4. Niektórzy uważali, że się zabił

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Piątek był długo wyczekiwanym dniem przez wszystkich. W końcu weekend, imprezy, wypady ze znajomymi.  Sam niecierpliwie odliczałem czas do dzwonka swojej przedostatniej lekcji. Niall się na mnie obraził. Nie gadał ze mną, ponieważ nie mógł znieść, że obrażałem Tomlinsona. Zayn i Liam trzymali moją stronę. Czuli się tak samo oszukani, co ja.  Nie rozmawialiśmy o szatynie i staraliśmy się go ignorować. Niestety plotki nadal krążyły po szkole, pomimo iż minął ponad tydzień. Chłopaki brzydzili się go i bali przebierać przy nim na wuefie. Dziewczyny za to były zachwycone, bo w końcu każda chciałaby mieć przyjaciela geja. Nie rozumiałem tego. Aby wzbudzić zainteresowanie płci pięknej wystarczyło powiedzieć, ze woli się kutasy. Ten świat całkowicie zwariował.

Ale oprócz tych osób były i takie, którym orientacja Tomlinsona bardzo przeszkadzała. Ja byłem taką osobą, ale oprócz mnie była grupka koszykarzy, którzy umilali pobyt w szkole takiemu wyrzutkowi, jakim był szatyn. Często słyszałem obelgi i wyzwiska rzucane w jego stronę. Potem zdarzały się ,,przypadkowe'' popchnięcia na korytarzu, podkładanie nóg czy zabieranie plecaka. Ja się w to nie mieszałem.

Na przerwie udałem się do łazienki na piętrze. Wszedłem do kabiny i zamknąłem się w niej. Nie zdążyłem rozpiąć rozporka, kiedy usłyszałem głośne kroki. Drzwi ob ubikacji obok zostały otwarte. Po chwili do moich uszu doszło ciche szlochanie.

- Może tym razem zamiast prania twojego plecaka w kiblu, umyjemy ci włosy?! - usłyszałem nieprzyjemny ton głosu Richa.

- P-proszę nie... - tym razem był to Louis.

- Wiesz przecież, jak ja nie znoszę pedałów - dołączył Mason. - Ty się męczysz z nami, a my z tobą. Chyba tak nie powinno być, prawda?

Wstrzymałem oddech gdy usłyszałem głośny huk. Co to mogło być? Nie chciałem, aby mnie nakryli. Nie chciałbym zająć miejsca szatyna.

- Odpowiadaj jak się ciebie coś pytam! - krzyknął chłopak. - Widocznie uwielbiasz takie traktowanie. Ja bym się na twoim miejscu zabił.

Usłyszałem falę śmiechu. Wyobraziłem sobie, jak stoją wokół Tomlinsona i się z niego śmieją. Chłopak zapewne płacze, słyszałem to po jego drżącym głosie. Zacisnąłem mocno zęby i błagałem, aby szybko sobie stąd poszli.

- Dobra, kończmy to, bo zaraz mamy trening - zaklaskał któryś z nich.

- Nie... nie, proszę...  - Louis brzmiał tak żałośnie.  - Błagam, zostawcie mnie! Pomocy!

- Co ci mówiłem o wzywaniu ratunku?! - krzyknął Rich, a zaraz po tym usłyszałem jak coś kolejny raz uderza o drzwi ubikacji. - Zamknij pysk, śmieciu!

Po chwili słyszałem szarpaninę, a potem głośne śmiechy i odgłos spuszczanej wody. To trwało koszmarnie długo. Czułem, jak robi mi się gorąco od tego stresu. Chciałem wyjść niezauważony.

- Wystarczy! - zawołał Mason. - Utopicie go! Jezu, co wy mu zrobiliście?!

- Podnieś mu głowę, Mike! - zawołał Rich.

Po chwili słyszałem odgłos krztuszenia się i kasłania. Coś upadło na płytki. Wstrzymałem oddech. Przyłożyłem dłoń do ust, aby się nie zdradzić.

- Jednak pedał chce żyć - zakpił jeden z nich. - Wstawaj, geju!

- Może mi obciągniesz? - odezwał się Mike.

- Jesteś obleśny - mruknął z obrzydzeniem Rich. - Przed chwilą topiłeś mu głowę w kiblu, a teraz chcesz, aby ci obciągał?

- Christina mu wczoraj nie dała i chłopak jest nakręcony - zaśmiał się Mason.

- Ale to obleśne - wyobraziłem sobie, jak chłopaki się krzywią.

- Nie musicie patrzeć - mruknął Mike.

Usłyszałem odgłos rozsuwanego rozporka. Po chwili ktoś zapukał do drzwi od mojej kabiny. Słyszałem szaleńcze bicie własnego serca. Pukanie zamieniło się w głośne walenia. Bałem się, że mnie pobiją, ale nie miałem zamiaru bardziej ich denerwować. Otworzyłem zasuwę i spojrzałem na czarnowłosego chłopaka. Patrzył na mnie z uśmieszkiem. Dopiero teraz zachciało im się sprawdzać pozostałe kabiny?

- Panowie, nie jesteśmy sami jak widać - powiedział. - Chcesz się przyłączyć do nas?

- Dawaj go tutaj  - spojrzałem na resztę zbiorowiska.

Znalazłem się obok klęczącego Tomlinsona z tym wyjątkiem, że ja stałem. Patrzył na mnie oczami pełnymi łez. Cała jego głowa była mokra, nawet jego ubrania zostały zmoczone. Szary plecak leżał w kącie pod umywalkami. Odwróciłem wzrok od niebieskich tęczówek. Nie chciałem na niego patrzeć.

- A może obciągnie naszemu gościowi? - zastanowił się Rich. - Czeka cię darmowe obciągano, dzieciaku.

- Nie... ja już pójdę... - zacząłem gorączkowo kręcić głową na boki.

Ruszyłem w stronę drzwi. Bałem się, że i ja będę musiał przed nimi klęczeć jak szatyn. Bardzo tego nie chciałem. Nie byłem pedałem. Może Tomlinson to lubi, skoro woli chłopców, ale dla mnie to upokorzenie.

- Dobra, zostaw go - Mason machnął na mnie ręką. - Ale nikomu ani słowa, dzieciaku, bo skończysz jak nasza dziwka.

Pokiwałem głową i szybko wyszedłem za drzwi. Słyszałem jeszcze tylko głos  Mike'a, który pytał się o coś Tomlinsona. Nie chciałem słyszeć ani widzieć niczego więcej.

Nikomu nie powiedziałem o sytuacji z przerwy. Tomlinson sam się nikomu tym nie chwalił, a ja chciałem mieć spokój. Oczywistym był fakt, że nie pojawił się na angielskim.

Weekend minął i nastał znów poniedziałek. Szatyn nie pojawił się tego dnia w szkole, ani następnego. Nie było go przez kolejny tydzień, potem następny. Przemieniło się to w miesiąc. Nasza wychowawczyni poinformowała nas tylko, że Tomlinson zachorował.  Jest chory i siedzi w domu. Oczywiście w szkole pojawiły się docinki, że jego ,,choroby'' jaką jest gejostwo nie da się wyleczyć. Niall dzwonił do szatyna każdego dnia, bez rezultatu. Odwiedził nawet jego dom, ale chłopaka nie było, przynajmniej tak twierdziła jego matka i ojciec. Niechętnie o tym mówili. Horan podejrzewał najgorsze. Po szkole chodziły plotki o jego zniknięciu. Niektórzy uważali, że się zabił. Wiedziałem, że było to bardzo możliwe, ale istniała jeszcze możliwość, że poznał jakiegoś chłopaka i się wyprowadził. Nie można zakładać najgorszego.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Witajcie asy!

Mam pomysł na Zouisa, ktoś by czytał? (Wiadomo, że na pierwszym miejscu jest Larry, ale Zouis nie jest taki zły ^.^)

Dzisiaj wstawię jeszcze 10 rozdziałów :)

Co tam u was słychać?

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro