Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatni tydzień był dosyć stresujący, ale i zarazem niezwykle sprawiający ulgę dla Kirishimy. Powrót przyjaciela, związany z łzami i wielkim stresem, przede wszystkim grał tu rolę. Mężczyźni jednak pogodzili i to chyba było najlepszą wiadomością. Zaczęli ponownie ze sobą pisać, chociaż to Kiri prawie zawsze zaczynał rozmowy, zaczynając o 9 rano, kiedy się budził, po późny wieczór. 

Rozmowy z Bakugo były czymś w rodzaju wytchnieniem, bo studia niemożliwie dawały chłopakowi w kość. Bakugo w rozmowach był dziwacznie otwarty, ukazując swoją miłą i bardzo ciekawą stronę. Starszy opisywał niekiedy sytuacje ze swojego życia, mówił o jego przygodach na przykład w Chinach, jak posyłał kumplowi subiektywne komplementy, ale ten "ślepy idiota" go olewał. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie bardzo miły ton rozmów blondyna, który był wręcz zaskakujący. Sam Kirishima był tym faktem zaskoczony.

- Cześć, Kiri! - zielona masa gęstych włosów wybiegła zza małego murku, oddzielającego park od ulicy, po czym szybko pojawiła się przy zamyślonym chłopaku w białym podkoszulku, umorusanym kolorowymi płynami, który wpatrywał się w płótno postawione na drewnianej sztaludze. - O kurde, co cię tak nagle wzięło?

- Hej. Sam nie wiem.. Obudziłem się rano i... - tutaj Kirishima przyłożył czarny palec do boku głowy. - ...Miałem nagły napływ inspiracji... - jego głos cały czas był cichy i spokojny, jakby właśnie skończył kilkugodzinną medytację z buddyjskim mistrzem Shaolin. Chłopak przeczesał swoje rozwiane włosy i zmarszczył brwi, patrząc na wpół skończony pseudopejzaż. 

Na płótnie znajdował się widok, który chłopak miał przed sobą - kilkanaście drzew wiśni, kilka ławek, chodnik i skrawek błękitnego nieba. Farby były lekko rozmazane i wodniste. Kirishima chciał nadać obrazowi spójność, ale i też dodać do niego odrobinę chaosu, którą oddawały domieszki wody. 

- Strasznie ładne, wiesz? - Izuku podszedł do przyjaciela z zamiarem obserwowania jego dalszej pracy. Zawsze podziwiał go za to, że potrafił w środku dnia stać kilka godzin przed płótnem, jakby był jakimś artystą. A był młodym studentem, który miał masę rzeczy na głowie, i to budziło tym większy podziw. 

- Serio? Dzięki - Eijiro uśmiechnął się delikatnie i nałożył na pędzel odrobinę czarnej farby, po chwili zaznaczając kontury najbliższego drzewa. - Słuchaj, mam dobrą i złą wiadomość.. Od której mam zacząć?

 Midoriya złapał się za brodę i drapiąc ją delikatnie, po chwili odpowiedział. 

- Zacznij od dobrej.

- Pogodziłem się z Bakugo i chyba wszystko powoli wraca do normy, jakby w ogóle nie wyjechał - malujący obraz zaśmiał się cicho i popatrzył wesoło na swojego przyjaciela, który był zszokowany, ale również zadowolony.

- Ej to super! Gratuluję - zielonowłosy uśmiechnął się szeroko, zacząwszy bawić się kosmykiem swoich włosów. Na jego twarzy jednak pojawił się niepokój. - No... A ta zła?

- ...Zła jest taka, że zaraz pewnie tu będzie, a ja nie wiem, jak zareaguje na ciebie - Kirishima uśmiechnął się trochę zdenerwowany przypuszczaną konfrontacją panów Deku i Kacchana, bo tak oboje nazywali siebie nawzajem w dzieciństwie. 

Chłopaka mocno zastanawiało to, jak Izuku potrafił nie gniewać się na wybuchowego blondyna nawet, jak ten gnębił go przez kilka długich lat. Wprawdzie on sam umiał wymijać nieprzyjemnych uwag Katsukiego, ale nigdy nie doświadczył pełnej nienawiści z jego strony. W sumie chyba dlatego zaprzyjaźnili się w liceum - powodem była wspólna relacja z panem destruktorem. 

Na samą "złą wiadomość" chłopaka po plecach tego starszego przejechał chłodny dreszcz, najpewniej spowodowany wizją dostania po łbie praktycznie za nic. Taka już była rola przyjaciela-którego-ten-drugi-nie-lubi. 

- Em.. Nie powiem, zaskoczyło mnie to.. - zielonowłosy przygryzł swoją dolną wargę, która już była w większości oskubana i czerwona od krwi. Nie miał zamiaru tłumaczyć nikomu, co spowodowało uszczerbek jego ust, chociaż jego bliscy pewnie wiedzieli i tak. Głupi Shoto. - W razie co, to będę się mógł schować za tobą, prawda? - chłopak zaśmiał się głupio i rozejrzał się w poszukiwaniu jego przyszłego oprawcy.

- Nawet nie zdążysz się ruszyć - nagle zza pleców Izuku wyskoczył znajomy mu dobrze chłopak, który mruknął pod nosem wredną uwagę. Wyskoczył to może nawet za dużo powiedziane, bo po prostu podszedł do niego od tyłu i wyjawił swoją obecność. Zresztą dla niego nie było to ważne. Wystraszył brokuła i to mu się na razie podobało.

- Ah! Kacchan, cześć! - wystraszony nagłym pojawieniem się jego kolegi Midoriya zaśmiał się dosyć nerwowo, kładąc swoją dłoń na karku. Zacząwszy masować się w owym miejscu, próbował spojrzeć na blondyna, który, o dziwo, nie miał zamiaru wskoczyć na niego i zacząć go dusić. 

- Siema, Deku - Katsuki zerknął kątem oka na ledwo oddychającego chłopaka obok. Wywrócił oczami i prychnął wkurzony jego zachowaniem. - Nic ci nie zrobię. Chociaż mam ochotę.. - jego krwiste oczy wjechały na twarz powodu, dla którego tu w ogóle przyszedł i dla którego nie może zbytnio warczeć na Izuku. Chodziło o Kiriego i jego długie prośby o niekrzywdzenie zarówno psychicznie jak i fizycznie biednego zielonego chłopaka. - Cześć, Kiri.

Kirishima uśmiechnął się mimowolnie i przenosząc wzrok na swój kolorowy podkoszulek, westchnął. Żałował teraz, że nie wziął jakieś zapasowej koszulki. Mógł przynajmniej się przebrać i nie wyglądać jakby nie miał żadnych innych ubrań. Chociaż nie wiedział, co dokładnie miał w swojej czerwono-szarej torbie, która służyła mu dzielnie przez kilka lat. Może coś na zmianę tam znajdzie.

- Nie wiedziałem, że malujesz.. Mogę zobaczyć? - blondyn pokazał palcem na płótno, podnosząc zaskoczony brwi. Kiedy otrzymał zgodę w postaci kiwnięcia głową, stanął koło Kirishimy, przypadkiem muskając palcami jego dłoń, po czym spojrzał na nieskończony obraz. - Myślałeś o poprawianiu czernią tego potem? Wiesz, jak już ta woda się wchłonie. Wyjdzie z większym kontrastem.

Zarówno Izuku jak i Eijiro spojrzeli zszokowani na najstarszego w towarzystwie. Nie mieli zielonego, jak włosy tego pierwszego, pojęcia, co właśnie usłyszeli. Było to dla nich wyjątkowo dziwne, bo nigdy nie słyszeli chłopaka mówiącego w taki sposób, a tym bardziej o sztuce. 

- Ty znasz się na takich rzeczach? - Midoriya zapytał się mocno zaskoczony taką wiedzą ze strony Bakugo. Dalej nie mógł uwierzyć, że jeszcze nie leży na ziemi z jakimś siniakiem, ale to już przesada.

- Trochę. Przyjaciółka mi gadała ciągle o tym i tak jakoś wyszło. Ale nie mam zamiaru wam pomagać, bo jestem równie fatalny, jak wy - chłopak wzruszył ramiona i spojrzał ponownie na czerwonowłosego, któremu zasadził kuksańca w bok. 

- Ej no, za co?! 

- Za to, że się tak na mnie gapisz, idioto! - Bakugo spojrzał w ziemię i za wszelką cenę próbując unikać spojrzenia czerwonego jeża, przeczesał włosy. 

Pomiędzy mężczyznami zapadła chwilowa cisza. Niezbyt przyjemna, bo zawstydzony tą sytuacją Izuku oznajmił, że za chwilkę ma zajęcia i od tak zostawił dwójkę w tej samej, niezręcznej ciszy. Ten nieprzyjemny moment przerwał dźwięk odkładania pędzelka do przeźroczystego kubeczka już z ciemną i mętną wodą oraz śmiech Kirishimy, który powoduje, że każda zła sytuacja napiera ponownego sensu.

- Wybacz, że wyglądam tak nie wyjściowo... Ale może znajdę coś w torbie - Eijiro podrapał swoje czoło i podszedł do torby, zaczynając szukać w niej bardzo ważnego przedmiotu, jakim była koszulka. Jakakolwiek by to miała być, potrzebował jej.

- Nie przejmuj się. Sam jakoś nie wyglądam szałowo - blondyn wzruszył ramionami i oparł się o najbliższe drzewo, spoglądając na drugiego chłopaka, który zdołał wyciągnąć z torby szarą koszulkę z zielonym wzorkiem. Jego twarz zrobiła się trochę, a nawet bardzo zakłopotana, kiedy Kirishima ściągnął z siebie podkoszulek z celem upragnionej zmiany góry. - Co ty odpierdalasz?!

- No jak to co? Nie będę latał w brudnych ubraniach, a tym bardziej koło ciebie - młodszy spojrzał na Bakugo z głupiomądrym uśmiechem, szukając metki swojego ubrania. - Zresztą setki razy się razem przebieraliśmy, co nie?

- Niech ci będzie. Tylko się pośpiesz, nie będę tu stał wieczność.

Bakugo spojrzał w bok. W zasadzie to zależało mu na nie patrzeniu na goły tors swojego przyjaciela. Musiał się niestety z nim zgodzić, że widział go w samej bieliźnie masę razy, ale od tamtego czasu przybyło mu mięśni. Chłopak od początku liceum miał zadatki na taki wygląd, ale teraz widok był aż za bardzo... Seksowny. Sześć kwadracików na brzuchu i szerokie ramiona wyglądały bardzo dobrze na Kirishimie. Wprawdzie sam Katsuki miał się czym pochwalić. Ba, był nawet podobnie zbudowany do swojego przyjaciela, jednak czuł, że nie ma już takiej fizycznej przewagi, jak dawniej i zaczął myśleć, że ten widok może go zgubić.

- To co? Masz ochotę może pójść na jakąś kawę? - Eijiro, który nawet przez sekundę nie poczuł na sobie wzroku, uśmiechnął się szeroko i w świeżej koszulce, złapał za płótno, uprzednio je zabezpieczając. Na ramię zawiesił sobie torbę i podniósł sztalugę, po czym spojrzał na blondyna. - Tylko najpierw odniosę rzeczy, dobra?



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro