Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

—Ola, wstawaj!

—Mhm, zaraz— mruknęła w odpowoiedzi Ola. Nie miała zamiaru jeszcze wstawać, w końcu było tak wcześnie...

Ale po chwili gwałtownie usiadła na swoim piętrowym łóżku. Kto to do niej powiedział? Po chwili wszystko sobie przypomniała. Czas się zatrzymał... Ale ten głos na pewno jej się nie przesłyszał, nie mogła to pomylić z niczym innym. To na pewno był głos jej mamy, która chciała ją obudzić. Ale w takim razie czy czas się już odzatrzymał i wszystko poza koronawirusem wróciło do normy?

Nie wytrzymała z napięcia; musiała zejść na dół i sprawdzić, czy to prawda. Już ani trochę nie czuła tego zmęczenia,co przed chwilą gdy usłyszała kobiecy głos wołający, by wstala z łóżka. Najpierw wyjęła spod kołdry rękę i oniemiała- w sumie nie do końca wiedziała, czemu. Może z zachwytu, że rany tam nie było? Czyżby to wszystko jej się przyśniło?

Czym prędzej zeszła na dół po drabinie, ale tym razem zrobiła to uważniej, by nie wpaść w jedną z dziur. Natychmiast otworzyła klamkę drzwi i poznała do salonu. Serce podskoczyło jej z radości gdy zauważyła rodziców: mamę smażącą  jajecznicę i tatę siedzącego na kanapie, pogrywającego sobie na gitarze, jako takie hobby.

—Wy.... wy...—  zaczęła, ale próbę wypowiedzenia jakiegoś zdania porzuciła: cokolwi3k by powiedziała, zabrzmiałoby to zapewne dziwnie. Podeszła więc do mamy i uścisnęła ją mocno.

—Gdzieś się podziewałaś przez dłuższy czas że nas nie widziałaś, czy co?— spytała rozbawiona mama.

—Tak— odparła Ola, nie dodając nic więcej. Cieszyła się, że to był tylko jej sen.

—Dobra, możesz już się ode mnie odkleić— oznajmiła mama po przyjemnej chwili, gdy tak stały w uścisku.— Jeśli chcecie jajecznicę, musisz dach mi trochę swobody— gdy tylko to powiedziała, zamieszała tą specjalną do tego łyżką na patelni i jej nozdrza wypełnił zapach jajecznicy. Jej mama była mistrzynią w tym fachu.

Po chwili śniadanie było już gotowe i mama poprosiła Olę, by wystawiła talerze i sztućce na stół. Chociaż Ola nie została poproszona o wyjęcie pieczywa i reszty rzeczy z lodówki na stół, i tak to zrobiła.

—Ależ ty pomocna— zauważył tata, gdy odłożył gitarę na specjalną podstawkę i podszedł, siadając z rodziną do stołu.— Tak sobie myślałem... pojedziemy dziś do dziadków?— ponownie zwrócił się do mnie. Wzruszyłam ramionami, w głębi siebie szczęśliwa. Musiała przyznać, że podczas kwarantanny jej tata wychodził do sklepu po jedzenie, i raz zabrał że sobą Olę. Poza tym również jeździli czasem do jej dziadków od strony taty. Oni też przestrzegali zasad bezpieczeństwa, więc nie widzieli przeciwwskazań na tak jakby rodzinne spotkanie. Dziadkowie mieli spory basen na ogródku, w którym Ola kąpała się kilka razy w tym czasie ze swoją kuzynką, Anią, która była w jej wieku. Oli nawet uśmiechało się wejście z nią do basenu w strojach kąpielowych i zapomnienie o tym głupim śnie, który wydawał się do złudzenia realny.

— Dobry pomysł — przyznała mama pomiędzy kęsami kanapki.— Jak skończycie śniadanie, zadzwonię do nich czy możemy wpaść.

Gdy Ola zjadła wreszcie ranny posiłek, podziękowała i odniosła swój talerz do zlewu, po czym skierowała się do swojego pokoju, zostawiając tym samym tatę sprzątającego śniadanię i mamę rozmawiajaącą już z dziadkami.

Otworzyła szufladę z bielizną i zaczęła w niej szukać stroju kąpielowego. Był dwuczęściowy w kolorze seledynowym. Rzuciła go na fotel stostoją niedaleko gdy już go znalazła i zaczęła szukać letniej torby na ramię, by włożyć do niej strój i przy okazji gumkę do włosów. Zajęło jej to kolejną chwilę, bo konkretniej chciała wziąć tak zwaną scrunchie, a miała ich dosyć sporo. W koncu znalazła poszukiwaną rzecz: seledynową, pasującą do stroju.

Przystanęła na chwilę na środku pokoju, orientując się, że jest w piżamie i musi się ubrać. Podeszła do szafy w poszukiwaniu ciuchów, jakie mogła na siebie założyć. Przez chwilę rozważała ubranie krótkich jeansowych spodenek i beżowe koszulki na ramiączkach, ale wreszcie postawiła na zieloną sukienkę sięgającą trochę za kolana z wycięciem na kolano i odkrytą górą. Wzruszyła ramionami. Czemu nie.

Gdy już się przebrała, wzięła torbę i ubrana poszła do salonu. Torbę odłożyła do korytarza i usiadła na kanapie obok taty, który objął ją ramieniem. Zapytała się, gdzie jest mama, a ten jej odpowiedział, że się szykuje w łazience. Kiwnęła głową po czym jeszcze przez chwilę tak rozmawiali po czym mama wróciła.

*          *          *          *

Minęło z dwie godziny,  kiedy poszli do samochodu i pojechali do dziadków. Gdy Ola wyszła na zewnątrz, czuła się dziwnie, patrząc na świat, który z powrotem się rusza. Gdy już dotarli na miejsce  spotkała w drzwiach stojącą jej muzykę, Anię; miała niezłe wyczucie. Przywitałyśmy się i weszliśmy do środka.

Ania mieszkała w jednym domu z dziadkami, ale to nie tak, że bez rodziców czy coś. Ich dom był duży i dwupiętrowy. Na wyższym piętrze mieszkała Ania z rodzicami, a na niższym- dziadek i babcia.

—Hmmm— zagadnęła jej kuzynka, gdy otwierała drzwi łazienki, by przebrać się w strój. Ola uniosła pytająco brwi.— Jak myślisz... W jaki sposób myślą głusi od urodzenia ludzie?

—Ty to zawsze masz pomysły... ostatnio pytałaś się, czemu mówimy "dziadkowie" na babcię i dziadka, ale "babcię na nich oboje już nie— wzruszyła ramionami.— Nie wiem. W języku migowym.

—Nie, na pewno nie— zaprzeczyła jej kuzynka.— Przecież nie można myśleć kropkami...

—Słuchaj, nie mam pojęcia
—przerwała jej.— Idź się przecież, ja po tobie.

Ania wzruszyła ramionami i poszła do łazienki. Po niej przebrała się Ola.

Cały dzień minął jej dość dobrze— kąpała się w basenie z Anią i wraz z dorosłymi siedzieli w ogrodzie, podjadając ciastka. Praktycznie zapomniała już o swoim dziwnym śnie.

—Ola, będziemy się zbierać— szepnęła jej do ucha mama. Ola dopiero po jej słowach zauważyła, że na niebie zaczęło się ściemniać i słońce się już chowało za choryzontem, co niosło za sobą komary i powrót do domu. Powiedzieli jeszcze kilkanaście minut, po czym się pożegnali. Ania nie chciała się jeszcze żegnać, ale nie nalegała.

—To co oglądamy?— zapytała, gdy już wrócili do domu i usiedli ponownie na kanapie. Tata odpalił Netflixa i mieli wybrać, co będą oglądać.

—Ja myślałam o jakimś filmie—oznajmiła mama. Ola pokręciła zniesmaczona głową. O wiele bardziej wolała seriale.

—Poszukamy jakiś serial. Filmów chyba nie ma tu ciekawych — odparła, chociaż w głębi siebie wiedziała, że coś ciekawego mimo wszystko musi się znaleźć. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale po prostu uważała, że serial byłby lepszy i powinni jakiegoś poszukać.

—A może... The Star Is Born, czy jak to tam było?— zaproponował tata.— Narodziny Gwiazdy. Oglądałem to kiedyś i było całkiem spoko.

Wzruszyły ramionami, a tata zaczął wpisywać w wyszukiwarkę ten film. Nagle, gdy wpisał już ⅔ tekstu, telewizor zgasł.

—Co jest?— zdziwili się. Okazało się, że prąd zgasł. Zaproponowałam, byśmy chwilę poczekali, aż prąd powróci, więc czekaliśmy z pół godziny. Po tym czasie zrezygnowani postanowiliśmy pójść już spać i jutro coś obejrzeć.

Ola wdrapała się na swoje piętrowe łóżko w ciemności i ułożyła się do snu. Westchnęła w ciszy, przyzwyczajona do radia. No cóż. Jutro prąd na pewno powróci.

Ola nie zorientowała się, gdy sen zabrał ją że sobą i zabrałby ją do krainy snów, tylko....

Ola otworzyła oczy, leżąc na metalowej konstrukcji z materacem u góry i biurkiem poniżej. Poranne słońce spadało przez niezasłoniętę zasłoną okno po lewej stronie. Powoli  się podniosła, sądząc, że musi być dość wcześnie, skoro rodzice jeszcze śpią i jej nie obudzili.

Podniosła się do pozycji siedzącej, i omal nie wrzasnela na cały głos. Jej ręka była cała napuchnięta.

...przez ten cały czas właśnie śniła i dopiero teraz się obudziła. Zatrzymanie czasu to nie był sen— To właśnie rzekome wybudzenie z niego nim było!

__________________

Hej! Co uważacie o takim rozdziale? Napiszcie, czy Was zaskoczyłam!

Pisałam to o 3, bo się obudziłam i poczułam nagły przypływ weny xd

Wybaczcie za ewentualne błędy— dzisiaj piszę z innego urządzenia i ciężko mi się tu pisze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro