartu były najpiękniejszym okresem w jego życiu. Wyjazdy do dziadków, święta z całą rodziną, dokuczanie Jamesowi.

Po wyjeździe do Szkoły Magii Albus miał wrażenie, że święta już nie są takie same, że spędzanie czasu z ojcem czy starszym bratem jest krępujące. Czemu się dziwić? Pierwszy Ślizgon z rodzinie. Slytherin kojarzony po wojnie tylko ze śmierciożercami i Voldemortem. Albus miał nawet wrażenie, że jego brat się nim brzydzi. James Syriusz Potter - idealny Gryfon, zawodnik w szkolnej drużynie Quiddicha, okropnie podobny do ojca. Syn idealny. Jego młodsza siostra Lily też była zawsze lepsza. Podobna do swojej babci, pilnie się ucząca i przeraźliwie miła uczennica. Albus czuł się nawet urażony poprzez ich imiona. James Syriusz, Lily Luna - imiona nadane po rodzinie i najbliższej przyjaciółce, zaś Albus Severus - po dyrektorze szkoły, której nie cierpi i człowieku który dręczył jego ojca przez całe lata nauki.

Kiedy Albus trafił do Slytherniu wszyscy byli zdziwieni nawet on sam. Jednak czy to powód żeby się od niego oddzielać ? Wiedział, że jego ojciec Harry dużo przeżył i nie ma dobrych wspomnień ze Slyterinem, ale nie ma podstaw, aby oddzielać się od syna murem.

Jakież to było zdziwienie kiedy Albus podczas przerwy świątecznej na pierwszym roku oznajmił, że przyjaźni się ze Scorpiusem Malfoyem. Przy wypowiedzeniu nazwiska Malfoy, wuj Ron prawie się udusił chlebem, ojciec dostał napadu szoku, a ciotka  Hermiona starała się ukrywać emocje. Piękne święta.

Następnie Harry Potter mówi otwarcie, że żałuje, że jest jego ojcem, co doprowadza niemal do rozwodu rodziców.

Cofanie w czasie.

Oddzielanie Scorpiusa od Albusa.

Cofanie w czasie.

Pogodzenie z ojcem.

Albus Potter nadal nie miał pojęcia jak to przeżył. Chociaż w głębi serca wiedział, że to tylko i wyłącznie dzięki jego przyjacielowi, który dawał mu zawsze nadzieje i sile. Powodem tego było to, że Scorpius miał od niego o wiele gorzej. Stracił matkę, był posądzany o bycie synem Voldemorta, pochodził z rodziny Malfoy kojarzonej ze śmierciożercami. Jedyne czego można mu było zazdrościć to ojciec. Albus zawsze lubił Dracona Malfoya, chociaż wiedział kim był w przeszłości. Zawsze pisał długie listy do Scorpiusa, odbierał ze stacji oraz rozmawiał na wiele tematów.

Harry Potter niestety tego nie potrafił. Może był super czarodziejem, ale nie super tatą. Albus dopiero z wiekiem stwierdził, że może to być spowodowane tym, że jego ojciec nigdy nie miał rodziców. Chociaż po akcji cofania się w czasie i tak mieli lepszy kontakt. Do czasu w którym Albus miał ogłosić rodzicom, że woli chłopców, a dokładnie Scorpiusa Malfoya.

— Czyli jesteś gejem czy jak?

— James! — zdenerwowana Ginny rzuciła w najstarszego syna ścierką.

— No co!? Normalnie się pytam! Przecież nie mówię, że mój brat to ciota i lub—

— Wystarczy! — Ginny ponownie uciszyła syna, kierując wzrok na młodszego.

Albus z wiekiem nauczył się ukrywać emocje. Siedział prosto patrząc w jeden punkt na stole. W głębi duszy miał tak naprawdę ochotę na nich wszystkich nakrzyczeć oraz przywalić Jamesowi. Jego ojciec siedział z kamienną miną, brat patrzył na niego kątem oka, a siostra delikatnie się uśmiechała. Jedynie matka zachowywała się normalnie tak, jakby właśnie powiedział coś oczywistego i normalnego.

— Wszystko dobrze. To jest twoja sprawa jakiej jesteś orientacji. — Harry poprawił okulary i się wyprostował. — Chce waszego szczęścia, ale—

— No nie...

— Tak z Malfoyem!? Ja wiem, że ty jesteś Ślizgonem, dark vibe i w ogóle. No, ale proszę cię. — James ponownie się uniósł tym razem patrząc bratu w oczy.

Ależ on jest kretynem.

James jeszcze jedno słowo i na Merlina będziesz spać na dworze! W tym domu ma być tolerancja i żadnych mi ty kwestionowań.

Ginny ponownie pacnęła syna w głowę, a ten tylko mruknął niezrozumiałe słowa.

— Jak będzie częściej dostawał w ten łeb to będzie głupszy niż jest. — Albus mruknął pod nosem, tak aby nikt nie słyszał.

— Chce ci tylko powiedzieć żebyś to przemyślał. Żebyś się zastanowił czy to dobry wybór.

Harry uśmiechał się w stronę syna. Ten gest go zaskoczył. Bardziej spodziewał się jakiegoś wykładu lub kłótni, a tu proszę.

— Jestem pewien.

— Nie wątpię, ale wiesz o co mi chodzi.

— Tak. Cóż tyle wam chciałem powiedzieć. — Albus podniósł się i postanowił pójść do swojego pokoju. — Muszę się jeszcze spakować.

Jednak wchodząc po schodach usłyszał, że rozmowa w salonie wcale się nie zakończyła.

— Tak nie może być — usłyszał głos ojca.

— Harry, proszę cię niedawno go odzyskaliśmy. Tyle się kłóciliście, nie niszczmy tego.

— To jest Malfoy, Ginny. Ja... ja po prostu nie umiem zaufać tym ludziom. 

— Harry...

— Nie pozwolę, aby Albus się z nim spotykał — ostry ton głosu ojca, przyprawił młodego Pottera o dreszcze. — Znoszę ich przyjaźń, to, że mój syn jest gejem, ani trochę mi nie przeszkadza. Chce, aby był szczęśliwy, ale nie z synem Malfoya.

Albus nie chciał już tego dłużej słuchać. Postanowił wrócić do pokoju i dłużej o tym nie myśleć. Jedyne czego teraz potrzebował o powrotu do Scorpiusa.

Hogwart nigdy nie był dla niego domem. Właściwe on nigdy nie miał takiego miejsca. W rzekomym ,,domu" nie czuł się komfortowo. W Hogwarcie każdy z niego szydził, bo Potter jest Ślizgonem. Nienawidził tego miejsca, jedyne co go w nim trzymało to właśnie Scorpius. Był jego pierwszym i jedynym przyjacielem, osobą której ufa i ją szaleńczo kocha.

Święta w domu okazały się jednak okropne. Potter chciał je początkowo spędzić w Hogwarcie jak to miał w zwyczaju, ale w tym roku jego chłopak musiał wrócić do swojej posiadłości z powodu choroby Narcyzy Malfoy. Na początku planował pojechać z nim, ale ten za wszelką cenę nie chciał go ze sobą zabrać. Młody Potter stwierdził, że zapewne chce spędzić czas z babcią i byłby tylko utrudnieniem.

Albus po spakowniu całego swojego dobytku, połóżył się w łóżku nie mogąc się doczekać, aż spotka Scorpiusa.





Na stacji King Cross panował okropny gwar. Z każdej strony było słychać krzki i kółka wózków. Albus nie potrafił zliczyć ile razy przejechano mu nogę. Jedyne co się dla niego teraz liczyło to znalezienie Scorpiusa. Po około dwudziestu minutach dostrzegł znajomą twarz. Jednak Malfoy nie zwrócił nawet na niego uwagi i jakby nigdy nic, wszedł do pociągu. Potter w pierwszej chwili pomyślał, że go nie zauważył.

Pośpiesznie pożegnał rodziców i wsiadł do Hogwart Express. Nie mógł nigdzie znaleźć swojego przyjaciela. Po wielu niudolnych próbach wylądował w ostatnim przedzedziale. W środku znjdowała się tylko jakaś dziewczyna czytająca książkę. Albus spytał czy może, usiąść i po otrzymaniu zgody zajął miejsce przy oknie.

Teraz musiał tylko poczekać, aż dotrą do Hogwartu i tam jak najszybciej znaleść Scorpiusa.


Po dość długiej podróży uczniowie znaleźli się w końcu na stacji w Hogsmeade. Albus szukał wszędzie Scorpiusa, aż wreszcie ujrzał chłopaka ciągnącego za sobą skórzany kufer.

— Scorpius! — uradowany pomachał blondynowi i już zaraz rzucił się na niego mocno go obejmując. — Tak strasznie tęskniłem. Dlaczego nie wysyłałeś listów? Czemu nie siedziałeś ze mną w pociągu? Wszystko w porządku?

— Albus — powiedział dość markotnie chłopak, nerwowo rozglądając się na wszystkie strony. — Ja...ja nie miałem czasu, a na stacji cię nie widziałem.

— Machałem ci przecież, ale dobra nieważne — chłopak stanął na palcach, aby pocałować wyższego, a ten się odsunął.

— Coś zrobiłem nie tak?

— Po prostu... ja już tego nie czuje.

— C-co? — wydukał Albus, nie wiedząc co się właściwe dzieje.

— Nie mogę z tobą być. Po pierwsze mój ojciec tego nie toleruje — chłopak wachał się, aby powiedzieć kolejne słowa. — Po drugie ja jednak wole dziewczyny.

Potter miał wrażenie, że zaczyna się dusić. Brakowału mu tlenu, a w głowie wirowało tysiąc myśli.

— Ja, zrobiłem coś nie tak? —wyszeptał.

— Nie, Al. To moja wina.

Scorpius objął mocno przyjaciela i złożył na jego głowie delikatny pocałunek. Potter objął go kurczowo, nie chcąc, aby ten odchodził.

— Musimy iść, wszyscy już odjechali — Scorpius odsunął się od przyjaciela, a następnie nerwowo przejechał dłonią po włosach.

— Idź, zaraz dojdę.

— Albus...

— Idź.

Malfoy wiedząc, że nie zmusi chłopaka do pójścia odwrócił się i skierował w stronę wozów.

Potter wolał, aby ten nie patrzył na jego żałosny płacz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro