32. Nie mówiłeś mu, prawda?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


HARRY


W nocy Louis ciągle się wiercił i nie mogłem spać. Rozmyślałem nad całym dniem. Dobrze postąpiłem? Powinienem zapytać Louisa o zdanie.

Ranek nadszedł szybciej, niż się spodziewałem. Charlie przyszedł po nas, aby wypuścić  na stołówkę. Przywitaliśmy się z nim i ruszyliśmy długim korytarzem. Louis szedł z przodu, nie mogąc doczekać się pysznego jedzonka, jak on zwykle mawiał.

- Masz? - zapytałem cicho.

Skinął głową i podał mi dwie tabletki, które od razu schowałem do kieszeni. Spojrzałem przed siebie, ale Louis nawet się nie odwracał. Stał cierpliwie przed jedną z krat oddzielającą etapy korytarza. Strażnik otworzył drzwi i ruszyliśmy dalej.

- Szybciej! Jestem bardzo głodny! - zawołał. - Może dostanę babeczki od Ziama!

- Nie mówiłeś mu, prawda? - zapytał, patrząc na radosnego szatyna.

Pokręciłem głową i wbiłem spojrzenie w swoje buty. To było nieuczciwe w stosunku do szatyna. Ale wierzę, że wybrałem słusznie. Cokolwiek by się nie działo, będę przy nim.

- Jesteś pewny, że aż dwie tabletki? - szepnąłem. - Nie zaszkodzi mu?

- Nie. - zapewnił.

Dotarliśmy już pod drzwi stołówki. Charlie otworzył je i Tomlinson wszedł jako pierwszy. Od razu ustawił się w kolejce po swoje śniadanie. Spojrzałem na niego smutno. Przepchnął się przed dwie Alfy, które mu ustąpiły. Uśmiechnął się do nich szeroko i po chwili już odebrał jedzenie dla siebie i dla mnie.

- Mam nadzieję, że pomogą. - westchnąłem. - Louis skarżył się ostatnio na ból brzucha. To mnie niepokoi.

- Niedługo powinno być już wszystko w porządku. - zapewnił. - Przyjdę za dwadzieścia minut.

Skinąłem głową i spojrzałem na swoją Omegę. Louis siedział już przy stole i patrzył na mnie. Machnął ręką, nakazując, abym podszedł.  Przeczesałem dłońmi swoje włosy i podążyłem w tamtą stronę. Zająłem miejsce obok mojego chłopca. Zauważyłem, że po przeciwnej stronie siedzą chłopaki. Zayn opierał się o ramię Liama i z czegoś się śmiał.

- Później utniesz sobie pogawędki z Charliem. A teraz jedz, Hazz. - podsunął mi moją tacę pod nos.

Uśmiechnąłem się i podziękowałem. Spojrzałem na babeczkę, którą od razu oddałem Lou. Wyszczerzył się do mnie szeroko i polizał ją, jakby chciał ją oznaczyć jako swoją.

- Polizane, zaklepane. - odparł, czym rozbawił chłopaków.

- Trzymaj jeszcze moją. - powiedział Payne, podając smakołyk Omedze.

- Kocham was. - zapewnił niebieskooki. - Zayn, a gdzie twoja babeczka?

- Zjadłem ją. - powiedział ze skruchą. - Zapomniałem, że dzisiaj jecie normalnie na stołówce.

- W porządku. - wzruszył Louis ramionami.

Zjadłem trochę tej brei, którą była jakaś owsianka czy coś, co ją przypominało. Dałem radę wchłonąć tylko dwie łyżki tego czegoś, ponieważ czułem, jakby żołądek mi się zacisnął.

- Um... Lou? - zwróciłem uwagę chłopaka na siebie.

- Tak? - niebieskie tęczówki utkwione były w tych moich.

Sięgnąłem dłonią do kieszeni. Niepewnie wyciągnąłem z niej dwie tabletki. Położyłem je na stoliku przed chłopakiem. Spojrzał na nie zdziwiony. Zmarszczył brwi i po chwili spojrzeniem powrócił na mnie.

- Co to jest? - zapytał podejrzliwie.

- Witaminy. - odpowiedziałem.

- Dał ci je Charlie, prawda? Słyszałem waszą rozmowę na korytarzu.

- Tak. - potwierdziłem. - Mówiłem mu, że ostatnio źle się czujesz.

- Czuje się dobrze. - oburzył się, marszcząc mały nosek.  - Ale to urocze, że się o mnie troszczysz.

- Aww. - zawołał Liam wraz z Zaynem. - Pasujecie do siebie.

- Mam najlepszą Alfę. - powiedział niebieskooki dumnie.

Sięgnął po pierwszą tabletkę i popił ją wodą. To samo zrobił z drugą. Po chwili sięgnął po babeczkę, wgryzając się w nią. Odetchnąłem cicho i spojrzałem na swoją owsiankę. Czułem, że nie zjem więcej. Okropnie się bałem o to, co niedługo się stanie.

- Może weźmiesz gryza babeczki? - zaproponował szatyn.

- Nie jestem głodny. - wysiliłem się na słaby uśmiech.

- Musisz coś zjeść.- uparł się. - Jak kochasz, to zjesz.

- A co to za szantaż emocjonalny?

- Po prostu o ciebie dbam. - wzruszył ramionami.

Wepchnął mi kawałek babeczki do ust, gdy chciałem zaprotestować. Zaśmiał się głośno i przybliżył, by złożyć pocałunek na moim policzku.  Chwycił moją dłoń i położył ją na swoim kolanie. Po chwili znów oddał się spożywaniu śniadania.

- Najedzony? - zapytałem, gdy odsunął od siebie swoją tacę.

- Tak. - mruknął zadowolony, gładząc się po brzuchu. - Jesteśmy najedzeni.

Uśmiechnąłem się lekko i nachyliłem nad nim, aby pocałować go w głowę. Bardzo ich kochałem. Dlatego to zrobiłem, z miłości. Już nie zmienię decyzji. Przemyślałem wszystko i tak będzie najlepiej. 

- Kocham was. - szepnąłem.

- Ostatnio często to powtarzasz, ale... mi  to wcale nie przeszkadza. - zaśmiał się i wstaliśmy od stołu, żegnając się z przyjaciółmi.


><><><><><><><><><><

Witajcie wilczki!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

><><><><><><><><><><

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro