XII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z trudem podnoszę się do siadu, aby ułatwić Valtorowi rozbieranie mnie. Staram się nie patrzeć mu w oczy, gdy ściąga mi koszulkę przez głowę. Z legginsami jest trochę więcej zamieszania, ale po chwili ich też już nie mam. 

– Bieliznę też masz mokrą– mówi, gdy siedzę przed nim już w samym staniku i majtkach.  Słyszę wesołość w jego głosie. Postanawiam się nie dać. 

  –  W takim razie poszukaj mi suchej–  podnoszę na niego wzrok i uśmiecham się słodko. Patrzy na mnie przez chwilę z zadumą i odwraca się do szafy. Po chwili pokazuje mi luźny długi Tshirt i czarne figi. 

–  Tak będzie ci wygodniej. 

–  Mam nadzieję, że to czyste ubrania. 

– Ja również mam taką nadzieję.–  Jego uśmiech się poszerza, a ja nie wytrzymuję już tego dziwnego napięcia i wybucham śmiechem. Po chwili on również. 

– Załóż mi koszulkę, a potem rozepnij stanik pod nią. Z resztą już sobie poradzę. 

Kiwa głową i z powrotem podchodzi do łóżka. Przysiada na brzegu i przez głowę nakłada mi bluzkę. Odwracam się do niego plecami, żeby miał dostęp do zapięcia i zabieram włosy do przodu. 

Po chwili czuję jak unosi materiał koszulki i sunie chłodnymi palcami po moich plecach. Przechodzi mnie dreszcz, dotyk ma lodowaty, ale z każdego miejsca, które muska rozchodzi się cholerne ciepło pod skórą. To popieprzone, jak reaguję na jego dotyk. A on wydaje się o tym wiedzieć i czerpać z tego satysfakcję, bo chwila trwa i trwa a jego dłonie wciąż nie dotarły do zapięcia stanika. Przygryzam wargę, nie jestem wstydliwa, ale jest mi teraz cholernie niezręcznie. Odchrząkuję. 

– Wyżej.–  Mój głos brzmi wysoko i niepewnie. 

W odpowiedzi słyszę za sobą chichot. Chichot! Prosto przy swoim uchu. Czuję na nim nawet jego oddech. Ale jego palce posłusznie posuwają się do góry i odnajdują wreszcie to cholerne zapięcie. Czuję parę delikatnych szarpnięć.

– Chyba nie umiem– mówi dosłownie do mojego ucha. Dreszcz, który mnie przechodzi na moment odbiera mi zmysły. Mam wrażenie, że jego usta otarły się o moją skórę.  Przełykam ślinę.

– Postaraj się–  cedzę przez zęby.  

 Czuję, jak przesuwa palcami wzdłuż moich lędźwi. To chore, ale jego chłodny dotyk pali. Wibracje rozchodzące się z tego miejsca czuję w całym kręgosłupie.  Po chwili dla niepoznaki znów wraca do paska z zapięciem i męczy się z nim parę sekund, nie szczędząc mi przy tym kontaktu z jego skórą. 

–  To trudne.– Wiem, że udaje.  Przesuwa czubkiem nosa po mojej szyi, a ja natychmiastowo wciągam powietrze do płuc. Tego już za wiele. Ten dotyk poczułam między nogami.  

Coraz trudniej mi się oddycha, jakbym była w pułapce. Postanawiam odwrócić role. 

Gwałtownie odwracam się do niego przodem, wymuszając tym koniec grzebania mi pod koszulką. Patrzę na niego bystrym wzrokiem. 

  – Nigdy nie rozpinałeś kobiecie stanika? Nic nie szkodzi, jakoś sobie poradzę.–  Uśmiecham się zadziornie. On mruży oczy. Oho! Chyba uradziłam jego męską dumę. 

– Już ja ci zaraz pokażę...– Popycha mnie do tyłu na łóżko nim zdążę zaprotestować. Jednym ruchem przewraca mnie na brzuch. Jedną ręką chwyta moje nadgarstki i unieruchamia mi nad głową. 

– Ej!–  piszczę i zaczynam się szarpać, ale wolną ręką przytrzymuje mój kark.  Delikatnie, ale jednak uniemożliwiając mi dalsze rzucanie się po łóżku. 

– Spokojnie–  mówi– przecież nie zrobię ci krzywdy. Chcę ci tylko rozpiąć biustonosz. 

Kątem oka dostrzegam jego szeroki uśmiech. Wzdycham czekając na dalsze ruchy. 

– Leż grzecznie–  mówiąc to zdejmuje rękę z mojej szyi, nadgarstki wciąż trzyma. 

Łóżko się bardziej ugina i czuję jak siada na mnie okrakiem. O losie! Mam tyłek między jego nogami, ekstra. Podwija mi koszulkę aż do łopatek i przesuwa całą dłonią wzdłuż moich pleców. Piszczę, gdy nagle strzela mi z ramiączka.   

Zduszam ohydne przekleństwo i zaciskam zęby. Nie chcę go rozbawić jeszcze bardziej, choć mi też troszkę chce się śmiać. Przez chwilę nie dotyka mnie i spodziewam się, że skończył się bawić, gdy nagle czuję jego język wędrujący w górę wraz z kolejnymi kręgami. Pieprzony język! Wiercę się niespokojnie, ale natychmiast przytrzymuje moje plecy lewą dłonią. Jest znacznie silniejszy ode mnie.

Tak jak wcześniej umierałam z zimna, tak teraz jestem cholernie rozpalona. Staram się kontrolować oddech, bo robi się coraz cięższy. Na całym ciele mam ciarki. 

Język Valtora sunący po mojej skórze wreszcie dociera do zapięcia stanika. Wstrzymuję powietrze, w tym momencie spodziewam się wszystkiego. 

Nagle pasek się rozluźnia, a biustonosz mam rozpięty. Rozpiął go, kurwa, zębami! Zębami! To nie koniec zabawy, bo wciąż na mnie siedzi, a jego dłonie na nowo masują mi plecy. 

  – I co, dalej wątpisz w moje umiejętności?–  Słyszę gdzieś za sobą jego leniwy, lekko zachrypnięty głos. Relaks, jaki z niego wybrzmiewa jest kuriozalny w porównaniu z moimi rozszalałymi zmysłami i chaosem w głowie.  

Milczę, bo nie ufam swojemu głosowi. Wiem, że policzki muszę mieć całe czerwone, bo aż mnie pieką i wiem też, że mężczyzna to widzi, bo jeden z nich wgniatam w poduszkę, a drugim odwracam się w jego stronę. 

– Zejdź ze mnie, żebym mogła ci wpierdolić–  odzywam się wreszcie najcichszym głosem, na jaki mnie stać, by nie piszczeć. 

Słyszę jego cichy śmiech, taki beztroski i szczery. 

– Damie nie przystoi takie słownictwo. 

–  Nie jestem damą, tylko nastolatką, której przestrzeń osobista jest właśnie karygodnie pogwałcona. A ty jesteś hipokrytą, zwracając mi uwagę o przekleństwa. 

–  Przyznaj, że już nie marzniesz.

Oczywiście, że ma rację, ja płonę! Ale czy musi o tym wiedzieć? Nie chcę karmić jego pewności siebie, która i tak już sama sobie świetnie radzi. 

– A zejdziesz ze mnie i przyniesiesz mi pyszną herbatę?–  pytam ugodowo. 

– Zgoda. 

–  Więc tak, już mi cieplej.–  Wzdycham. 

Nie widzę, ale dobrze wiem, że się uśmiecha. 

– Grzeczna dziewczynka.–  Krótko muska ustami skórę na moim karku, przez co muszę powstrzymać zaskoczony jęk. Opuszcza mi koszulkę z powrotem do końca. Czuję jak nacisk na moim ciele maleje i schodzi ze mnie.–  Zaraz wracam z herbatą. 

Odwraca się i po chwili słyszę trzaśnięcie drzwi. Przewracam się na plecy, zakrywam twarz dłońmi i wydaję z siebie dziwny, głośny dźwięk wyrażający moją frustrację. Chce mi się krzyczeć na cały głos. Moje myśli w tej chwili to huragan, sama nie wiem jak się czuję. Jestem skołowana tak bardzo, jak nie byłam jeszcze nigdy w swoim życiu. 

~*~

Krótki rozdział, ale bardzo hmmm... intensywny xD więc myślę, że wam się spodoba. Kochani, dajcie znać, że to czytacie. Zostawcie po sobie gwiazdkę, komentarz. Wasze krótkie wypociny bardzo motywują, a czasami jest ich tak mało, że:((( Komentujcie, misiaczki, będzie mi bardzo milusio! Buziaczki. 

A no i dedykuje ten rozdział mojej kochanej Natalce. I pozdrawiam grupkę Wattpad Polska, na której dziś był post o Winx XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro