11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

×××

Ciepło drugiej osoby jest czymś cudownym i wspaniałym, zwłaszcza jak jej serce bije dla ciebie. Bokuto o tym doskonale wiedział, ale myśl, że taki skarb jakim był Akaashi, który znajdował się w jego ramionach, nie mógł nazwać swoim, przyprawiała go o bolesny ścisk w sercu. Bez potwierdzenia stanu ich relacji, czuł się jakby stąpał po bardzo cienkim lodzie, albo jakby to wszystko do czego doszli, było tylko zbyt wyidealizowaną imaginacją sowiego chłopca.

Wtulił się jeszcze bardziej do leżącego na nim Keijiego.

Nie chciał, by to wszystko okazało się prawdą, więc wziął głęboki wdech i postanowił upewnić się, co łączyło go z tym aniołem zesłanym z niebios od miłosiernych bogów.  

- Akaashi? - wymruczał niepewnie w jego włosy. Zaczął się stresować z nadmiaru targającym nim skrajnym emocji. Z jednej strony chciał kolejnego kroku, ale z drugiej bał się, że to wszystko zaprzepaści i to co razem przeżyli,  permanentnie wyleci mu z rąk.

Czarnowłosego przeszły przyjemne ciarki po całym ciele. Zachrypniętym i lekko drżącym głosem odpowiedział:

- Tak, Bokuto-san? - przeklną w myślach, że nie umiał zapanować nad swoim ciałem, ale jednak był za razem zafascynowany tym, jak sowi chłopiec na niego działał. To było niesamowite, że wystarczyło jedno słowo, a konkretniej jego nazwisko w ustach siwowłosego, by on kompletnie oszalał. Dawno, albo w sumie chyba nigdy, nie czuł się tak komfortowo przy drugiej osobie, po tak krótkim czasie znajomości, jak przy tym trochę dziecinnym, uroczym, roztrzepanym, a zarazem pociągającym i dbającym o innych chłopaku. To nie mieściło mu się w głowie. 

- Bo ja.. - przełknął gule, która pojawiła mu się w gardle - zastanawiałem się czy nie chciałbyś być mój? - wydusił to w końcu z siebie, ale tak go to zawstydziło, że schował twarz w dłonie, by czarnowłosy, nie widział jego soczystych wypieków. 

Serce  Keijiego zatrzymało się momentalnie, by zaraz zrobić spektakularnego fikołka i jeszcze raz zabić, ale tym razem w tak szybkim tępię, jakby chciało wyrwać mu się z piersi i przebiec nowojorski maraton, ustanawiając przy tym nowy rekord świata. 

- Być twój..? - bąknął głupio, nie wiedząc  co odpowiedzieć. Był w zbyt wielkim szoku, by powiedzieć coś spójnego.  Cieszył się w duchu jak małe dziecko, które dostało swoją ulubioną zabawkę. Szczęście ogarnęło jego małe i niedoświadczone serce, a twarz zalała się rumieńcem. 

Spojrzał z niedowierzeniem na Bokuto. 

- T-tak. - potwierdził tak szybko Kuutaro, że nie można było zrozumieć co właściwie chciał przekazać. Chłopak czuł się coraz bardziej niepewnie z podjętej wcześniej decyzji, jednak nigdy nie odwoływał swoich słów. Musiał wiec dalej czekać na decyzje najpiękniejszego chłopka, jakiego kiedykolwiek widział, z drżącym z niepokoju mięśniem sercowym. 

Po chwilowej ciszy w pokoju rozległ się perlisty śmiech Akaashiego. Był miły i przyjemny dla ucha, ale sowiego chłopca przyprawił prawie o zawał. Czarnowłosy odgarnął delikatnie ręce z jego twarzy, spojrzał w złociste oczy chłopaka, po czym pocałował go w nos. Ten zmarszczył go rozkosznie w zdziwieniu.

- Głuptasie - w końcu był w stanie powiedzieć coś więcej i złożyć sensowne zdanie - już od dawna byłem twój. 

Na twarzy Bokuto pojawiła się widoczna ulga. Niewiele myśląc, chłopak rzucił się na Keijiego w emocjach i objął go mocno, powtarzając co chwila, jak bardzo cieszy słysząc te słowa, a na potwierdzenie tego, po rumianych policzkach zaczęły spływać łzy  szczęścia. 

Tak właśnie zaczęła się ich ich wspólna historia.

The end


×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro