Rozdział 1:Potyczki cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jest ciemna noc. Blask księżyca spada na miasto Makuhero City. Jest duży ruch uliczny. Wszędzie lampy,billboardy oraz inne bogate technologiczne cudowności. Populacja robotów jest w ciągle w ruchu. Nadal są prace ulic. Tym razem są pracownicy ostrożniejsi po pewnym incydencie z potworami z podziemi oraz ich królową. W jednym z dzielnic,tych mniej oświetlonych bawią się 2 małe roboty. Oczywiście to są młode maszyny. Grają sobie w piłkę. Dość późna pora na granie w takie gry...

Nagle z uliczki pojawia się grupa zwyrodnialców. Typowi ulicznie przestępcy. Jak dobrze wiecie,gdy są złoczyńcy,tam jest drużyna Fabryki Bohaterów,by ich powstrzymać. Nie tym razem,gdyż pojawiają się tylko gdy ktoś ich wzywa... Niestety chyba nasi mali gracze piłki nożnej nie zdążą powiedzieć cokolwiek,aby ich usłyszano.

-Hej wy pluskwy co wy tu jeszcze robicie! To nasz teren!- mówi jeden ze zbirów w srebrnej masce i uzbrojony w duży pistolet.

-M-m-mm-my tylko...- chcę powiedzieć jeden z dzieciaków,ale inny złoczyńca wziął go za głowę. Gotowy był ją rzucić o ziemię i zmiażdżyć. Natomiast na szczęście pewien głos się odzywa.

-Puść go.- mówi tajemniczy głos

Wszyscy w grupie złoczyńców patrzą w różne strony nie wiedzieli kto to powiedział,rozglądają się. Potem odzywa się jeden z nich:

-Kto to powiedział! Pokaż się sardyno jedna!-

Nagle z ciemnego zakątka jednej z ścian oddalonych od nich zaczynają świecić czerwone oczy. Grupa zbrodniarzy obraca się w stronę ściany. Tajemniczy głos znów się odzywa:

-Powiem to jeszcze raz...Puść chłopca,a nikomu krzywda się nie stanie.-

Postanowiono puścić małego robota. Natomiast gromadka zbirów zaczyna się skupiać na śmiałku który to powiedzieć. Następnie jeden z zbirów,czyli pomarańczowy osiłek mówi:

-Krzywda mu się nie stanie,ale tobie tak.-

Z cieni wyłania się tajemnicza figura. Wygląda na herosa z Fabryki Bohaterów,ale nim nie jest. Nie posiada znaku ,,H'' na swojej klatce piersiowej. Ma ciemne barwy. Posiada hełm,który jest identyczny do hełmu Stringer'a. Ma szczupły mechaniczny tors z dużą trójkątna częścią zbroi na niej. Miał jedno ramię w barwie czarnej,a drugie w srebrnej. Jego karmazynowe oczy lśnią jakby były spojrzeniem zguby dla kogokolwiek kto na nie spojrzał. Znów się odzywa:

-Dobra,sami o to się prosiliście.-

Nagle tajemniczy śmiałek wyjmuje łańcuchy w tyłu i zaczyna nimi atakować. Jest 6 złoczyńców dla niego do pokonania. Jak on sobie da radę?! Łańcuch knockout'uje zbira o zielonej kolorystyce. Pomarańczowy robot zaczyna biegnąć w stronę swego przeciwnika. Natomiast ten unika jego ciosu z jego wielkich łap. Tajemniczy mściciel skacze w górę i uderza z ogromną siłą z głowę osiłka,po czym dusi go łańcuchem. Nagle kolejny zbrodniarz w srebrnej masce zaczyna do niego strzelać. Na szczęście nasz łowca-zła aktywuje z swych pleców srebrną skrzydło-tarcze. Zbir jest bardzo zdziwiony tym widowiskiem. Nasz dzielny dobroczyńca biegnie do zbira i uderza go w brzuch swoją metalową piąchą. Pocisk piąchą jest tak potężny,że spowodowało to dziurę w jego brzuchu przez co różne śruby zaczynają zbirowi z brzucha. Złoczyńca w srebrnej masce mocno jęczy z bólu po czym upada.

-6 minus 3 równa się zostało mi trzech osób do skopania- mówi nie nazwany mściciel.

Pewien z zbirów jest uzbrojony w dużą tarczę i żółtą zbroję metalową. Rzuca go w odkupiciela,który próbuje pokonać grupę złoczyńców. Na szczęście mściciel robi unik salto po którym uderza złoczyńca kopniakiem w jego metalową twarz. Piąty zbir podbiega do niego z siekierą w ręce. Próbuje uderzyć nią o dobroczyńce,który nadal nie ma imienia. Na szczęście widzimy kolejny solidny unik od naszego mściciela,dobroczyńcy...jak chcecie go narazie nazywać. Tak czy siak złoczyńca zostaje uderzony metaliczną piąchą po czym upada. Zostaje tylko jeden złoczyńca,którym jest czerwony zbir z srebrnymi nogami oraz ok.19 centymetrowym sztyletem. Złoczyńca klęczy błagając o litość.

-Możesz iść. Oszczędze twoje marne życie...narazie. Ale pamiętaj do swej grobowej deski,jeśli raz widzę jak chcesz kogoś skrzywdzić to uwierz mi...Marny twój durny los!-mówi obrońca dwóch małych robotów.

Czerwony złoczyńca przestaje klęczeć i rzuca sztylet o ziemie po czym zaczyna uciekać.

-Nie skończyłem jeszcze z tobą ty kupko złomu- mówi potężny głos z tyłu naszego dobroczyńcy. Okazuje się ,że to znowu ten pomarańczowy tytan,tym razem bardziej wściekły oraz ma na swej twarzy błoto oraz łańcuch na swej szyi. Widać,że jest wściekły. Zbir próbuje uderzyć mściciela,ale ten robi unik. Na dodatek znika! Złoczyńca rozgląda się w lewo i prawo. Nagle zauważa coś jeszcze! Sztylet jednego z swych współpracowników zniknął. Nagle poczuwa ogromny ból w plecach,który powoduje,że upada. Jak się okazuje nasz robot dobroczyńca/mściciel/cokolwiek jak chcecie go nazywać,wbił mu w plecy sztylet. I tak oto dwa małe roboty zostały uratowane. Jeden z nich mówi:

-D-d-d-d-dz-

Nie może wydusić siebie głos ze strachu,natomiast dobroczyńca w czarnej masce Stringer'a mówi:

-Dziękuję? To chciałeś powiedzieć-

Oba małe roboty przytakują. Mściciel zaczyna się śmiać.

-Hahaha! Ależ wy uroczy! Nie ma za co! Za pewno myślicie kim jestem...Nazywajcie mnie ,,Dobroczyńca Axemelerus''-mówi dobroczyńca,którego imię już znamy.

Czyli jego imię to Axemelerus ,heh? Ładnę imię!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro