14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Czego chcesz? - Spojrzała na mnie wściekła, gdy znaleźliśmy się w końcu na zewnątrz.

Oczywiście dziewczyna musiała zahaczyć o toaletę, zanim wyszliśmy przed klub. Chyba liczyła, że się mnie pozbędzie. Nie było na to szans. Niestety dla niej, nie zamierzałem odpuścić. Poza tym zauważyłem kilku podejrzanych typów w pobliżu. Oby tylko się do nas nie zbliżyli. Miałem nadzieję, że Chev w żaden sposób ich nie sprowokuje. Wolałbym nie wdawać się w bójkę. Zwłaszcza że sam nie miałem z nimi szans. Dziewczyna będzie musiała ze mną porozmawiać. Nadal była wkurzona, co nawet zaczynało mnie bawić. Nie rozumiałem jej. Chciałem tylko zatańczyć. Nic więcej. Po co ten cyrk? Przecież byliśmy przyjaciółmi. Chociaż dziewczyna zaczęła mnie traktować, jakby było inaczej. Powinniśmy to sobie wyjaśnić. Nie miałem zamiaru domyślać się, o co jej chodziło. Odnosiłem wrażenie, że Chevrolet miała do mnie o coś żal. Może czas najwyższy sobie to wyjaśnić. Musiała być ze mną szczera.

– Pogadać? - Uniosłem brew.

Nie wiedziałem, co wymyślić. Nie chciałem, żeby sobie poszła i znowu dawała obmacywać jakiemuś kolesiowi. Szlag mnie trafiał, gdy na to patrzyłem. Jednak nie zamierzałem się przyznać, że obserwowałem ją prawie przez cały czas. Nie musiała o tym wiedzieć. W sumie na pewno znaleźlibyśmy temat, który mogliśmy omówić akurat teraz. Na przykład jej beznadziejny gust, jeśli chodziło o facetów. Gdzie ona miała oczy, do cholery? Przecież w klubie kręciło się wielu lepszych kolesi, których mogła poderwać. Tamten gość nie był ani trochę przystojny. Chociaż poprzedni facet Chev też miał okropną mordę. Widocznie dziewczyna nie skupiała się na wyglądzie, co w sumie dobrze o niej świadczyło. Jednak powinna wyżej podnieść poprzeczkę. Inaczej będzie trafiać tylko na idiotów. Chyba mogłem jej pomóc znaleźć chłopaka, który coś by sobą reprezentował. Zapowiadała się fajna zabawa.

– Od dwóch miesięcy straszysz mi potencjalnych kandydatów na faceta! - Prawie mnie popchnęła.

Nieprawda. Od dawna nie podobali mi się faceci, z którymi się spotykała. Chociaż to byli kolesie, którzy nie zostawali na długo. Widocznie Chev chciała od nich tylko seksu, a to akurat miałaby ode mnie. Niestety nie skorzystała. Szkoda, bo mogłaby wyjść na tym dużo lepiej. Może dlatego odpychałem jej kandydatów, ale robiłem to trochę nieświadomie. Albo tak sobie wmawiałem, bo nie chciałem przyznać, czemu naprawdę to robiłem. Skoro zniechęcali się po jednej rozmowie ze mną, to nie zasługiwali na nią. Mogła wybierać typów, którzy wzbudzaliby jakąś sympatię. Była ładna i miała zajebisty tyłek. To akurat było coś, dla czego warto było poświęcić kilka randek, żeby zaciągnąć dziewczynę do łóżka. Tylko głupiec by tego nie zrozumiał. Powinien przestać myśleć o Chev. Jednak nic nie potrafiłem poradzić na to, że dziewczyna zaczynała mącić mi w głowie. Nie mogłem jej na to pozwolić.

– Robię to dłużej. - Chyba nie powinienem się do tego przyznawać.

Jednak miałem wrażenie, że dziewczyna w ogóle nie słuchała, co powiedziałem. I dobrze. Wcale nie musiałem się z tego tłumaczyć. Miałem swoje powody, o których nie musiała wiedzieć. Powinna się cieszyć, że w ogóle interesowałem się, z kim się spotykała. Może tym razem nie zwiąże się z idiotą, który podniesie na nią rękę. Zasługiwała na kogoś o wiele lepszego. Czemu to do niej nie docierało? Nie znałem historii rodziny swojej współlokatorki, ale może to miało wpływ na jej życie. Samo to, że była samotna, sprawiało, że pakowała się w głupie relacje z ludźmi. Przecież doskonale pamiętałem, w jaki sposób się poznaliśmy.

– Miałam ochotę się bzykać. - Westchnęła.

Wystarczyło od razu powiedzieć. Nie marnowalibyśmy czasu na głupie gadanie. Chętnie ją przelecę i to nie raz. Nawet spodobał mi się ten pomysł. W końcu mogłem liczyć na coś więcej. Wystarczyło wrócić do mieszkania. Uśmiechnąłem się. Może ten wieczór zakończy się dla mnie o wiele lepiej, niż myślałem. Na pewno dałbym Chev więcej przyjemności niż poprzednim razem. Pokazałbym, że przy mnie mogła mieć zajebiste orgazmy.

– Możemy to naprawić. - Podszedłem do niej zadowolony.

– Nie z tobą! - Zatrzymała mnie, wyciągając przed siebie dłoń. – Odwal się.

Nie zachowywała się tak wcześniej. Zmarszczyłem brwi. Mówiliśmy sobie wiele rzeczy, ale nie w taki sposób. Przyjaźniliśmy się. Tak mi się wydawało. Czyżbym się mylił? Ostatnio dziewczyna mnie od siebie odpychała. Starałem się tym nie przejmować. Znałem powód jej zachowania i myślałem, że za jakiś czas jej minie. Jednak nic na to nie wskazywało. Pewnie dlatego, że się przespaliśmy, ale mówiłem dziewczynie, że to nic nie zmieni. Nadal traktowałem ją tak samo, jak wcześniej. Czemu ona nie mogła zrobić tego samego? Starałem się udawać, że się nie bzykaliśmy. Na co dzień szło mi świetnie. Poza tym Chev nadal mogła zwierzyć mi się ze wszystkiego. Wysłuchałbym ją. Nie żartowałbym z jej problemów. Potrafiłem być dobrym przyjacielem, ale akurat ona już dawno się o tym przekonała. Miałem tylko nadzieję, że Chevrolet nie zamierzała się ode mnie wyprowadzić. To by na dobre zniszczyło naszą przyjaźń.

– Dbam o ciebie.

– Co? - Zdziwiła się.

Wiedziałem, że tego nie zrozumie. Moja troska była dla dziewczyny czymś dziwnym. Może, dlatego że nie czuła tego samego, co ja. A szkoda, bo moglibyśmy stworzyć razem coś fajnego. Nie! Stop! Nie było mowy, żebyśmy byli razem. To w ogóle nie wchodziło w grę. Nie powinienem w ogóle myśleć, żeby związać się ze swoją współlokatorką. To byłoby totalne szaleństwo. Nie byłem wariatem. Chodziło mi tylko o bezpieczeństwo Chevrolet. Mogło jej się nie podobać, że uważałem, że sama nie potrafiła o siebie zadbać, ale miałem to gdzieś. Nie chciałem, żeby wpakowała się w kłopoty z kolejnym facetem. Tylko o to mi chodziło. Moja zazdrość nie miała żadnego znaczenia. Poza tym Michael się mylił. Może i byłem zazdrosny, ale nie dlatego że chciałem być z Chev. Chodziło o coś zupełnie innego. Jednak nie potrafiłem tego wyjaśnić. Gubiłem się we własnych uczuciach względem swojej współlokatorki. Cholera!

– Pamiętasz, jak się skończył twój związek? - Patrzyłem na nią.

Chociaż wolałbym, żeby zapomniała. Zwłaszcza że widziałem, w jakim stanie wtedy była. Ciężko było wyciągnąć ją z odrętwienia. Bałem się, że zrobi sobie krzywdę. Naprawdę było z nią okropnie i nie wiedziałem, co robić. Na szczęście udało się jej wrócić do normalności. Dzięki temu zyskałem przyjaciółkę. Przekonałem się, że całkiem sympatyczna z niej dziewczyna. Nawet nie chciałem zastanawiać się, jakby to było, gdyby Willow się ode mnie wtedy wyprowadziła. Chociaż uważałem ją za wariatkę i wcale nie chciałem z nią mieszkać. Jednak sytuacja z jej facetem wiele zmieniła w naszej relacji. Nie wiedziałem o Chevrolet wszystkiego, ale poznałem ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że była samotna i mnie potrzebowała. Byłem jej jedynym przyjacielem, chociaż nie chciała tego przyznać. Czasami jeszcze starała się udawać silną. Nie musiała.

– To było dwa lata temu. - Przewróciła oczami.

I co z tego? Mogło minąć więcej czasu, a i tak nie zapomnę. Takie rzeczy zostawały w ludziach na dobre. Wiedziałem, bo spotkały mnie w życiu tragedie, o których chciałem zapomnieć, a mimo upływu lat nie mogłem. Podejrzewałem, że tak samo będzie z byłym chłopakiem Chev. Złamałem facetowi szczękę i tłumaczyłem się z tego na sali sądowej. Oczywiście o jego dokładnych obrażeniach dowiedziałem się dopiero podczas rozprawy. Nie sądziłem, że było tak poważnie. Chociaż byłem wściekły i nie panowałem nad sobą. Gdyby nie zeznania Chev poszedłbym siedzieć. Cieszyłem się, że powiedziała prawdę na sali sądowej. Wcale nie chodziło o mnie, a o nią. Tylko dzięki temu mogła uwolnić się na dobre od swojego byłego faceta. Na razie miała go z głowy. Dopilnuję, żeby się do niej nie zbliżył po wyjściu z więzienia, bo podejrzewałem, że będzie próbował się zemścić.

– Prawie skończyłem z wyrokiem. - Nadal jej się przyglądałem.

– Mam cię za to przepraszać?

Nie. Nie oczekiwałem nawet podziękowań. Nie zrobiłem tego dla żadnej chwały. Nie mogłem zostawić Willow, gdy mnie potrzebowała. Zrobiłbym to samo teraz. Po prostu wspomniałem o tym, żeby dziewczyna przypomniała sobie, że nie powinna ufać przypadkowym kolesiom. Mogli ją skrzywdzić. Nie chciałem, żeby znowu stało się coś złego. Poza tym musiała wiedzieć, że nie zawsze będę obok, żeby ją uratować. Właśnie dlatego powinna zadbać o swoje bezpieczeństwo. Przecież była rozsądną dziewczyną. Chociaż nie. Od początku naszej znajomości postępowała źle. Chyba właśnie dlatego uznałem, że musiałem ją chronić. Mieszkanie ze mną było szaleństwem, bo wcale się nie znaliśmy, ale z mojej strony nie groziło jej nic złego. Jednak z innymi facetami mogła nie mieć tyle szczęścia.

– Nie.

– Daj mi żyć.

– Ok. - Znajdę sposób, żeby być spokojniejszym o nią. – Możemy zrobić tak, że najpierw poznam facetów, z którymi się będziesz pieprzyć?

Chciałem wiedzieć, czy jej nie skrzywdzą. To chyba dobry układ. Dziewczyny czasami ignorowały niepokojące sygnały. Szczególnie gdy się zakochały. Wtedy było za późno, żeby cokolwiek do nich dotarło. Zazwyczaj kończyło się dla nich źle, a faceci zostawali bez kary. Bałem się, że tak będzie z Chev, a na to pozwolić nie chciałem. Martwiłem się o nią. I naprawdę chciałbym wiedzieć, z kim się zadawała. Poznanie kandydatów Chevrolet do bzykania będzie zabawne. Na pewno będę się dobrze przy tym bawić. Przynajmniej mógłbym zniechęcić ją do niektórych chłopaków do czasu, zanim zorientuje się, co wyprawiałem. Chyba nie myślała, że pozwolę jej się bzykać z każdym? Wolałbym, żeby wybrała mnie. Jeśli nie chciała, zamierzałem dopilnować, żeby liczba jej przygód seksualnych była jak najmniejsza. Zapewne jeszcze za to oberwę. Jednak musiałem coś zrobić, zanim zrozumiem, czemu tak naprawdę byłem zazdrosny o swoją współlokatorkę. Nie kochałem jej. Na pewno nie. Nie było mowy o żadnych uczuciach.

– Jaki sens w jednorazowych przygodach? - Zmarszczyła brwi.

Taki, że u niej seks był początkiem związku. Już raz to obserwowałem. Koleś nie chciał zobowiązań, a ona wolała, żeby spotykał się tylko z nią. Nie była w stanie bzyknąć się z obcym kolesiem i dać mu spokoju. Odnosiłem wrażenie, że właśnie dlatego mnie od siebie odpychała. Akurat mi było to na rękę. Nie chciałem żadnego związku, a na pewno nie z Chev. Oczywiście lubiłem ją i dobrze dogadywaliśmy się jako przyjaciele, ale to tyle. Nic więcej nas nie powinno łączyć. Jako para bylibyśmy beznadziejny. Mimo dobrego seksu na dłuższą metę byśmy nie wytrzymali razem. Nie chciałem się o tym przekonać, bo miałem do stracenia przyjaciółkę. Nie chciałem, żeby Chevrolet wyniosła się z mojego życia.

– Żaden. Nie nadajesz się do nich. Mam dobry układ.

– Nie będę się z tobą pieprzyć. - Patrzyła na mnie wkurzona.

Szkoda. Byłem najlepszym kandydatem. Przecież wiedziała już, jak dobrze nam razem było. Mogliśmy się dobrze bawić. Pokazałbym jej o wiele więcej rzeczy, które doprowadziłyby ją do orgazmu. Byłoby lepiej niż wtedy po pijaku. Tym razem to ja nie dałbym zasnąć dziewczynie. Jednak to jej strata. Nie zamierzałem się prosić o seks z nią. Bez przesady. Nie byłem desperatem. Przecież nie narzekałem na brak zalotów. W klubie mogłem poznać tysiące dziewczyn lepszych od Chev, a na pewno takich, które dadzą mi dobre orgazmy i nic tym nie ryzykowałem. Zależało mi na przyjaźni z Chevrolet. Nie mogłem tego stracić. Chociaż zaczynałem odnosić wrażenie, że swoim zachowaniem ją do siebie zniechęcałem. Jak miałem się przy niej zachowywać? Powinna mi trochę pomóc.

– Nie taki, ale twoja strata. - Zaśmiałem się.

– Gadaj. - Wkurzona skrzyżowała ręce na piersiach.

Nie sądziłem, że zainteresuje ją moja oferta. Przecież nie była nawet chętna. Widocznie ciekawość sprawiła, że chciała dowiedzieć się, co wymyśliłem. Podejrzewałem, że mnie wyśmieje, ale nie zaprzeczy, że mój plan był dobry. Spędzę czas z Chev i jej chłopakiem, którego będę mógł oceniać do woli, bo dziewczyna uzna, że robiłem to dla jej bezpieczeństwa. Zabawne, że mogła być aż tak naiwna, żeby w to uwierzyć. Jednak tym razem też nie zamierzałem nic zmieniać. Zapowiadała się świetna zabawa.

– Trzy spotkania. - Patrzyłem na dziewczynę. – Przedstawiasz go. Wychodzimy gdzieś razem i jedno moje spotkanie z nim, żebym mógł dać ci zielone światło.

Powinno wystarczyć. Będę spokojniejszy, gdy wypytam potencjalnych chłopaków Chev o ich plany względem dziewczyny. Ze mną na pewno będą szczerzy. Przecież facet najlepiej zrozumie faceta. Zwłaszcza takiego, który chciał zaliczyć panienkę. Tylko że Chevrolet nie była zwykłą panienką z klubu, a wartościową osobą. Chciałem, żeby inni też zauważyli to, co ja. Dziewczyna zasłużyła na szacunek. Przynajmniej będę miał się do czego przyczepić, gdy poznam jej chłopaków. Przecież nie zamierzałem wyrażać zgodny na każdego faceta. Bez przesady. Mogła się bzykać, ale niezbyt często.

– Czemu miałabym się na to zgodzić? - Zmrużyła oczy.

Byłem gotów odstraszać jej każdego kandydata. Nie chciałem, żeby kręcili się przy niej idioci, a tacy najszybciej zjawiali się przy wolnych dziewczynach i najtrudniej było ich spławić. Wiedziałem przecież co zrobić, żeby pozbyć się konkurencji. Sam nie miałem żadnego problemu, żeby zakręcić się przy Chev. Chociaż nie przyznam się, że byłem zazdrosny. Na pewno nie. Poza tym doskonale wiedziałem, że nie mogliśmy być razem. To nie miałoby szans przetrwać. Chevrolet była moją przyjaciółką i nie chciałbym jej stracić. Już prawie wszystko zniszczyłem. Nie powtórzymy tego. Może to dobrze, że dziewczyna trzymała mnie na dystans.

– Bo będę ci przeszkadzał cały czas. - Uśmiechnąłem się zadowolony.

– Czy w zamian ty zrobisz to samo? - Uniosła brew.

Po co? Nie miałem problemu z dziewczynami. Poza tym mi nic nie groziło. Jeszcze nie zdażyło się, żeby w moim otoczeniu jakiegoś faceta zaatakowała dziewczyna. To nawet mogłoby być ciekawe. Chociaż nie uważałem, że nie niemożliwe. Niektóre kobiety bywały agresywne. Zwłaszcza po alkoholu. I mogły być wariatkami, za którą kiedyś uważałem Willow. Bałem się jej. Poważnie rozważałem zamykanie się przed dziewczyną na klucz. To szaleństwo, ale przecież w ogóle jej nie znałem, a jej zachowanie świadczyło, że z jej głową coś było nie tak.

– Raczej laski są niegroźne.

– Ty dla nich tak.

Nigdy nikogo nie skrzywdziłem. Poza tamtym idiotą. Należało mu się. Chociaż nie byłem z tego dumny. Jednak kobiety, które mnie podrywały, mogły być spokojne. Raczej starałem się taktować je z szacunkiem. Poza tym, że po seksie od razu znikałem im z oczu. Żadnych rozmów. Jasno dawałem do zrozumienia im, czego oczekiwałem. Godziły się na to. Nie bawiłem się uczuciami innych. Dziewczyny, z którymi się spotykałem, mogły zdecydować, czy chciały ze mną gdziekolwiek pójść. Cały czas mogły się wycofać. Myślałem, że akurat Chev to wiedziała. Niesamowite, że miała mnie za kutasa. Podczas naszego seksu to ona okazała się nienasycona. Cały czas chciała więcej. Wcale mi to nie przeszkadzało. Nie byłem w stanie jej powstrzymać, nawet gdy nie miałem już siły. Jednak to mógł być jedyny raz. Tym bardziej że naprawdę nie powinienem oczekiwać nic więcej j kręcić się za nią. Dziewczyny były zgubą, a Willow największą. Musiałem o tym pamiętać inaczej miałem przejebane.

– Nieprawda.

– Ale one tego nie wiedzą.

Chyba nie miałem wyboru. Musiałem się zgodzić na warunki przyjaciółki. Inaczej ona się na nic nie zgodzi. Trudno. Przecież nic nie traciłem. Musiałem tylko pamiętać, żeby dziewczyny spotkania z Chev nie traktowały, jakbym brał je na poważnie i myślał o czymś więcej. Przecież wcześniej nie przedstawiałem panienek nawet żadnemu swojemu znajomemu. Na razie nie chciałem związku. Miałem w planach dobrze się bawić.

– Dobra. - Westchnąłem.

– I wcisnę ci prezerwatywy przed seksem z każdą, gdybyś zapomniał o to zadbać. - Minęła mnie i wróciła do klubu.

Chyba nie powinienem się cieszyć na darmowy zapas kondomów. Przyoszczędziłbym sporo gotówki. Jednak dotarło do mnie, że nie powinienem ich brać. Co, jeśli Chev zamierzała je dziurawić? Była niemożliwa. Nie wiedziałem, czego się po niej spodziewać. Chociaż nie sądziłem, że chciałaby mnie wpakować w dzieciaka z jakąś beznadziejną i pustą blondyneczką. Zaśmiałem się, podążając za Chevrolet do klubu i byłem bardzo zadowolony, że postanowiła zostać ze mną i z Michaelem. Mój przyjaciel pewnie niedługo ruszy na łowy. Nie zostanie długo sam. Chyba powinienem pójść w jego ślady. Tylko czy moja przyjaciółka mogła zostać w tym czasie sama? Przecież odstraszyłem jej chłopaka. Co, jeśli zamierzała się na mnie zemścić?

– Odstraszyłaś mi laskę. - Zmarszczył brwi, zerkając na Chev.

Na pewno nie. Gdyby kogoś podrywał, dziewczyna pewnie by się nie przysiadła. A może. Miałem ochotę coś powiedzieć. Jednak siedziałem cicho, bo obawiałem się, że Mike zacznie komentować naszą długą nieobecność. Nie chciałem, żeby wkurzył dziewczynę. W jego głowie zapewne wisiało już tysiące scenariuszy dotyczących Chevrolet i mnie. Wzdrygnąłem się na tę myśl. Nie mógł sobie tego wyobrażać. Powinienem zacząć rozglądać się za jakimiś panienkami. Chociaż musiałem mieć na oku swoją współlokatorkę. Czy planowała jeszcze kogoś poderwać? Nie chciałem znowu obserwować, jak obmacywał ją jakiś obcy koleś. Powinniśmy się upić i wrócić do domu. Jednak Michaelowi ten pomysł na pewno się nie spodoba.

– I dobrze – burknęła – była brzydka.

– Nie wiesz, jak zaspokoić dziewczynę? – powiedział cicho do mnie.

Nie miałem nawet ochoty tego skomentować. Udawałem, że nie usłyszałem, co powiedział, z nadzieją, że nie powtórzy. Bez sensu było mu cokolwiek tłumaczyć, a już na pewno moją relację z Willow. Tym bardziej że odnosiłem wrażenie, że nawet nie dotrą do niego moje słowa. Wmówił sobie, że uganiałem się za Chev i chciałem z nią być. Do tego zarzucił mi zazdrość. Powinienem się obrazić. Czyż nie wyglądałem na gościa, który nie musiał biegać za żadną laską? Nigdy nie miałem problemu z podrywami. Zazwyczaj dziewczyny same do mnie przychodziły, gdy czegoś chciały. Zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno to ja wykorzystywałem je. Raczej nie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro