Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Colin

- Choć Colin. Teraz przerwa obiadowa! - usłyszałem głos Toma, przy drzwiach wyjściowych z naszej sali.
Spakowałem wszystkie podręczniki do plecaka (bo po obiedzie miał być WF) i wziąłem ze sobą pieniądze, podchodząc do Toma.

- To choćmy - rzekłem i wraz z brązowowłosym wyszliśmy z sali, udając się na stołówke.
Od sytuacji w klasie z udziałem Davida i jego gangu, minęło 5 lekcji i była już godzina 12.30, więc przyszedł czas na przerwe obiadową.

O dziwo, czarnowłosy przez te 5 lekcji, nic mi nie zrobił, co albo oznaczało, że dał mi spokój, albo oznaczało to, że szykuje coś gorszego niż kradzież moich słuchawek.
Weszliśmy na stołówke i kupiliśmy po obiedzie, siadając przy pierwszym lepszym stoliku.

- Colin a tak wogóle, dlaczego David się do ciebie przyczepił? - spytał Tom.

- A wiesz, że nawet nie wiem. Od początku, gdy tu jestem, ma do mnie jakieś pretensje, chociaż ja mu nic nie zrobiłem. Do tego ukradł mi słuchawki, które dostałem od ojca na Wielkanoc, w zeszłym roku - odparłem, przeżuwając jedzenie.

- Serio? Ale drań. Jestem tu od 8 lat i David jest zawsze do każdego nastawiony wrogo. Zawsze komuś dokucza i przezywa, no i czasami się zdarzało, że komuś coś ukradł, ale do ciebie ma jakiś ewidętny problem. Ciekawe o co mu może chodzić... - powiedział Tom.

Wtedy, jak na złość, korytarzem nadszedł David i jego kumple.
Trójka rozejrzała się po stołówce i dostrzegając mnie i Toma, zaczęli iść w naszym kierunku.
David był wyraźnie zły i już wiedziałem, że nasza rozmowa, nie będzie należeć do najłatwiejszych.

Na pewno nadal jest zły na Toma, że mi pomógł... Albo znowu ma do mnie jakiś problem. Nie rozumiem tego gościa... Pomyślałem.
Tymczasem czarnowłosy i jego 'ziomki', podeszli do naszego stołu i stanęli nad nami.

- No hej przegrywy. Siedzcie sobie na randce? Ale z was kretyni. Jesteś takim lamusem, że potrzebowałeś pomocy w samoobronie, Miller? Żałośni jesteście - odezwał się w moją stronę David i się pogardliwie zaśmiał.
Ja siedziałem cicho, nie chcąc się dać sprowokować, czarnowłosemu, jednak Toma wyraźnie zdenerwowały jego słowa.

- A ty co taki święty? Wszędzie chodzisz z tymi dwoma przygłupami. Może sam nie potrafiłbyś się obronić, co?! - powiedział Tom, wstając z krzesła i stając naprzeciw czarnowłosego.
Widać było, że David wyraźnie się wkurzył.

- Zamknij pysk, Jones! Zaraz ci moge pokazać, jak się umiem bronić i przy okazji, z wielką chęcią ci przywalę! - odparł David, wyraźnie pewny swego.

- No dawaj! Taki pewny siebie jesteś! Chętnie się z tobą pobije, jak tak ci zależy, żeby pujść do pielęgniarki! - Tom nie dawał za wygraną.

- Zobaczymy kto tu trafi do pielęgniarki, Jones! No, pokarz na co cie stać debilu! - rzekł czarnowłosy, coraz bardziej prowokującym głosem i był gotowy naprawdę się pobić z Tomem.

Oni się zaraz tutaj naprawdę pobiją! Musze ich powstrzymać, przecież tu są też inni ludzie.
Pomyślałem wstając z krzesła.

- Chłopaki, to nie czas i miejsce, żeby się bić! Nie możemy tego załatwić pokojowo? - spytałem, bo miałem dosyć tej całej sytuacji i chciałem spokojnie zjeść obiad.

- A ktoś cię pytał o zdanie?! - odparł tylko David i spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem.

Na szczęście, czarnowłosy nie mógł mnie uderzyć, bo dzielił nas stół, co mnie troche uspokoiło, bo przynajmniej miałem pewność, że znowu nie wyląduje na podłodze z krwawiącym nosem.
Jednak, oczywiście się myliłem.

David miał już chyba w swojej naturze, że musi wszystkim naokoło uprzykrzać życie i oczywiście musiał skorzystać z okazji, by znowu uprzykszyć je mi.

Wziął do ręki koktail, który stał na stole i którego piłem do obiadu i odręcił wieczko.
Następnie, zamachnął się i wylał go dosłownie, cęntralnie, na moje spodnie i różową bluzę (która miała jeszcze małą plame zaschłej krwi na sobie).

To stało się tak szybko, że nawet nie zdąrzyłem zareagować, a już miałem moje picie na sobie.
Myślałem, że na tym się skączy i że David już odpuścił Tomowi tą bójke, jednak znowu, byłem w błędzie.

Stałem tam i ociekałem koktailem a czarnowłosy i jego kumple się śmiali w niebogłosy.
Nie wiedziałem co w tej chwili zrobić i co powiedzieć, jednak w tym wyręczył mnie Tom.

- O nie, tego już za wiele! - powiedział gniewnie chłopak, podszedł bliżej do śmiejącego się Davida i...
Przywalił mu z pięści w twarz.

Czarnowłosy był bardzo tym zaskoczony, podobnie jak ja i jego kumple, jednak tak objektywnie patrząc, ten cios nic nie zrobił Davidowi, tylko sprawił, że ten się jeszcze bardziej zdenerwował.

- Co to miało być do cholery jasnej! - krzyknął David, patrząc na Toma.

- Nigdy, więcej nie dokuczaj, mojemu przyjacielowi. Rozumiesz?! - odparł mu na to Tom.

- Pożałujesz tego! - odrzekł tylko na to David i podszedł bliżej Toma, odrazu przywalając mu w twarz z pięści.

Tom prawie się wywrócił, bo David był od niego dwa razy silniejszy, jednak nadal jakoś utrzymał się na nogach.

Następne wydarzenie wydarzyło się błyskawicznie.

Tom zaczął się szarpać z Davidem aż w końcu, obaj skączyli na podłodze stołówki i tarzając się po ziemi, bili się.

Nie miałem pojęcia co zrobić w takiej sytuacji, bo jednak dwójka chłopaków właśnie się ze sobą biła, z czego jeden, tak naprawdę bronił mnie.
Była to dla zupełnie nowa sytuacja, bo jednak nigdy w całym moim życiu, nikt nie zrobił dla mnie tyle, co Tom zrobił w tej chwili.
On się dosłownie wpakował w bójke z Davidem z mojego powodu!

To wszystko działo się w ułamku sekundy. Moje myśli krążyły jak szalone.
Chciałem pomóc Tomowi, jednak nogi nie chciały rószyć się z miejsca i przez to ciągle stałem jak wryty i nie byłem wstanie zrobić ani jednego kroku.

Nagle usłyszałem jakiś gwizd.
Podniosłem wzrok na wyjście ze stołówki, skąd dobiegał dźwięk.
Do stołówki właśnie wszedł Profesor Smith i gwiżdżąc pod nosem trzymał w prawej ręce portfel.

Najpewniej przyszedł tu, żeby zjeść obiad.
Pomyślałem.

Gdy Profesor Smith wszedł do stołówki i podniusł wzrok, stanął jak wryty.
Ale wsumie co mu sie dziwić, w końcu zobaczył jak dwójka jego uczniów się ze sobą bije.

Jednak jego szok trwał tylko chwile.
Nauczyciel podbiegł do Toma i Davida i zaczął ich rozdzielać.
Gdy po minucie mu się to udało, jedną ręką trzymał Davida, który cały czas się wyrywał a drugą Toma, który stał i trzymał się ręką za prawe oko.

- No już spokojnie David! Czy możecie mi powiedzieć, czemu się biliście?! Zdajecie sobie sprawę, że przemoc niczego nie załatwi? - spytał Profesor Smith, wyraźnie domagając się odpowiedzi.

Jednak chłopaki milczeli. Tylko David się szamotał i wykrzykiwał jakieś przekleństwa w strone Toma.
Po chwili się troche uspokoił, ale nadal patrzył gmiewnie na drugiego chłopaka.
W tej chwili nauczyciel spojrzał w moją stronę.

- A ty czemu taki mokry? Dobrze, wyjaśnicie mi wszystko w gabinecie dyrektora. A ty Colin, prosze spróbuj się trochę ogarnąć - rzekł profesor.

W tej chwili oprzytomniałem.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mam koktail na swoich spodniach i bluzie i musze wyglądać głupio.
Przytaknąłem tylko głową i poszedłem do toalety, żeby się ogarnąć.

Gdy po 5 minutach wyszedłem z toalety, wyglądałem już trochę bardziej normalnie.
Potem wraz z Profesorem Smithem, Davidem, jego kumplami i Tomem udaliśmy się do gabinetu dyrektora.

No to koniec. Na pewno dadzą nam za to uwagi. Ojciec mnie zabije! Pomyślałem idąc korytarzem.

Gdy po kilku minutach doszliśmy do drzwi gabinetu, pan Smith otworzył nam drzwi a nasza trójka weszła do pomieszczenia (nasz wychowca postanowił odesłać kumpli Davida, gdyź ci zapewniali go, że znaleźli się tam przypadkiem. Pan Smith im uwierzył i dlatego nie weszli z nami do gabinetu dyrektora).

W pomieszczeniu znajdowało się burko z komputerem i stertą papierów.
Była też tabliczka z napisem :
Dyrektor - Jack Roberts.

Do tego pod lewą ścianą była kanapa i kilka regałów z książkami.
Przy biurku siedział sam dyrektor i gdy weszliśmy, podniusł głowe znam papierów, ściągnął okluary, odkładając je obok na stół i powiedział :

- Witam, profesorze Smith. Coś się stało? - na te słowa, nasz wychowawca pokazał gestem ręki, żebyśmy usiedli na kanapie, co od razu zrobiliśmy.

- Tak, panie dyrektorze. Stało się coś - odparł nauczyciel, podchodząc bliżej biurka dyrektora.
Potem stanął obok biurka, odwrócił się w naszą stronę i rzekł :

- David Brawn pobił się na stołówce z Tomem Jonesem. Próbowałem ich zapytać co się stało, że się pobili, jednak ci nic nie chcieli mi powiedzieć. Postanowiłem więc, że może panu uda się wyciągnąć z nich prawdę.

Dyrektor spojrzał uwarznie na naszą trójke i widać było, że naprawdę jest ciekawy o co poszło na stołówce.

- Dobrze a więc, zacznijmy od początku. Każdy z was mi opowie swoją wersję wydarzenia jakie miało miejsce na stołówce. Zacznijmy od Davida. Co się stało, że się pobiłeś z Tomem? - spytał spokojnie dyrektor. Od razu można było dostrzec, że jest miłym i spokojnym człowiekiem.
Niestety, nie można było powiedzieć tego o Davidzie.

- Przyszedłem ns stołówke i się przywitałem z Tomem i Colinem a nagle, Tom się na mnie rzucił! Tak poprostu! Ja się tylko broniłem! - krzyknął wściekły David, wstał z kanapy i spojrzał na Toma gniewnie.

Ten nic nie odpowiedział tylko siedział, nadal trzymając się za oko.
Spojrzałem na dyrektora, który trawił słowa Davida, zastanawiając się nad ich treścią.
Potem przeniosłem, dyskretnie wzrok na Davida i Toma.

Czarnowłosy, miał tylko jednego siniaka na lewym oku i troche lekkich zadrapań i wyglądał jakby się tylko niefortunnie wywrócił.
Za to Tom, wyglądał gorzej.
Gdy na chwilę przestał się trzymać za oko ręką (bo musiał zawiązać buta) zauwarzyłem, że ma rozciętą brew, z której sączy się krew. Podobnie było z jego wargą. Do tego miał jeszcze troche zadrapań na twarzy i ciele.

- Dobrze, teraz może Tom nam opowie swoją wersje - powiedział dyrektor.

Tom, na te słowa, również wstał z kanapy i rzekł :

- Więc... Siedziałem z Colinem na stołówce i rozmawialiśmy. Nagle przyszedł David wraz ze swoimi kolegami i zaczął nas obrażać. Wygarnąłem mu, że ma przestać to robić. Wtedy on wylał koktail na Colina. Więc się wkurzyłem i się zacząłem z nim bić - powiedział chłopak, trzymając się za oko.

Dyrektor popatrzył na niego badawczym wzrokiem i podrapał się po brodzie.

- No dobrze. Teraz posłuchajmy wersji Colina - odparł dyrektor i spojrzał na mnie.

Ja przełknąłem gorączkowo śline, wstając.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że teoretycznie teraz odemnie zależą dalszy los Toma i Davida!

- Eeee... Więc... Siedzieliśmy z Tomem na stołówce i w pewnym momęcie przyszedł David. No... Obrażał nas troche i Tom się wkurzył i oni chcieli się bić. Ja próbowałem ich powstrzymać ale wtedy David wylał na mnie koktail. Tom się jeszcze bardziej wkurzył i rzócił się na Davida. No i... Się zaczęli bić - wydukałem w końcu.

Na to dyrektor tylko mruknął coś nierozumiałego a potem wstał.

- Rozumiem. Tom, postąpiłeś bardzo szlachetnie, broniąc swojego przyjaciela, jednak bójka nie była dobrym pomysłem. Sam teraz masz przeciętą warge i brew. Za to ty David też postąpiłeś niewłaściwie.
Jednak, zwarzając na fakt, że to była taka pierwsza sytuacja, dam wam narazie tylko upomnienie. Ale, gdy sytuacja się powtórzy, wtedy będe musiał was ukarać. Teraz ty Tom, idź do pielęgniarki, żeby zobaczyła tą brew i warge. Za to wy chłopcy, szukujcie się już powoli do lekcji, bo za 15 minut kończy się przerwa - powiedział pan Roberts.

- Dobrze panie dyrektorze. Odprowadzę Toma do pielęgniarki. A wy - tu zwrócił się do mnie i Davida.
- Idźcie poczekać na lekcje przed klasą - dokończył nauczyciel.
Następnie wszyscy pożegnaliśmy się z dyrektorem i wyszliśmy z jego gbninetu.

Profesor Smith tak jak obiecał poszedł z Tomem do pielęgniarki, zostawiając mnie i Davida samego na korytarzu.

Szczerze, bałem się, że David może mi coś zrobić, jednak on, ku mojemu zdziwieniu, mruknął tylko coś pod nosem i odszedł w strone klasy, nawet na mnie nie patrząc.

W tej sposób zostałem sam na korytarzu.
Byłem nawet szczęśliwy, że tak ta sytuacja się slączyła.
Postanowiłem poczekać na Toma, aż ten wyjdzie z gabinetu pielęgniarki i udałem się pod ten gabinet.
Gdy już tam dotarłem, usiadłem na ławce na korytarzu, przed gabinetem pielęgniarki i czekałem.

Po jakiś 5 minutach drzwi gabinetu się otworzyły i wyszedł Tom.
Miał lekko zaszytą brew i plaster na wardze, ale ku mojemy zdziwieniu, gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się.

- I jak tam twoja brew i warga? - spytałem Toma, gdy zaczeliśmy iść w stronę naszej klasy.

- No, trzeba było zaszyć brew ale na szczęście na warge wystarczył plaster - odrzekł chłopak.

- A to dobrze... Tom... Moge cię o coś spytać...? - zagadnąłem.

- Jasne. Pytaj - odparł brązowowłosy.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego się pobiłeś z Davidem, z mojego powodu? - spytałem i stanąłem.

Tom też stanął i uśmiechnął się w moją strone.

- Zrobiłem to, bo tak robią przyjaciele. Wiem, poznaliśmy dopiero się kilka godzin temu, ale poprostu, poczułem, że tak należy zrobić - powiedział z uśmiechem chłopak.

Ja też na te słowa się uśmiechnąłem do Toma.
Potem zadzwonił dzwonek i ja wraz z brązowowłosym udaliśmy się w strone naszej klasy, żeby wziąść worki na WF.

A ja przez całą droge, rozmyślałem na tym co powiedział Tom.
I zrozumiałem, że w tej chwili, zyskałem, naprawdę prawdziwego przyjaciela...

---------------------------------------------------------

Hejka!
I jak wam się spodobał rozdział?
Czy akcja nie pędzi za bardzo?
I jak wam się podoba wygląd rozdziału?
Bo zaczełam pisać w inny sposób i nie wiem czy jest lepiej tak czy lepiej było wcześniej.
Ten sposób pisania poradziła mi WonszWen i moim zdaniem jest lepiej, ale ja się nie znam XD.

Wiem, rozdział miał być wczoraj ale postanowiłam go bardziej dopracować.
I chyba się udało, bo ten rozdział bez notki ma aż 2100 słów i naprawdę nie kłamie.
Następny rozdział pojawi się najpewniej za tydzień w sobote, ale w tygodniu też bede się starać go napisać.

Ale dobra, ja już nie będe przedłużać i zostawie was z tym rozdzialikiem.
Dozobaczenia w następnym rozdziale!
Papatki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro