17/ Kara z Blackiem / James Potter

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

James:

Dostaliśmy z Syriuszem znowu szlaban u Malfoya, który zabierze nam kolejny wieczór z życia. Całe szczęście, z Regulusem umówiłem się w przeddzień całej sytuacji i wspólnie wybraliśmy się na spacer po błoniach. Rozmawialiśmy sporo, trochę się wygłupialiśmy i wróciliśmy do zamku tuż przed ciszą nocną. Znowu odprowadziłem go pod samo dormitorium ślizgonów, lecz nie mogłem się prawidłowo z nim pożegnać, bo pojawił się Rosier i pozostali jego koledzy. Tęsknie spojrzałem na niego i wróciłem do siebie.

Syriusz był w nieco lepszym humorze, a Remus zaczął przynajmniej trochę się do niego odzywać. Miałem nadzieję, że wkrótce się pogodzą i wszystko wróci do normy. Remus nadal był wkurzony o to, że Syriusz całował się z jakąś młodszą dziewczyną. Sytuacja była dość kiepska przez jakiś czas i martwiłem się o dalsze losy naszej grupy. W dormitorium panowała dziwna atmosfera, gdy byliśmy tam wszyscy razem. 

Teraz, gdy ci dwoje zrobili już mały progres, liczyłem na to, że wkrótce będzie dobrze. Kolejnego poranka jednak wybuchła między nimi awantura.

-... Te twoje pieprzone kosmetyki, kurwa, nie masz gdzie ich trzymać tylko wszystko musi stać na wierzchu?! - Krzyczał na niego Lupin, gdy wróciłem spod prysznica do pokoju. Black stał z założonymi ramionami i przyglądał mu się z oburzeniem.

- Jakoś wcześniej ci nie przeszkadzały! Ba, nawet lubiłeś mnie w makijażu! I to bardzo, nie pamiętasz już?!

- To nie ma nic kurwa do rzeczy! Jeszcze raz zostawisz to świecące coś otwarte na stoliku to wezmę to i wypieprzę za okno!

- To się nazywa rozświetlacz! - Oznajmił dumnie Syriusz i zabrał ze stolika wszystkie swoje kosmetyki w obawie, że zaraz coś rzeczywiście wyleci za okno. - Już, zabieram to.

- O co tyle krzyku? - Zapytałem, patrząc na nich.

- James... Zobacz... - Remus pokazał mi pergamin, który błyszczał w świetle dziennym.

- No i? To tylko błyszczący pergamin, o co ci chodzi?

- Syriusz zostawił otwarte to błyszczące gówno i wysypało się na moje wypracowanie. Mam to dzisiaj oddać profesor McGonagall. 

- Och przestań, ładnie wygląda i będzie się wyróżniało na tle innych! - Bronił się Black.

- Wiesz co... Ty już się kurwa nie odzywaj. - Powiedział Remus i wrzucił wypracowanie do swojej torby. Syriusz spojrzał na niego oburzony.

- A ty się kurwa uspokój. Znowu robisz aferę o pierdołę. Trzeba było nie ruszać moich kosmetyków, to nic by ci się nie wysypało! Po co to w ogóle dotykałeś?

- Nie dotykałem, samo się wysypało, gdy chciałem pozbierać swoje rzeczy!

- Weźcie przestańcie już, kłócicie się jak stare dobre małżeństwo. - Powiedziałem i zacząłem się ubierać. Obaj spojrzeli na mnie i zamilkli, a gdy podniosłem wzrok, gapili się na siebie, chyba nie wiedząc jak powinni się czuć z tym porównaniem.

- Po prostu... Następnym razem proszę, nie zostawiaj takich rzeczy na naszym wspólnym stoliku. - Odezwał się w końcu Remus, na co Syriusz pokiwał głową.

- Dobrze. Nie będę. Przepraszam. - Odpowiedział mu i obaj zajęli się swoimi sprawami. Nie do końca byłem pewien, co się wydarzyło, ale postanowiłem się nie zastanawiać nad tym. Ubrałem się i byłem gotów na kolejny dzień.

Zajęcia jak zwykle ciągnęły się przez pół dnia, a gdy już byłem podekscytowany ich końcem, przypomniałem sobie, że przecież dzisiaj jeszcze musimy iść na ten szlaban. Razem z Syriuszem udaliśmy się więc do gabinetu Malfoya, gdzie zastaliśmy całe biurko papierów.

- Dzisiaj macie papierkową robotę. To są wypracowania, które muszę ocenić. Poukładacie mi je tematycznie. Każde powinno mieć podpisany na górze temat. - Oznajmił Malfoy. - To są wypracowania z czterech klas, więc z pewnością będziecie mieli wystarczająco czasu, aby sobie przemyśleć, jak powinno się traktować nauczycieli. 

Sterta wypracowań była naprawdę duża. Spojrzeliśmy na siebie z Syriuszem, chyba jednocześnie myśląc, że Lucjusza pojebało. Obaj jednak nie skomentowaliśmy tego i usiedliśmy przy biurku, by zacząć grupować te wszystkie papiery. Malfoy oznajmił, że wychodzi i wróci za dwie godziny, a w tym czasie mamy się wyrobić. Graniczyło to z cudem.

- Pojebało go. - Powiedział w pewnym momencie Black. Układanie póki co szło nam dobrze.

- Totalnie go pojebało. - Zgodziłem się i spojrzałem na niego. - Jak sprawa z Lupinem, tak w ogóle?

- Tak jak ostatnio. - Wzruszył ramionami. - Przynajmniej trochę więcej ze mną rozmawia.

- Fakt. - Pokiwałem głową i posortowałem kolejne dwie prace. Syriusz też coraz to odkładał różne pergaminy na inny stosik, zerkając na mnie co chwila.

- No a... Jak ci idzie z moim bratem? - Zapytał. Spojrzałem na niego i na moment zamarłem. Skąd się dowiedział, że coś między nami jest?! - Zakumplowaliście się już? - Dodał, widząc moją reakcję.

- Aaa... Tak, w sumie tak. - Pokiwałem głową, jednocześnie czując ulgę, że tylko o to mu chodziło. 

- W porządku. - Syriusz powoli pokiwał głową. - Polubił cię?

- Owszem, polubił. Jest milszy, niż opowiadałeś.

- Cóż, widocznie tylko dla mnie nie jest miły. - Zaśmiał się Syriusz i spojrzał na mnie znowu. - A ty go polubiłeś?

- Tak, polubiłem go. - Uśmiechnąłem się i akurat wziąłem do rąk wypracowanie podpisane jego nazwiskiem. - Jest całkiem uroczy, śmieje się z moich żartów i obaj lubimy Quidditcha.

- Ja też taki jestem, co nie? - Zapytał, poruszając brwiami.

- Jak najbardziej, ale naprawdę, różnicie się od siebie i to sporo. - Stwierdziłem, zastanawiając się nad tym chwilę. - Inaczej czuję się przy tobie, a inaczej przy nim. 

- W jakim sensie? - Zaciekawił się Syriusz. Cały czas sortowaliśmy wypracowania, ale końca wciąż nie było widać.

- Ty jesteś moim najlepszym przyjacielem. Uwielbiam z tobą przebywać i robić razem różne rzeczy. Jesteś dla mnie jak rodzina i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie u mojego boku. - Powiedziałem, na co na jego twarzy wymalował się ciepły uśmiech. - Natomiast Regulus ma w sobie pewną nutkę tajemnicy i jeszcze do końca go nie rozgryzłem. Lubię jego towarzystwo, te nasze niekończące się rozmowy, jego uśmiech, który tak rzadko widzą inni... On ma w sobie coś intrygującego...

- Tak o nim mówisz, że zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie polubiłeś go zbyt mocno. - Stwierdził, śmiejąc się pod nosem. Ja też się zaśmiałem i wzruszyłem ramionami lekko.

- Byłoby źle, gdybym polubił go za mocno? - Zapytałem, spoglądając na Syriusza. On rzucił mi spojrzenie i zmrużył oczy. - Tak tylko hipotetycznie...

- Hipotetycznie... Myślę, że nie byłoby w tym nic złego. - Powiedział, posyłając mi uśmiech. - Byłbym na pewno trochę zazdrosny, ale w sumie to zrozumiałe. On jest moim bratem, ma w sobie ten nasz urok.

- Tak, obaj macie coś w sobie. - Stwierdziłem, na co Syriusz puścił mi oczko.

- No widzisz. Ale jeśli na poważnie chcesz go polubić bardziej, musisz mi coś obiecać. - Nagle spoważniał i wpatrzył się w moje oczy. - Że nigdy mnie nie zostawisz samego i nie będziesz mnie do niego porównywał.

- Syriusz... Oczywiście że cię nie zostawię samego, oszalałeś? I nie mam zamiaru was porównywać, dla mnie jesteście naprawdę bardzo różni. - Powiedziałem. On pokiwał głową i znów się uśmiechnął. 

Coraz mniej wypracowań zostawało nieposortowanych, a przed samym przyjściem Malfoya skończyliśmy. On spojrzał na cztery stosiki, które poskładaliśmy i pokiwał głową.

- Dobrze. Możecie już iść. - Oznajmił. - I radzę pilnować swojego zachowania, nie będę wiecznie tolerował waszego braku szacunku.

- Tak jest. - Odpowiedział olewająco Syriusz i obaj ruszyliśmy do drzwi.

- Do widzenia. - Powiedziałem za nas obu, a potem wróciliśmy razem do naszej wieży i rozsiedliśmy się w pokoju wspólnym. Remus i Peter dołączyli do nas po chwili.

Syriusz i Lupin wymienili spojrzenia, ale niczego do siebie nie powiedzieli, a Pettigrew zagadał mnie na temat nadchodzącego w weekend meczu Quidditcha Slytherinu i Ravenclawu. Wczoraj rozmawiałem o tym z Regulusem, bo on miał oczywiście zagrać w tym meczu na pozycji szukającego ślizgonów. 

Wszyscy moi znajomi oczywiście kibicowali krukonom, podczas gdy ja jedyny, po raz pierwszy w życiu liczyłem na wygraną ślizgonów. Chciałem, żeby Regulus był szczęśliwy, że złapał znicza. Nie miałem okazji niestety spędzić z nim czasu przed meczem, poza życzeniem mu powodzenia na wieczór przed, gdy namówiłem Syriusza, żebyśmy do niego podeszli. 

Potem zobaczyłem go dopiero na boisku, gdy wraz z resztą przyjaciół zasiedliśmy na trybunach. Jeszcze przed początkiem, młodszy Black spojrzał na mnie z uśmiechem, co oczywiście odwzajemniłem. Z początku jeszcze ogarniałem jako tako jak przebiega mecz, a potem skupiłem wzrok jedynie na nim i aż oparłem się o ramię Syriusza, gdy tak się wpatrywałem w jego brata. 

- James, w porządku? - Zapytał Łapa.

- W jak najlepszym. - Odpowiedziałem i znów omiotłem wzrokiem całe boisko, po czym po raz kolejny wpatrzyłem się w Regulusa. Ślizgoni jak zwykle grali nieczysto, ale prowadzili wynikiem. 

Nagle Regulus wzbił się wyżej w powietrze, a wraz z nim też szukający krukonów. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, gdy Reggie chwycił zwinnie złotego znicza i z cwaniackim uśmiechem poszybował na dół, oklaskiwany przez pozostałych ślizgonów na trybunach.

- Piękny chwyt. - Powiedziałem do Syriusza, gdy już mieliśmy wychodzić z trybun.

- Całkiem, całkiem. Ale Slytherin wygrał, to chyba niezbyt dobrze dla nas, nie? - Zapytał.

- Cóż, jeśli wygramy z kurkonami i puchonami to będzie dobrze. - Posłałem mu uśmiech. - Pójdę pod szatnię pogratulować twojemu bratu, idziesz ze mną?

- Nie ma mowy. - Syriusz pokręcił głową. - Wracam do pokoju wspólnego i otwieram Whiskey.

- Znów będziesz pił sam? - Zapytał Remus, który szedł za nami. Black spojrzał na niego.

- Możesz wypić ze mną, jeśli masz ochotę, Luniaczku. Ja nie gryzę... Zazwyczaj.

- Przemyślę to po drodze. - Stwierdził Lupin, a wtedy ja oddzieliłem się od nich, oznajmiając, że niedługo wrócę. Nie spieszyłem się specjalnie, aby dotrzeć pod szatnię, w której przebierali się ślizgoni, bo wiedziałem, że Reggie zazwyczaj dłużej tam zostaje. Wyjąłem pelerynę niewidkę i narzuciłem ją na siebie, aby bez problemowo móc na niego poczekać przy drzwiach.

Szczęśliwi ślizgoni zaczęli wychodzić, nadal rozmawiali o meczu i byli widocznie podekscytowani wygraną. Na końcu wyszedł Regulus, którego chwyciłem za nadgarstek i pociągnąłem za ścianę, aby nikt nie mógł nas zobaczyć. On jak zwykle, był zaskoczony, że jakaś niewidzialna siła gdzieś go zaciągnęła, ale powoli się do tego przyzwyczajał. Ujawniłem się spod peleryny i posłałem mu uśmiech.

- James, znów mnie porywasz w ten sam sposób... - Powiedział i objął mnie ramionami. Przytuliłem go prawie od razu.

- Przyszedłem ci pogratulować. Świetny chwyt, naprawdę. - Wyszeptałem i lekko pocałowałem go w policzek. 

- Tak sądzisz? Podobało ci się? - Zapytał i lekko oparł swoje czoło o moje.

- Oczywiście. Jesteś naprawdę utalentowany. Aż żałuję, że nie mogę cię mieć w swojej drużynie... - Odpowiedziałem i powoli zmniejszyłem dystans między nami. Pocałowałem go, a potem zaproponowałem krótki spacer po błoniach, na który on z przyjemnością się zgodził. 

Rozmawialiśmy o meczu i spacerowaliśmy przez około godzinę. Było zimno, ale nie przeszkadzało mi to. Regulus też nie narzekał. Cały czas był wpatrzony we mnie i z zapałem opowiadał o przebiegu gry ze swojej perspektywy. Na moment usiedliśmy sobie przy jeziorze, gdzie objąłem go ramieniem i tym razem to ja dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami.

Spojrzałem na niego z uśmiechem, gdy temat Quidditcha się wyczerpał i tym razem to on skrócił dystans między nami. Nasze usta złączyły się na moment w delikatnym pocałunku, który został przerwany silnym powiewem listopadowego wiatru. 

- Chyba zaraz będzie padać. - Powiedział i wpatrzył się w zachmurzone niebo.

- Dobrze, że po meczu, a nie w trakcie. Powinniśmy chyba wrócić do zamku. W pokoju wspólnym ślizgonów chyba wszyscy świętują. - Spojrzałem na niego, uśmiechając się lekko, a on pokiwał głową.

- A może... Wejdziesz tam ze mną? - Zaproponował i zaczął bawić się krawędzią mojej peleryny. - Założysz to i nawet nikt się nie zorientuje. Poszlibyśmy do mojego pokoju... Pozostali na pewno będą imprezować w pokoju wspólnym, więc bylibyśmy sami...

- Cóż... Skoro byś chciał, czemu nie. - Wzruszyłem ramionami i narzuciłem na siebie pelerynę. - Czym jest życie bez ryzyka.

Regulus uśmiechnął się do mnie, a potem obaj ruszyliśmy w drogę do pokoju wspólnego ślizgonów. Trochę przez moment obawiałem się, że jeśli ktoś się zorientuje, że tam jestem, to mogę mieć jakieś problemy, ale w sumie nie obchodziło mnie to aż tak bardzo.

- Czysta krew. - Powiedział przy wejściu, które otworzyło się, a gwar imprezy poniósł się po lochach. Wkroczyliśmy do środka. Trzymałem się blisko niego, żeby się nie zgubić i starałem się nikogo przypadkiem nie zahaczyć. Wkroczyliśmy na schody i Regulus otworzył drzwi do swojego pokoju. W środku niestety był jeden z jego lokatorów - Barty Crouch junior.

- Hej Black. - Przywitał się z nim. - Ładnie dziś złapałeś znicza. Czemu nie imprezujesz z resztą?

- Ach, trochę boli mnie głowa, nie mam ochoty. - Oznajmił Regulus i przygryzł usta. - A ty czemu nie jesteś na imprezie?

- Muszę skończyć wypracowanie, zaraz pójdę się napić. Rosier już przychodził tu ze dwa razy. Pewnie za chwilę znów tu wparuje.

- Pewnie tak. - Black wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. Ja oczywiście podążyłem za nim i delikatnie umiejscowiłem się tuż obok niego, wciąż mając na sobie pelerynę niewidkę. Najciężej chyba było mi zachowywać się cicho. 

Drzwi od pokoju nagle otworzyły się z hukiem, co zwróciło uwagę nas wszystkich. Evan Rosier w rozpiętej koszuli i chyba maksymalnie poluźnionym krawacie podszedł do Barty'ego i oparł się o stolik, przy którym ten pisał wypracowanie.

- Długo jeszcze każesz mi na siebie czekać, księciu z bajki? - Powiedział do niego typowo pijanym tonem. Barty spojrzał na niego z rozbawieniem i chwycił go za krawat.

- Już prawie kończę, piękna królewno, daj mi dziesięć minut. - Odpowiedział mu i znów pochylił się nad pergaminem. Rozbawiły mnie te ich ksywki i walczyłem ze sobą, żeby się całkowicie nie roześmiać. Rosier zachwiał się i z wydał z siebie dźwięk niezadowolenia, po czym zwrócił wzrok na Regulusa.

- O, Black. A ty co tu robisz? Impreza jest tam. - Oznajmił, wskazując zamaszyście ręką na drzwi.

- Głowa mnie boli, dziś odpadam. - Regulus westchnął i pokręcił głową. Evan wzruszył ramionami i podszedł w jego stronę.

- A wiesz, jest takie przysłowie! Na ból głowy i na kaca jest najlepsza flaszka ognistej. - Znów się zatoczył i oparł o łóżko, aby nie upaść.

- To chyba inaczej leciało. - Black spojrzał na niego z lekkim rozbawieniem. - Sam dzisiaj jesteś jak flaszka ognistej, zgadza się zapach przynajmniej.

- To może pomóc ci z bólem głowy, co? - Rosier poruszył brwiami sugestywnie, Regulus pokręcił głową i schował twarz w dłoniach, a ja walczyłem sam ze sobą, żeby nie roześmiać się w głos ze stanu nieważkości, w jakim znajdował się Evan. Nagle Barty wstał od stolika i złapał po za nadgarstek.

- Dobra, jebać to wypracowanie, skończę jutro. Idziemy pić, piękna królewno. Black potrzebuje trochę spokoju, miał dziś ciężki mecz. - Powiedział Crouch i wyprowadził roześmianego Rosiera z pokoju. W końcu zostaliśmy sami. Ściągnąłem z głowy pelerynę i roześmiałem się głośno.

- Przepraszam. - Regulus spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak to już z nimi jest.

- Są niesamowici. I te ksywki. Oni coś ze sobą...? - Poruszyłem brwiami.

- Nie mam pojęcia. Ksywki to odkąd pamiętam... - Zaśmiał się i przysunął bliżej. - Chcesz się położyć?

- Pewnie. - Zsunąłem buty ze stóp i wpakowałem się bardziej na łóżko. Regulus zrobił to samo, a potem za pomocą różdżki zasunął zasłonki, które otaczały jego łóżko i położył się tuż obok mnie. Prawie od razu objąłem go ramionami i złączyłem nasze usta. Całowaliśmy się powoli, delektując się chwilą, którą w końcu mogliśmy razem wykorzystać. 

Przesunąłem się, aby położyć się na nim i pogłębiłem pocałunek. Jedna z jego dłoni wplątała się w moje włosy, a druga delikatnie spoczywała na moich plecach. Im dłużej go całowałem, tym bardziej przychodziły mi do głowy inne rzeczy, które chciałbym z nim zrobić. Pozwoliłem sobie przemieścić swoje usta na jego szyję i delikatnie zacząłem składać na niej pocałunki. Jego oddech przyspieszył, a dłoń lekko zacisnęła się na moich włosach. 

- J-James... - Wyszeptał moje imię, gdy lekko zassałem się w jednym miejscu, ostrożnie, aby nie zostawić żadnych malinek, które potem musiałby ukrywać. Pocałunkami wróciłem znów do jego ust. Mocniej przycisnąłem swoje biodra do tych jego, na co on zareagował cichym jęknięciem, stłumionym pomiędzy naszymi wargami.

Nie byłem pewien, na ile sobie mogę pozwolić, a nie chciałem, aby on musiał mnie zatrzymywać, dlatego lekko oderwałem się od jego ust. Regulus spojrzał na mnie, oddychając głęboko. Jego policzki były zaróżowione i wyglądał jeszcze bardziej uroczo.

- Jak daleko możemy się posunąć? - Zapytałem szeptem.

- N-Nie jestem pewien. W każdej chwili może ktoś tu wejść. - Stwierdził i lekko przeczesał palcami moje włosy. - Chyba niestety nie dalej, niż dotychczas.

- Masz rację. Musimy kiedyś znaleźć sobie odpowiednie miejsce. - Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się do niego. - Lubię być z tobą tak blisko, wiesz?

- Wiem. - Regulus również posłał mi uśmiech. - Ja z tobą też. - Przyznał i ponownie złączył nasze usta. Całowaliśmy się znów delikatnie i powoli, a pochłonęło nas to do tego stopnia, że nie zauważyliśmy, że impreza ucichła. Drzwi dormitorium otworzyły się, a my dwaj spanikowaliśmy. Regulus narzucił na mnie pelerynę niewidkę, a sam przykrył się kołdrą.

- Pieprzony Malfoy... Mógłby choć raz się wyluzować i z nami napić. - Usłyszałem głos Rosiera, który był widocznie niezadowolony z końca imprezy.

- Niestety, niuniu, on jest nauczycielem i ma obowiązek pilnować porządku w szkole. - Powiedział Barty. Z twarzy Regulusa wyczytałem jedynie zastanowienie. Szukał pewnie jakiegoś sposobu, aby bez zwracania uwagi reszty wyprowadzić mnie z dormitorium. 

- Black śpi? - Zapytał trzeci głos, na co oczy Regulusa powiększyły się, a nim twarz Rosiera znalazła się pomiędzy zasłonkami, zdążył już zagrać ekspresje śpiącej osoby.

- Śpisz chłopie?

- Nie, Rosier. Jesteście za głośno. Nic dziwnego, że Malfoy wam wparował na imprezę. - Powiedział Regulus i powoli usiadł na łóżku. - Idę na moment na górę, niedobrze mi się zrobiło od twojego alkoholowego odoru. 

- Okej, wyluzuj, ja już się kładę. - Powiedział Evan. Black odsłonił zasłonki i wsunął stopy w swoje buty, a potem wstał. Ja zgrabnie podniosłem się z łóżka za nim, darując sobie próbę zakładania butów, żeby nikt nie zauważył, że coś jest na rzeczy. 

Nim wyszliśmy z pokoju, Rosier zaczął odstawiać przed pozostałymi striptiz. Regulus przy wyjściu jeszcze obejrzał się na swoich lokatorów, a Rosier rzucił w niego swoim krawatem.

- Jesteś obrzydliwy. - Oznajmił mu i zamknął za nami drzwi. Obaj wyszliśmy po cichu z pokoju wspólnego i weszliśmy po schodach na korytarz przed Wielką Salą. Regulus rozejrzał się, czy na pewno jest bezpiecznie, a gdy skinął głową, zdjąłem z siebie pelerynę, aby się z nim pożegnać. 

- Wkrótce się zobaczymy. - Wyszeptałem i przytuliłem go mocno.

- Jak najszybciej będzie to możliwe. - Odpowiedział mi szeptem, odwzajemniając uścisk i po raz ostatni nim się rozeszliśmy, pocałował mnie w usta.

Zarzuciłem na siebie pelerynę niewidkę i przemknąłem się do wieży Gryffindoru. Ujawniłem się dopiero pod portretem i po wypowiedzeniu hasła wszedłem do środka. Syriusz, Remus i Peter siedzieli razem przy kominku, a butelka ognistej whiskey o której wcześniej mówił Black była już zupełnie pusta. Podszedłem do nich i przywitałem się, a potem usiadłem w fotelu. 

- James. - Odezwał się po chwili ciszy Remus. - Gdzie są twoje buty?

- Och. - Zaśmiałem się pod nosem. - Długa historia, musiałem je zostawić w pewnym miejscu, ale odzyskam je pewnie wkrótce.

- Wpakowałeś się w kłopoty z moim bratem? - Zapytał Syriusz.

- Nie, dopiero gdy wracałem to powstały pewne komplikacje. Wypiliście już wszystko?

- Jedna butelka na trzech, co to jest. - Remus wzruszył ramionami i spojrzał na Syriusza.

- Gdybym wiedział, że będziecie ze mną pić, wziąłbym więcej. - Oznajmił.

- Cóż Łapo, trzeba być zapobiegawczym. - Stwierdziłem. - Alkoholu nigdy za wiele, co nie?

Wszyscy pokiwali głowami, a potem zaczęliśmy już rozmowy na zupełnie inny temat, które trwały, aż ostatnia osoba nie wyszła z pokoju wspólnego i wszyscy stwierdziliśmy, że i na nas już czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro