Rozdział 11 Ja ci dam szczurze!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dlaczego? Dlaczego tym jedziemy? – pytał w kółko załamany Leorio patrząc na drewniany wóz zaprzężony w dwa duże konie.

- Pan powiedział że jedzie do centrum i nas podrzuci. – Nita ignorowała jęczenie bruneta i z uśmiechem pogłaskała oba konie.

- Ale to nie jest wóz do przewożenia ludzi! – Leorio nie dawał za wygraną. – W tym wozi się worki ze zbożem!

- To jeśli będą wyboje na drodze, nie będziemy obijać się o ściany, tylko o worki. – stwierdził Killua wzruszając ramionami. – Lepsze to chyba od wędrówki na piechotę, co nie?

Po tych słowach, pan prowadzący wóz poprosił by cała piątka już wsiadała. Wóz był duży, ale musieli się trochę ścisnąć by mieć jak siedzieć, ponieważ większość miejsca zajmowały wspomniane wcześniej worki. Killua i Gon nie mieli kłopotu by zmieścić się między nimi, ale już pozostała trójka miała, jednak skończyło się na tym że wcisnęli się tam gdzie było miejsce. Trochę niewygodnie było, to fakt, ale lepsze to niż piesza wędrówka siedem kilometrów, co nie?

- Ile będziemy jechać? – zapytał Gon mężczyznę na co ten tylko spojrzał na niego kontem oka.

- Około godziny. – po tych słowach znów patrzył przed siebie.

Przez większość Nita słuchała opowieści Gona, który postanowił jej opowiedzieć o przygodach jakie miał razem z Killuą w Greed Island. Słuchała z niemałym zaciekawieniem, ponieważ nawet białowłosy który niezbyt ją lubił włączył się do rozmowy. Kurapika oraz Leorio tylko się przysłuchiwali.

W pewnym momencie zaczęła się pojawiać panorama miasta. Z daleka Nita dostrzegła wysokie budowle, bardzo ładnie ozdobione, jednak widać było że mają swoje lata. Wjeżdżając przez bramę miasta, zauważyła że ulice były szerokie, budynki były zrobione w głównej mierze z cegły, ale były też takie zrobione z drewna czy nawet z gliny. 

Wóz mijał dużo stoisk z wyłożonymi warzywami, owocami lub narzędziami codziennego użytku. Mężczyźni chodzili głównie w długich szatach, natomiast kobiety w pięknych kolorowych strojach. Nita zastanawiała się w myślach, jakim cudem oni mogą w taki upał chodzić tak ubrani. Widziała że niektórzy posiadają osiołki albo konie, które są obłożone towarami. Widziała nawet ulicznego grajka, który grał na starym flecie, zabawiając przy tym niektórych przechodniów.

Posmutniała.

- Trochę jak w domu... – przeszło jej przez myśl. 

Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu, odwróciła głowę i zobaczyła zmartwione spojrzenie Kurapiki.

- Wszystko dobrze? – zapytał trochę zaniepokojony, ponieważ dziewczyna od dłuższego czasu się nie odzywała i wyraźnie było widać, że coś ją gnębi.

Pokiwała twierdząco głową.

- Nie przejmuj się tym – odpowiedziała mu lekko się przy tym uśmiechając. – po prostu przypomniało mi się moje rodzinne miasto.

- Chcesz o tym porozmawiać? – zapytał ponownie zabierając przy tym swoją dłoń z jej ramienia. 

Nita tym razem pokręciła przecząco głową, Kurapika uszanował jej decyzje. Przesunął kilka worków po czym usiadł koło niej i również przyglądał się centrum Sudil. Szatynka kątem oka spojrzała na blondyna, którego oczy były lekko zmrużone by lepiej widzieć w świetle słonecznym, a ciepły wiaterek rozwiewał mu jego włosy. Cieszyła się że nie dopytywał jej o nic, po prostu to zrozumiał. Może faktycznie chce on zdobyć jej zaufanie i czeka, aż ona sama będzie gotowa by się otworzyć? 

Nie myślała nad tym długo, ponieważ poczuła jak Killua szturchnął ją w ramię.

- Tylko nie zacznij się ślinić. – uśmiechnął się złośliwie, chyba jego nową rozrywką będzie denerwowanie zielonookiej.

Nita poczuła jak jej policzki czerwienią się.

- Chyba coś cię boli, mały szczurze. – odpowiedziała zdenerwowanym tonem. – Jak mam być szczera, żaden z was nie jest w moim typie, zważywszy na to że ty i Gon jesteście dzieciakami, nie podobają mi się blondyni oraz mężczyźni pokroju doktorka, więc nie miałabym nawet nad kim zacząć się ślinić, jak to ująłeś.

- Ja ci dam szczurze, głupia babo! – zawołał zdenerwowany a jego palce zmieniły się w szpony, czym trochę przestraszył dziewczynę.

- Killua, spokojnie – Gon od razu podszedł do przyjaciela i położył mu dłoń na ramieniu. – przecież nic się nie stało.

Mężczyzna po chwili gwałtownie zatrzymał wóz, co spowodowało że Nita straciła na chwilę równowagę i poleciała do tyłu. Modliła się w myślach by za nią stał wór zboża, bo wtedy chociaż uniknie bolesnego zderzenia z drewnianą posadzką wozu. Jednak nie poczuła ani posadzki ani worka, poczuła jak ktoś łapią ją w swoje ramiona. Odchyliła bardziej głowę by spojrzeć na osobę, która uratowała ją od bolesnego upadku. 

Jej oczy spotkały się z szarymi oczami Kurapiki, który w ostatniej chwili chwycił dziewczynę. Nita im dłużej patrzyła w jego tęczówki, widziała w nich nieokreślony blask który ją ciekawił. Ten blask był niezwykły. Jego wzrok był ciepły. Kiedy zorientowała się że wgapia się w jego oczy jak ostatnia idiotka, szybko wstała na nogi i tylko chrząknęła ciche podziękowanie. Blondyn tylko kiwnął głową po czym również wstał z miejsca.

- Jesteśmy na miejscu. – ogłosił mężczyzna otwierając małe drzwiczki zamykające wóz tak by worki nie wypadały podczas jazdy.

Kiedy cała piątka pożegnała się z mężczyzną, ruszyli przed siebie by znaleźć jakieś poszlaki na temat drugiego kawałka mapy. Szli przez dość zatłoczone ulice, niekiedy uderzali do miejscowych albo potykali się o własne nogi. Wiedząc, że takim sposobem nie dowiedzą się niczego ciekawego, weszli w mniej zatłoczoną uliczkę gdzie podzielili się na dwie grupy. Była to bardziej opłacalne rozwiązanie jeśli chodzi o poszukiwania. Umówili się na ponownie spotkanie za dwie godziny pod wierzą z zegarem, która była najwyższym obiektem w centrum. 

Nita poszła z Gonem oraz Killuą, ponieważ zielonowłosy nalegał na to by poszła z nimi. Killua nie był z tego powodu zbyt zadowolony, ponieważ dalej gniewał się na nią o to że w wozie nazwała go szczurem. Kiedy się rozstali, cała trójka ruszyła od razu w stronę stoisk by popytać sprzedawców co wiedzą o mapie. Jedni odpowiadali, że nie wiedzą gdzie może być mapa, drudzy ignorowali ich pytania i próbowali im wcisnąć swój towar, a jeszcze trzeci kazali im, cytując, spieprzać na drzewo jeśli nie chcą niczego kupić.

W pewnym momencie Nita oświadczyła że idzie zrobić zakupy, co bardzo nie spodobało się Zolldyck'owi. 

- Mieliśmy szukać mapy! – białowłosy próbował zatrzymać dziewczynę która szła w stronę sklepu z odzieżą.

- I będziemy jej szukać, ale najpierw muszę kupić sobie ubrania. – wyjaśniła spokojnie łapiąc za klamkę od drzwi. – Nie czuje się komfortowo chodząc w tym samym przez trzy dni.

Między jej nogami przemknął biały szczur, który ciekawsko jej się przyglądał. Nita uśmiechnęła się.

- Killua, patrz, twoje odzwierciedlenie w naturze! – zawołała a uśmiech poszerzał się na jej twarzy widząc zdenerwowanego chłopca.

Nie słuchała już co Killua odpowiedział, ponieważ zagłębiła się wewnątrz sklepu, uważnie oglądając ubrania. W myślach wyliczała sobie że musi kupić kilka bluzek na zmianę, czystą bieliznę, skarpetki oraz kilka par spodni krótkich i długich. Kiedy wybierała rzeczy, w jej oczy rzuciły się dwie osoby, które weszły do sklepu. 

I wcale nie byli to Gon i Killua.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro