2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się około 19:00. Otworzyłam skrzynie która stała pod oknem. Z niej wyciągnęłam specjalne buty. Dzięki nim mogę latać (to znaczy są jak rolki tylko w powietrzu). Do tego mój miecz, kilka sztyletów i lusterko odporne na stłuczenia (jest magiczne i działa podobnie do tarczy Kapitana Ameryki. Ma 15cm średnicy). Na rękojeści mojego miecza jest owinięty medalion z czerwonym breloczkiem w kształcie litery s.

Ubrałam brązową soczewkę na moje fioletowe oko i tak gotowa wzięłam plecak na alkohol i poleciałam w kierunku willi Starka.

*****Pov. Anthonego Starka*****

Właśnie wszedłem do sekretnego pomieszczenia. O jego istnieniu wiedziała tylko moja córeczka (o 2 różnych i nie powtarzalnych oczach) i ja.
Popatrzyłem na zdjęcie w złotej ramce...

Była tam moja mała Sami razem ze mną. Siedzieliśmy w warsztacie i byliśmy cali od smaru. Mała siedziała mi na barana i trzymała oliwiarkę w dłoni. Na szyi miała naszyjnik z czerwonym s, była wesoła...  Mam nadzieję że gdzieś tam jesteś skarbie. 
Ile bym dał by cię zobaczyć. Za miesiąc (06.09) miałabyś 14 urodziny...

Obok zdjęcia był drugi łańcuszek z s. Należy on do mnie. Od wypadku na Bermudach leży sobie tutaj. Tylko wtedy gdy wyruszam na poszukiwania zabieram go ze sobą.

-Może byś się w końcu poddał? -spytał głosik w mojej głowie
-Nie! Nie spocznę puki jej nie znajdę!
-Na pewno już nie żyje...
-Mylisz się...
-Skąd wiesz? Nie masz pewności...
-W takim razie nie spocznę do póki nie znajdę jej ciała...
-A co jeśli...- nie dałem skończyć bo zawołałem
- Dość!
-Ser. Coś się stało?
-Co...eee..Nie Jarvis. Wszystko w porządku.

Po 5 minutach poszedłem do swojej  sypialni. Wyszedłem na balkon.

Było ciemno i gdzieniegdzie było widać gwiazdy na zachmurzonym niebie. Nagle coś szybko przeleciało mi przed oczami...

*****Pov. Samanthy*****

Przelatywałam przed balkonem na którym stał mój cel. Ubrałam chustę na twarz tak by widoczne były tylko oczy, włosy były rozpuszczone i powiewały na wietrze...

Schowałam się pod balkonem. Po chwili słyszałam
-Jest tu ktoś?!
-Tak! Twój koszmar!
-Pokarz się!
-Jesteś bezbronny! Z takimi nie walczę bo nie ma zabawy! -jak na 13 lat brzmiałam prawie jak dorosła. Chyba go przekonałam do tej propozycji bo po chwili przyleciała ta kupa złomu.
-Ostatni raz mówię pokarz się!- Teraz mówił przez modulator głosu.
-Dobra i tak mnie nie pokonasz.- pokazałam mu się (oczywiście z chustą). Po mimo tego że miał maskę na twarzy, wiedziałam że się zdziwił. Za pomocą moich mocy kontroli i tworzenia ognia podpaliłam mój miecz. I trzymałam kulkę ognia w dłoni. Gdy się otrząsnął ustawił dłoń pod kątem prostym i szykował się do strzału.
-Mała lepiej się wycofaj!
-nie! Ha ha ha! - po chwili dodałam -Jeśli chcesz przepisać tę wille w spadku to lepiej walczmy w powietrzu! Hi hi! - i jak to bywa, posłusznie wyleciał z balkonu i zaczęła się zabawa w slajdy. On latał za mną, a potem ja za nim....

Po czasie...

Dobra koniec zabawy. Czas mnie goni.

Odwróciłam się i z prędkością wiatru wleciałam w Starka. Spadliśmy na łąkę niedaleko willi. Uszkodziłam mu zbroje przez co musiał z niej wyleźć. W koło nas zrobiłam 5 metrowy mur ognia. Podeszłam do tego nieudacznika i złapałam za koszule.
-ostatnie życzenie?
-ttt...tak
-słucham. Masz 2 min. Potem robię ci "pa pa"
-chcę.........

*********Dam dam dam*********
Ciekawe co wymyślił Tony. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro