7. [星]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

13 października, poniedziałek

Dzisiaj po raz pierwszy zebrałem się na odwagę i zaprosiłem Nishinoyę na randkę. Znaczy, na przyjacielski wypad. Do kina.

Odmówił.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie było mi przykro. Było, i to bardzo, ale nie potrafiłem się na niego gniewać zbyt długo. Poza tym, szybko mu wytłumaczył, co się stało. Konkretnie? Brak funduszy. Jeszcze konkretniej? Dostał szlaban.

Tak, pomimo tego, że trzy dni temu miał urodziny, został odcięty od pieniędzy. Rodzice zdążyli odkryć jego tajny barek z energetykami (których bezdyskusyjnie zabraniają mu pić), co siłą rzeczy poskutkowało zabraniem kieszonkowego i kontrolą wydatków. W sumie im się nie dziwię. Czasem Noya (i Tanaka, który go w to wciągnął), zdecydowanie przesadzają z tymi napojami. A Suga i Daichi zastanawiali się, skąd ta dwójka ma tyle energii...

Dlatego też zaraz po treningu zmuszony byłem wrócić samotnie do domu, by tam pogrążyć się w samotnych myślach o mojej ukochanej kruszynce. Odrobiłem zadanie, pouczyłem się, poćwiczyłem w warunkach domowych serwy na sucho i już miałem iść spać, kiedy zabrzęczał mi telefon. Zerknąłem na niego i, przysięgam, serce zabiło mi dziesięć razy szybciej. Dostałem SMSa od Noyi.

Noya-san: Asahi-san, śpisz?

Ja: Jeszcze nie. Coś się stało?

Noya-san: Możesz wyjść? Wiem, że jest późno, ale strasznie mi przykro, że przez rodziców jestem odcięty od przyjemności...

Ja: A gdzie chcesz iść?

Noya-san: Szczerze? Gdziekolwiek, nawet i pod most.

Noya-san: Chcę poobserwować gwiazdy.

Ja: Spotkajmy się na przystanku, pójdziemy do parku.

Noya-san: Okej, już lecę!

Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mi, że jest to dojść podejrzana sprawa, bez wahania ubrałem się w ciepły dres i czym prędzej po kryjomu wymknąłem się z domu. Zeszliśmy się w wyznaczonym miejscu, by móc wspólnie ruszyć do parku. Tam usiedliśmy na przyniesionym przez Nishinoyę kocyku i zadarliśmy głowy do góry. Niebo wyglądało absolutnie przepięknie.

– No to jak, napijesz się ze mną? – spytał nagle Noya. Na chwilę ogłupiałem, myśląc, że chodzi mu o alkohol i dopiero kiedy zobaczyłem wściekle różową puszkę z krzykliwymi napisami, zrozumiałem, że ma na myśli energetyka.

– Rodzice dadzą ci szlaban na rok, jak się o tym dowiedzą – jęknąłem, przyjmując napój.

– Dlatego wolę jak najszybciej wypić swoje skitrane zapasy, żeby się nie zmarnowały.

Puścił mi oczko i otworzył puszkę. Zrobiłem to samo. Jeszcze nigdy w życiu nie próbowałem tego dziwnego tworu, ale muszę przyznać, że po kilku łykach całkiem mi zasmakował. Powoli zaczynałem rozumieć, czemu Noya i Tanaka tak lubią opijać się tymi energetykami. Spojrzałem uważniej na metalową zawleczkę i oderwałem ją od reszty. Tanaka... W sumie to dość nietypowe, że Nishinoya wybrał właśnie mnie zamiast swojego najlepszego, energicznego kumpla.

– Tanaka nie chciał przyjść? – spytałem jakby od niechcenia, nieznacznie podnosząc jeden kącik ust.

– Tak. To znaczy nie... To znaczy... Chciał, no ale nie mógł... Wiesz... – zaczął się plątać. Wyglądał przeuroczo. – No bo zajęty jest, o.

Szybko zrozumiałem, że tak naprawdę Noya wcale nie zaprosił Tanaki, tylko od razu napisał do mnie. Zrobiło mi się bardzo ciepło na sercu. Poczułem, że się rumienię. Na szczęście było ciemno, a światło gwiazd i księżyca rzucało zbyt delikatną poświatę, by mógł to zauważyć. Przysunąłem się do niego, a on położył mi rękę na ramieniu.

– Któregoś dnia wreszcie wyprowadzę się od rodziców i będę pił tyle energoli, ile tylko zapragnę – jęknął patetycznie.

– Dobrze, ale z umiarem. Uważaj, żeby ci wątroba nie wysiadła.

– Spokojna głowa, jestem bardzo odporny. Prawie nigdy nie choruję!

Zaśmiałem się cicho i położyłem rękę na jego głowie. Przez prawie godzinę siedzieliśmy pod gołym niebem, popijając napoje i obserwując gwiazdy. Gadaliśmy o kompletnych głupotach. Ale byliśmy bardzo blisko siebie, cieleśnie. I to się liczyło.

Około dwudziestej trzeciej trzydzieści wreszcie wróciliśmy do domu. Noya uparł się, że odprowadzi mnie pod dom, co też uczynił. Teraz jest już prawie północ. Czuję się dziwnie spełniony. Jest mi przyjemnie. Ja naprawdę bardzo go kocham i mam nadzieję, że dane mi będzie doświadczyć więcej chwil sam na sam z Nishinoyą. Takich jak dzisiaj.

Asahi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro