8 - Rywale

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Tu jesteście! – wykrzyknęła Elka, która pojawiła się znienacka w alejce.

– A gdzie niby miałabym być jak nie tu? – Skrzywiłam się, zaskoczona jej widokiem. Wciąż przetwarzałam w głowie najnowsze rewelacje i pojawienie się kuzynki nie pomagało w ogarnięciu tego bałaganu.

Odkrycie, że Kamil jest dla mnie w jakiś sposób wyjątkowy, spowodowało, że potrzebowałam się od niego uwolnić – i to w trybie pilnym. Najlepiej bez słowa wyjaśnienia. Znalezienie kogoś, komu mogłam zaufać, obudziło we mnie nieokreślony lęk. Jakby dopuszczenie kogoś zbyt blisko siebie miało sprowadzić na mnie życiową katastrofę.

– Super, że zatrzymałaś Kamila! – Ucieszyła się Elka. – Wreszcie mogę was ze sobą poznać! Kamil, to jest Robert Sokołowski, mój chłopak. Robert, to Kamil, o którym ci opowiadałam. To on nam pomagał przy blogu.

Kamil z serdecznym uśmiechem wyciągnął dłoń w stronę Roberta, ale ten spochmurniał i z lekkim ociąganiem uścisnął dłoń chłopaka. Natychmiast się spięłam. Wyraźnie było widać, że ukochany mojej kuzynki nie polubił nowego kolegi. Kamil też to wyczuł, bo zerknął zaskoczony na Elkę. Ona jednak sprawiała wrażenie, jakby wszystko było w jak najlepszym porządku. Poczułam nagłą potrzebę ostrzeżenia jej przed awanturą, do której niewątpliwie za moment dojdzie.

W tym momencie rozdzwonił się telefon, wybawiając naszą grupę z kłopotu rozpoczęcia krępującej gadki-szmatki. Kamil natychmiast sięgnął do kieszeni i zrobił gest, jakby chciał wyłączyć dźwięk. Jednak po zerknięciu na wyświetlacz spoważniał i mruknął, że musi odebrać, po czym odszedł kilka kroków dalej, by porozmawiać bez świadków. Odprowadziłam go wzrokiem, kompletnie nie potrafiąc odgadnąć, kto taki do niego zadzwonił i dlaczego miał taką ponurą minę podczas rozmowy.

– To jest ten Kamil? – spytał Robert szeptem, a ja natychmiast porzuciłam podglądanie kolegi i zerknęłam zaniepokojona na chłopaka mojej kuzynki. Moje wytresowane latami rodzinnych awantur ciało wyczuwało nadciągającą burzę. – To z nim spędzałaś ostatnie tygodnie?

– No z nim, a co? – Zdziwiła się Elka, która chyba nie usłyszała nic niepokojącego w głosie Roberta. Ścierpłam. To nie skończy się dobrze...

– Aha... – mruknął.

– Co za „aha"? O co ci chodzi? – dopytywała się, a ja miałam ochotę kazać jej się przymknąć. Przecież ona go sprowokuje do kłótni!

– Pasowałby do ciebie...

– Coś ci się chyba w głowie poprzewracało! – Zaśmiała się. – Ja z Kamilem? Oszalałeś!

– Jest bardziej oczytany, sympatyczny, przystojny...

– Chcesz mi powiedzieć, że lecisz na niego? – Zażartowała.

– Ja? Nie przesadzaj! Chodzi mi o to, że mógł...

– Nie ma dla mnie żadnego uroku! – zapewniła go Elka. – Najwyraźniej podryw na książki zadziałał tylko raz. I zapewniam cię, że on nie widzi we mnie materiału na dziewczynę.

– Nie zauważyłem. Spojrzał na ciebie.

– O rany, bo ma oczy! Ma nie patrzeć w ogóle?! Poza tym tak się z nim serdecznie przywitałeś, że pewnie był zdziwiony, co robię z takim ponurasem! A w dodatku wiem, że ulokował swoje uczucia gdzie indziej.

Co ona takiego powiedziała?! Zaskoczył mnie dziwny skurcz w sercu. Nie, żebym była zazdrosna o kogoś takiego jak Kamil. Bez przesady! Przecież on mi się w ogóle nie podobał!

– Serio? Powiedział ci? – Zdziwił się Robert.

– Wiesz, że widzę różne rzeczy i czytam między wierszami... – odparła Elka, nagle zmieszana. – Domyśliłam się. Wiesz co? Przejdźmy się może... Oliwia na pewno nie ma ochoty wysłuchiwać twoich zazdrośniczych zarzutów...

A ja miałam ogromną ochotę zaprzeczyć, bo ich sprzeczka wydała mi się interesująca. Nie sądziłam, że Robert jest aż tak zazdrosnym chłopakiem. Ani że tak siedział pod pantoflem swojej dziewczyny. Bo ledwie Elka ruszyła przed siebie, on podążył za nią.

– Znudziło im się czekanie? – odezwał się Kamil, który nagle pojawił się obok z powrotem.

Trzymał w dłoniach swój telefon, na który zerkał wyraźnie roztargniony. Po chwili pokręcił głową, jakby zostawiał tamtą rozmowę telefoniczną za sobą i wsunął smartfon do kieszeni spodni.

– Zdaje się, że woleli się pokłócić na osobności.

– Pokłócić? – Zdziwił się Kamil i zerknął w stronę nieodległej alejki, gdzie Elka rozprawiała o czymś z Robertem z bardzo poważnym wyrazem twarzy.

– Zdaje się, że Robercik jest trochę zazdrosny... – mruknęłam z satysfakcją, choć nie wiedziałam, po co to mówiłam.

– O co?

– O ciebie.

– O mnie?! – Kamil parsknął śmiechem. – No, koniec świata!

– A dlaczego? – spytałam, zerkając na niego zaintrygowana.

Nagle się speszył i wsadził ręce do kieszeni, spuszczając wzrok.

– Wydawało mi się, że dla wszystkich stron jest jasne, że my się tylko kumplujemy z Elką... – wyznał po chwili.

– No nie wiem... Macie ze sobą dużo wspólnego – zasugerowałam, drążąc temat, który wcale nie sprawiał mi przyjemności. Ja to chyba lubiłam grzebać kijem w mrowisku.

– I co z tego? – spytał, patrząc mi prosto w oczy. Wydawało mi się, że w jego spojrzeniu był jakiś wyrzut. – Mało to ludzi na świecie lubi czytać? Albo pisać?

– No... – zawahałam się, czując coraz mniej pewnie pod tym jego spojrzeniem.

Nagle doszedł nas wybuch śmiechu z kierunku, gdzie jeszcze przed chwilą widzieliśmy rozmawiających Elkę i Roberta. Spojrzeliśmy tam jednocześnie, a potem na siebie. Zdumienie malowało się na naszych twarzach.

– Nie wyglądają na pokłóconych... – powiedział Kamil z namysłem.

– Dziwne...

– Dlaczego?

– Wydawało mi się, że Robert jest zazdrosny, a teraz zachowują się, jakby wszystko było w porządku.

– Są parą. To chyba zrozumiałe, że wyjaśnia się nieporozumienia?

– Serio? To takie proste?

– Wiesz, ja nie wiem, Oliwia, co rozumiesz przez pojęcie związku, ale według mnie to całkiem normalne.

– Czy ty mnie właśnie obrażasz?!

– Nie. Nie obrażam cię. Nie musisz się tak najeżać za każdym razem, kiedy próbuję tylko odpowiedzieć na twoje pytanie. Jak wolisz, mogę się nie odzywać.

Nie, nie chciałam, żeby przestał się odzywać. Słowa uwięzły mi w gardle – jak zawsze, kiedy miało przez nie przejść słowo „przepraszam". Czułam, że powinno ono teraz paść, a jednak dławiło mnie w gardle i nie umiałam się przemóc. Kamil zerknął na mnie i odniosłam wrażenie, że był rozczarowany. Ot, taka kolejna impresja, którą mogłabym uwiecznić na zdjęciu, a potem spędzić resztę życia na dobijaniu się tym widokiem.

– Nie wolę... – wymamrotałam wreszcie, patrząc w bok.

Żałowałam, że mam na sobie sukienkę, a nie spodnie. Mogłabym włożyć ręce do kieszeni, a tak to wisiały bez sensu wzdłuż ciała i nie wiedziałam, co z nimi zrobić. Nagła chęć chwycenia Kamila za rękę przeraziła mnie do tego stopnia, że ledwie powstrzymałam się od ucieczki. Skąd te dziwne odruchy, skoro ten facet w ogóle na mnie nie działał? „Ani słowa o zaufaniu!" – warknęłam na siebie w myślach. Ot tak, na wszelki wypadek.

Jakie szczęście, że Elka z Robertem wrócili! Najwyraźniej wyjaśnili sobie już wszystko, bo chłopak zupełnie innym tonem zagadnął Kamila:

– Dzięki, że pomogłeś dziewczynom z tym blogiem. Boli mnie duma, że nie umiałem ich wesprzeć!

– Faceci... – Westchnęła przesadnie Elka. – Skąd u was ta potrzeba rywalizacji?

– Już o to pytałaś wczoraj! – Przypomniał jej chłopak. – I nadal nie znam odpowiedzi. Co ja na to poradzę, że mam poczucie, że cię zawiodłem?

– Nie przesadzaj! – wtrącił się Kamil. – To była czysta przyjemność. W życiu bym się nie spodziewał, że dziewczyny tak świetnie się dobiorą. Ja właściwie tylko im szablon znalazłem, a resztę same ogarnęły.

– Teraz będziecie się przechwalać, który z was zrobił mniej? – Skrzywiła się Elka, a ja wybuchnęłam śmiechem. Faceci rzeczywiście byli zabawni. – Może jeszcze przeproście, że w ogóle zawracacie nam głowę? Chyba że krygujecie się tak, żebyśmy tonęły w podziękowaniach po kres naszych dni?

– Jeśli tak, to skrócę nasze męki i zamorduję od razu... – mruknęłam.

– Ich czy nas? – Zażartowała moja kuzynka. – Może się wstrzymaj. Ja bym swojego jeszcze chciała trochę pomęczyć. Może sam ucieknie.

– Nie ma opcji! – Zastrzegł Robert. – Jeden rok w plecy wystarczy mi już na resztę życia. Dziękuję. Nawet nie chcę myśleć o wyjeździe do Krakowa, a ty chcesz, żebym uciekał...

– No właśnie nie chcę! I nie denerwuj mnie opowiadaniem o wyjeździe. Dopiero co przyjechałeś!

– Jutro pewnie będę wracał.

– O nie! Nie ma mowy! Musisz zostać jeszcze kilka dni. Jutro przyjedzie Mareszka. Koniecznie chcą cię poznać!

– Ach, czyli poznam słynnego trzeciego brata! – Zaśmiał się Robert. – Przekonam się przy okazji, jak wygląda ta wasza relacja.

– I przekonasz się też, że nie kłamałam. Zobaczysz!

Kamil zerknął na mnie niepewnie i spytał szeptem, nachylając mi się do ucha:

– Kto to jest Mareszka?

Zamarłam. Nawet nie umiałabym mu odpowiedzieć, bo wszystkie moje myśli skupiły się na dreszczu, który rozszedł się po całym ciele od miejsca, które owiał jego oddech. Lekkie mrowienie przeszło od ucha w dół szyi, puls przyspieszył. Byłam niemal pewna, że krew pulsująca w skroniach jest widoczna dla wszystkich dookoła. W ostatniej chwili powstrzymałam odruch pochylenia się w stronę chłopaka! To byłaby katastrofa!

– Przyjaciele Elki... – szepnęłam wreszcie. Utkwiłam wzrok w jego podkoszulce, bo spojrzenie mu w oczy prawdopodobnie skończyłoby się całkowitą kompromitacją! Od kiedy staliśmy tak blisko siebie?! Wystarczyło wspiąć się na palce, żeby...

Zamknęłam oczy i otrząsnęłam się z tego wrażenia. Co mi, do cholery przychodziło do głowy?! Przez ten upał najwyraźniej pogrzało mnie do reszty! Odsunęłam się pół kroku. Kamil musiałby być ślepy, żeby tego nie zauważyć. Też od razu się wyprostował i wycofał. Jego twarz pozostała obojętna. Czyli jak zwykle...

– Też chciałbyś ich poznać? – zagadnęła go Elka.

Nie! Tylko nie to! Czułam panikę wypisaną na twarzy. Wolałabym odpocząć sobie trochę od tego chłopaka, a nie spędzać z nim kolejny dzień. A byłam pewna, że moja kuzynka zadba o to, żeby w tym całym spotkaniu nie zabrakło nikogo. Od kiedy ona się taka towarzyska zrobiła?!

– Nie chciałbym nikomu przeszkadzać... – mruknął Kamil, który zerknął na mnie, a ja po jego minie mogłam bez trudu zgadnąć, że dostrzegł mój niepokój. – Poza tym... Chyba... Chyba już mi rodzina zorganizowała jutrzejszy dzień... – dodał i odruchowo sięgnął do kieszeni po telefon, ale zatrzymał się w pół gestu.

– Jakbyś zmienił zdanie, to napisz do mnie. Wiesz, gdzie mieszkamy! – Elka uśmiechnęła się serdecznie, jakby niezrażona odrzuceniem zaproszenia. – Jestem pewna, że Aga będzie chciała cię poznać.

– Aga? A nie mówiłaś o jakiejś Mareszce?

– Ach, bo Mareszka się wzięła od Marka i Agnieszki. To moi przyjaciele z Doliny, wiesz... Tam, gdzie mieszkałam przed przyjazdem do Zielonego.

– Czasami zapominam, że nie jesteście stąd... – Przyznał Kamil. – Wsiąkliście w tę naszą lokalną społeczność.

– Pewnie dzięki zamkowi. Myślę, że to dlatego mama została zaakceptowana przez tubylców. A nam pewnie pomógł blog zamkowy.

– I radiowęzeł... – uzupełniłam jadowicie i z satysfakcją obserwowałam, jak Robertowi przez twarz przemknęła chmura. Zazdrośnik z niego!

– Szczególnie tobie ten radiowęzeł bardzo pomógł! – odcięła się Elka. Aż mnie zatkało, bo nie spodziewałam, że podejmie wyzwanie.

– Z perspektywy czasu przyznaję, że owszem, pomógł... – stwierdziłam po chwili, jak już odzyskałam głos. – Choć tamtego dnia byłam na ciebie raczej wściekła niż wdzięczna... Czas pokazał, że miałaś rację. Byłam w błędzie.

Wow, wreszcie powiedziałam to głośno! I to w dodatku przy świadkach! Serce zalała mi taka ulga, jakiej nie czułam od lat. Jakbym zrzuciła z ramion ogromny ciężar... Elka patrzyła na mnie zaskoczona, bo pewnie prędzej by się spodziewała śniegu w czerwcu niż takiego wyznania. Chłopcy zaś stali kompletnie zdezorientowani. Skąd mogli wiedzieć, że teraz rozmawiałyśmy o Tombaku, o przestrogach Elki, których zupełnie nie słuchałam, tylko jak ćma leciałam prosto w ogień?

To był już drugi raz w ostatnim czasie, kiedy próbowałam jej podziękować. Kilka dni temu, po urodzinowej kolacji na cześć cioci Alicji i najmłodszego w rodzinie Krzysia, uściskałam Elkę i podziękowałam jej, ale nie dodałam za co. Zostawiłam ją wtedy w altanie z tak zaskoczoną i zmieszaną miną, że czym prędzej się wycofałam. Krępowały mnie takie sentymentalne sytuacje. Wolałam uciec.

Czy to dlatego nie umiałam dziękować na równi z przepraszaniem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro