Rozdział 11."Zrobię wszystko byś była, ze mną bezpieczna "

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov. Katori.

Okazało się że będą że mną zostawać laito i kanato. Właśnie reszta braci sakamaki, pojechali do szkoły. A ja siedzę w moim pokoju z laito i kanato.

Słychać krople deszczu, pada. Jest to przyjemny dźwięk. Lubię, bardzo deszcz.

- Bitch - chan, może zagramy w coś? - słyszę, laito. Wygrywam się jagby z transu. Patrzę na rudo włosego, wampira.  Po chwili mówię

- A, odmowę przyjmujesz? - zadaje pytanie patrząc na łóżko na którym aktualnie siedzę.

- Nie. - Odparł

- Jaka to gra? - spytał kanato  siedząc też na łóżku niedaleko mnie. Czyli koło mnie.Czułam jak próbuje mnie rozszyfrować, mój każdy ruch.

- Dobrze, wiesz. Bitch - chan, dobrze się zabawimy nie? - uśmiechnął się zboczone, zbok. Że co?!

- Jak ją tkniesz rozszarpie, cię na strzępy!! - krzyknął kanato.

- Oj, braciszku, nie bądź taki. - Śmiał się laito.

- Bitch - chan nie chciałabyś się że mną zabawić? - Puścił mi oczko.

- Nie - Odpowiadam natychmiast.

- Ale kiedy mówisz, nie to znaczy tak - uśmiechnął się  dziwnie.

- To, tylko u ciebie tak jest - Odparłam po chwili namysłu.

- Radzę, ci ją zostawić - mówił kanato

- Nie bądź, tak zazdrosny - zaśmiał się laito. I zaczął, do mnie zbliżać.

- CO JA CI POWIEDZIAŁEM?? - Krzyknął kanato

Laito na to się zaśmiał i przestał się zbliżać przynajmniej. Ale z nim, nic nie wiadomo.  Nie chcąc dłużej siedzieć z nimi wstałam z łóżka i usiadłam na parapecie zaczelan wpatrywać, się w padające krople deszczu. Lubię ten widok.

Pov. Kanato.

Katori, siedziała z nami na łóżku gdy nagle wstała i usiadła na parapecie. W sumie nie dziwie, się jej gdy taki zbok laito, się do niej dobiera. Ale boli mnie, to że ona nie chcę z nikim z nasz rozmawiać..

Laito zniknął, dziwne odpuścił. W sumie i tak bym nie pozwolił bym mu przy mnie nic jej zrobić.

- Z teddy'm chcę coś słodkiego. - powiedziałem

- Sam możesz iść do kuchni - odparła

- Ale ja chce żebyś ty poszła do kuchni i coś słodkiego przyniosła - Odrzekłem

-Tylko się pośpiesz nie lubię czekać! - mówiłem.
Do chwili wyszła tylko niech to będzie szybko.

Pov. Katori.

Wyszłam z pokoju, i udałam się do kuchni szukać czegoś słodkiego dla kanato, zaczęłam patrzeć po każdej szafce ale nigdzie nie było!
O nie, kanato, zjadł wszystko
On przecież ciągle je słodycze. On się wścieknie. Wyszłam z kuchni z pustymi, rękami. Szłam przez schody na których jest położony duży ładny czerwony dywan. Weszłam do schodach. Niedługo po tym byłam obok mojego pokoju.  Bałam się trochę, wejść. Otworzyłam delikatnie drzwi zamykająć za sobą.

- Gdzie moje słodycze? - pyta wampir

- Kanato - kun, nie ma przepraszam. - Powiedziałam trzesącym się głosem

- JAK TO NIE MA?! - Podniusł głos.

- Niczego nie znalazłam, żadnych słodyczy - tłumaczę

- CO TY SOBIE MYŚLISZ MARNY CZŁOWIEKU TO WSZYSTKO TWOJA WINNA!!! - Krzyczał

Cofnęłam się parę kroków ale napotkałam ścianę, ja to mam szczęście.

Kanato zaczął się śmiać psychicznie.
Podszedł do mnie postawił tedd'iego na szafce. Przypadł mnie do ściany, że nie było drogi ucieczki.

-Twoja krew jest wystarczająco słodka. - Rzekł wampir - za karę, cię też oznaczę! - uśmiechnął się

Zaczął gryźć moją szyję. Cały czas nowe ugryzienie czyli ugryzieniami mnie oznacza.. Czy to musi tak boleć ten ból jest nie do zniesienia, każde ugryzienie boli jeszcze bardziej. Kanato wpadł w furię jest źle..
Próbuje mu się wyrwać z bólu, lecz nie daje rady jestem kolejny raz za słaba.

- Zostaw to boli- próbuje się wyrwać. Ale kanato blokuje, każdy mój ruch.

- Musi boleć! - zaśmiał się. Ten ból staje się straszny. Kanato ugryzł i zaczął pić krew, jego ugryzienia bolą za każdą raz bardziej. Czemu tak jest? To jest jakiś koszmar. Widzę przed oczami mroczki. Znowu dobrze znana mi ciemność, czasami zdaje mi się że ja, sama jestem tą ciemnością. 

     ****

Obudziłam, się spojrzałam na datę spałam 2 dni przynajmniej nie będę już kulec. Siedzę, tak dłuższy czas nie obchodzi mnie która jest godzina minuta, sekunda. Jakby nic się nie liczyło. Mimo wszystko udałam się do łazienki, po chwili wróciłam.W głowie, pojawiały się różne wspomnienia.. Czułam pulsującą krew, w moich żyłach. Przełkełam ślinę. Mówią że czas lecz rany. To nie jest prawda. Czas, nie leczy ran. Wpatruje się w podłogę, wydaje się w tej chwili bardzo ciekawa.

W pokoju pojawił się kanato.

- Przepraszam, my z teddy'm nie chcieliśmy zrobić ci krzywdy - słyszę głos fioletowo - włosego. Wampir podszedł i zaczął patrzeć mi prosto w oczy.

- Kanato - kun jest rzecz którą muszę ci powiedzieć - powiedziałam

Zaciekawiony wampir usiadł obok mnie.

- Kanato ty naprawdę dużo jeść! - zaśmiałam się

-ŻE CO PROSZĘ?! - Krzyknął, ale nie był wkurzony.

- No to jest prawda, to dlaczego wtedy nie było słodyczy bo ty wszystko zjadłeś - odparłam

-  czyli się na nasz nie gniewasz - zaśmiał się kanato

- My z teddy'm tak dużo słodyczy nie jemy - rzekł kanato.

Kanato, zaczął się przybliżająć, się do mnie. Przełożył pasmo moich włosów za ucho.

- Tak lepiej - uśmiechnął się.  Miłe, było uczucie jak dotknął moje włosy. Wampir odsunął się.

- Katori, chodz - powiedział

-Ale mi się nie chcę - powiedziałam na głos, moje myśli.

Pov. Kanato.

Podobało mi się to że zaczęła że mną rozmawiać. Nie unikała rozmowy. Wiedziałem, że ona może w, każdej chwili przestać się odzywać i jej nie zmusze do rozmowy. 
Zaśmiałem się na jej słowa.

-  Choć - pociagnołem dziewczyne, musiała za mną iść. 

- Kanato, dlaczego taki jesteś? - usłyszałem pytanie z ust biało - włosej.

Wiedziałem że chodzi jej dlaczego jestem dla niej taki miły a potem traktuje ją jak bank krwi, nic nie znać czego człowieka.

Choć, znaczy dla mnie bardzo dużo.

- Chcesz wiedzieć? - spojrzałem pytaniem

- To choć. - Chwyciłem ją mocno za nadgarstek. Kierowałem się z nią, do mojego pokoju.
Po chwili byliśmy, w moim pokoju i siedzieliśmy na łóżku.

"Dlaczego taki jesteś? "

- Wiesz, powiem ci dlaczego taki jestem.

- To wszystko, winna mojej matki. - Powiedziałem.

- Wykorzystywała nasz trzech,
Ayato żeby był najlepszy, kazała mu się uczyć przez co nie mógł z nami się bawić i musiał stać się najlepszy. - powiedziałem

-Laito,wykorzystywała sexualnie. Przez co jest takim zboczoncem. - rzekłem

-Zaś mnie, mi kazała śpiewać, cały czas przez co nawet nie raz struny głosowe zaczęły krwawić. Nie kochała nasz. Zaczołem, robi z jej kochanków, figury woskowe, ale spodobały jej się. A ja robiłem to dla niej. Ale tego nienawidziła. - Powiedziałem smutno.

- Nieraz jak śpiewałem, ona przy mnie uprawiała sex z richterem, naszym wujkiem! Nienawidzę drania! - wyszycałem.
-Zabiliśmy naszą matkę - powiedział

W oczach katori, zobaczyłem smutek.
Mam nadzieję, że laito nie podsłuchuje. Bo jak to on. On uwielbia,podsłuchiwać!

Przytuliłem ją.

- Teraz, musisz ty coś powiedzieć o sobie. - Rzekłem mimo niepewności, pierwszy raz byłem niepewny.

- dlaczego ty taka jesteś? Odpychasz od siebie każdego? Nie pozwalasz nikomu się zbliżyć? - zadaje pytanie.

Spojrzała, na mnie niepewnie.

- Odkąd pamiętam, zawszę, jestem sama. Rodzice znęcali się nade mną psychicznie i fizycznie. Nie wolno mi się z nikim zadawać, nie mogę do nikogo się zbliżać. - Rzekła.

- Bo to będzie boleć, a ja nie chce ran, że ktoś, znowu mnie porzuci. Jak brat który pewnego dnia, tak po prostu mnie zostawił...  - Powiedziała.

- Jak śmiecia.. Każda rana boli bardziej, a ja nie chce nowych- rzekła. I się rozpłakała  przytuliłem ją, nienawidzę takich ludzi tak się ludzi nie traktuje, nawet my tak nie trakujemy ludzi. Pod wpływem emocji, pokazała mi ręce. Jej, ręce są pełne blizn, i siniaków... Powiedziała mi również że, podcieła, żyły.. Próbowała że sobą skończyć. Ale jej się nie udało.

Nie dziwię jej się teraz że taka jest nie chcę kolejnych ran.. Bo to może ją drugi raz zniszczyć psychicznie. A ona tego nie przeżyje kolejny raz.. Muszę zrobić wszystko by była, że mną bezpieczna, nie pozwolę, by stała jej się krzywda.
Przytuliłem ją. Lubię, ją nawet bardzo.

Spojrzałem na godzinę 18:58 . No tak za 2 minuty będę spóźniony z katori.

I reji będzie chciał ją ukarać, za spoznienie. Ale jak przyjdzie, że mną nie będzie kary. Zaprowadziłem katori do jej pokoju ta od razu udała się do łazienki, założyć mundurek, niedługo po tym wyszła, szybko się wyrobiła.

Wzięła potrzebne, rzeczy i wyszła ze mną. Po chwili byłem z nią w holu,laito dziwnie się popatrzył. Wysłałem, mu mordercę spojrzenie. Zaśmiał, się jak to on. Po chwili wszyscy siedzieliśmy w limuzynie. Katori siedziała pomiędzy mną a laito. 

Ale ten zboczeniec, próbował jej podwinął spodnice, żeby zobaczyć jej bieliznę!
Spódnica jest częścią mundurka.

Jak jest się w spodniczy albo w sukience trzeba pilnować bo łapska laito, wszędzie zajrzą! Znajdą jakiś sposób.

Katori, trzymała ręce na spodnicy pilnując. Bo laito próbuje podgiąć spodnice. U niego, wszystko jest możliwe.

Kolejny raz, próbuje tą raz próbował wszadzic ręce, pod spódnice.  Nie wytrzymałem, przyciągnołem ją do siebie.

- Braciszku nie bądź taki - powiedział laito przybliżająć się do katori. Na szczęście, w tym momencie limuzyna się zatrzymała. Co, za szczęście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro