★46★

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Ciel, Ciel, Ciel, Ciel, Ciel, Ciel! - krzyczał Alois, który swoją drogą był na skraju płaczu. - Oni nas porwali!

- Zamknij się, Trancy! - warknął młody kamerdyner, niespokojnie rozglądając się po miejscu, w którym się znajdowali.

Siedzieli tyłem do siebie, związani, tak, aby nie uciec.

Wokół nich w ciemnościach można było dostrzec zarys jakichś podwyższeń, a w innej części pomieszczenia parę klatek, takich, w których mogłyby się zmieścić dzieci.

Ciel, gdy zrozumiał to, gdzie się znajduje, zaczął niekontrolowanie krzyczeć, wyrywał się, dusił, płakał.

Alois niezbyt rozumiał powód skruchy przyjaciela, dlatego postanowił siedzieć cicho.

Nagle świece się zapaliły, a Ciel ucichł.

Ludzie, dużo ludzi.
Dużo ludzi w okularach.

- Odpłacicie mi za to, co zrobiliście. - usłyszeli dobrze znany im głos. - Odpłacicie mi, jak i innym, którym kiedykolwiek wyrządziliście krzywdę!



Film się urwał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro