Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis i Harry przedyskutowali każdy aspekt przyszłości. Zgodzili się zostać w zamku podczas zagnieżdżania jak i potem. Będzie musiał póki co rzucić uniwersytet, ale będzie mógł potem wrócić, jeśli będzie chciał. Chociaż był pewien, że poświęci się dla swoich szczeniąt, tak mówi mu instynkt. Teraz żyje dla swoich szczeniąt.

Harry będzie kontynuował naukę w Queens i będzie regularnie uczęszczał na lekcje, ale głównie będzie przy Louisie, podczas okresu zagnieżdżania jak i później. Ale Louis nie chce, by rzucił studia, więc tego nie zrobi. Musiał tylko skończyć ten rok, stratą byłoby rzucenie ich teraz. Desmond i Anne zgodzili się, by Louis tu został i powiedzieli, że może się zagnieździć gdzie tylko chce. Oczywiście to nie stanie się niedługo, ponieważ najpierw musi się zaznajomić z otoczeniem.

Louis poinformował o swoim wyborze swojego ojca, na początku mu się to nie spodobało, ale po tym, gdy wyjaśnił mu dlaczego chce tu zostać, zrozumiał i się zgodził. Jego ojciec nawet porozmawiał z Desmondem i powiedziano mu, że w każdej chwili może przestać, cóż, ojciec Stylesa zrobił co najmniej dobre wrażenie. Teraz musi się tylko przyzwyczaić do życia tutaj, w zamku... Z jakimiś stoma pokojami... Kuchnią większą niż jego dom... basenem... Tak, z pewnością się do tego przyzwyczai.

~*~

Kilka tygodni później Louis przyzwyczaił się do swoich nowych warunków życiowych. Wyrywał już sobie włosy z głowy, szukając bezpiecznego miejsca do zagnieżdżenia, ale jeszcze go nie znalazł. Pomyślał o zrobieniu tego po prostu w jego i Harry'ego pokoju (z tym gigantycznym łóżkiem dla jakichś sześciu osób), ale czuł, że to nie to. To za duże, potrzebuje czegoś mniejszego.

Ale jego myśli nie były zajęte znajdowaniem miejsca do zagnieżdżenia, nie, ponieważ dzisiaj dowiedzą się jakiej płci są ich szczeniaki! Chociaż obydwoje nie zwracają uwagi na to czy to będą chłopcy czy dziewczynki, alfy czy omegi. Będą kochać ich równo.

Jego ojciec również szedł i tak jak ostatnim razem czekał przed budynkiem z Lottie przy swoim boku. Louis i Harry wysiedli z samochodu i podeszli do nich. - Lots! - Louis przyciągnął swoją siostrę do uścisku.

- Nie wiedziałam czy chcesz abym tutaj była, ale po prostu chciałam przyjść...

- Jest w porządku, cieszę się, że cię widzę - uśmiechnął się Louis.

Harry i Mark przywitali się ze sobą i poszli za Louisem do środka budynku. Adriana zawołała ich kilka minut później i weszli do tego samego gabinetu co ostatnio. Ponownie zapytała go o samopoczucie, zważyła go itp. Standardowe procedury, którymi Louis nie mógł się mniej przejmować, chce znać już płeć swoich szczeniąt. - Widzę Louis, że jesteś bardzo podekscytowany Louis, połóż się i podciągnij swoją koszulkę - poprosiła.

Louis zrobił to i trzymał dłoń Harry'ego, kiedy rozsmarowywała żel na jego brzuchu. Mark i Louis uśmiechali się, kiedy Harry trzymał dłoń przy swoich ustach i okazjonalnie składał pocałunki na jego knykciach. Adriana trochę szukała, jak widać ciężko było dojrzeć szczeniaki, ale udało jej się. - Będziecie miał chłopca i dziewczynkę - powiedziała.

Louis wpatrywał się w ekran, kiedy wyjaśniała skąd to wie i nim zdał sobie z tego sprawę, ponownie łzy spływały mu po policzkach. - Shhh, nie płacz, kochanie - zachichotał Harry, całując policzek Louisa.

- J-jestem taki szczęśliwy - zakwilił Louis przez łzy, jest po prostu... szczęśliwy. Będzie miał małą dziewczynkę i małego chłopca. Nie mógł się doczekać aż będzie trzymał swoje szczeniaki w swoich ramionach.

~*~

Po tym jak dojechali do domu i przekazali nowiny Anne, Desmondowi, Gemmie i Marcelowi, Louis był wykończony i chciał się zdrzemnąć. Harry jako kochający alfa, opatulił Louisa, ale sam zszedł na dół, aby zjeść obiad z rodziną, obiecując Louisowi, że dostanie jeść po swojej drzemce.

- Dziękuję Haz, kocham cię - wyszeptał Louis, nim odpłynął.

Harry uśmiechnął się i pochylił, aby pocałować czoło Louisa. - Dziękuję kochanie, śpij dobrze - powiedział nim ostrożnie wyszedł z pokoju, kierując się na dół.

Na dole usiadł przy stole i odpowiedział na kilka pytań swojej matki dotyczących ich przyszłości i o tym jak Louis się zadamawiał. - Zagnieździł się już? Jego pierwszy trymestr skończył się tygodnie temu, prawda? Niedługo powinien to zrobić...

Harry pokręcił głową. - Z tego co wiem to nie, nie znalazł miejsca. Powiedział, że wszystko jest zbyt duże czy coś takiego...

Anne skinęła głową. - Znajdzie coś, kochanie, nie martw się.

Wtedy Desmond wszedł do jadalni z swoją dominującą aurą, bardzo szybko dołączyli do nich Gemma i Marcel. - Gdzie jest Louis? - Zapytał Desmond.

- Śpi, był wykończony po całym dniu, więc zaniosę mu trochę jedzenia na górę - odpowiedział zwyczajnie Harry.

Desmond westchnął, oczywiście. - Upewnij się, że je wystarczająco i Harry chcę z tobą porozmawiać po obiedzie.

- O czym?

- Zobaczysz.

Po obiedzie Harry poprosił Marcela, by zaniósł Louisowi coś do jedzenia, kiedy on będzie rozmawiał z swoim ojcem. Podążył do jego gabinetu i usiadł na krześle. - Więc, dlaczego tutaj jestem? - Zapytał Harry.

Desmond westchnął i usiadł na swoim własnym krześle. - Dostałem dzisiaj naprawdę wściekły list, sam zobacz. - Desmond podał Harry'emu list, a ten go szybko przeskanował.

- Och... - wymamrotał Harry. - Nie jest zadowolona, prawda? - Miał na myśli Taylor, która bardzo jasno się w tym liście wyraziła. Każdego dnia, o każdej porze mógł rozpoznać jej charakter pisma.

Louis pewnie ją zabije.

- Nie może być poważna, prawda?

Desmond skinął głową. - Jest bardzo poważna, Swiftowie są bardzo zdeterminowani, aby ją z tobą sparować, Harry. Taylor jest dziewczyną, która dokładnie wie czego chce, teraz wiem, że wasza dwójka była blisko, kiedy byliście mali, ale potem się rozdzieliliście i nigdy nie powiedziałeś mi dokładnie...

- Harry! - Wzburzony Marcel wbiegł do gabinetu, przerywając ich rozmowę. - L-Louisa nie ma w jego pokoju!

Oczy Harry'ego się rozszerzyły, natychmiast wstał z zamiarem szukania Louisa. - Pewnie się zagnieżdża! Pójdę go poszukać! - Krzyknął, kiedy wybiegł z gabinetu w poszukiwaniu omegi.

Harry biegał przez jakiś czas, na dół, do góry i sprawdzał każdy pokój, który wpadł mu na myśl, ale nigdzie nie mógł znaleźć swojej omegi. - Lou, gdzie jesteś?! - Krzyknął kilkanaście lat. Robił tak przez jakieś pół godziny, nim w końcu, w końcu mała głowa ukazała się w drzwiach. To było na trzecim piętrze, przy ostatnich drzwiach, które były wejściem do małego, całkowicie pustego pokoju. - Och Boże, tutaj jesteś... - Harry podszedł do Louisa i uniósł go. - Wszędzie cię szukałem.

- Usłyszałem, że wołasz moje imię, więc do ciebie przyszedłem - wyszeptał Louis w jego szyję. - Chcę zostać w tym pokoju, już przeniosłem niektóre rzeczy...

Harry wszedł do pokoju, znajdując całą ich pościel na podłodze w rogu, niektóre ubrania jego i Louisa również były częścią gniazda. - Jeszcze nie jest gotowe, potrzebuję jeszcze kilku rzeczy, ale chciałem ci po prostu znać gdzie byłem.

- Jest wspaniale kochanie, tworzysz wspaniałe gniazdo. - Harry pocałował Louisa, nim pozwolił omedze ponownie kucnąć. - Mogę ci pomóc?

- Nie, chciałbym zrobić to sam... chociaż nie odmówię tej bluzy... - Louis wpatrywał się w bluzę Harry'ego jak głodny tygrys. Westchnął, ale ściągnął ją i podał swojemu kochanemu omedze. - Proszę bardzo, kochanie.

Louis delikatnie wziął bluzę, nim położył ją w swoim gnieździe. - Dziękuję, Harry. - Louis usadowił się w swoim gnieździe, aby odpocząć. - Proszę, dołącz do mnie.

Harry wspiął się do gniazda i przyciągnął Louisa na siebie, aby móc trzymać go swoich ramionach i zarzucił na nich koc. - Więc, jesteś usatysfakcjonowany tym pokojem? - Zapytał po kilku minutach całkowitej ciszy.

Louis skinął głową. - Tak, potrzebuję więcej miękkich rzeczy, ale kocham ten pokój... Natknąłem się na niego i od razu zacząłem wszystko przenosić, nawet nad tym nie myśląc. Zgaduję, że teraz naprawdę zacząłem się zagnieżdżać.

- Tak, ale co powiesz na to byśmy zeszli na dół coś zjeść? Jeszcze nic nie jadłeś.

Louis nie odpowiedział od razu, z chęcią by coś zjadł, ale chciał również skończyć gniazdo. - W porządku, ale potem wracam do pracy - zadecydował w końcu, najpierw musi nakarmić swoje szczeniaki.

Harry pocałował jego wargi. - Dobrze, a potem będę cię pieprzył w twoim gnieździe, aby rozprzestrzenić tutaj mój zapach. - Uśmiechnął się, kiedy to mówił.

Louis oddał uśmiech. - Och? Naprawdę? A kto powiedział, że możesz mnie pieprzyć w moim gnieździe?

- Ponieważ to pokochasz, przyznaj się... Z chęcią przyjmiesz mojego penisa w swojej małej, ciasnej dziurce, zaciśniesz się na moim knocie i zostaniesz wypełniony moją spermą... Będziesz błagał, aby to gniazdo pachniało mną, również będziesz błagał o penisa swojego alfy...

Louis jęknął na myśl o penisie Harry'ego, cholera może naprawdę chce być pieprzony tu i teraz. Ale nie, jedzenie i gniazdo najpierw. - Dobrze, ale najpierw chcę zjeść i dokończyć moje gniazdo.

- Stoi, kochanie.

~*~

Louis jadł póki już nie mógł, skończył swoje gniazdo i teraz czekał w swoim małym raju aż Harry przyjdzie spełnić swoją obietnicę. - Alfa! - Zapłakał mocno Louis, aby zyskać uwagę Harry'ego. - Harry!

W końcu drzwi się otworzyły, ukazując jego cudownego alfę. - Tak, księżniczko?

- Obiecałeś mi...

Harry westchnął, ten omega będzie jego śmiercią. - Od kiedy jesteś taki napalony?

Louis wzruszył ramionami. - Odkąd pierwszy raz mnie wypieprzyłeś?

Harry zachichotał, nim dołączył do gniazda Louisa. - Wow, jest zaskakująco miękkie - zauważył Harry, ile koców i kołder Louis użył? Cóż, nie żeby się przyglądał, Louis rozłożył swoje gniazdo na prawie całej szerokości pokoju. Jasne, pokój nie jest wielki, ale gniazdo? Było wystarczająco duże.

- Podoba ci się? - Zapytał Louis, mając nadzieję na potwierdzenie ze strony swojej alfy. Jeśli Louis miałby ogon, niecierpliwie by nim teraz merdał.

- Kocham to - odpowiedział Harry, zarabiając pocałunek od Louisa.

Bardzo szybko pocałunek stał się gorący oraz dodali do niego języki. Harry przyciągnął Louisa całkowicie na swój podołek, utrzymując ich usta na sobie, kiedy jego dłonie pracowały na koszulką szatyna. Przeciągnął ją przez głowę omegi, nim wrócił do ust Louisa.

- Będę cię pieprzył tak mocno Louis, Boże, nie mogę się doczekać... - wyszeptał Harry. Odsunął się, aby zdjąć swoją koszulkę i delikatnie dołożył ją do gniazda Louisa. Odpiął swoje jeansy nim je zsunął i wyszedł z nich, każdy jego ruch był tak seksowny i pełen wdzięku, że Louis już był mokry.

- Boże, pospiesz się. Bądź seksowny kiedy indziej - jęknął Louis.

Harry zaśmiał się nim zdjął również swoje bokserki, kochając sposób w jakim oczy Louisa patrzyły na jego penisa. - Jezu, Lou, miej trochę cierpliwości.

- Nie mam jej, jestem napalony i w ciąży...

Harry pomógł Louisowi się rozebrać, kiedy się całowali. Gdy Louis był całkowicie nagi, nie marnował ani sekundy, nim wepchnął dwa palce do jego dziurki. Louis odsunął się od jego ust, aby położyć swoją twarz w zagłębieniu jego szyi, dokładnie pod gruczołem zapachowym. - Ach, o Boże, Harry! - Louis jęknął w jego szyję, kiedy dźgał jego prostatę swoimi palcami.

- Dobrze kochanie, jęcz dla mnie - warknął Harry. Cały czas pracował swoimi palcami nad dziurką Louisa, dopóki nie dodał trzeciego palca.

- J-jestem gotowy Haz, w-wejdź we mnie, proszę! - Krzyknął Louis.

Harry pocałował szyję Louisa, nim go uniósł i przyciągnął na swój podołek, ich klatki piersiowe się styknęły. Ustawił swojego penisa dokładnie przed dziurką Louisa, nim powoli go opuścił. - Weź to kochanie, no dalej, Lou, tak, właśnie tak...

Louis przygryzł swoją wargę, kiedy się opuszczał, kładąc głowę na ramieniu Harry'ego. Nie marnował czasu nim automatycznie zaczął poruszać swoimi biodrami, Harry robił to samo. Poruszali swoimi biodrami w równym tempie. Pchnięcia Harry'ego pasowały do jęków Louisa. - Mocniej Harry, mocniej!

Harry spełnił jego żądanie i przyspieszył ruchy, objął mocno Louisa, aby się nie kiwała na boki, kiedy uderzał swoim penisem o jego wnętrze. Pozwolił Louisowi delikatnie opaść na plecy i rozłożyć nogi, aby pieprzyć go w innej pozycji. Louis pozwolił swojej głowie odchylić się do tył, jego oczy przewróciły się na tył głowy, kiedy mógł jedynie jęczeć.

- Tak mocno, księżniczko? - Warknął Harry, uśmiechając się, kiedy spojrzał na twarz Louisa. Oczy jego omegi były zamknięte, jego usta były otwarte w rozkoszy, a jego szyja była wyeksponowana, znak poddania. Kochał to, kochał Louisa.

- T-taak! - Odpowiedział Louis.

Harry kontynuował naciskanie na prostatę Louisa, sprawiając że jego miłość doszła dwa razy, nim sam poczuł, że jest blisko. - Zaknotuję cię Lou, nie mogę dłużej wytrzymać - powiedział.

- T-tak, proszę, za-zaknotuj mnie! - Krzyknął Louis, chciał by Harry go znał i już to zakończył. Jest wykończony, nie ma pojęcia jak Harry wytrzymał tak długo.

Harry wystawił swojego knota i pochylił się do przodu, by ugryźć ramię Louisa, trzymając się z daleka od miejsca połączenia. Nie rozmawiali o tym jeszcze, więc nie może tak po prostu na zawsze sparować się z Louisem, potrzebuje zgody i szybko ją uzyska. Chce już Louisa dla siebie, chce by to było stałe, by nikt nie mógł ukraść mu Louisa.

- Już jestem twój Haz, proszę przestań już warczeć - usłyszał szept Louisa. Harry nawet nie usłyszał, że warczał, a jego oczy trzepotały.

- Przepraszam Lou, kocham cię. Chcę byś był mój, na zawsze.

Louis skinął głową. - Też cię kocham, porozmawiamy o tym później, dobrze? - Wymamrotał zmęczony, teraz chciał jedynie spać.

Harry przytulił go blisko i trzymał go przy swojej klatce piersiowej, jego dłoń znajdowała się na brzuchu Louisa. - W porządku, widzę kochanie, że jesteś zmęczony. Śpij dobrze.

- Dziękuję Harry.

Louis powoli zamknął oczy i zasnął w ramionach Harry'ego. Harry nie zasnął przez chwilę, podobał mu się widok omegi w ich ramionach. Kochał to, że Louis jest taki spokojny. Pocałował czoło Louisa, nim sam spróbował zasnąć, nie zajęło mu to długo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro