14. Przepraszam.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bardzo pożałowałam tego, co opuściło moje usta. Zakryłam je ręką i powoli wstałam. Bezszelestnie podeszłam do drzwi, złapałam klamkę i je otworzyłam.

Stał oparty o próg i wyglądał na smutnego.

- Helen ja nie chciałam - Szepnęłam.

Pokręcił głową i zatopił palce w swoich włosach.

- He...

- Ty już lepiej nic nie mów.

- Przepraszam...

Widząc brak reakcji z jego strony chciałam uciec, ale popchnął mnie z powrotem, wszedł i zamknął za sobą drzwi.

Przyparłam przestraszona do ściany. On za chwilę mnie zabije, wpakowałam się w bagno.

Położył rękę tuż obok mojej głowy z taką prędkością i siłą, że aż z półki dwa metry od nas zleciał szampon.

- Słuchaj uważnie - Zaczął spokojnie - Masz szczęście, że nie zrobiłbym ci krzywdy ale gdybyś powiedziała to do Jeff'a, on by się nie wahał. Więc polecam ci być grzeczną dziewczynką bo ostatni etap przed tobą co nie znaczy, że nie możemy się ciebie pozbyć.

Odepchnął się od ściany i wolnym krokiem wyszedł.

Zjechałam na podłogę. Czy on jest na mnie zły? Nie chciałam go zdenerwować... Odkąd tu jestem po prostu ciężko mi nad sobą panować. Emocje biorą górę i... Wychodzi jak wychodzi.

Zaczęłam rysować palcem na kafelkach dziwne kształty. Dalej miałam na dłoniach krew... Krew dziecka. Jak mogłam? Nigdy sobie tego nie wybaczę. I już nigdy nikogo nie zabiję.

Wstałam i umyłam ręce. Nic mi to nie dało, i tak muszę się przebrać i wziąć prysznic. Zmyć z siebie nie tylko bordową substancję ale też cały ten dzień.

Weszłam do pokoju Jack'a. Nie zastałam go tam, pewnie wypatrosza to dziecko z flaków. Na samą myśl aż zamrowiło mnie pod kolanami.

Otworzyłam moją szafkę i wyjęłam krótkie spodenki. Po co mi one, skoro nigdy ich nie założę?

Pogrzebawszy dalej znalazłam moją ulubioną czarną koszulkę i getry w tym samym kolorze. Wzięłam też nową bieliznę i wróciłam do łazienki.

Zamknęłam się na cztery spusty, pewnie spędzę tu godzinę. Rozebrałam się rzucając wszystko na podłogę i dokonałam szybkiego wyboru; wanna czy kabina.

Postawiłam jednak na prysznic, nie mam zamiaru siedzeć we własnym pocie i brudzie. No i krwi... Nieważnie.

Gdy byłam już czysta i ubrana wyszczotkowałam mokre włosy, umyłam zęby. Wszystko co robię wydawało mi się dziwne i głupie. Mam wrażenie, że tracę również szacunek do siebie.

Wrzuciłam brudne ubrania do pralki i wyszłam z pomieszczenia. Na korytarzu nikogo nie było, panowała grobowa cisza.

Nagle drzwi od któregoś pokoju otworzyły się z hukiem. Na zewnątrz wyleciał Ben, cały zdyszany.

- Gdzie on jest? - Wysapał wściekły.

- Kto?

- Toby! Zacyganił mi kontroler!

- Skąd wiesz, że to on?

- Bo... Wiem!

Uniosłam brwi.

- Dobra nieważne... Gdzie jest?

- Nie wiem - Zaciągnęłam lekko koszulkę, dziwnie się czułam gdy nie zakrywała mi ud.

Ben wyprzedził mnie i polazł na dół. Ja za to zdecydowałam odwiedzić Helen'a.

Poszłam na górę i zapukałam do drzwi od jego pokoju.

- Melanie?

- Tak.

- Wejdź.

Posłusznie weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Chłopak siedział tyłem do mnie na łóżku.

- Przepraszam - Powiedział.

- Ja też.

Wstał i  podszedł do mnie. Rozchylił ramiona więc bez zastanowienia przytuliłam się i zamknęłam oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro