43.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wróciłam do mieszkania Cola po więcej swoich rzeczy. Musiałam je ze sobą zabrać. Nie wiedziałam, jak długo zostanę u siostry, ale nic nie zapowiadało, żebym wróciła tutaj. Za kilka dni zamierzałam poszukać sobie nowego lokum. Nie potrzebowała dużo miejsca. Wystarczy mi jeden pokój, bylebym mogła rozstawić tam swój sprzęt i pracować w spokoju. Nie będę przeszkadzać Avery.

– Pogadamy? - Chłopak spojrzał na mnie.

To nie był najlepszy pomysł. Wolałam unikać rozmowy. Tak było łatwiej. Mogłam udawać, że nasz związek nadal istniał. Podejrzewałam, że w którymś momencie Cole nie wytrzyma i będzie chciał się ze mną rozstać. Wiedziałam jednak, że nie mogłam unikać rozmowy w nieskończoność. Jednak nie miałam na nią ochoty, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że bez niej daleko nie zajdziemy.

– Nie chcę się z tobą kłócić – powiedziałam spokojnie.

Naprawdę miałam już tego dość. Nie chciałam słuchać kolejnych oskarżeń. Nie wiedziałam, co jeszcze naopowiadała mu Sally. Nie rozumiałam, czemu traktowała mnie jako zagrożenie. Nie przespałam się z jej facetem na początku, gdy nawet nie wiedziałam, że był w związku i nie zrobiłabym tego teraz. Powinna raczej przyjrzeć się innym dziewczynom, które chętnie umawiały się z jej facetem. Dla niektórych nie było żadnych ograniczeń. Nie lubiłam takich kobiet i sama do nich nie należałam, ale skąd Sally mogła o tym wiedzieć. Nie znała mnie. Miałam wrażenie, że nawet za mną nie przepadała. I to od dawna.

– Ja też nie chcę. Hayden, przepraszam. Odbiło mi.

I tylko tyle? Nie wystarczało mi takie tłumaczenie. To nic nie znaczyło. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że stanie po mojej stronie albo chociaż zapyta. Powinien. Wtedy dowiedziałby się prawdy. Jednak od razu założył, że zacznę kłamać. Jakby nie znał mnie wystarczająco dobrze. Byłam z nim szczera. Opowiedziałam mu o matce, mimo że bardzo nie chciałam. Zaufałam mu. Czemu nie zrobił tego samego?

– Nie. - Pokręciłam głową. – Uwierzyłeś jej.

– Znam ją nieco dłużej.

No jasne, a to, że dzielił życie ze mną, nie miało żadnego znaczenia. Poczułam, że nie traktował mnie poważnie. Niby po co? Pewnie niedługo zamierzał mnie zostawić, więc co za różnica. Przez chwilę uwierzyłam, że była dla niego ważna. Nie rzucałam swojego „kocham" na wiatr. Naprawdę go kochałam, ale teraz zaczęłam wątpić we wszystko. Nie chciałam takiego życia. Sally cały czas będzie próbowała robić coś, żeby odciąć mnie od swojego faceta. Nawet zniechęci do mnie Cola, co prawie jej się udało. A to znaczyło, że chłopak nie wierzył w żadne moje słowo.

– Ale to nie z nią sypiałeś. - Spojrzałam na niego. – To ja zapewniałam cię o swojej miłości. Każdego dnia. Wiedziałeś, jak ciężko było mi komuś zaufać.

Nie miałam dobrych przeżyć z facetami. Z żadnym nie chciałam być na dłużej. Z żadnym poza Colem. Bolało mnie, że moje uczucia nic nie znaczyły. Nie miałam nic więcej do zaoferowania w tej relacji. Cole mi nie ufał. Właśnie dlatego nie powinniśmy być razem. Każde z nas powinno pójść w swoją stronę. Przynajmniej chłopak nie będzie musiał użerać się z chorą psychicznie teściową i przejmować losem szwagierki. Cole nie będzie miał ze mną łatwego życia. Musiał pogodzić się z tym, że siostra była dla mnie najważniejsza, a może wcale tego nie chciał.

– Liam przemówił mi trochę do rozsądku.

Poważnie? To bez sensu. Sam nie wiedział, ile dla mnie znaczył? Za każdym razem będzie czekał na to, aż przyjaciel podpowie mu czy postąpił rozsądnie? Oczywiście, spodziewałam się, że mój szef porozmawia z Colem. Nie spodziewałam się tylko, że stanie po mojej stronie. Nie wiedziałam, czy wierzył w moją niewinność, czy obawiał się o siebie. Przecież mogłam powiedzieć Sally o jego zdradach, spróbować zniszczyć jej związek za to, co mi zrobiła. Podejrzewałam, że właśnie dlatego Liam zaczął mnie usprawiedliwiać. To głupie.

– On?

– Prawie mnie pobił. - Usiadł obok. – Bo mam świetną dziewczynę, a pozwalam, żeby ktoś nas rozdzielił.

Nie musiał gadać takich rzeczy. Liam może i miał rację, ale nie powinien wtrącać się w nieswój związek. Jego przyjaciel sam powinien zrozumieć, ile dla niego znaczyłam. Nie mogła pozwolić, żeby dla mojego faceta zawsze zdanie innych znaczyło więcej niż ja. Nadal miałam żal do Cole. Nie potrafiłam wybaczyć, że mi nie zaufał. Ciężko będzie mi zapomnieć o tym. Jednak chciałabym, żeby nadal mnie kochał.

– To akurat prawda – powiedziałam cicho.

– Zawiodłem cię. Przepraszam.

To za mało. Nie wiedziałam, co zrobię. Noe chciałam odejść. Czułam się dobrze z Cole i uwierzyłam, że moje życie mogło być lepsze. Bałam się jednak kolejny raz zaufać chłopakowi. Zranił mnie. Oskarżył o coś, czego nie zrobiłam. Co zrobi następnym razem? Nie pozwolę się ograniczyć. Nie mógł każdego mojego wyjścia ze znajomym traktować za zdradę.

– Nie wiem, co dalej, Cole.

– Nie dasz nam szansy?

Chciałabym i to bardzo, ale nie zniosę kolejnego zwątpienia we mnie. W naszym otoczeniu zawsze znajdzie się ktoś, komu nie pasowało, że dziewczyna znikąd robiła karierę. Po tym, jak dostałam szansę od Liama, udało mi się coś osiągnąć. Nie wywyższałam się ani nie czułam się lepsza od innych. Cały czas starałam się sobą. Problemem mogło być jeszcze to, że Cole się mną zainteresował, a ludzie uważali, że chciałam go wykorzystać. To, że był przystojny, było przecież dla mnie tylko dodatkowym atutem. Szkoda, że ci wszyscy, którzy mnie oceniali, nie próbowali mnie poznać. To, że pochodziłam z biednej rodziny, nie znaczyło, że chciałam bogactwa cudzym kosztem. Sama na wszystko pracowałam. Nie potrzebowałam pieniędzy Cola.

– Chciałabym, ale w tym świecie, w tym otoczeniu nie mamy szans. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wolał, żebyśmy byli osobno.

– Nie damy się – powiedział pewny siebie. Szkoda, że już w to nie wierzyłam.

– Cole, już raz pozwoliłeś, żeby ktoś namieszał w naszym związku. - Spojrzałam na niego. – Nawet mnie nie zapytałeś. Od razu założyłeś, że Sally mówiła prawdę. Zaufałeś jej, a to zabolało mnie najbardziej. Nie umiem o tym zapomnieć.

Może, gdyby dał mi szansę się wytłumaczyć, zrozumiałby, że nie zrobiłam nic złego. Nie zdradziłam go. Ocenił mnie jak wszyscy. Bałam się, że myślał, że wcale nie zależało mi na nim, a korzyściach, jakie mógł przynieść mi nasz związek. Właśnie dlatego nie potrafiłam mu wybaczyć i wrócić. Musiałam odejść. Chociaż na jakiś czas. Rozmowa niczego nie zmieni. Chciałam upewnić się, że następnym razem Cole postąpi inaczej. Nie chciałam, żeby ślepo stanął po mojej stronie, ale powinien mnie wysłuchać i samemu ocenić, czy kłamałam.

– Przepraszam.

– Niewiele to teraz zmieni.

– Co mam zrobić?

– Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. – Spytaj Liama albo Sally.

Skoro do tej pory się ich słuchał, to niech zapyta o rady. Oni przecież o wiele lepiej wiedzieli, co czuliśmy. Największe autorytety. Byłam zła na Liama i jego dziewczynę. Wtrącali się w życie innych. Nie potrzebowałam niczyich rad. Nie chciałam, żeby ktoś kierował naszym związkiem, ale Cole sam na to pozwolił. Mógł dalej konsultować się ze swoim przyjacielem, ale nie zamierzałam zmienić zdania. Oboje potrzebowaliśmy wszystko przemyśleć i dojść jakoś do porozumienia, skoro nadal chcieliśmy być razem. Jedna rozmowa niczego nie zmieni. Niestety. Może za kilka dni spojrzę na to inaczej.

– Nie bądź taka.

Doskonale wiedział, jaka byłam, a mimo to chciał się ze mną związać. Uprzedzałam, że życie ze mną nie będzie łatwej. Bywałam uparta, czasami zamknięta w sobie. Szczególnie że bardziej skupiałam się na siostrze niż na sobie. Ona była dla mnie najważniejsza. Widocznie problemy rodzinne za bardzo przekładały się na moje życie albo za bardzo chciałam być szczęśliwa.

– Nie zmienię się dla ciebie.

– Ale ja wcale tego nie chcę! Hayden! – wołał za mną.

Nie odwróciłam się. Nie mogłam wrócić. Ze łzami w oczach biegłam przed siebie. Nie rozumiałam swojego zachowania. Bardzo chciałam być z Colem, ale bałam się, że kolejny raz ktoś zechce zniszczyć nasz związek. Bałam się rozmowy. Kiedyś będę musiałam się z nim pogodzić albo rozstać. Nie powinnam tego przedłużać. Szkoda, że nie miałam z kim porozmawiać o swoim problemie. Avery nie była najlepszą osobą do zwierzeń. Miała własne problemy. Poza tym nie przepadała za moim facetem. Uważała go za bogatego buca. Nie znała go. To, że w tej chwili byłam z nim pokłócona, nie znaczyło, że miała powód, żeby źle o nim myśleć. Wróciłam do mieszkania siostry dopiero nad ranem. Nie zamierzałam iść do pracy. Liam na pewno będzie zły, ale miałam to gdzieś. Wytłumaczę się później. Może mnie zrozumie. Chwilowo miałam znowu dość swojego beznadziejnego życia. Czułam, że nie zasługiwałam na szczęście, bo byłam gorsza od innych. Nie powinno mnie tutaj być. Naiwnie wierzyłam, że pasowałam do towarzystw Liama i Cola.

Na szczęście w mieszkaniu nie było Avery. Powinnam się martwić, ale miałam nadzieję, że postanowiła wyjść na miasto ze swoimi nowymi znajomymi. Bardzo chciałam, żeby z kimś się zakolegowała. Potrzebowała kogoś poznać. Kogoś, komu mogłaby się zwierzyć ze swoich problemów. Wiedziałam, że nie mówiła mi wszystkiego. Chciałam, żeby siostra mi zaufała. Jednak nie byłam pewna, co nagadała jej nasza matka. Na pewno nic miłego. Nie chciałam, żeby Avery myślała, że zostawiłam je same. Wyjechałam, żeby zapewnić nam lepsze życie. Coś, o co nie zadbała nasza matka.

Następnego dnia próbowałam zapomnieć o rozmowie z Colem. Potrzebowałam spokoju. Niestety natknęłam się na chłopaka w pracy. Był zadowolony, jakby miał jakiś powód. Dobrze, że chociaż on zachowywał się normalnie. Nie chciałam, żeby ktoś w pracy gadał na nasz temat. Wystarczy, że już rozmawiali o tym, co stało się na urodzinach szefa. Nie powinnam tam przychodzić.

– Dla ciebie. - Cole podał mi kwiaty.

Nie rozumiałam jego zachowania. Nie musiał mi nic kupować. To niewiele zmieni w naszej relacji. Musieliśmy porozmawiać. Nie potrzebowałam przeprosin. Już nie. Były mało ważne. Bardziej liczyło się dla mnie, żeby chłopak w końcu mi zaufał. Nie mogłam pozwolić, żeby za jakiś czas ktoś znowu namieszał w naszym związku. Potrzebowałam stabilności. Musiałam mieć coś stałego w swoim życiu. Nie zakładałam, że będę z Colem na zawsze, ale nie podejrzewałam, że poróżni nas jakaś głupota.

– Niczego nie ułatwiasz. - Spojrzałam na niego.

Nie chciałam tych kwiatów. Mógł zanieść je komuś innemu. Wcale bym się nie obraziła. Powinien wiedzieć, że w pracy nie zamierzałam rozmawiać na nasz temat. Miałam swoje obowiązki. Na nich chciałam się skupić.

– To nic zobowiązującego. Chciałem umilić ci dzień. Nic więcej.

Miło z jego strony, ale to nic nie zmieni. Nadal byłam urażona. Oskarżył mnie o coś, czego nie zrobiłam. Nie wysłuchał. Rozumiałam, że był zazdrosny albo zły, ale to nie powód, żeby uwierzyć w gadanie Sally. Ona nic o mnie nie wiedziała. Nie znała mnie, a Cole tak. Wiedział, że go kochałam, a mimo to zwątpił we mnie.

– To nic nie zmieni.

– Wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro