36#Sygnet

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

5 dzień

Kuroo pov

-Nie wierzę... -Jęknąłem, rzucając kartkę papieru na środek koca- Bokuto? Jak można być takim debilem? Tłumaczę ci jedno i to samo już od dobrej godziny!

Naprawdę nie mogłem wyjść z podziwu. Ten kretyn dalej popełnia te same błędy! Jest cholernie niekumaty i powoli tracę do niego cierpliwość...

-Nie drzyj się na mnie! Nie moja winna, że jesteś beznadziejnym nauczycielem bro!

Ścisnąłem książkę, która dał mi Akaashi bym spróbował wpoić coś temu palantowi.

-To nie ja jestem beznadziejnym nauczycielem! To ty jesteś fatalnym uczniem! Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię!?

Bokuto przewrócił oczami, masując obolałe miejsce.

-Nie możemy odłożyć tego na później!? Wszyscy się teraz bawią, a my się uczymy! Beznadzieja...

-Bro... Później idziemy na miasto. Oboje wiemy, że po powrocie nikomu już nie będzie chciało się siedzieć nad książkami. Tym bardziej z tobą...

Puchacz trochę pomarudził, ale mogliśmy wrócić do zadania. Miał trochę racji... Mnie też wkurzało to, że marnuję swój wolny czas na naukę, szczególnie gdy dwa metry dalej Kizoku Yami świetnie się bawi, grając w karty i jeszcze co chwilę posyła w moją stronę kpiący uśmieszek.

***

Zwiedzanie miasta czy chodzenie po sklepach... Oglądaliśmy wszystko co wydawało się ciekawe, aż nie ruszyłem za Bokuto. Ten idiota wbiegł w jakiś tłum, krzycząc, że widzi starego kumpla. Odwróciłem wzrok dosłownie na sekundę, a go już nie było! Reszty też! A najgorsze było to, że mój telefon miał Lev, który przepisywał sobie numery członków drużyny. Usiadłem na ławce szukając jakiegoś rozwiązanie. Zgubiłem się... Po prostu zajebiście. Brakuje jeszcze Yami, która mnie wyśmieje...

-Oya? -O nie- Gdzie twoi przyjaciele misiu? -Podniosłem wzrok na dziewczynę, której nie chciałem tu widzieć. Uśmiechała się do mnie kpiąco, co zresztą odwzajemniałem. Rozejrzałem się szybko, paręnaście metrów dalej widziałem jej przyjaciół, szli przed siebie, tak jakby Yami z nimi nie było- Zdają sobie sprawę, że mnie nie ma. -odpowiedziała na moje pytanie, siadając obok- Zgubiłeś się? 

Spytała, śmiejąc się kpiąco.

-Nie, po prostu obserwowałem śliczne kobietki. 

-Ach tak? I znalazłeś wybrankę swojego serduszka?

-Można tak powiedzieć... -Rzuciłem, odruchowo patrząc w jej stronę- Będę się zbierał. Napiszę wieczorem.

Złożyłem szybki pocałunek na jej wargach, bojąc się, że po usłyszeniu poprzedniej wypowiedzi odsunie się. Jak najszybciej opuściłem centrum handlowe. Co się ze mną ostatnio dzieje? Nie myśl o tym teraz! Wystarczy, że trafię na miejsce zbiórki i po problemie! Było to jednak bardziej skomplikowane niż myślałem... Budynek handlowy opuściłem inną stroną, nic na zewnątrz nie było mi znajome. Powrót mógł znaczyć ponowne spotkanie z Yami, zostało mi jedynie iść na żywioł. Wystarczy, że okrążę budynek i będzie w porządku! Co prawda mam spory kawałek do przejścia, ale czasu mi nie brakuje. Po paru minutach marszu wszedłem w mniejszą uliczkę, było tam parę osób, więc uznałem ją za całkiem normalną, ale nie trwało to długo. Ludzi szybko zaczęło brakować, aż zostałem sam, w oddali widziałem ruchliwą ulicę, a nie chciałem zawracać, więc szedłem przed siebie.

-Kolejny dzieciak od Kawatoriego?

Zatrzymałem się, patrząc na wychodzących z pobocznej uliczki, umięśnionych facetów. Trójka ubrana na czarno, niezbyt wysocy, ale wyglądali dosyć nietypowo. Chyba nie pochodzili z Japonii.

-Ja tylko przechodzę.

Minąłem najwyższego z nich, dalej był ode mnie niższy, ale wolałem nie przebywać przy nich za długo.

-Hej!

Odwróciłem się i dosłownie w ostatniej chwili odskoczyłem. Gdybym tego nie zrobił, dostałbym porządny cios w szczękę.

-Co to miało być!?

Syknąłem, stając przed mężczyzną, który z kpiną przeczesał swoje brązowe włosy.

-Chyba nie myślałeś, że od tak cię puszczę? Wlazłeś na mój teren chłopcze!

Odparł kpiąco i wyprowadził kolejny cios, tym razem również mi się poszczęściło, ale zanim zdążyłem ochłonąć, dostałem w nos. Czułem jak krew przecina moje usta, przekląłem, łapiąc się za krwawiącą część ciała. Kręciło mi się w głowie, uderzenie było mocne i mam nadzieję, że nie będę miał po tym żadnego śladu. Zanim się pozbierałem, otrzymałem mocnego kopniaka w brzuch, a to spowodowało moją wywrotkę. Przez chwilę nie umiałem złapać oddechu, kaszlałem, ale podniosłem się do pozycji siedzącej. Mężczyzna zaczął się śmiać, ale przerwał, gdy w alejce echem rozniosło się klaskanie, wolne oklaski dochodziły zza moich pleców. Facet przede mną nie był zadowolony, widząc osobę stojącą za mną. Mogę śmiało stwierdzić, że spiął się i trochę cofnął, jakby gotowy do ucieczki. Jego kumple nie byli lepsi... Już stali kilka kroków za nim. Wolałem nie tracić ich z oczu, ale odgłos klaskania był coraz bliżej mnie, aż zatrzymał się tuż za moimi plecami. Poczułem ten znajomy, orzeźwiający zapach, a czyjeś dłonie delikatnie owinęły się wokół mojej szyi.

-Yami...

Zaskoczony spojrzałem na dziewczynę, która pochylała się nad moją głową. Brunetka zaczęła wycierać krew z mojej twarzy, cały czas uśmiechała się przyjaźnie.

-Wszystko dobrze?

Patrzyłem na nią z zaskoczeniem, ale pokiwałem głową. Złapałem chusteczkę, którą do tej pory trzymała przy moim nosie. Yami podeszła do faceta, który przed chwilą mnie uderzył i wodząc palcem po jego klatce piersiowej, zaczęła szeptać mu coś do ucha, drugą ręką złapała sygnet, który miał na palcu, zaczęła go dokładnie oglądać. Mężczyzna nie protestował, patrzył przed siebie i w ogóle nie kontaktował.

-Nie ma jej tu...

Wydukał, a Yami po usłyszeniu tego, odsunęła się z uśmiechem.

-Przekaż jej więc to co właśnie usłyszałeś.

-Oczywiście.

Yami wróciła do mnie, a trójka tak szybko jak się pojawiła, tak szybko zniknęła, zdążyłem jeszcze uchwycić, że lider tej bandy ściąga sygnet i odrzuca go w kont jak zwykłego śmiecia.

Yami pov

Stanęłam przed chłopakiem, który zdążył wstać i wyciągnęłam w jego stronę paczkę chusteczek. Nie podoba mi się to, że tak potraktowani mojego kochanka... Szczerze mówiąc myślałam, że osoba będąca "właścicielką" tego typa, już dała sobie spokój, ale jak widać to jeszcze nie ten czas...

-Trzeba mieć niezwykłe szczęści, by wpakować się w taki bajzel.

Przyznałam z kpiącym uśmiechem, na co chłopak skwasił się i przewrócił oczami. Zaśmiałam się cicho, jeszcze bardziej urażając tym chłopaka. Była to jednak maska, ukrywałam za nią smutek i żal do samej siebie.

-Cicho bądź... -Jęknął, widziałam, że go boli... Nie mógł powstrzymać krwawienia... Westchnęłam ciężko, opierając głowę na jego ramieniu. Chłopak zaczął gładzić moje włosy- Spokojnie mała, nic mi nie jest! Skoro już bawimy się w amerykańskie układy, to wpadłem w prawdziwie amerykańską bojkę!

Zażartował, za co klepnęłam go w klatkę piersiową.

-Ty to masz momenty do żartowania...

Przyznałam, mocniej się w jego wtulając. Czarnowłosy westchnął cicho i również mocniej mnie objął.

-Tak, wiem. Po prostu się nie martw, już jest okej, moja księżniczko w lśniącej zbroi.

Tym razem również ja się zaśmiałam.

***

Gdy w końcu doczekałam się zbiórki, od razu znalazłam w tłumie moich przyjaciół. Wytłumaczyłam im całą sytuację. Nie byli zadowoleni... Kto by był?

-I co z tym zrobimy?

Spojrzałam na Shu, kiwając przecząco głową.

-Nic. Ona właśnie na to liczy. Zostawmy ją, poczekamy.

-Zwariowałaś!?

Spojrzałam na wściekłego Usuia, cała paczka była wściekła, ale po mnie nie było tego widać. Obróciłam się w stronę reszty grupy, kilka osób patrzyło na nas z zaskoczeniem, ale większość zajęła się sobą i miała nas gdzieś. Dziewczyny również gdzieś zniknęły.

-Nie będę odkrywać kart przed zwykłymi pionkami.

-Poczekasz na królową.

Mruknął Shu, a ja posłałam mu zadowolony uśmiech.

-Dokładnie!

***

Dzisiaj zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek atrakcji. Siedziałam w swoim pokoju i mimo wczesnej godziny leżałam już w łóżeczku, gotowa do snu. Jednak nie mogłam spać. Sięgnęłam po ładujący się telefon, widząc 100% baterii, odłączyłam urządzenie i weszłam na Facebooka, ale przerwałam, gdy otrzymałam wiadomość.

Kuroo Tetsuro: Znałaś tych gości, prawda?

Kizoku Yami: Niezbyt.

Kuroo Tetsuro: Yami...

Kizoku Yami: Wiem, że mam ładne imię, ale musisz przestać, jeszcze ktoś się dowie o naszych małych przygodach.

Kuroo Tetsuro: Yami!

Kizoku Yami: Skarbie jeszcze będziesz miał czas, by krzyczeć moje imię.

Kuroo Tetsuro: Przestań! Nie o to chodzi!

Kizoku Yami: Założę się, że jesteś czerwony jak burak ;)

Kuroo Tetsuro: Ogarnij się dziewczyno!

Kizoku Yami: Ja mam się ogarnąć? To ty dzisiaj dostałeś w pysk chłopcze, nie ja. Trochę szacunku dla twojego wybawcy.

Kuroo Tetsuro: Powiedz mi lepiej kim byli ci ludzie!

Kizoku Yami: Misiu... To naprawdę nie jest ci potrzebne do szczęścia.

Kuroo Tetsuro: Ależ jest!

Kizoku Yami: Nie, nie jest.

Kuroo Tetsuro: Ploseee ◉_◉

Kizoku Yami: Tetsu, idź spać.

Kuroo Tetsuro: Yami do cholery jasnej!

Kizoku Yami: Zwykli idioci bawiący się w gangi i tego typu duperele. Naprawdę nikt warty twojej uwagi.

Kuroo Tetsuro: Ta jasne.

Kizoku Yami: Raczej ciemne.

Kuroo Tetsuro: Nie chodzi mi o twoje imię! [Yami-ciemność]

Kizoku Yami: Oj już się tak nie wstydź słońce.

Kuroo Tetsuro: Yami! Nie słodź mi tu! Jestem twoim senpaiem i należą mi się wyjaśnienia!

Kizoku Yami: ~Senpai! Czyli jesteś typem dominanta, tak?

Kuroo Tetsuro: Czy ty wszędzie widzisz podteksty seksualne?

Kizoku Yami: Co poradzę na to, że mnie podniecasz?

Kuroo Tetsuro: Boże Yami! Rozmawiamy o poważnych sprawach!

Kizoku Yami: Jestem twoim bogiem?

Kuroo Tetsuro: Wcale nie!

Kizoku Yami: Sam to napisałeś.

Kuroo Tetsuro: Przestań łapać mnie za słówka!

Kizoku Yami: Wolę łapać cię za coś innego.

Kuroo Tetsuro: (╯‵□′)╯︵┻━┻

Kizoku Yami: XDDDD

Kizoku Yami: Dobra już przestaję, jeszcze się podniecisz o ile już tego nie zrobiłeś.

Kuroo Tetsuro: Nie.

Kizoku Yami: Co nie?

Kuroo Tetsuro: Nie podniecisz mnie przez same wiadomości.

Kizoku Yami: Jesteś pewny?

Kuroo Tetsuro: Tak.

Kizoku Yami: Kłamczuszek!

Kuroo Tetsuro: Naprawdę przestań.

Kizoku Yami: Dobrze tatusiu! Już przestaję!

Kuroo Tetsuro: Nie jestem twoim ojcem.

Kizoku Yami: Nie jesteś. Tamci kolesie z miejsca zaczęli, by przed nim spieprzać, tobie przywalili (¬‿¬)

Kuroo Tetsuro: Haha! Bardzo śmieszne...

Kizoku Yami: Gdybym jeszcze żartowała.

Kuroo Tetsuro: Pff! Odczep się!

Kizoku Yami: Przecież to ty do mnie napisałeś ╰(‵□′)╯

Kuroo Tetsuro: I żałuję! Zryłaś mi banię (ノ`Д)ノ

Kizoku Yami: Nie denerwuj się tak senpai!

Kuroo Tetsuro: Jak mam się nie denerwować, skoro jesteś najbardziej wkurzającą osobą jaką znam, a jednocześnie najbardziej mnie pociągasz!

Kizoku Yami: Jesteś uroczą osóbką, szkoda, że tak nieświadomą (●ˇ∀ˇ●)

Kuroo Tetsuro: Znowu zaczynasz? Nie lubię zagadek ಠ╭╮ಠ

Kuroo Tetsuro: Yami?

Kuroo Tetsuro: Możesz napisać o co ci chodzi?

Kuroo Tetsuro: Kizoku?

Kuroo Tetsuro: No kurde! Dlaczego jestem nieświadomy!?

Kuroo Tetsuro: Hej!

Kuroo Tetsuro: Dobra! Nie chcesz, to nie pisz! Dobranoc!

Kuroo Tetsuro: Ja ci jeszcze pokażę ty cholero!

Widziałam wiadomości, ale nie odpowiadałam, niech się chłopak pomęczy...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro