31. Będziesz wspaniałym tatą
LOUIS
Nie znałem powodu, dla którego Harry dziwnie się zachowywał. Z dnia na dzień stał się smutny i zamyślony. Zrobił się taki od czasu nowiny o dziecku. Byłem pewien, że to o nie chodzi. Przypuszczałem, że wcale nie chce tego maluszka, tylko boi się o tym mi powiedzieć.
Usłyszałem kroki na korytarzu. Po chwili ujrzałem Charliego. Przyniósł nam śniadanie. Ostatnio poprawił mi się apetyt. Cofnąłem się od drzwi, aby mężczyzna mógł wejść. Uśmiechnął się i przywitał. Chciałem odebrać od niego jedzenie, ale Harry mnie uprzedził. Charlie poprawił talerz z prawej strony, przesuwając go w bok.
- Smacznego, chłopcy. - powiedział. - Dzisiaj kończy się twoja ruja Harry, prawda?
- Tak. - skinął głową.
- Więc będziecie mogli wychodzić na stołówkę. - przyznał.
- Nareszcie! - ucieszyłem się. - Stęskniłem się za Zaynem i Liamem.
- Przyjdę jeszcze po kolacji i będziecie mogli pójść się umyć. - poinformował nas strażnik.
Pożegnał się z nami i wyszedł. Zamknął celę i skierował się korytarzem. Obejrzał się jeszcze za siebie i posłał mi lekki uśmiech. Spojrzałem na zielonookiego. Chyba znów się zamyślił. Sięgnąłem po jeden z talerzyków, na którym znajdowała się drożdżówka.
- Weź tą drugą, jest większa. - polecił Harry.
Spojrzałem na ten drugi talerzyk i stwierdziłem, że ma rację. Znając mój apetyt, to pochłonę i śniadanie Stylesa. Zamieniłem talerzyki i ruszyliśmy w stronę łóżka. Chwyciłem drożdżówkę i wgryzłem się w nią. Smakowała przepysznie.
- Nie jesz? - zapytałem, obserwując swoją Alfę.
Siedział na łóżku obok mnie i tylko się wpatrywał. Nie rozumiałem o co chodzi. Jestem gdzieś brudny? Pomachałem mu dłonią przed oczami. Dopiero wtedy się ocknął.
- Hm? - zdziwił się.
- Pytałem, czy jesz. - powiedziałem. - Blado coś wyglądasz.
- Wydaje ci się. - zbył mnie i wgryzł się w swoją drożdżówkę.
Połowę i tak mi odstąpił, ale tym razem pokręciłem głową. Może z głodu tak zmizerniał? Ciągle dbał o mnie, a zapomniał zatroszczyć się o samego siebie. Tak nie powinno być. Fakt, byłem nieco żarłoczny jak gąsieniczka motyla, ale bez przesady...
- Smakuje ci? - zapytał po chwili.
- Mhm. - mruknąłem, przełykając ostatni kęs. - Tylko chyba lekko przypalona, bo dziwnie smakuje.
- Wiesz, że jedzenie na stołówce nie jest zbyt dobrej jakości. - odparł. - A jak się czujesz? Gdybyś poczuł się gorzej, od razu mi powiedz, dobrze?
- Przecież wiesz. - przewróciłem oczami. - Kocham to, jaki jesteś troskliwy.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej, dla was najlepiej, skarby. - szepnął i położył rękę na moim brzuchu.
- Skoro tak, to pomasuj mi stopy, bo chyba zaczynają mi puchnąć. - powiedziałem beztrosko.
- Przecież nawet nie widać, że jesteś w ciąży, Loueh. - zaśmiałem się. - Ale zgoda, dla ciebie wszystko.
- Kocham cię, Hazz. - mruknąłem cicho i przytuliłem się do niego mocno.
- Dlatego pragniesz mnie udusić? - spojrzał na mnie z błyskiem w oczach.
- Z miłości, Harry. - zapewniłem.
Resztę dnia nudziliśmy się jak mopsy. Co prawda mogłem liczyć na masaż i drapanie po pleckach ze strony Harry'ego, ale to nie była ciekawa rozrywka. Na szczęście po kolacji wpadł do nas Charlie. Poszliśmy za nim w stronę pryszniców. Strażnik wyszedł z pomieszczenia oznajmiając nam, że mamy kwadrans. To i tak dużo.
Rozebraliśmy się i stanęliśmy pod jednym prysznicem. Harry przybliżył się do mnie i pocałował.Pogłębiłem pocałunek, stając na palcach. Byłem niższy od niego i to było niesprawiedliwe. Poczułem, jak chwycił mnie za pośladki i przysunął do siebie. Tęskniłem za dotykiem jego ciała.
Harry pomógł mi się namydlić i po pięciu minutach byliśmy umyci. Szybko nam się to udało. Wyłączyłem wodę i spojrzałem na swoją Alfę. Zabawnie wyglądał z włosami na czole. Nie widać było jego pięknych loczków, które tak uwielbiałem. Pod wpływem wody całkowicie się wyprostowały. Zachichotałem cicho, za co ukarał mnie łaskotkami.
- Skoro mamy jeszcze dziesięć minut, może spożytkujemy je lepiej? - zaproponował.
- Co masz na myśli? - zdziwiłem się.
- Ufasz mi? - zapytał.
- Oczywiście, głupku. - przewróciłem oczami. - Co chcesz zrobić?
- Sprawię ci ogromną przyjemność.
Uklęknął przede mną, chwytając za moją męskość. Na to nie byłem przygotowany. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Ledwo co mnie dotknął, a już byłem twardy. Jak on to robił? Wplątałem dłonie w jego włosy, delikatnie pociągając za końcówki. Poczułem, jak pocałował główkę penisa, a po chwili wziął go do ust, wsuwając coraz głębiej. Byłem pod wrażeniem.
Po kilki minutach byłem blisko. Dałem znać zielonookiemu, dochodząc chwilę potem. Harry podniósł się, klepiąc mnie w tyłek.
- I jak wypadłem? - zapytał zadowolony.
- Wspaniale, kochanie. - odparłem. - Jesteś wspaniały.
- Musisz się ubrać, nie chcemy chyba, abyś się przeziębił. - zauważył.
- Aby naszemu maluszkowi się nic nie stało. - dodałem. - Będziesz wspaniałym tatą.
- Tak... tatą...
><><><><><><><><><><
Witajcie wilczki!
Ktoś wie do jakiej mojej pracy nawiązałam jednym zdaniem w tym rozdziale?
Miłego wieczoru!
Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥
><><><><><><><><><><
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro